Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2019, 20:07   #104
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dzięki, Tabaso :*

Ziarnko do ziarnka, grosz do grosza...

Jak się okazało, świątynia nie skąpiła grosza na różne przedsięwzięcia, związane z walką z Chaosem. Co prawda Konrad był pewien, że gdyby zaczęli pracować dla idei, to Ranulf byłby jeszcze bardziej zadowolony, ale przepatrywacz od dawna nauczył się, że "bóg zapłać" nie napełni żołądka, ani też nie zapewni noclegu pod dachem.
Z drugiej strony... miło było mieć pełną sakiewkę, ale złoto nie mogło zapewnić bezpieczeństwa małej grupki i miłą rzeczą by było, gdyby świątynia lub straż miejska użyczyła jeszcze paru zbrojnych i zwiększyła liczebność tych, co mieli strzec bezpieczeństwa ojca Odo.
Najwyraźniej jednak i jedni, i drudzy nie cierpieli na nadmiar wolnych ludzi... albo też kapitan Schutzmann tak wysoko ich cenił...
Oby nie przeceniał...
Zadanie było prawdziwym zaszczytem, ale Konrad nie był pewien, czy zostanie ukończone powodzeniem, a dokładnie - czy oni wyniosą z tego przedsięwzięcia całą skórę. Drakwald zdecydowanie nie był parkiem miejskim, a ilość tych, co do niego wchodzili, była wyższa od liczby tych, co go opuszczali.



Jako że wyruszyć w drogę mieli następnego dnia, pozostawało im jeszcze trochę czasu - na uzupełnienie ekwipunku tudzież na jakieś rozrywki - być może (oby nie) ostatnie w życiu.

- Ciekawe zlecenie, prawda? - zwrócił się cicho do Eriki, gdy opuszczali świątynię.
- Bardzo ciekawe - odparła Erika. - Mam nadzieję, że uda nam się znaleźć ten artefakt i wrócić do Middenheim w jednym kawałku. Trzeba będzie mieć uszy i oczy non stop otwarte, bo to nie będzie wypad na piknik. Ale przynajmniej zarobimy dobrze.
- Dobrze to mało powiedziane
- zażartował Konrad. - Ale masz rację. Zrobimy dobry uczynek, a, na dodatek, zarobimy na tym i to całkiem nieźle. Na co wydasz zaliczkę? - spytał.
- Chcę się przejść na targ i znaleźć jakiś solidniejszy, ciepły płaszcz z kapturem. Zima idzie, poranki są już zimne, więc przyda się coś, co mnie będzie dobrze grzało - odparła. Spodziewała się przy okazji, co za chwilę odpowie jej Konrad odnośnie tego “grzania”.
- Proponowałbym kota. - Konrad uśmiechnął się. - Nie dość, że łapie myszy, to jeszcze pięknie grzeje. Ale... - zadumał się na moment - to raczej nocą, fakt. W dzień lepsze jest płaszcz podbity futrem. Albo kurtka.
- Już myślałam, że mi powiesz, że w takim razie przydałby mi się facet.
- Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. - Większość mężczyzn by tak odpowiedziała… A co do płaszcza, zdecydowanie podbity futrem, takiego będę szukała. A ty, robisz jakieś zakupy?
- Pieniążki kto ma, ogrzewa się kocykiem, a kto pieniążków nie ma, ogrzewa się chłopczykiem.
- Konrad zacytował fragment znanej żakowskiej piosnki. Żakiem co prawda nigdy nie był, ale to i owo w swoim życiu słyszał. - Może pójdę w twoje ślady i też kupię sobie coś ciepłego.
- Ja znam inny tekst
- powiedziała z uśmiechem. - “Dyszka do dyszki i dzwonią kieliszki. Jak nie macie dyszki, to wszyscy macie suche pyski”. - Zaśmiała się. - Czasami śpiewali to ludzie z kompanii mojego ojca. Nawet jak mieli pieniądze, wtedy nawet bardziej z serca im to szło.
- Dwa łyki mocnego trunku rozgrzewają... na moment
- odpowiedział Konrad. - Ciepła kurtka jest droższa, ale na dłuższą metę zdecydowanie skuteczniejsza. - Nie powiedział, że zanim nadejdą mrozy, muszą najpierw 'zwiedzić' Drakwald. - A w nocy koc lub futro... jeśli nie przewidujesz, że tak powiem, naturalnego pogrzewacza. - Uśmiechnął się lekko. - Czyli powinnaś kupić sobie dwie rzeczy.
- Rozejrzę się więc za płaszczem na zimę i jakimś futrem, w które mogłabym się zawinąć. Koc mam, ale on raczej na niskie temperatury się nie nada
- odparła.- Oprócz tego może jakieś skórzane rękawice. Zresztą, zobaczę, co mi wpadnie w oko, mam trochę złota do wydania. - Uśmiechnęła się lekko.
- Czyli bogata panienka rusza na wielkie zakupy? - zażartował. - Może potrzebna ci eskorta? A nuż ktoś będzie chciał cię napaść... No i może męskie oko przyda się do oceny?
- Chyba bardziej babochłop, niż panienka, jak to mawiam Rudigerowi. Ale spokojnie, nie musisz mnie przekonywać, że jest inaczej, gdyż ja też sobie żartuję
- powiedziała wesoło. - I tak, ochrona na pewno mi się przyda, w końcu jestem taka bezradna i nie umiem sobie sama radzić - dodała ironicznie. - Męskie oko zdecydowanie bardziej mi pomoże przy wyborze płaszcza, więc nie krępuj się, Konradzie, możesz śmiało oceniać. - Posłała mu lekki uśmiech.
- Mam być zabójczo szczery? Hmmm... - Konrad spojrzał uważnie na Erikę. - Do babochłopa sporo ci brakuje. Co prawda aż takim fachowcem nie jestem, ale na moje męskie oko... - Jeszcze raz ją zlustrował. - Kupiłaś sobie kiedyś coś, że tak powiem, kobiecego?
- Tak, wiem, Rudiger też to powtarza, a jak mówiłam, tylko sobie żartuję w ten sposób. A co “kobiecego” masz na myśli? Jakąś suknię?
- Uniosła brew. - Jeśli tak, to nie, nigdy sobie nie kupiłam niczego takiego. Nie wyglądałabym w tym dobrze, bo takie rzeczy do mnie nie pasują.
- A moim zdaniem nie masz racji.
- Konrad pokręcił głową. - Nigdy nie próbowałaś, więc nie wiesz... Może, w ramach zakupów, chociaż coś przymierzysz? A ja to ocenię. Co ty na to?
- Jasne, przymierzę. Tylko płaszcz z kapturem. Żadnych kiecek, gorsetów i innych takich, to nie mój styl
- odparła pewnym tonem. - I nie naciskaj, bo Rudiger może ci powiedzieć, że takie coś działa na mnie odwrotnie do zamierzonego efektu. - Uśmiechnęła się nieco ironicznie. - To tak, jak ja bym ci teraz zaproponowała, żebyś przymierzył… na przykład te takie sukienki w kratę, co noszą górale w północnym Albionie. Nie wiem, jak to się nazywa, ale słyszałam, że dziwnie to wygląda. Nie czułbyś się raczej w tym komfortowo.
- Nie mam zamiaru cię namawiać, skoro nie chcesz.
- Konrad wzruszył ramionami. Nie rozumiał oporu Eriki, ale nie chciał się z nią spierać. W końcu nie była to jego sprawa, w co się tamta ubiera. - Moim zdaniem to kwestia przyzwyczajenia i tyle. I nie będę się z tobą zakładać - ty założysz suknię, a ja - tamto coś. - Uśmiechnął się.
- Możliwe i wcale nie twierdzę, że kiedyś nie zmienię zdania na ten temat. Na razie jednak mój styl życia raczej nie nastraja do paradowania w sukienkach, a w wolnych chwilach nie zamierzam się dla kogoś robić na bóstwo, bo nie ma nikogo takiego w moim otoczeniu, dla kogo chciałabym to robić - odparła, wzruszywszy ramionami.
- Jak zdobędziemy to hrabstwo, to będziesz musiała - zażartował. - To co, idziemy na ten targ? - zmienił temat. - To chyba gdzieś tam... - Wskazał kierunek.
- Zdecydowanie idziemy, bo nam tematy zaczęły w dziwną stronę skręcać - odparła i uniosła rękę do pozostałych. - Idziemy na targowisko, nie czekajcie na nas jakby co, bo gdzieś się możemy zawieruszyć po drodze. Ale do “Psa” jakoś dotrzemy, być może na czworaka. - Zaśmiała się do Cass, Rudiego i Heinricha.
Nie czekając na odpowiedź ruszyli na zakupy.
 
Kerm jest teraz online