Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2019, 21:57   #138
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Z dwojga złego Rusek wolał mróz niż duszny, lepki upał dżungli. Ich szczęście, że nie znajdowali się w Zielonym Piekle, gdzie pewnie musieliby dodatkowo nosi cały czas maski przeciwgazowe aby nie wciągać do płuc mutujących zarodników…
- Ja jebu… - mruknął pod nosem, kręcąc głową i przyglądając się krzakom za krótymi zniknęli zwiadowcy.

Pocieszał się, wiedział o tym i coś za bardzo ostatnio miał ochotę kląć, albo jeszcze raz przemyśleć co robi. Dziwnym zrządzeniem losu intensyfikowało się to, od niecałej doby. Tak jakoś, odkąd zostawił Morgan w wiosce, przy obcych ludziach. Jego małą, ranną córeczkę...
Z drugiej strony Ves i Alex ufali tamtej dziewczynie, Lee. Co innego zostawało Antonowi, jak zawierzyć parze specyficznych ludzi z Miasta Szaleńców?
Do czego to doszło, że ufał gangerom…

- Śmieh śmieham a pizda wwierch mieham… - wymamrotał do siebie, biorąc sie w garść. Poprawił zapięcia kamizelki, raz jeszcze złamał strzelbę sprawdzając czy na pewno ma załadowane loftki. Nie było co marudzić, ani roić sobie głupot. Z bronią w gotowości stanął przy ich szefie i czekał.
Były dwie opcje: albo zaraz wróci zwiad… albo zaraz wróci zwiad.
Z bandą sabak na plecach.
 
Dydelfina jest offline