Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2019, 14:27   #24
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Część 2

Retrospekcja
Pięć dni wcześniej - Fort Jefferson

Joshua Williams & Thomas Cooper

Tego wieczoru w Fort Jefferson było podejrzanie cicho i spokojnie. Liczne gwiazdy lśniły wysoko na bezchmurnym niebie, a eter chwilami zdawał się przemawiać delikatnymi porywami wiatru. Żołnierze spieszyli za przeróżnymi obowiązkami mając już dość piekącego żaru lejącego się tego dnia z nieba. Mimo iż termometry nie wskazywały przerażająco wysokiej temperatury to ciepło było mocno odczuwalne kiedy słońce dawało popis na bezchmurnym nieboskłonie.

Po ciężkim dniu kapral Williams zdecydował się na trening techniczny. Na mniejszej, bocznej siłowni znajdowały się tego wieczoru jedynie jeden drążek, lina TRX i wielki worek wypełniony piachem i oklejony miejscami taśmą izolacyjną. Gdzieś niedaleko stał stolik, na którym stało grające radio i kilka innych gratów żołnierza, który przy użyciu noży treningowych wyżywał się na wiszącym, nie potrafiącym unikać przeciwniku. Jego ruchy były szybkie, płynne i bardzo dobre technicznie. W oczy rzucał się styl walki dwoma nożami. Ciężko było przewidzieć ruchy, ponieważ nożownik trafiał w worek na różnej wysokości, raz wykonując szybkie cięcie, a raz pchnięcie. Co jakiś czas Joshua unikał wyimaginowanych ciosów wykonując odskoki i rotacje. Koordynacja ruchów nożownika i częstotliwość ataków mogłaby wpędzić w kompleksy nawet doświadczonego gladiatora z sukcesami na większej arenie jak te w Detroit czy Vegas.

Joshua był dobry w niewielu rzeczach, ale walka nożem to był jego konik. Jego tors skryty pod koszulką T-shirt w kamuflażu Woodland napinał się przy nagłych zrywach i rozluźniał w chwilach odpoczynku czy zastanowienia. Ramiona żołnierza były żylaste, a ich mięśnie zdawały się żyć własnym życiem pod cienką niczym papier skórą. W przerwach było widać jak dłonie Williamsa zaczynają drżeć. Mogło to być wywołane wysiłkiem, ale każdy jego znajomy wiedział, że była to cecha, którą TRX nabył podczas swoich wojaży. Jednym – jak Carterowi – brakowała palca, innych męczyły koszmary, a on miał drżenie łap jak u starego alkoholika.

W pewnym momencie Williams zatrzymał się słysząc jak muzyka puszczona ze starego odtwarzacza została przerwana. Mężczyzna podszedł do stolika zauważając, że bateria w urządzeniu odmówiła posłuszeństwa. Zapanowała jeszcze większa cisza, a on kątem oka zauważył pewien ruch w cieniu kilka metrów od plenerowej siłowni.

Thomas nie lubił towarzystwa innych żołnierzy tak samo jak zimnej kawy i książek wędkarskich. Zazwyczaj ludzie nie wydawali mu się godni zaufania, kawa była po prostu niesmaczna gdy traciła temperaturę, a o tematyce wędkarskiej lepiej nawet nie wspominać.
Muzyka brzękająca z małego radyjka maskowała jego kroki lepiej niż roześmiani przy pokerze, wstawieni żołnierze, których minął już jakiś czas temu w większym, wojskowym namiocie, oświetlonym naftową lampą. Nie zdziwił się że radio zamilkło, gdyż jego trzeszczenie stawało się już nieznośne. Kapral zdał sobie sprawę, że nie jest już tylko zwykłym cieniem, ale stał się realnym, ludzkim kształtem, który dało się rozpoznać. I choć Joshua go nie znał, to Cooper widział go już nie raz i nie dwa. Zbyt częste szlajanie się w tych samych miejscach, o ile nie był to sracz i stołówka, wzbudzały podejrzenia.
Thomas był wysokim mężczyzna o szerokich ramionach. Chodził dość twardo stąpając po ziemi, mając przerzucona przez ramię wojskową torbę. Kiedy stanął przed Joshem rzucił między nimi bagaż. W pysku trzymał szluga, który zdawało się, że wypala się samodzielnie bez pomocy jego płuc. Spojrzenie Kaprali skrzyżowało się, jednak nowoprzybyly wciąż się nie odezwał. Zamiast tego ukucnął przy torbie rozsuwając ją zamaszystym ruchem. Wyjął czarny futerał, który rozwinął na ziemi, ukazując powsuwane w szlufki noże, dokładnie osiem sztuk dobrze wyważonych, choć nie jakichś ozdobnych czy wyjątkowych broni.
- Contest - mruknął basowo, po czym wygrzebał z głębi kręcony przez tutejszych bimber, stawiając trochę dalej.
- I utrudnienie - dodał wstając do wyprostu, przyglądając się Joshowi badawczo.

Williams spojrzał na nowo przybyłego oceniając go przez krótką chwilę. Nie był zbyt natarczywy kierując się bardziej ciekawością aniżeli porównywaniem gościa do kogokolwiek. Widząc futerał skrywający różnorodne noże Joshua pokiwał głową z aprobatą na chwilę zatrzymując spojrzenie na ostrzach. TRX od dawna nie spotkał nikogo z kim mógłbym zamienić chociaż zdanie na temat pasjonującej go sztuki konstrukcji broni białej. Mimo iż wielu widziało w kapralu tylko mięśnie i zadbany zarost to do swojej pasji Williams podchodził z każdej możliwej strony.

- Solidny zestaw zabawek. - powiedział Joshua pokazując głową na noże. - Mogę rzucić okiem? - zapytał spoglądając raz jeszcze na noże i mając ochotę sprawdzić jak były skonstruowane. Dla niektórych był on chorobliwie ciekawski jeżeli chodziło o broń białą.

Kapral Cooper, oszczędny w słowach, kiwnął głową na znak zgody. W końcu rozłożył futerał specjalnie dla ich dwójki, aby każdy miał równe szanse korzystając z identycznego materiału do rywalizacji. Bez tego wszelkie próby porównania umiejętności były niemiarodajne.
- Okiem i nożem - potwierdził słowami, zaciągając się końcówką skręta po czym pstryknął petem gdzieś w bok.
- Na próbę. - dodał siląc się na uśmiech, który przy kwadratowym kształcie jego twarzy wyglądał bardziej na złośliwy niż sympatyczny. Widać jednak było, że mężczyzna nie należy do cwaniaczków, którzy bez sarkazmu i bycia wrednym nie potrafią normalnie funkcjonować.
- Z utrudnieniem? - dopytał wskazując butelkę mocnego alkoholu. Dla doświadczonych nożowników rzucanie do celu w ramach challengu nie miało większego sensu. Remis gwarantowany. Zero zabawy.

Williams pochylił się nad futerałem powoli wyciągając jeden z noży i chwilę obracając nim w lekko trzęsącej się dłoni. Bez porządnego skupienia TRX nie miał szans na uspokojenie swoich zmęczonych grab. Mężczyzna chłonął konstrukcję noża mówiąc spokojnym tonem.

- Taktyczna sztuka z gładkim ostrzem. Płaski szlif, głownia clip-point, z powłoką z żywicy epoksydowej. Rękojeść z matowego kraftonu, a stal to… - zastanowił się chwilę nożownik dotykając ostrza i ważąc je ponownie w nerwowej dłoni. - M390? Przyjemna w obyciu kosa. - Williams spojrzał na drugiego z mężczyzn. Zwykle nie pił zaraz po treningu, ale chciał wyczuć gościa w zwyczajowym dla niego stylu konkurencji. - Z utrudnieniem. - powiedział uśmiechając się delikatnie.

- N690 - poprawił go bez cienia zuchwałości w głosie. I tak był najwyraźniej zadowolony z podjętej przez Josha próby. Pokiwał głową z uznaniem i sięgnął po trunek. Korek wyciągnął zębami, co jedynie mogło świadczyć o tym jak kiepsko był wciśnięty w szyjkę butelki. Wypluł go na brudną glebę zapewne uznając, że się już nie przyda, a to oznaczało, iż bimber ma być wypity do końca.
- Kapral Thomas Cooper - przedstawił się w końcu wyciągając rękę z pełna butelką w stronę Williamsa. Najwidoczniej kubki uznawał za zbędny dodatek.

Joshua pokiwał głową na wieść o typie stali z jakiej wykonany był nóż. Nie pomylił się mocno, bo oba typy bardzo dobrze trzymały ostrość. M390 była nieco twardsza i uchodziła przed wojną za klasę Premium jednak N690 była bardziej rozpowszechniona i robiono z niej więcej noży.

- Joshua Williams. Również kapral. - odparł młodszy z mężczyzn sięgając po butelkę z podziękowaniem i biorąc spory łyk. - Mocna berbelucha. - skomentował po chwili nieznacznie się wykrzywiając i podając trunek Cooperowi.

Thomas prychnął niesłyszalnie i wykrzywił usta w uśmiechu.
- Ta - skomentował powściągliwie odbierając butelkę i przystawiwszy szyjkę do ust wziął dwa łyki, czując jak trunek otacza ściany jego gardła, wypalając je mocno jak wrzątek herbaty.
- Musi. Jest tylko jedna - dodał równie oszczędnie w słowach jak robił to od początku. Wziął jeden z noży i zaczął przerzucać go w jednej ręce, a gdy ten skończył obracać się w powietrzu, za każdym razem łapał go z powrotem za rękojeść. Za którymś razem gwałtownie naprężył mięśnie i rzucił nożem w linę, podtrzymującą worek w zwisie. Mimo iż nie unosił się wysoko, runął z głośnym łomotem. Mężczyzna wzruszył teatralnie ramionami, jakby mówiąc “cóż poradzić”.
- Daleka droga, aby wyzwanie miało sens.

Williams rzucił okiem na leżący worek uśmiechając się. Zwykle aby odciąć parcianą linę należało porządnie się namęczyć jednak kiedy miało się odpowiednio ostry nóż z wypukłym szlifem dało się rozwiązać sprawę rzutem. Joshua podszedł do worka, chwycił go za resztę liny, przyciągnął na bok siłowni i oparł o metalową ramę drążka. Odszedł w kierunku Thomasa i stanął obok niego mając do worka jakieś 10 metrów. Nagle trzymając dobyty nóż za ostrze obrócił się o 360 stopni rzucając zaraz po obrocie. Nóż leciał prosto do celu obracając się i trafiając ostrzem w worek. Nie wbił się jednak odbijając nieznacznie.

- Po obrocie jest trudniej. Błędnik też musi coś robić. - powiedział zastanawiając się czy rzucić kolejnym nożem czy iść po ten leżący na skraju siłowni. - Celnie rzucasz. - pochwalił żołnierza.

- Zgadza się. - potwierdził Cooper bez cienia wątpliwości co do swych umiejętności.
- Wielokrotnie nękałem jeden, kurewski punkt tej liny, systematycznie. Musiał w końcu spaść. - mężczyzna odstawił butelkę i odszedł po rzucony przez Josha nóż. Podniósł go z szacunkiem i obejrzał dokładnie - Tyle lat, a stal się nie kruszy - pochwalił z zadowoleniem.

- Nie kruszy się i jest kurewsko odporna na korozję, zarysowania. - odparł Joshua po chwili. - Mój ulubiony rodzaj powłoki, bo eliminuje odbijanie światła. Kiedyś miałem Ka-Bara 5012 z taką samą, ale zostawiłem w trzewiach jednego takiego i musiałem spierdalać. - zaśmiał się Williams. - Nie kojarzę abym ciebie widział wcześniej. - podrapał się z tyłu głowy żołnierz. - Przesiadujesz w karcerze czy w warsztacie tej latynoskiej pani mechanik? - zapytał się ciekawski kapral.

- Szczęściarz - skomentował krótko Thomas, tonem zimnym i szorstkim, a mimo to wcale nie nieprzyjemnym - Taki dobry nóż dostał. - zaśmiał się krótko na wspomnienie o czyichś bebechach.
- Nie rzucam się w oczy. Ja ciebie widziałem wielokrotnie - odpowiedział ze spokojem podchodząc z powrotem do nietkniętej przez Williamsa butelki bimbru - Często się kaleczysz. Albo lubisz zapach sterylności. Ewentualnie rude kobiety - sięgnął po alkohol upijając i podając mężczyźnie, który nie zmuszany chyba nigdy sam się nie doprawi.

Joshua zgarnął butelkę i wypił całkiem sporo biorąc dwa solidne łyki. Alkohol palił go w przełyku jednak Williams, jako znamienity imprezowicz, nie bał się odrobiny przyjemnego bólu. Póki co jeszcze nie czuł rozluźnienia, ale za kolejkę miało się to zmienić. Mimo iż Williams lubił się bawić to od czasów wstąpienia w szeregi korpusu nie miewał wcale wielu ku temu okazji. Bardziej zajmowała go jego druga miłość czyli trening. Od czasów najemniczego życia nabrał nieco więcej masy, wyseparował się jeszcze bardziej przez co kumple z oddziału zaczęli żartować, że na święta mu podarują przeterminowaną kreatynę i oliwkę dla dzieci.

- Serio? - zapytał Williams udając zdziwienie. - Ja też się w oczy nie rzucam. - uśmiechnął się nożownik. - Kaleczę się ostatnio rzadko, ale rzeczywiście polubiłem pewną starszą szeregową. - jego uśmiech się poszerzył. - Moi ziomkowie często się dziurawią, a jak to twardziele sami się informacjami o stanie zdrowia nie podzielą. Wtedy pytam naszej pani doktor i czasem nawet dopowiem coś sobie między wierszami poza “Nie mogę udzielać informacji na temat stanu zdrowia innych żołnierzy”. - zaśmiał się Joshua podając butelkę Thomasowi. - Znacie się z naszą najładniejszą medyczką? - zapytał robiąc ciekawski grymas. - Chyba nie jesteś jej krewnym?

Thomas słuchał z zainteresowaniem, choć jego wyraz twarzy był kamienny. U ludzi jego pokroju wszystko było widać w oczach. Odebrał butelkę aby w piciu był taki sam remis i przyszły contest był uczciwy.
- Nie jestem - odpowiedział na ostatnie pytanie bez cienia zająknięcia. Było pewne, że nie kłamie, a przynajmniej nic na to nie wskazywało.
- Każdy zna najładniejszą medyczkę. Sęk w tym, że każdy ma tez inny gust i być może niedługo będziemy mówić o dwóch różnych osobach - sprostował, aby wyklarować sytuacje. Szkoda by było gdyby źle się zrozumieli.
- Hm, czyli wyciągasz tajne informacje? - zapytał z lekkim grymasem uśmiechu - Czegoś ciekawego się dowiedziałeś? Często tak robisz? Nietypowe jak na nożownika. Cisza lepiej sprzyja takim jak my.

Joshua przerzucił nóż z jednej dłoni do drugiej, obrócił go w palcach i złapał za ostrze. Po chwili ważenia go obrócił się ponownie od razu rzucając. Ostrze poleciało koziołkując do celu i mimo iż trafiło w worek tym razem uderzyło rękojeścią. Williams ruszył po nóż kiwając z brakiem satysfakcji głową.

- Mamy już dość danych aby mocno ograniczyć krąg poszukiwań, Thomas. - powiedział wojownik. - Powiedziałeś, że mamy do czynienia z rudą niewiastą, czego ja nie wykluczyłem. Ja dodałem, że to atrakcyjna starsza szeregowa, która jest medyczką, a nie sanitariuszką, których mamy tu wielokrotnie więcej. - pokiwał głową kapral podnosząc nóż i wracając w stronę Coopera. - O ile dobrze pamiętam z całego garnizonu jest tylko jedna taka osoba. Skoro widziałeś mnie w jej towarzystwie to wiemy o kim mowa. - uśmiechnął się facet. - Mimo iż mam mieszane doświadczenia z ognistowłosymi to Viktoria jest wyjątkowa. Przyjemna kobieta. Długo się znacie? - zapytał Joshua po chwili mówiąc dalej. - Tajnych informacji jeszcze od niej nie wydobyłem i nie próbowałbym, bo nie chce jej robić problemów. Czasem staram się wybadać czy dany egzemplarz może jechać na akcje czy padnie gdzieś na pustyni w połowie misji. Tylko tyle. Co do mojego gawędziarstwa to powiedzmy, że jestem nietypowym nożownikiem. - zaśmiał się Joshua. - Jesteście blisko? - zapytał nieco nieporadnie po chwili orientując się, że mógł inaczej sformułować to pytanie.

Thomas ze zdziwieniem uniósł brew kiedy kolejny rzut Josha okazał się fiaskiem. Zastanawiał się czy mężczyzna robił to celowo czy może po prostu jeszcze nie wyczuł ciężaru dopiero co poznanych noży. Upił bimbru sprawdzając stan butelki i niemal wcisnął ją w ręce rozmówcy.
- Blisko czego? - zapytał nieco niezgrabnie być może nie rozumiejąc do czego Josh zmierza. Ich myślenie krążące wokół medyczki było najwyraźniej na innych torach i każdy chciał się dowiedzieć czegoś innego lub tylko o takich rzeczach potrafił rozmawiać myśląc o kobiecie.
- I co, może jechać sama? W sensie bez kogoś, kto osłoni jej zad?

Joshua od razu napił się znowu biorąc dwa potężne łyki. Po chwili odczuł działanie alkoholu lekko się rozluźniając. Wiedział, że lada moment jego głos się zmieni na skutek podlanych strun głosowych.

- Blisko siebie. - odparł Williams. - Znaczy czy jest ci osobą bliską. - wytłumaczył kapral podając butelkę Cooperowi. - Z tym egzemplarzem chodziło o kumpla z oddziału, a trafiało do niej ich już kilku. - dodał po chwili zastanowienia mężczyzna. - Co do Viktorii nie uważam aby mogła jechać sama. Jest w trójce najlepszych medyków jakich znam, ale sama by zginęła. Ja i ty też sami byśmy pewnie zginęli chociaż moim zdaniem szanse byśmy mieli dużo większe od niej. To co? Chciałbyś być tym, który ją osłoni? - zapytał TRX uśmiechając się. - Zajmę ci miejsce w kolejce zaraz za mną. - zaśmiał się krótko żołnierz.

- Nie trzeba - uśmiechnął się półgębkiem - Nie jestem zainteresowany. - dodał dla jasności, rozwiewając tym samym wszelkie wątpliwości Joshuy i odpowiadając tym samym na pytania.
- Nie lubię tylko gdy ktoś krzywdzi słabszych, szczególnie kobiety. Kurwom łeb bym upierdolił przy samej dupie. Możesz to potraktować jak ostrzeżenie. Albo dobrą radę - pił dalej, bo póki nie skończą butelki mocnego alkoholu, to do czego zmierzali nie mogło się rozpocząć. Z jego ust wulgaryzmy potrafiły wbić w ziemię, choć nie ze strachu, a raczej zaskoczenia, że tak stonowany mruk używa tylu przekleństw. Szorstki i chłodny ton głosu dodawał temu siły.

Joshua rzeczywiście był zaskoczony mięsem jakim uraczył go Cooper. Nie spodziewałby się tego po tak cichym, ale też zdawałoby się opanowanym facecie. Williams mimo iż wyglądał jak kupa mięśni na szkielecie z tytanu posiadał empatię, której jedynie nieliczni byli świadomi. Kiedy Thomas zaczął mówić drugi żołnierz popuścił lejce fantazji, ale pod kontrolą dalece idącej dedukcji. Joshua podejrzewał, że Thomas Cooper stracił jedną lub kilka osób. Prawdopodobnie kobietę albo córkę, a może nawet obie. To wyjaśniałoby dlaczego miał mocny łeb i nie bał się stawać w obronie płci pięknej niezależnie od tego co jej groziło. Mimo iż Williams nie był po tak makabrycznych przejściach to czuł podobnie. Kobiece łzy działały na niego jak płachta na byka, który chwilę później rozszarpywał samą płachtę, matadora i pół widowni.

- Jeżeli nadal mówimy o starszej szeregowej to nie musisz się o nic obawiać. - uspokoił go Williams. - Nigdy nie zrobiłbym jej krzywdy, a nawet pomógł usunąć jej objawione źródło. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł to udowodnić. Nie boję się karceru więc i czy to będzie inny szeregowy czy dwumetrowy porucznik… bez znaczenia. - TRX uśmiechnął się paskudnie z pewnością siebie, a jego głos był zdecydowanie bardziej szorstki niż wcześniej. Alkohol zaczynał działać. Wojownik nagle przeskoczył z nogi na nogę po chwili rzucając nożem, który wbił się głęboko ostrzem w worek. Joshua zaklął cicho, podszedł do stołu zabierając z niego srebrną taśmę izolacyjną. Kiedy podszedł do worka wyciągnął sprawnie ostrze i szybko zakleił powstałą dziurę sztywną taśmą.

- Bimber miał być utrudnieniem, a nie dopalaczem - mruknął żartobliwie Cooper biorąc jeszcze dwa łyki i przyglądając się temu, co robi Williams.
- Na myśli mam wszystkie kobiety, nawet Dianę z trójki - dodał mając na myśli szeregową, która za parę lat dogoni Josha posturą.
- Trzeba znaleźć dobry cel - zaczął rozglądać się wokół. - Wór jest zbyt duży. Żadne wyzwanie. - błądząc wzrokiem liczył na to, że być może jego rywal dostrzeże coś interesującego.

- Diana byłaby wyzwaniem większym niż wspomniany porucznik. - zaśmiał się Williams. - Pamiętam jak kiedyś świrowała do jednego typa ode mnie z oddziału. Chłop nie wiedział jak jej powiedzieć, że nie są dla siebie stworzeni. - uśmiechnął się wojownik. - Nie skrzywdziłbym żadnej kobiety stary. Ja nie z takich. - Joshua na chwilę spoważniał. - Jakby damskich bokserów nagle przybyło popytaj o mnie po ksywie “TRX”. Williamsów tu tylu, że mógłbyś dwa dni trafiać na innych gości, a czasem nawet na filigranowe rudzielce. - zaśmiał się Williams. - Możemy podwędzić drewniany taborecik sierżanta Skerrita z siłowni obok i przymocować go liną do statywu drążka. - powiedział po chwili nożownik. - To małe kółko i w drewno nóż wejdzie. Może temu cwaniakowi jutro jakaś drzazga w zad wejdzie…

- Pasuje
- kiwnął twierdząco głową odpowiadając Williamsowi - Ale najpierw dokończ. Omijasz kolejki celowo - choć rzucił półżartem podając mu butelkę, na jego twarzy na próżno było szukać widocznego uśmiechu. - Chyba nie boisz się upić? Viktoria dziś nie dyżuruje, nie zbłaźnisz się napierdalając jej w drzwi gabinetu - kącik jego ust dopiero teraz uniósł się w nieukrywanej uciesze. Widać że pojął już wszystko, co Josh zdążył wyznać.

- Mimo iż lubię imprezować ostatnio zdarza mi się to rzadziej. - powiedział Williams upijając kilka łyków z butelki. - Obawiam się, że jak bym tam szedł musiałbyś mnie zawrócić. - uśmiechnął się facet. - Po całej butli mogę pomylić medyczki, a nie każda tak ładnie mnie spławi jak Vi. Z resztą nie dziwię się. Ciasteczko ze mnie. - wojownik wybuchł śmiechem. - Poczekaj chwilę. - powiedział ruszając biegiem gdzieś w ciemność. Po minucie Williams wrócił trzymając w lewej ręce mały, drewniany taboret z okrągłym siedziskiem. - Porobimy dziur, a on jutro wyżyje się na kotach. - wydyszał Joshua chwytając taśmę i przyczepiając taboret do rampy drążka na wysokości głowy. - Teraz mamy mniejszy cel. - pokazał na wyheblowane siedzicko ukochanego siedziska sierżanta Skerrita.

Mężczyźni rozłożyli na stole łącznie 8 noży co dawało im po 4 rzuty. Konkurencja mogła być całkiem ciekawa, bo zdecydowana większość butelki bimbru już zniknęła w ich gardłach. Joshua mówił zmienionym głosem chwilami lekko się zwieszając. Thomas też czuł się inaczej odczuwając przyjemne ciepło i rozluźnienie. W takich warunkach ich połączenie ręka-oko powinno być mniej precyzyjne niż zwykle. U Williamsa dochodziło dodatkowo wygłupianie się jak na domorosłego imprezowicza przystało.

- Dzieci nie powtarzajcie tego w domu. - powiedział chwytając nóż rękojeścią w otwarta dłoń i po jednym płynnym kroku wykonując przerzut ciała na rękach. Zaraz po lądowaniu na nogach TRX rzucił ostrzem w kierunku tarczy. Wojownik zgiął się chichocząc i szukając na tarczy noża, który poleciał dobry metr nad tarczą lądując kilka kroków za siłownią. - Później podniosę. - powiedział po opanowaniu śmiechu nożownik.

Thomas przerzucił parokrotnie nóż w dłoniach po czym rzucił wbijając nóż końcem ostrza w pobliże środka prowizorycznej tarczy. Cooper nie wygłupiał się i nawet po upojeniu berbeluchą potrafił celnie i mocno rzucać.

Joshua zdecydował, że przy następnych rzutach się skupi nie dlatego, że nie miał ochoty się pośmiać tylko dlatego, że nie chciał aby Thomas pomyślał, że nie traktował go poważnie czy też lekceważył. Wszystkie cztery rzuty kaprala Coopera lądowały w okolicy środka tarczy, z czego jeden wbił się idealnie w sam środek śladu zostawionego przez spocone dupsko sierżanta. Joshua po pierwszej nieudanej próbie rzucał lepiej wszystkie noże pakując w tarczy, a dwa ostatnie nawet w samym jej środku. Thomas spojrzał na Josha pokazując ręką gdzieś na skraj siłowni.

- Powtórzę ten jeden błazeński rzut. - powiedział TRX podnosząc nóż i rzucając z wyznaczonego miejsca. Nóż wbił się w kraniec tarczy pierwszy raz nie będąc nawet w pobliżu środka taboretu.

Cooper rozejrzał się po stole nie zauważając na nim żadnego ostrza do dogrywkowego piątego rzutu. Joshua zwrócił jego uwagę machając ręką. Thomas zauważył, że jego lewa ręka wykonała jakiś gest, a z mechanizmu zamontowanym po wewnętrznej stronie przedramienia Williamsa błyskawicznie wyskoczył czarny nóż Bowie lądując natychmiast w jego dłoni. TRX obrócił kosę w palcach chwytając ją za ostrze i podał Thomasowi z ukłonem. Cooper chwycił nóż i wyprostował ramię rzucając nożem prosto do celu niczym wojownik ninja, bez koziołkowania. Nóż bowie, ukochana zabawka Josha, wbił się bliżej środka tarczy niż ostatnio rzucony przez Williamsa.

- Wygrałeś. - skwitował TRX spoglądając na Coopera. - Nie często mi się zdarza spotkać kogoś lepszego. - uśmiechnął się szturmowiec. - Dobrze, że nie świrujesz do Viki, bo bym musiał pomyśleć nad innym sposobem konkurencji niż klepanie miski. - zaśmiał się mężczyzna.

- Dwa ty, dwa ja i jeden remis. W dodatku w sam środek. - poprawił go Thomas - Nikt nie wygrał. Możesz więc dalej klepać do miski. Jeśli to działa - mężczyzna podrapał się po lekko siwiejącym łbie i niespiesznie zaczął zbierać swoje noże, oglądając każdy z nich czy aby się nic nie uszkodziło. - Najważniejsze, że było jakiekolwiek wyzwanie. W innym przypadku moglibyśmy równie dobrze od razu iść spać.

- Dobrze było się sprawdzić w wymagających warunkach.
- powiedział Joshua wyciągając z tarczy swój matowo-czarny nóż Bowie i montując go w mechanizmie na przedramieniu. - W przyszłości możemy poćwiczyć gumowymi nożami starcie w półdystansie. - zaproponował Williams. - Dawno nie miałem okazji spotkać nikogo z podobnym wachlarzem zdolności. - dodał zastanawiając się jak dawno temu odszedł z oddziału najemnego. - To o czym mówiłeś… Wyruszenie Vi w pole… Wiesz, że pewnego dnia to nastąpi, nie? - zapytał Joshua. - Czuję, że mogę ci to powiedzieć. Mój ojciec jest szyszką w NY i mimo iż nigdy o nic go nie prosiłem to jutro wyślę mu wiadomość… Jak ją wyślą w teren ma załatwić mi udział w tej misji. Tylko nie mów nikomu, bo mnie zdegradują. - zaśmiał się mężczyzna.

- Nie planuję przyszłości - odparł na jego propozycję - Kiedyś planowałem i żałuję - dodał ucinając temat i w międzyczasie starannie chowający noże do futerału. Słuchał dalej tego co mówił w skupieniu. Musiał się skupić na tym co Josh mówi, bo po to tu przyszedł. Aby słuchać i wyciągnąć najważniejsze informacje.
- Nie jestem zbyt rozmowny - zauważył na słowa z prośbą o milczenie.
- Po co chcesz tak ciągle przy niej być? Wygląda jakbyś ją obserwował. Częste wizyty i teraz to. - zamyślił się Thomas - Musi być kimś ważnym?

- Ja też planowałem, Thomas. Myślałem o ognisku domowym i dzieciach, a kobieta nawet pierścionka nie przyjęła
. - spojrzał na żołnierza Williams. - Ten na górze czasem drwi z naszych planów. Przez rok nie udało mi się zginąć jako najemnik w boju. Jeżeli szukasz człowieka, który wie jak to być psychicznym wrakiem to stoi przed tobą. - uśmiechnął się lekko TRX. - Żyję, bo rodzice mnie potrzebowali w chwilach słabości. Ojciec namówił mnie na wojsko i jakoś udało się zapomnieć. - Joshua milczał przez dłuższą chwilę. Thomas zaś trawił informacje i analizował - Czemu doszukujesz się drugiego dna? - zapytał po zastanowieniu się Josh. - Może ona zwyczajnie mi się spodobała… Nie jestem nikim kogo mogłaby się obawiać.

- Rozumiem
- skwitował oszczędnie zamykając futerał z nożami i chowając go do torby. Wyciągnął paczkę szlifów aby jednego wyjąć i zapalić niespiesznie.
- Nie wiem skąd we mnie to doszukiwanie. Być może chory ze mnie pojeb - zbagatelizował sprawę podnosząc torbę i zarzucając na ramię.

- W każdym nożowniku musi być coś z szaleńca. - powiedział poważnie Joshua. - Różnimy się, ale żaden z nas nie wpisuje się w normalność dzisiejszego społeczeństwa. Ja jestem społeczną bestią. Śmieje się, bawię, a nawet cierpię w tłumie. Tak już mam. Czuję, że ty jesteś bardziej wycofany, ale jest w tym szczerość i uczciwość. - zastanowił się chwilę Williams. - Nienawidzę dwulicowych męt czy to po stronie intro czy ekstrawertyków. - skwitował kapral. - Jak byś chciał kiedyś spróbować sił w walce na gumowce wiesz jak mnie znaleźć.

- Wiem
- odpowiedział Cooper poprawiając pas torby - W gabinecie lekarki - skwitował uszczypliwie odwracając się na pięcie.
- Nie szlajaj się po pijaku za bardzo. - rzucił dobrą radę na odchodne pozostawiając Williamsowi pomieszczenie do uprzątnięcia.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline