A jednak Lanteri zdradziła ich i porzuciła na pastwę losu. Kiedy jego podejrzenia się potwierdziły, undine zaklął głośno i wyszedł na skraj klifu.
- Złamała nie jeden, a pięć kontraktów, powinna była zabić nas już po zdobyciu skarbu. Morska Banshee nie zapomina o takich rzeczach – rzucił w powietrze, zaciskając pięści. Wydawał się spokojny, ale było dobrze widać, że jest napięty jak postronek i gotów wybuchnąć w każdej chwili.
Kusiło go, by rzucić się w morze i gonić za statkiem, ale nie miał zbyt wielkich szans na dogonienie go. Przy okazji, pozostawienie reszty drużyny na wyspie byłoby ciosem poniżej pasa – wystarczy, że Anabell zostanie tu na zawsze. Nie śpiesząc się już, Jamash odprawił pełny, choć częściowo improwizowany, rytuał pogrzebowy, żegnając bardkę według rytów Besmary i Caydena. Zmówił odpowiednie modlitwy, kończąc je prostymi słowami
- Pijany Szczęściarzu, przyjmij swą służkę i daj jej wieczność przygód i biesiad. Czarna Pani, daj Anabell miejsce na pokładzie Morskiej Zjawy, gdy zatęskni za żeglugą –
Po tych słowach zawinął jej ciało w koc, uprzednio kładąc na nim rapier bardki i jej butelkę grogu, którą wraz z towarzyszami opróżnili do połowy. Ostatnią rzeczą było oddanie Anabell falom – undine zabrał ją w głębiny i przez jakiś czas szukał odpowiednio malowniczego miejsca w pobliskiej rafie.
Gdy Jamash wrócił na powierzchnię, pomógł w zbieraniu drewna na tratwę. Co prawda sam byłby w stanie wyczarować całkiem niezłą, ale nie nadawałaby się do długiej podróży na pełnym morzu. Tak przynajmniej mieli jakąś pracę, która pozwoliła nie myśleć o ostatnich wydarzeniach. Ewentualnie na zimno przemyśleć sposób na dorwanie i zemstę na Lanteri. Suka pewnie nie miała pojęcia, że ktoś zostawił w sarkofagu kompas i mapę – przecież nie byłaby tak głupia, by dać im szansę na odnalezienie jej.
***
Widząc, że nowoprzybyła ma dobre zamiary, Jamash dyskretnie schował sztylety, które zdążyły już znaleźć się w jego dłoniach.
- Dobry układ. I pomysł z pułapką – rzucił lakonicznie. Hipokampy rzeczywiście były dobrą nagrodą za zlikwidowanie fey. Z wierzchowcami spokojnie opuściliby wyspę, a nawet mieli szansę na dopadnięcia Wodnego Kruka.