Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2019, 09:50   #99
Balzamoon
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Nona -obrzeże Lasu Mgieł

Wiedźmiarz z twarzą ukrytą w mchu przełknął ślinę słysząc głos Dawnej. Nawet jemu nie często się zdarzało obcować z Sidhe w takiej bliskości, zazwyczaj miał kontakt z pomniejszymi duchami czy służebnymi demonami, ale tym razem miał przyprawiające o ciarki wrażenie że spotkał go przerażający zaszczyt zwrócenia na siebie uwagi kogoś znacznie potężniejszego. Kogoś kto mógł zniszczyć jego ciało, a może również i ducha z równą łatwością z jaką on zgniatał robaka. Czeremcha niejednokrotnie mu powtarzała że jeżeli dochodzi do targów z Dawnymi to nie można się wycofać. Tylko że to nie były targi do jakich przywykł. Tutaj toczyła się gra o wyższą stawkę niż bezpieczny dom czy pomoc w gospodarstwie. W tych targach mógł stracić duszę.
- Którą ofiarę przyjmiecie w zamian za pomoc? Poświęcenie, Życie czy Łowy? - zapytał po chwili zastanowienia. Poświęcenie oznaczało że ktoś ze starej wiary musiał oddać się na usługi Sidhe i zazwyczaj wypełnić jakieś zadanie. Czasami była to błaha sprawa jak przyniesienie kubka wody ze źródła oddalonego o dwa dni drogi, czasami coś niemożliwego do spełnienia jak na przykład opróżnie chochlą całego jeziora w ciągu jednej nocy, a czasami służba trwała całe życie. Z Sidhe nigdy nie było wiadomo co wybiorą. Życie oznaczało krwawą ofiarę złożoną w kamiennym kręgu, co było ofiarą zależało od trudności zadania, w tym przypadku niemal na pewno ceną była ludzka krew. Łowy były z kolei były chyba najokrutniejsze i chyba najtrudniejsze do wypełnienia. Nieświadomą niczego ofiarę trzeba było zwabić do lasu w pełnię księżyca, skropić krwią zwierzyny łownej i pozostawić w lesie. Sidhe zwoływały polowanie na nieszczęśnika bądź nieszczęśniczkę, polując zarówno na ciało jak i na duszę ofiary. Niedgyś często Dziki Gon gonił po niebie zwiastując że kolejny człowiek stał się celem Łowów. Co wybiorą Dawni, a może raczej wymyślą coś nowego i jeszcze bardziej okrutnego? Wiedźmiarzowi odpowiedział jedynie wiatr. Może Dawni uznali, że nie jest godzien dalszej rozmowy? A może po prostu chcieli, aby sam się domyślił? Głos, który zasłyszał wcześniej wszak był kobiecy. A płeć piękna bardzo lubiła niedopowiedzenia… Jeremi westchnął ciężko.
~ Choć raz mogłoby się bez problemów obyć. ~ pomyślał. Trzeba było sięgnąć po inne środki. Wiedźmiarz wstał z klęczek, pokłonił się drzewom i udał na skraju lasu, gdzie zaczął przeszukiwać krzaki póki nie znalazł mysiej nory. Rozkopawszy ją schwytał zwierzątko i trzymając w dłoni usiadł w cieniu. Zamknął oczy i zaczął mruczeć melodię bez słów. Wokół niego robiło się coraz ciszej i ciszej aż w pewnym momencie był w stanie usłyszeć bicie serca myszy. Zacisnął palce i zadał pytanie.
- Co mam wybrać? - rozległ się cichy trzask łamanych kostek myszy. Wiedźmiarzowi wydawało się że w oddali zagrał myśliwski róg a kątem oka zobaczył jak cienie ścigają się między drzewami. Mogły się mylić, Sidhe mogły zmienić zdanie, ale warto było spróbować.

Późny wieczór - chata Józefa i wioska

Gdy Jeremi wyszedł z domu Józefa odetchnął głęboko i powiedział do Horsta.
- Jak u ciebie jeszcze chwila, to chodź pójdziem do młodych o których żem mówił. Trza ich przekonać co by sie do mnie przenieśli. Jeno co młode to głupie, życia jeszcze nie zna a myśli że najsprytniejsze na świecie. Może we dwu łatwiej bedzie im do rozumu przemówić. Poza tem mam jeszcze jedną sprawę, ale przy chatach nie bedziem o niej gdadać. - wskazał nieznacznie szwagrowi wychodzącego z chałupy kapłana.
- Na wszystko czas i miejsce Jeremii, ale czy na noc snu im odbierać? - odpowiedział brodacz prowadząc pasterza na bok, w dół domów i między nie. - Można, choć nie wiem czy do nas to należy. Wiesz, że my, Grolschowie, staramy się nie mieszać w życia innych. -
- Jutro przecie nasz nowy pan chce już nacząć wyrąb. Jak jego zbrojni po chatach się przejdą i policzą ile jest zajętych a ile nie, to bedzie za późno co by słabych do silnych przenosić. Trzeba to tera zrobić póki noc. Kto nie posłucha ten na siebie to weźmie co przyjdzie. Poślij po ludziach póki jeszcze czas albo nic nie zdziełamy. - gdy weszli w miejsce gdzie nie można ich było podsłuchać wiedźmiarz chwycił szwagra za ramię i powiedział cicho. -Posłuchanie miałem u Sidhe. Może nam pomogą, może nie jak to oni, ale chcą ofiary. A Cienie szeptały mi że chodzi o taką jak za dawnych czasów gdy Dziki Gon po niebie szalał. Trza jeno pomyśleć czy ryzyko podjąć i jednego z Ottonowych ludzi w las zwabić czy bezpieczniej będzie kogoś z nowych we wsi poświęcić. - palce Jereremiego zacisnęły się niczym szpony.
- Surowe to czasy nastały… - powiedział cicho w ponurej zadumie Horst - ...nie podoba mi się to Jeremi… o nie… ale innej opcji mieć nie możemy. Może przekonać się zbrojnych by zwiad zrobili i sprawdzili czy aby bezpiecznie tam jest. Jednak… to wydarzy się dopiero po tym jak pierwsi nasi padną. Jeśli z nowych to Józef kogo wysłać by musiał, on tu pan na Drzewcach, a i nam nie wolno z nimi iść, bo kto jeno zniknie a z nami widziany my sądzeni będziemy. Chodźmy po dzieciaki, poradzimy po drodze. -
- Poradzim, poradzimy. Ty Horst poważnie myślisz że kapłan słowa dotrzyma i chłopom pomoże? Bo po mojemu on nic takiego nie godoł. Przysłali takiego co w słowie mocny i oczy zamydlić potrafi, ale go czyny zdradziły. -
- Jesteśmy w Drzewcach. Zapomnianej przez “stwórcę” wiosce na zadupiu cywilizacji. - odpowiedział Grolsch - Tu nie trafia się za zasługi. Czas pokaże Jeremi… czas pokaże. Miejmy nadzieję, że przejrzy na oczy. Choć… może to trochę potrwać. Prośba, w przyszłych kontaktach z tym Spaleńcem postaraj się kontrolować emocje, dobrze? Nie chcemy go zbytnio wrogić jeślić ma być po naszej stronie. -
- Jak ty dałeś się przekonać to i on. To dobrze, bardzo dobrze. Ja sie żem kontrolował cały czas, jeno sprawdzałem nowego kapłana. Ty myslisz że ja tam obiatę skrzatowi składałem? Wiem przecie że w tym domu od lat żadnego ni ma jakby był to by mnie powitał, jeno chciałem obaczyć co spaleniec zrobi. A on nic, po cichu siedział choć ma nakazane co innego. A potem godo że jak Otton sie przeciw prawom kościoła odwróci to pokarany bedzie. Za chłopów? Horst, ichnia wiara skaże że jak z woli Stwórcy żeś sie chłopem urodził to żodnych praw ni masz. Wsie prawa u panów i kościoła. Poza tym chlebem sie z nami nie podzielił ze wspólnej misy nie zaczerpnął ni kropelki wody czy piwa nie upił. Jak to widzisz, bo po mojemu dobrze nie jest? Nawet ten chleb co go wziął jeno w rękach ugniótł i potem schował. Jak nam ufać komuś kto chlebem sie z tobą nie łamie? Jeno prawił że on “niepotrzebnego rozlewu krwi” uniknąć chce? A cóż to jest? Kiedy on niepotrzebny a kiedy potrzebny? Powiem ci, potrzebny jak się chłopską krew rozlewa gdy sie buntujo, niepotrzebny jak sie pańskie gardło podrzyna. Kapłan tera widzi we mnie tego złego, buntownika i poganina, ty zaś głos rozsądku i pokoju jesteś. Do ciebie bedzie szedł rozmawiać nie do mnie, rozważ to sobie, jego zaufanie zyskaj i na nasze dobro obróć. - Jeremi klepnął szwagra po plecach. Horst pokiwał powoli głową.
- Miejmy nadzieję, że dzieciaki oleum w głowie mieć będą. -
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 25-09-2019 o 09:34. Powód: Justowanie tekstu. Dodatkowy tekst.
Balzamoon jest offline