Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2019, 18:06   #25
Leminkainen
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Zanim wreszcie mogła odpuścić, Anderson musiała jeszcze podejść do czatującego pod oknem Tannera. Szybko wymieniła z nim parę zdań, a na koniec strzeliła obcasami i ruszyła do wyjścia, kiwając głową na Marcusa. Szybko przeszli przez korytarz, a następnie wynurzyli się na światło dnia, co ruda powitała z ulgą. Wreszcie odetchnęła, pozwalając aby na jej twarzy pojawiło się zmęczenie.
- Twój komentarz? - spytała towarzysza, robiąc dłonią niewielkie kółko pokazujące mniej więcej ich okolicę.

-Na poczatku widzac te beznamiętne spojrzenia przez całą odprawę myślałem że są zdrowo naćpani ale potem się ożywili.
- odparł kapral.

Andeson kaszlnęła w pięść aby ukryć śmiech. Wypuściła powoli powietrze i razem ruszyli po sprzęt.
- Nie znasz się Marcus - mruknęła pogodnie, łypiąc na niego kątem oka - Masz tyle czasu do zbiórki i nie lecisz przywalić bica. Jestem zawiedziona… - pokręciła głową z naganą - Nie starasz się… powiedz, za twoich czasów też tak było?

Marcus roześmiał się.
- Od czasu jak aktywnie byłem w służbie to mogło się trochę zmienić ale z całą pewnością Moloch nie dawał nam tyle czasu na ćwiczenia i dietę. Spało się kiedy się dało, a większość czasu schodziła na umacnianiu bazy. Tu przynajmniej przyjechaliśmy w większości na gotowe.

- Sugerujesz że to wina nudy?
- rudzielec odwrócił całą głowę w kierunku Murzyna i zmrużyła oczy w okrojonej wersji uśmiechu przy ludziach - Gotowe… tak. Ludziom nigdy nie dogodzisz - dodała poważniej, patrząc gdzieś przed siebie - Nie podoba mi się ta misja, ale co zrobisz?

-Zapowiada się super. Szukanie igły w stogu siana bo o ile czegokolwiek nie wyciągną ze “świadków” - Marcus zaakcentował słowo - to będziemy dreptać po drodze i liczyć na odciski opon na poboczach. Ale bardziej mnie niepokoi co innego… Jeśli spotkamy tych którzy obecnie mają ładunek to mogą być w bardzo złym humorze jak się zorientują że porwali ciężarówkę w której wcale nie ma amunicji ani żarcia. No chyba że nazwiemy w końcu słonia w pokoju i przyjmiemy że to robota z wewnątrz...

Nastała chwila ciszy, przeszli parę metrów, a Federatka mimowolnie zgrzytała zębami.
- Zaczniemy od negocjacji, o ile się da - powiedziała wreszcie, sapiąc cicho - A jeśli któryś z tych idiotów otworzy ogień bez pytania zrobię mu pluton bez sądu polowego. Mam tylko nadzieję, że jeśli to przypadkowa kradzież, złodzieje nie będą wiedzieli co wpadło im w ręce. Co dokładnie…

-Ściany mają uszy… -
Marcus nie pozwolił kontynuować.

Sierżant drgnęła, oczy odruchowo przeczesały najbliższą okolicę. Środek placu… ale przecież historia znała jeszcze bardziej absurdalne przypadki.
- Powinnam cię oddelegować gdzieś daleko - burknęła z udawanym wyrzutem, zakładając ręce za plecy. Przeszli parę kroków nim dorzuciła - Zapominam się przy tobie. To słabość - prychnęła zirytowana i pokręciła energicznie głową - Co byś zrobił na moim miejscu? O czymś zapomniałam? Mów póki nie ma świadków, przecież wiadomo że prawdziwy dowódca nigdy nie ma wątpliwości i nie musi pytać o radę. Zwłaszcza tych niższego stopnia… choćby o jedną cholerną belkę.

-Wydaje mi się że ustalenie co się stało może zająć więcej czasu więc możemy operować trochę dłużej więc potrzebujemy mieć możliwość większej autonomii, przydałaby się też jakaś waluta którą można kupić informacje. Bo przypalanie ogniem wszystkich po drodze nie zawsze się sprawdza. Oprócz tego chyba potrzebujemy zapas odżywek białkowych, i oliwki do ciała, nie zaszkodzi też wrzucić na pakę przynajmniej atlasa i zestawu hantli. A na poważnie no cóż mamy ekipę cyngli, a z nimi problem może być taki że jak masz tylko młotek to wszystko wygląda jak gwóźdź…

Przez twarz sierżant przemknął skurcz i zanim się opanowała, zarechotała głośno. Tyle, jeśli chodzi o powagę i kamienną minę, przeklęty Okorie.
- Nieładnie być takim zazdrośnikiem. Niczyja wina, że o siebie nie dbasz - przygryzła wargę aby powstrzymać dalsze wybuchy widocznych emocji.
- Pomyślałam o tym, mamy wyznaczoną pulę talonów na paliwo. Wpisałam w zamówienie więcej kul i leków niż byśmy potrzebowali. Wezmę też - skrzywila sie - Na wszelki wypadek i na drobne wydatki mam jeszcze zachomikowane trochę złota. Benzyna też zawsze w cenie, w najgorszym razie spuścimy z beczki. - Popatrzyła też na kaprala wyjątkowo krytycznie od dołu do góry i poklepała się po brzuchu - Przytyło ci się ostatnio, znowu dzieciaki ci przysłały paczkę z prowiantem? Właśnie… co u nich?

-Annabelle spodziewa się dziecka, Steve pracuje w policji, masz jakiś pomysł kto mu mógł taki pomysł we łbie zakorzenić? A Junior poszedł na wydział konstrukcji - W głosie Marcusa słychać było wyraźną dumę - No cóż w moim wieku wypada mieć ojcowską figurę, zreszta zapasy się przydają. A wydaje mi się że krzepy trochę zostało - Marcus ugiął podniesioną rękę w łokciu - więc spowalniać raczej nie będę. Choć jak mawiają kto nie ma w nogach ten ma w głowie… Czy jakoś tak.. A poza tym wyćwiczyłem sobie Ojcowskie kawały. A co tam u ciebie młoda damo? Wróble ćwierkają że jakiś młody kawaler się tobą interesuje.

- Które konkretnie i jaki niby kawaler?
- Cassandre błyskawicznie zbystrzała, czujnie pochylając brodę do dołu jakby miała ochotę wywalić komuś z bańki. Rozejrzała się dyskretnie dookoła, po czym przybrała spokojną minę i tylko oczy jej błyszczały figlarnie.
- Dobra… może i interesuje, ale zanim zawiozę go do domu musi mieć przynajmniej kapitana. Inaczej rodzice znowu zaczną marudzić i kręcić nosem. Znasz ich, nic się nie zmienili - prychnęła z irytacją, ale szybko się rozpogodziła - Junior idzie w inżyniera? Nieźle. Zawsze wiedziałam, że ma łeb po tobie… i naprawdę nie mam zielonego pojęcia czemu Steve stwierdził, że lepiej mu bedzie w mundurze - dodała neutralnie - Jeśli chcesz mogę popytać, albo zlecić starym znajomym aby rzucili okiem na sprawę. W imię starej znajomości. Ann już w ciąży? - uśmiechnęła się oczami - Powiedz chociaż że nie sterroryzowałeś jej chłopa

-Porządny chłopak, już rok temu przyszedł do mnie się przedstawić i powiedzieć że poprosił ja o rękę i się zgodziła. Tu nie jakiś Teksas że do ołtarza pana młodego prowadzi ojciec panny młodej ze strzelba w ręku.


- Porządny… to są jeszcze tacy? -
exszlachcianka przewróciła oczami - W moim wieku, nie twoim jak coś. Tatuśkowy wygląd jest w porządku, łysina też, ale mnie nie spieszno do zmieniania pieluch - trąciła go lekko łokciem - Nie gadaj że tak źle się kryjemy z Danielsem że już wszyscy o wszystkim wiedzą. - powstrzymała się aby nie splunąć - Jak będziesz jechał do domu daj znać. Jestem winna dzieciakom parę zaległych prezentów.

-Myślę że ucieszyłby się gdybyś sama je przywiozła. A co do Danielsa, no cóż czasem trzeba wiedzieć z kim przy kawie albo czymś mocniejszym usiąść. Ale nie bój się, nieżyczliwe uszy o tym nie wiedzą. i O moje źródło jak i o mnie bać się nie musisz.


- Wiesz jak nie znoszę gdy ukrywasz swoich informatorów przede mną -
kobieta popatrzyła na Okorie kwaśno, dając znać że psie cechy wciąż w niej silne - Chętnie bym pojechała… ale wiesz jak jest - w jej głosie powiało melancholią - Ciągle coś. Od roku próbuję wyjść na przepustkę, złożyłam w zeszłym miesiącu wniosek o tydzień urlopu to mam - wzruszyła ramionami - Akurat tydzień poza jednostką. Przypadek? Nie sądzę. Stary chyba dostał.. - ucięła w pół słowa, gryząc się w język i machnęła ręką - Dawaj, załatwimy co trzeba. Ale na wędkę nie licz.

-No rest for the wicked -
Marcus wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Przygoda czeka - Dodał naciskając klamkę drzwi do magazynu

Drzwi ustąpiły
część za drzwiami dla ludzi była wydzielona w stosunku do tej do której prowadziły wrota do ciężarówki i tworzyła niewielką poczekalnie z okienkiem za którym czekał jeden z podoficerów z kwatermistrzostwa.
Marcus podszedł i podał mu listę rzeczy których potrzebowali

Mężczyzna przejrzał listę podejrzliwie popatrzył na podpis i zniknął między regałami
Marcus oparł się o ścianę.
-Pewnie chwilę to zajmie. Zostanę i poczekam
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline