Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2019, 19:42   #76
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Eidith

- Cieszę się, że postanowiliście mi pomóc. - Klaus przyglądał się grupie, która przyszła mu na pomoc. Eidith, a za jej poleceniem: Danpa, Alice i Mors.
- Wszystko jest lepsze od Vlada. - Alice splunęła na ziemię.
- Proszę szanować swojego mentora. - Klaus pokiwał głową niezadowolony z komentarza. - No nic, czeka nas prosta praca. Jesteśmy obecnie na planecie Ares.
Eidith i reszta drużyny stali na wysokim wzniesieniu, obserwując krajobraz zawierający gęsty las, przeludnioną kolonię, zapracowaną kopalnię i przepiękny ocean. Wilczyca pamiętała to miejsce. Gdy zaczynała trening do oddziałów wojskowych Magica Icaria, tutaj odbył się jej egzamin. Musiała przetrwać miesiąc na planecie przeludnionej magami. Większość chętnych umarła. Ona sama ledwo uszła z życiem.
- Co roku sprowadzamy tu rekrutów pod pretekstem misji. Tym razem myślą, że jest tu kult, który nagromadził mnóstwo artefaktów. Ich zadaniem jest zdobyć przynajmniej jeden. - wyjawił Klaus. - Waszym zadaniem jest sprawdzić ich zdolności bojowe i usunąć tych, którzy nie nadają się do tej kariery.
Klaus rozpalił fajkę i zaciągnął się nią. - Chcę przynajmniej sześciu rekrutów. Nie zabijcie przypadkiem całej generacji. Ludność niezwiązaną z testem też macie zostawić w spokoju.
Wilczyca wzdrygnęła się na wspomnienia związane z tym lasem, a raczej na egzaminatora na którego wpadła. - Yato… - rzuciła pod nosem obserwując las. Sprawdziła swoją broń i rzuciła do reszty.
- Któreś z was już się w to bawiło? Ja to nawet nie wiem od czego zacząć. Znaczy mam pewien pomysł… ale… no… - Wilczyca ewidentnie nie wiedziała co powiedzieć, ale nie zamierzała się przyznać.
- Tym razem. - Klaus zaciągnął się fajką, po czym wypuścił kłębek dymu. - Chcę, żebyście wybrali jakąś lokację i założyli w niej bazę waszego "kultu". Ja będę podrzucał reszcie wskazówki jak was znaleźć. Podstawcie jakieś udawane artefakty w środku. Ich zadaniem nie będzie was zlikwidować, tylko okraść. Jak komuś się cudem uda, to zda. - zdecydował Klaus. - Możecie też kogoś zaliczyć, jeżeli jego zdolności do was przemówią.
Alice spojrzała na Eidith.
- Nie w ten sposób. - ubiegła myśli kobiety. Danpa też wyglądał na lekko zawiedzionego.
- Aww… - Podzielała zawód Danpy, lecz zaraz po tym przemówiła.
- Rozumiem wszystko wraz z kostiumami i surowcami załatwiamy sami czy… - Z jej twarzy dało się tylko ujrzeć brwi które się uniosły.
Klaus wyciągnął z garnituru kartę kredytową i podał ją Eidith. - Mogę wam zaoferować co najwyżej tyle.
Wilczyca zawiesiła karabin na ramieniu i obiema dłońmi złapała kartę. Zaraz po tym wzniosła ją do góry jakby to był święty graal.
- Hell fucking yea! Wiecie, co to jest dziamdziaki!? Dzięki temu możemy balować i wykonać misję. Sweet! - Eidith przytuliła kartę do siebie, skacząc w miejscu. Gdy już się trochę uspokoiła, przemówiła do drużyny.
- Bunkrujemy się w jakimś zapuszczonym magazynie na przedmieściach. Robimy na dachu gniazdko dla Alice i ona sobie tam siedzi wypatrując petentów. Danpa, ty porozstawiasz wybuchowe prezenty na terenie, zaraz za płotem. Użyjemy tego jako selekcji naturalnej, jak przez to nie przejdą, to nie są nawet karmą dla psów. Mors… Mors… ty będziesz ze mną w środku, czaił się gdzieś w cieniu między regałami albo gdzieś będziesz się udzielał wedle uznania, albo straszył świeżaczków, jak wolisz. Ja będę siedzieć zaraz obok makeshift ołtarzyka, na którym będą kamienie pomalowanie fluorescencyjną farbą. W środku przydałyby się jakieś haki albo klatka, by potrzymać sobie jednego, aby im pokazać że my tak na serio. No i jeszcze znaki by się przydały z jakimś ostrzeżeniem i możliwie jak największą liczbą błędów ortograficznych. “Tutej som nasze czary marki, won bo zjemy” czy ki chuj. - Skończyła wywód, po czym zaczęła oglądać każdego członka swojej drużyny. - Co do strojów… celujemy w modern kultystów. Polecicie ze mną po przebrania, osobiście was udekoruje. Hohohoooo to będzie zajebiste. I macie nie wypadać z roli. Pierdolić jakieś głupoty i rzadko kiedy ma to mieć sens. No to wataha… lecimy. - Zanim jeszcze wyruszyli Eidith stanęła na krawędzi wzniesienia, i z całej swojej pojemności płuc zawyła jak wilk.
- A to do mnie suka mówią. - Alice westchnęła z dezaprobatą. Danpa zawył, a Mors odwrócił się onieśmielony.


Drużynie udało się znaleźć niewielki magazyn, który kiedyś był wykorzystywany przez sklep z elektroniką. O ile zgromadzili narzędzia, o tyle zrobienie bocianiego gniazda ot, tak będzie wymagało wiele pracy. Konstrukcja na ten moment nie wsparłaby dodatkowego wzniesienia. Szczęśliwie, Alice stwierdziła, że może spokojnie wybijać gości z dachu tak, jak jest.
Danpa rozstawił miny wedle wskazówek Eidith, a Mors przygotował się do nadchodzącej walki. W końcu nadszedł czas ustalić grafik.

Day 1
Pierwszy dzień był bardzo powolny. Przeciwnicy pojawili się dopiero w trzeciej fazie dnia. Widać Klaus potrzebował chwili, aby rozesłać informacje. Dwójka adeptów chciała wejść i sprawdzić budynek od frontu, ale Alice zabiła ich bez ceregieli. Później, nocą, ktoś wdepnął w jedną z min Danpy.

Zbierając informacje, Mors zauważył, że policja otworzyła śledztwo w sprawie kultu. Nie wiedział jak wytłumaczyć im sytuację, więc podczas swojego zwiadu musiała to zrobić Eidith.


Day 2 - Blood
Eidith zbierała informacje o egzaminowanych w mieście. Dowiedziała się, że część z nich zaczęło organizować się w drużynę. Nie mogła ich jednak znaleźć.
Alice odstrzeliła trzy osoby wchodzące na teren opuszczonego magazynu. Danpa i Mors grali w karty z nudów.

Bone
Ktoś robił rekonesans od strony lasu. Wdepnął w minę.
Alice odkryła monopolowy niedaleko magazynu.

Flesh
Chodząc po mieście, Eidith została zaczepiona przez młodą dziewczynę o średnim wzroście. Była szczupła, wysportowana choć nieumięśniona. Miała narwany wyraz twarzy. Nosiła brudną kurtkę, od której śmierdziało prochem. Jej broń wyglądała na samoróbkę.
- Heeej....Magica Icaria? - spytała.
-[i] Tak. W czym kochanie ci mogę pomóc?[i]-
Eidith z delikatnym uśmiechem przyglądała się każdemu ruchowi dziewczyny. Nigdy nie wiadomo na jakiego psychola można trafić.
- Szukamy chętnych do wspólnego sztormu na bazę kultystów. - wyjaśniła. - Co powiesz siostro?
-[i] To byłoby nie fair, gdybyście mieli ze sobą inkwizytorkę, Edith Lothun. Znana też jako wilczyca.[i] - przedstawiła się. -[i] Jestem jedną z wielu par oczu które was obserwują. I jak na razie nie idzie wam najlepiej…[i] - westchnęła smutno białowłosa.
- Oh. - zdziwiła się kobieta. - Wyglądałaś jak rekrut. - stwierdziła, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w głąb miasta.


Dwójka ciężko uzbrojonych mężczyzn próbowała wtargnąć na magazyn od frontu. Jednego ustrzeliła Alice. Drugi wskoczył do środka, gdzie spotkał się z Morsem. Mors zwyciężył, choć jest teraz lekko ranny.


Danpa narzekał, że Mors hałasował w trakcie jego pracy.

Mind (uncommon encounter)
Sześć nieznajomych osób zebrało się wokół budynku, z każdej strony. Alice ustrzeliła dwóch. Trzech umarło od min. Ostatni wskoczył do środka przez okno.
Był to niski, osiwiały mężczyzna o mocno umięśnionym ciele zawodowego zapaśnika.
- Ja' se moge do was dotrzyć, to mog wam wpierdolić. - ogłosił, idąc środkiem magazynu w stronę Eidith, wyraźnie pewny siebie.
- Zesrać. - Odparła chrypowatym głosem wilczyca, łapiąc za piłę spalinową nieopodal. Gdy ją odpaliła rozruszała szyję na boki, po czymn dorzuciła, już z rykiem. - BRING ME YOUR FLESH LEATHER!! - I także zaczęła iść w jego stronę trzymając piłę w gotowości, z zamiarem cięcia go po skosie. Skoro zgred był taki pewny siebie, musiał posiadać jakieś zdolności.
“You can intervene whatever you want to… but you “Doing what you want” anyway.” Rzuciła do zmory.
Staruszek zatrzymał się, podniósł ręce nieco wyżej i, pokazując Eidith otwarte dłonie, wziął bardzo powolny krok w tył. - Myślałem...że wy tu używacie broni palnych...?
Wilczyca zatrzymała się wpół kroku.
-[i] A ja myslalam ze ikarki magikarki som gupie. Som som. Gupie gupie. Mówiłam tyle razy byście nie łazili w butach po przedpokoju.[i] - bełkotała, zaraz po czym przyśpieszyła i rzuciła się na zgreda z oryginalnym planem.
Mężczyzna odskoczył na bok, po czym wyprowadził pięść w twarz Eidith, odpychając ją do tyłu. Zabolało, ale człowieka na poziomie inkwizytorki nie miał szansy zabić. Chyba sam o tym wiedział, ponieważ zaczął biec ile sił w stronę ołtarza.
Wilczyca obróciła się na pięcie i także puściła się sprintem za dziadkiem.
- MOJE CZARKI MARKI! WRYYYYYYYYYY!! - Wydała z siebie przeraźliwi pisk, z zamiarem wbicia mu odpalonej piły prosto w plecy. Ktoś kogo paraliżuje strach na widok narzędzia do wycinki drzew nie ma miejsca w szeregach inkwizycji.
Gdy Eidith dopadła do staruszka, zobaczyła, jak jego plecy otwierają się na boki, tworząc wolne miejsce dla piły. Siwobrody dopadł jednej z atrap na ołtarzu, krzycząc: - Jak ni mogę zapierdylić, to chociaż rozpierdylę! - po czym podniósł wysoko rękę, szykując się do zamachu.
Wilczyca od razu zareagowała na tą dziwaczną umiejętność, wyprowadzając silnego kopniaka na wysokości łydek, z zamiarem podcięcia zgreda. Mogła szarpnąć piłą w górę czy w dół i go rozpłatać, ale jak już będzie leżał zapyta go o szczegóły umiejętności. Trochę zaintrygował Eidith.
Przeracając się, staruszek uderzył głową w ołtarz, wypuszczając zabrany przedmiot.
Białowłosa natychmiastowo oparła mu ostrza piły na szyi, a od rozpłatania jej dzieliło go naciśnięcie przez wilczyce spustu. Głos Eidith przestał być udawany, mówiąc już swoim własnym przemówiła.
- Jak ci na imię, skąd jesteś i czym jest twoja umiejętność? Ostrzegam cię, dobrze dobieraj słowa. - Jej ton nie był grożący, ale też nie cierpiący sprzeciwu. Życie staruszka było w jego własnych rękach w tamtym momencie.
- Izydyr Bukarski. Dwarwia. Otwyram ciao, aby uniczyć kul. To yskra. - wyjaśnił się sinobrody, wzrokiem analizując piłę.
Eidith zdjęła maskę, by ukazać mu swoje mimo wszystko uśmiechnięte oblicze.
- A poza “uniczyniem kul” coś jeszcze umiesz z tym zrobić? Jesteś w połowie testu. Narazie na plus. - Widząc jak przygląda się pile przydepnęła go jeszcze butem. - Ilu świeżaków jeszcze jest? Mają jakieś obiecujące umiejętności? A może widziałeś dziewucha co capi prochem strzelniczym, i ma muszkiet samoróbke? - Pytała przyciskając buta jeszcze mocniej. Każdy gwałtowny ruch zgreda, spowoduje uruchomienie piły przez wilczyce.
- Yyy, nie mogę, a... - staruszek wydawał się zastanawiać przez chwilę. - A reszty nie sprzedam. - postanowił.
Eidith była niepocieszona z faktu że nie chciał się wygadać, ale nie zamierzała tracić przez to twarzy.
- Brawo! Ciekawa umiejętność surwiwalowa i nie sprzedałeś pierwsze co swoich. Make no mistake, gdybym naprawdę chciała wydusiła bym z ciebie nawet zeznania, że twoi rodzice są niedźwiedziami. Wstawaj, zdałeś. - Oznajmiła wyciągając rękę, do starca by pomóc mu wstać.
Staruszek uścisnął dłoń i dał się podnieść. Gdy tylko stanął na nogach, dało się usłyszeć trzask. Odwracając się, Eidith ujżała Morsa leżącego na ziemi, a przy nim Klausa. Chłopak był na tyle przerażony nagłym pojawieniem się mistrza Eidith, że musiał stracić balans.
- A więc to twój pierwszy wybór? - spytał Klaus, drapiąc brodę. - Trochę stary, ale z tą zdolnością na pewno się przyda. - zgodził się. - Plus, to pierwszy który zdołał zajść tak daleko.
- Dotarł tu, mało tego prawie położył ręce na artefakcie. Ale najbardziej mi zaimponował nie sprzedając swoich gdy miał piłę na szyi. Jakby tylko zaczął śpiewać już by go tutaj nie było. - Stwierdziła Eidith, uśmiechając się szeroko. - NIestety mistrzu nie mam cię czym tutaj ugościć. Flaszki zabrała Alice. - Wzruszyła ramionami, po czym dodała. - Gratulacje Izydyrze Bukarski z Dwarwi. Nie ma emerytury w Magica Icaria, wiedz o tym. - Kończąc to zdanie puściła oczko
"Anybody can act smart when they know it's an exam. He'd probably fail if we crushed a few bones." Obecność wydawała się wyrażać dezaprobatę, gdy Klaus podchodził do Izydora.
- Za młoda jesteś dla mnie panienko. - odpowiedział siwobrody, widząc jej gest. Klaus przykrył go swoim płaszczem, a mężczyzna zniknął.
- Przyszedłem tylko po nowego inkwizytora. Pomyślimy o celebracji, jak już będzie po egzaminie. - zaproponował Klaus, zarzucił swój płaszcz, i już go nie było.
-” Oh they always do…” - Odpowiedziała Wilczyca obecności.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar

Ostatnio edytowane przez Fiath : 12-10-2019 o 19:21.
Fiath jest offline