Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2019, 01:24   #140
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4YR_Mft7yIM[/MEDIA]
Po raz kolejny okazało się jakim to szczęściem ślepej kury dysponowała panna Holden, że jakimś niesamowitym, magicznym wręcz cudem, trafiła pod opiekę Foxa, który to nauczył jej wszystkiego i wyprowadził na ludzi, aby nie musiała być już więcej jednym z mdłych sztywniaków Downtown. Znów okazało się, że gdyby nie on, skończyłaby marnie - co gorsza jako analfabetka bez fachu w ręku.
Dlatego też Ves zachowywała się jak na wdzięczną samicę przystało i przytakiwała wszystkiemu, co jej chłopak mówił. Bądź insynuował. Kochała go, nie chciała aby denerwował się bardziej, niż to konieczne… zresztą i tak jego poziom tolerancji został nadwątlony poprzez zakaz palenia, a wszak Alex bez kiepa czuł się jak Ves bez śniadania - koszmarnie, niczym skazaniec w celi śmierci krok przed wykonaniem wyroku.

Pozytywnym elementem okazała się sama Marisa - ich nowa kumpela z ogniska. Mając w pamięci jak skończyły się ich tańce we trójkę, jej obecność działała pokrzepiająco na Runnera, co Shultzówna odnotowała ze skrzętnie skrywaną radością. Oczywiście, że wolała, gdy Fox się uśmiechał, dzięki czemu chociaż na chwilę dało się zapomnieć, gdzie i przed czym się znajdują. Nerwowe oczekiwanie spinało mięśnie przyczajonych przy drodze ludzi, gotowych z miejsca poderwać się aby atakować, lub bronić się przed atakiem.

- To nic takiego, tylko wygląda skomplikowanie - panna Holden sama się uśmiechnęła, do obojga towarzyszy, choć mówiła do dziewczyny - Chcesz to po powrocie pokażę ci parę prostych przepisów. Kochanie co sądzisz? - zwróciła się do Alexa, wskazując na stosik szpeju przed sobą z miną jakby naprawdę trafiła na nierozwiązywalny problem i tylko on mógł jej pomóc - Kolejny Mołotow czy lepiej bombę błyskową?

- A co już masz? - Alex zapytał z zaciekawieniem. Chyba zapomniał, że jako ten który ją wszystkiego nauczył, w tym również podkładania bomb, to bez pytania powinien rozpoznać co już zmajstrowała. Ale mleczna czekoladka o pełnych ustach chyba na tym się nie poznała a jak tak to nie było tego po niej widać.

- Naprawdę byś mi pokazała jak to się robi? No to by mi było bardzo miło. Lee też mówiła, że jesteś bardzo sympatyczna. A to prawda, że zabieracie ją ze sobą? - Marisa poczekała aż Alex powie swoje i sama też kontynuowała swoją nitkę rozmowy mówiąc cichym głosem. Też wdawało się, że rozmowa pozwala jej chociaż po części rozładować napięcie.

- Dwa koktajle, jedną bombę rurową i jedną hukówkę - technik podrapała się po nosie, wskazując po kolei na odpowiednie zabawki. - Chyba błyskówka, co? One nie lubią światła. A może i dwie - dodała zamyślona nim odpowiedziała towarzyszce.

- Sympatyczna? - uśmiechnęła się lekko - Miło ze strony Lee, że tak powiedziała. Też ją lubimy i tak, prawda. Zabieramy się razem. Ustaliliśmy wszystko z Duncanem, daliśmy zachowek. Nie martw się, wróci za jakiś czas. Odstawimy ją w jednym kawałku.

- No tak. Ona zawsze taka ciekawa była co jest poza dżunglą. - kolorowa dziewczyna pokiwała głową widząc, że Alex się zastanawia nad tym co jeszcze Ves powinna zmajstrować. A Ves wydało się, że słyszy w jej głosie nutkę jakiegoś żalu albo tęsknoty.

- No to wiesz, może zrób ten błysk. Jakby jeszcze robił do tego huk to byłoby w pytę. - Runner siedzący z karabinkiem na udach zdecydował się w końcu. Sam zaś w tym ukropie, powolnym ruchem wyjął skręta i wsadził go sobie w zęby. Chociaż nie odpalał zadowalając się samym żuciem swojego nałogu skoro nie mógł teraz zapalić.

Widok cierpienia gangera łamał Vesnie serce. Wychyliła się więc, na moment przerywając pracę aby pocałować go w policzek, a następnie przytulić do tego miejsca własny policzek.

- Świetny pomysł… co ja bym bez ciebie zrobiła, kochanie. Jesteś najlepszy - wyćwierkała z uczuciem, przymykając na chwilę oczy i cieszyła się tym specyficznym rodzajem ciszy przed burzą.

- A nie chciałabyś się z nami przejechać? - zwróciła się do Marisy wesołym tonem - Teraz będziemy trochę zalatani przez najbliższy miesiąc, ale potem mamy zamiar osiąść na stałe w Nice City, a to przecież tak niedaleko. Jeśli miałabyś ochotę, wpadlibyśmy po ciebie gdy się urządzimy - otworzyła jedno oko, patrząc na Mulatkę pogodnie - Zrobimy porządny balet, poznasz nasze kumpele. Zabawimy się i po tygodniu odstawimy pod dom. Miasto jest spoko, ludzie są tam świetni. Tacy otwarci i przyjaźnie nastawieni. Nie spodoba ci się, to wrócimy wcześniej. Lee też pewnie będzie wtedy z nami, więc nie poczujesz się całkowicie obco.

- Naprawdę? - Marisa przygryzła wargę gdy chyba sprawdzała zerkając na oboje Detroitczyków czy sobie z niej nie żartują i czy to tak na poważnie mówią.

- No pewnie! Ves dobrze mówi, zrobimy balety i zabawimy się! Pokażemy ci dzielnię i w ogóle. A właśnie, teraz podobno wasz szef ma nam dać paru ludzi na przewodników. A ty się chyba nadajesz to może pójdziesz z nami? - Alex z miejsca poparł pomysł zabrania Mulatki więc chyba też wspominał ostatnią wspólną noc bardzo podobnie jak Vesna.

- No właśnie się zastanawiałam czy się nie zgłosić. Chociaż wy chcecie chyba iść bliżej rzeki i delty jak dobrze zrozumiałam co mówili inni. A no im bliżej rzeki i delty tym gorzej. Dlatego my mieszkamy tutaj. - kolorowa dziewczyna chyba się ucieszyła z tej wspólnej propozycji i pomysłów od nowych znajomych ale gdy wyszedł temat celu podróży to jej radość wyraźnie okrzepła.

Za to technik nie marnowała czasu i okazji. Złapała czarnulkę za rękę i ścisnęła mocno, przybierając pewną siebie minę.
- Bylibyśmy cholernie szczęśliwi gdybyś się zgodziła, no nie daj się prosić. Damy radę, zobaczysz - pokiwała głową - Właśnie o to chodzi, orientujesz się co tam jest. Pomożesz nam wykryć zagrożenie wcześniej. Mamy gasmaski na najgorsze opary… i nie będziemy ukrywać. - wyszczerzyła się - Sama możliwość przebywania w twoim towarzystwie będzie już dla nas ogromnym fartem… jak mówił Alex. Pójdziemy w tango po powrocie, no i oczywiście o posiłki, noclegi i materace nie musisz się martwić - dokończyła z kosmatą miną.

Kolorowa dziewczyna zaśmiała się cicho i chyba jej ulżyło. Poskrobała paznokciem po swojej broni zanim coś odpowiedziała więc pewnie chciała to przemyśleć. - No dobrze. To się zgłoszę. Może mnie Johansen puści jak mnie teraz puścił. - pokiwała zgodnie głową uśmiechając się ciepło do nich obojga.

- Ale potem, jak już załatwicie te swoje sprawy to gdzie chcecie jechać? Do tego Nice City? To daleko? - Marisa popatrzyła z zainteresowaniem na dwójkę nowych towarzyszy.

- Daleko? Nice City? Nie no co ty, gablotą to godzinę, dwie. Trzy z przerwą na siku. - Alex jako zawodowy kierowca a nawet rajdowiec a do tego z drugiego krańca kontynentu miał widocznie skrajnie odmienną perspektywę na różne odległości i godzinę czy dwie samochodem to można było na imprezę czy do kumpli na wieczór wpadać a nie była to żadna odległość.

- Aha, samochodem tak? A na piechotę? Rzadko jeżdżę samochodem. - lokalna dziewczyna dociekała dalej ale pytanie zaskoczyło Runnera.

- Na piechotę? - zapytał z niedowierzaniem bo w końcu wedle powszechnej legendy to ludzie z ich rodzimego miasta nawet do kibla jeździli furą a pojęcie chodzenia na piechotę gdy można było podjechać było im zupełnie obce. I w tym swoim spojrzeniu jakim zaskoczony Alex obdarzył Marisę wydawał się żywym ucieleśnieniem tego stereotypu. Więc Marisa przeniosła spojrzenie na Vesnę licząc, że może ona coś jej to jakoś wyraźniej zilustruje.

Ves zaśmiała się w duchu, za to z poważną miną nachyliła się nad dziewczyną i wyszeptała teatralnym szeptem.
- Alex jest kochany, ale bywa leniwy. Poza tym ma słabość do swojej fury i zabiera ją wszędzie. - wyjaśniła - Dużo podróżujemy, przywykliśmy, że nie zdzieramy podeszew tylko opony.

- Aha. - dziewczyna przyjęła słowa nowej znajomej za dobrą monetę. I popatrzyła na siedzącego z karabinkiem na udach Runnera jakoś tak jak to zwykle dziewczyny patrzyły na facetów gdy zawiązywały dziewczyńską sztamę. Alex zrewanżował się im obu uniesieniem brwi jakby niemo pytał o co im znowu chodzi. Nawet zabawnie mu to wyszło bo Marisa roześmiała się cicho ubawiona tą rozmową.

- A będziecie na nocy poczęcia? Myślę, że fajnie jakbyście byli. - kolorowa dziewczyna popatrzyła na nich oboje jakby zapraszała ich na tą wspólną, lokalną imprezę.

Teraz to Ves spojrzała na Alexa wymownie i zaśmiała się cicho, wracając na poprzednią pozycję roboczą. Wzięła do rąk jedną z paczek proszku i zaczęła przesypywać ostrożnie do kartonowej tubki.
- Oczywiście że będziemy, Duncan nalegał. Poza tym lubimy integrację, a zapowiada się naprawdę miła noc. - puściła Marisie oko - Dużo nas tam będzie?

- No jeszcze nie wiadomo. Zwykle koło tuzina. A teraz to zależy ilu się wyliże do tego czasu z ran. Sporo z nas oberwało. Dlatego tym razem będzie pewnie skromniej no i fajnie jakbyście do nas dołączyli. Myślę, że się spodobacie no i wam się spodoba. Tak jak pamiętam ostatnią noc. - Marisa zamyśliła się gdy starała się znaleźć odpowiedzi na postawione przez Vesnę pytania. Świadomość strat jakie ponieśli podczas nocnych walk z dzikunami widocznie nie była jej lekka. Ale też i dlatego chętnie widziała nową parę na tej imprezie.

- Ale poczekaj, tuzin znaczy tuzin lasek czy tuzin w ogóle? - Alex wyłapał pewien detal który wydał mu się na tyle istotny aby do niego dopytać.

- No nas nie jest tak znowu dużo. - zaśmiała się tubylcza dziewczyna. - Myślę, że z kilka dziewczyn i kilku mężczyzn. No i wy. Jeszcze nie wiadomo ile bo mówię, zależy kto będzie na chodzie za kilka dni. - kolorowa wyjaśniła ten detal. A potem jakby sobie o czymś przypomniała. - A Lee mi mówiła, że nie macie czegoś takiego? Takiej nocy? Jej to trochę smutne chyba. - zapytała zaciekawiona zwyczajów innych ludzi ze świata spoza dżungli.

- Oj tam, że zaraz nie mamy… Wiesz jaką mieliśmy ostatnią noc przed wyjazdem? - Alex prychnął chyba za cholerę nie chcąc być jakiś gorszy niż jakaś tubylcza laska i jej plemienne zwyczaje. - No zapytaj Ves. - wskazał na swoją dziewczynę jakby to była formalność. Albo wierzył, że lepiej to opowie niż on. Więc Marisa z zaciekawieniem teraz popatrzyła na pracującą Vesnę.

Technik parsknęła, czując jak robi się jej przyjemnie ciepło. Tym razem nie od upału.
- U nas to się nie nazywa noc poczęcia… tylko spotkanie przyjaciół po pracy. Zależy od okoliczności, ale zwykle sami nie chodzimy spać - łypnęła koso na Foxa - Zawsze się jakaś nadprogramowa kumpela znajdzie, która akurat nie ma gdzie się podziać, albo się zasiedzi i tak nie wypada wyrzucać jej w ciemną noc. Przed wyjazdem… czekaj - zmrużyła jedno oko - A tak… ty, ja, Kristi, Kay i John. Urządziliśmy sobie wieczór i noc na wspólną zabawę. Mieliśmy wielkie łóżko, dużo czasu. Alex brał nas każdą po kolei, chyba od każdej strony - mówiła wesoło i swobodnie, jakby opisywała wypad do na obiad do baru - Był też taki wyrozumiały, że podzielił się mną z naszym kumplem. Zawsze chciałam spróbować… jak to jest mieć dwóch facetów naraz - przeniosła rozogniony wzrok na Mulatkę - Ekstra... tyle ci powiem. Będę chciała jeszcze raz, najlepiej niedługo. Też musisz spróbować, a jeżeli tak teraz kiepsko z ludźmi na tę imprezę - zadumała się i nagle wesoło wzruszyła ramionami - Nie ma problemu, skołujemy wam jakiś. Nice City niedaleko, skoczymy po Kristi, Kay, może Sharon i którąś z dziewczyn. Weźmie się Johna, Kristi ma swoich ochroniarzy, w tym Silvio. Jest też Nutelka, nie można o niej zapominać. Kupi się żarcie, wódę i rozkręcimy taki balet, że do rana każdy każdego przeleci, nażre się i jeszcze nawali do oporu… jak w domu - parsknęła na koniec.

- Ooo… - Alex zareagował szybciej niż Marisa i aż oczka mu się zaświeciły z wrażenia nad ostatnim pomysłem Ves. - Dobre! Co ja mówię zajebiste! Weźmiemy te wszystkie laski i resztę i przyjedziemy tutaj! Ale będzie balet! - zaśmiał się tak gwałtownie, że aż nie zapalony skręt wypadł mu z ust i spadł na kolana. Marisa też się uśmiechnęła ale zareagowała w bardziej stonowany sposób.

- No to musielibyście pogadać z Duncanem. Ale myślę, że jeśli macie jeszcze jakichś znajomych, takich co się nadają na noc poczęcia no i chcieliby, no to myślę, że byłoby nam wszystkim bardzo miło. - dziewczyna chyba chciała podkreślić, że mówi tylko za siebie ale też nie widziała żadnych przeciwwskazań dla pomysłu Vesny.

- No to się dogadamy. - Alex był gotów na wszelkie poświęcenia skoro w grę chodziła taka impreza jaą właśnie nakreśliła Vesna.

- A z dwoma facetami na raz jest bardzo fajnie. Próbowałam i mi się bardzo podobało. - dodała ciszej uśmiechając się wesoło do Vesny na znak, że w tym mają taki sam punkt widzenia. - A ty jak tak ładnie zapinałeś jedną po drugiej to na pewno się nam przydasz w taką noc. - zwróciła się zaraz potem do wyszczerzonego radośnie Runnera.

- Oczywiście że się przyda - technik szybko potwierdziła, robiąc cielęce oczy do gangera, jak na wdzięczną foczkę przystało - Jest najlepszy we wszystkim czego się dotknie. Albo ściśnie - parsknęła, dokładając lont do prowizorycznego granatu. Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas, snując plany co, jak i kogo zaprosić. Gdy się tak dodało dwa do dwóch okazało się, że być może jedna fura okaże się za mało, ale to były przyjemne spekulacje. O wiele milsze niż stres związany ze zbliżającą się wielkimi krokami walką.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline