Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2019, 21:08   #104
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Woods w milczeniu słuchał opowieści porucznika, delektując się pierwszym od wielu godzin papierosem. Zignorował nawet ironiczny ton oficera, zwłaszcza że ten szybko zniknął, zastąpiony kurtuazją, albo ze względu na szacunek dla przedstawicieli wywiadu, co było wątpliwe, albo ze względu na obecność damy, w tym przypadku Faucher.

Na wzmiankę o lotnictwie agent odruchowo spojrzał w zachmurzone niebo, ale szybko spuścił wzrok nie odnajdując na nim sylwetek samolotów z czarnymi krzyżami na skrzydłach. Na szczęście nikt tego nie zauważył. W duchu przyznał porucznikowi rację. Byłoby naprawdę kiepsko, gdyby odnalazły ich tu niemieckie bombowce. Pamiętał czego potrafiły dokonać. Wciąż miał przed oczami obraz płonącej Warszawy, pamiętał bombardowania tłumów uchodźców na drogach, słyszał przerażający odgłos syreny Stukasa, gdy ten nurkował ku swej ofierze. Przebywanie na atakowanym statku wydawało się jeszcze gorsze, bo nie było dokąd uciec. Jeszcze jeden powód, by szybko skończyć z tą sprawą i wracać do Londynu.

Z myśli wyrwał go delikatny stukot jaki spowodowało dobicie do burty brytyjskiego krążownika. Gdy opadła sznurowa drabinka, obaj oficerowie puścili przodem Faucher. Woods, jak nakazywały dobre obyczaje, nie spoglądał w górę w ślad za swoją przełożoną, ale jak słyszał po komentarzach marynarzy zgromadzonych na górze, a także tych w łodzi, poszło jej zupełnie nieźle.

Odwrotnie niż jemu samemu. Trochę czasu mu to zajęło, ale wreszcie zasapany i mokry dotarł na szczyt. Odtrącił rękę jakiegoś marynarza, który chciał mu pomóc wdrapać się na pokład i jakimś sposobem dokonał tego sam. Nie rozglądał się na boki, woląc nie widzieć uśmieszków na twarzach gówniarzy w mundurach. No cóż, latka lecą, papierosy też robią swoje. A jeszcze nie tak dawno potrafił przebiec półtorej mili w pogoni za kierownikiem nielegalnej drukarni w dokach Dover...

Dalej dali się poprowadzić porucznikowi do jakiegoś gabinetu, czy jak to się nazywało na statku. Woodsa zawsze trochę irytowało to, że pomieszczenia mają inne nazwy jeśli znajdują się na okręcie. Nie pokój, tylko kajuta, nie toaleta, tylko kingston, nie stołówka, tylko mesa i takie tam bzdury. Zrzucał za to winę na karby marynarskiej zarozumiałości.

Podano im herbatę, a porucznik przeszedł wreszcie do objaśniania sedna problemu. O dziwo wydał się całkiem rozsądny, wspominając że duch prześladujący brytyjskich marynarzy to ich niemiecki odpowiednik, albo pies. Woodsa trochę zdziwiło, że nie wysłano na tamtą jednostkę większej liczby ludzi, z racji panujących niepokojów, tylko od razu zawiadomiono Londyn, ale nie poruszył tego tematu.

Wkrótce pojawił się kapitan ze swoim zastępcą. Woods, głównie z racji noszonego munduru, ale również by dobrze wypaść, wstał razem z porucznikiem, choć nie tak energicznie jak on. Teatralnie przewrócił oczami, gdy padła "propozycja" pierwszego, ale powstrzymał się od komentarza w stylu "Masz rację synu, przylecieliśmy cholernym Short Sutherlandem do fiordu, o którym szwaby nie mają pojęcia, bo inaczej już dawno zmietli by waszą łódeczkę z powierzchni wody, więc oczywiście istnieje ryzyko, że jesteśmy ichnimi agentami, którzy chcą złapać zagubionego kundla na strzeżonej przez was krypie". Zamiast tego sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i wydobył stamtąd legitymację, którą przekazał kapitanowi.

- Porucznik* Finney - oznajmił. - A to pani porucznik** Perry - przedstawił koleżankę po fachu i oczekiwał reakcji zgromadzonych na wieść, że kobieta nie tylko jest członkiem marynarki, ale jeszcze ma tak wysoki stopień. Na szczęście zaskoczenie było pełne, bo spod noszonego przez nią płaszczu nie było widać munduru.

* * * * *

Gdy formalności mieli już za sobą, przeszli do kwestii bardziej istotnych (choć Woods powątpiewał, że w tej sprawie można takowe znaleźć), jak na przykład, co teraz robić. Agent powiedział zwracając się bezpośrednio do Faucher i ignorując obecność trójki oficerów:

- Jeśli mogę coś zaproponować, pani porucznik - podjął lekkim tonem. - Niech mi będzie wolno zgłosić się na ochotnika do popłynięcia na tą niemiecką krypę, o ile tylko pan kapitan się na to zgodzi i udostępni nam jakąś łódź oraz kogoś do jej obsługi - skinął dowódcy Penelopy. - Rozejrzę się tam, a pani mogłaby w tym czasie zająć się przesłuchaniem tego rannego marynarza, o ile wyrazi pani zgodę - "Po czym oboje wrócimy do domu" dodał w myślach. - Co pani na to?


~~~~

* ang. Sub Lieutenant - odpowiednik porucznika w wojskach lądowych
** ang. Lieutenant - odpowiednik kapitana w wojskach lądowych
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col


Ostatnio edytowane przez Col Frost : 25-09-2019 o 22:43.
Col Frost jest offline