Tura 40 - IX.05; pn; późne południe IX.05; pn; późne południe; Pustkowie; dżungla; dno dżungli; żar, wilgotno, duszno, półmrok - Co tam mamroczesz sztywniaku? - Aria podeszła do Antona i zagadnęła z przyjaznym uśmiechem. Też trzymała broń w pogotowiu. Swój łuk. Stanęła obok niego więc we dwoje mogli próbować lustrować parną, zgniłą gęstwę w tej mrocznej szklarni. Dziewczyna otarła pot z czoła. Ale w samo południe żar był niesamowity. Jakby z góry ktoś włączył niewidzialną farelkę i miał zamiar ugotować wszystko co żyje. A przynajmniej ich zagubioną w tej gęstwinie wyprawę.
Anton widział jak całość rozsypała się na większe i mniejsze grupki. Vesna klęczała przy swojej torbie i na jakimś kamieniu pichciła bomby domowej roboty. Flankowali ją Alex i ta jedna z miejscowych co z nimi poszła. Nie słyszał dokładnie o czym rozmawiali ale chyba była to jedyna grupka co jakoś umiała odegnać stres i pogadać o czymś przyjemnym bo nawet czasem się uśmiechali czy nawet śmiali jakby rozmawiali o czymś zabawnym. A mimo to widział, że zwłaszcza głowy Alexa i tej Mulatki kręciły się regularnie dookoła chociaż dość często spoglądały na Vesnę gdy do niej mówili albo pytali się coś. A czekoladowłosa klęczała przy tym głazie i mieszała jakieś proszki i granulaty formując z czegoś co wyglądało jak fragmenty przypadkowo zebranych przedmiotów coś co wyglądało jak puszki, słoiki albo butelki wypełnione płynem i z doklejonymi lontami. Najpierw jedną, drugą a potem kolejne. Ale nawet tą z pozoru radosną i niefrasobliwą trójkę stres zżerał po prostu w najmniej widoczny sposób. Nad całą grupą zawisło to nerwowe oczekiwanie tuż przed walką gdy nie wiadomo czym się zająć i co robić.
Vesna zaś poza tym, że pociła się w tej duchocie strasznie to i bardzo się spieszyła. Stres ją zżerał mocno ale na szczęscie rozmowa z Alexem i Marisą jakoś całkiem udanie potrafiła zepchnąć te niepokoje w gąszcz półmroku nienazwanych myśli gdzieś w głębi czaszki. A tymczasem jej palce pracowały. Niestety nie było pomocnych dłoni Lee. Jakby jej się teraz przydały! Ciemnowłosa dziewczyna pomogłaby jej odmierzać, warzyć, mieszać czy przesypywać mieszanki do pojemników albo mocować lonty. A tak całą robotę od A do Z musiała wykonać samodzielnie. Niemniej szczęście i wprawa jej sprzyjały. Powstawały kolejne pojemniki wypełnione różnymi mieszankami o różnym przeznaczeniu. Gdy wróciła trójka zwiadowców miała już ładne kilka rzeczy do zaprezentowania które mogły ich wspomóc.
W pewnym momencie te nerwowe oczekiwanie skończyło się gdy do tego miejsca postoju wróciła trójka zwiadowców. Kuśtykający Marcus, zdyszany Kieł i spokojny Bruce. Wrócili cało a z dżungli nie dochodziły inne odgłosy niż skrzeczenie papug czy innych ptaków i cała masa innych odgłosów. Bynajmniej mimo tego skwaru ani pijawki ani komary nie przestawały posilać się ciepłokrwistymi i pozbawionymi futra istotami. - No i? Jak to wygląda? - szef karawany zapytał trójkę jaka wróciła z rozpoznania. Ale bliżej podeszła większość z tej rozproszonych dotąd grupek.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami
Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |