Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2019, 10:04   #100
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Maryna podeszła do zapłakanej dziewczyny z misą w rękach i rzekła
- siednij sa i obmyj gemba, a jak się uspokoić bedzies pedać coś uwidzioła w lesie. - a następnie postawiła miednice na stole i westchnęła głęboko..

Bogna usiadła więc w końcu, po czym przemyła zapłakaną gębulę. Spojrzała na wdowę Marynę z nieco inną miną niż przed chwilą.
- No gadałam. W lesie potwór i wilk mnie napadł.
- aleć nie powiedzioła kaj to beło, jakik beł ten “potwor” - zaakcentowała ironicznie - ani kaj on beł
- Nie wiem gdzie, bo się w lesie zgubiłam - Powiedziała dziewoja z markotną miną - Ten Las Mgieł jest okropny… i klnę się, nic mi się nie przywidziało! Obrzydliwy potwór, niby to człek, ale taki obleśny, brzydki… powyginany. Tu był chudy, a ty grubaśny… - Bogna dłońmi wskazała na własną lewą część ciała, a potem na prawą - I gębę miał ohydną i pełną zębisk, a zwisała mu aż do pasa! I wszędzie krosty, kurzajki, ropniaki… - Opowiadała z przejęciem, a na końcu aż nią "zatrzepotało" chyba z obrzydzenia.
- no aleć, żeś do chałupy dosła, toć wies w kterą to beło stronę, albo jak długo słaś. A ten potwór nie beł do kogo ze wsi podobny? Może jaki pogorzelec po chrust się wybroł a ty cudujes? Mówił łon co?
- Ja od niego na ślepo uciekałam we mgle, bo chciał mnie pożreć! Nie wiem gdzie to było, błądziłam wiele czasu. I nie był to zwykły chłop albo co, potwór z magicznymi sztuczkami! Pożreć mnie chciał! Gadał żebym z nim w lesie została! - Bogna lekko przytupnęła.
- [i]Kiej mgła beła toć skond to wisz, że nie beł to koś z wioski pożreć Cię chcioł a ? Wszak jak godoł jak podasz toć cołkiem cywilizowany ten potwór beł. - Maryna przyglądała się jej z uwagą. To wszystko nie miało większego sensu, w zasadzie nie miało żadnego sensu. [\i]

Bogna westchnęła. Wdowa Maryna zaczynała ją już coraz bardziej drażnić swoim podejściem do całej sprawy.
- Bo był tak blisko mnie jak ty teraz. Mówiłam, że mnie niemal złapał.
- Ja ci nie wierzą, boć widza że bajdy klepies ale niechaj ci bedzie, aleć nie nie godoj mi takich durnot wincyj, boć swój rozum mom i niezdzierża.
Następnie szybkim ruchemzłapała dziołchę za girę i zaczęła jej się dokładnie przyglądać. Jak nic pies ją jakiś pogryzł i teraz na wilki zganio - pomyślała.
Ponownie westchnęła. Sięgnęła po misę i podstawiła ją Boginie pod nogi. Następnie sięgnęła do skrzyni po otwartą już butelkę bimbru stojącą na stolei obficie polała nią rany dziewczyny. Wierzyła że jedynie wypalenie rany świętym ogniem lub wodą ognistą zabezpieczyć ją może przed zgnilizną.
- Ał… ał… ałuuuuu - Zawyła wkrótce Bogna, gdy po kilku czynnościach poraniona stopa została oblana alkoholem. Zacisnęła ząbki, zmrużyła oczy, nawet i piąstki zacisnęła. W końcu odetchnęła i z ulgą.
- Dziękuję - Powiedziała szczerze do wdowy Maryny.
Wdowa nie znosiła pisków i jęków. Życie boli i im szybciej dziewucha się do tego przyzwyczai tym dla niej lepiej. wzruszyła tylko ramionami, wszak nawet psa by opatrzyła a co dopiero drugiego człeka. Wyciągnęła przeprane paski materii ze starej pociętej zapaski i zabezpieczyła rany dziewki.
- powiedze terozki kiej widzołaś ostatnio Nawoja?
- W świątyni - Odparła dziewoja.
- [i] w środku czy na zewnątrz? Ona za tobą polazła i nikaj kie wi kaj łona jest.
- W środku… - W tonie Bogny pojawiła się nuta smutku.
- a w która strona poleciołaś - zapytała Maryna, uznawszy że w wyniku tej konwersacji nie uzyska sensownej odpowiedzi na żadne bardziej skomplikowane pytanie.
- Eeemmm… w prawo - Dziewoja podrapała się po łepetynie.
- toć poleciałaś prosto w stronę spalonej chaupy i dalej kole wielkiego dębu. Dobrze prawie?
-No… chyba tak
- Przytaknęła Bogna.
- toś musioła wlecieć do losu kiej strumyk i dolej leciołoaś kaj? to coześ mijoła po drodze?
Młódka spojrzała na wdowę jak na… stodołę, po czym wzruszyła ramionami. Wychodziło na to(po raz kolejny), że Bogna nie miała pojęcia, gdzie to biegała.
No ale wdowie nie mieściło się to w głowie. Wszak pod nieobecność pana wszystkie dziewki chadzały do pańskiego lasu po chrust, na jagody, borówki i grzyby a kiej głód przycisnął to i po lebiodę, pałkę wodną i inne leśne zielsko. Zacisnęła mocno usta i jej twarz nabrała nagle bardzo surowy wyraz. Była cierpliwa, ale nawet jej cierpliwość kiedyś musiała się skończyć.
- niechaj ci będzie żeś się pogubiła, aleć mi pedaj jakżes do chałupy Racimira wróciła. Od której żeś szła strony?
- Emmm… - Bogna rozglądnęła się wokół, chyba starając przystosować sobie miejsce w którym siedziała do kierunków na dworze, po czym w końcu wskazała palcem na jedną ze ścian.
- Tam - Powiedziała.
- to choćmy - powiedziała wdowa kierując się w stronę drzwi.
- A gdzie? - Bogna już całkiem zbaraniała.
- Pokazes mi kajześ lozła, kiej nie umies godoć po ludzku - odpowiedziała wdowa ze zniecierpliwieniem. A gdy ta nawet nie bardzo potrafiła jej pokazać skąd dokładnie wyszła z lasu kilkukrotnie uderzyła ją przez plecy witką wierzbową którą ciągnął za sobą Symek, szczęśliwy że tym razem nie jemu się oberwało.

Skaranie boskie było z tym dziewuszyskiem.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 25-09-2019 o 10:06.
Wisienki jest offline