Pozostali banici wyznaczeni do szturmu na wieżę, ci którzy nie zdążyli wraz z Lotharem i swoimi kompanami przedostać się na most, teraz korzystali z liny Leonarda. Mała Kass, Wurt, Magnus i Sigrid dołączyli do znajdujących się w tunelu. Teraz czas grał kluczową rolę. Krata zaczynała się zsuwać, a most ociężale acz nieubłaganie, w akompaniamencie zgrzytu łańcuchów na pordzewiałym korbowodzie wędrował w górę. Trzeba było wszystko postawić na jedną kartę, zignorować obrońców ukrytych za murami tunelu i pędzić na złamanie karku na most. Tak też zrobili. Z góry, z dziur w suficie nie spadła ani jedna włócznia. Strażnicy ukryci za ścianami, przez otwory strzelnicze, samemu będąc bezpiecznymi, oddali kolejną salwę.
Sigrid krzyknęła i upadła, kiedy bełt ugrzęzł jej w nodze. Lothara coś zadrapało między łopatkami. Odruchowo się skulił i wtedy dostał w plecy. Warstwy pancerza zatrzymały część impetu, ale i tak uderzenie pchnęło go do przodu, tak że wpadł na biegnącą przed nim Kass i razem z nią zwalił się na bruk. Bolało jak diabli. Szlachcic czuł na plecach ciepłą strugę własnej krwi. Most był coraz wyżej, a prześwit między kratą a kamieniami przejścia miał wysokość krasnoluda. Część banitów była po drugiej stronie. Podobnie Leonard i Axel. Berni właśnie przemykał pod bramą.