Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2019, 13:43   #106
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Jaki miły człowiek - powiedział Konrad, gdy znaleźli się na dworze. - Nie dość, że powiedział, gdzie mogę kupić kurtkę, to przedstawił ofertę znacznie bardziej... uniwersalną - dodał.
- Tak, przynajmniej będziesz wiedział, gdzie iść, gdy będziesz potrzebował kobiecego ciepła - odparła Erika.
- Taaaa... Ale na razie wystarcza mi ciepły koc - odpowiedział. - A w krytycznej sytuacji pożyczę sobie połowę twojego płaszczyka. Nie sądzę, bym tam znalazł kogoś, kto by chciał ruszyć na zimowy szlak.
- Z pewnością nie, ale płaszcza nie oddam. Nawet połowy. Poza tym, za mały jest na ciebie - odparła z uśmiechem.
- I to jest ta, co powiedziała, że zawsze mogę na nią liczyć... - Konrad westchnął z udawanym smutkiem. - Ech, kobiety...
- Nie brałam pod uwagę płaszcza, tylko inne rzeczy. Na przykład, że możesz liczyć na mnie w walce. - Uśmiechnęła się.

Konrad był człowiekiem lasu i wśród wysokich drzew czuł się i orientował znacznie lepiej, niż wśród równie wysokich miejskich budowli. Ale to nie znaczyło, że - mając odpowiednie wskazówki - nie potrafił dotrzeć do celu. Co prawda raz spytał o drogę, ale raczej po to tylko, by się upewnić, czy jakimś cudem nie zabłądzili.
- To chyba tam… - powiedział, odliczając do trzech.
- Na to wychodzi. - Erika zmarszczyła brwi i wskazała ręką kierunek. - Za tobą, drogi towarzyszu.
- Tak jest.... - W odpowiedzi Konrada brzmiał średni entuzjazm. Aż tak nowym zakupem zainteresowany nie był, bo do zimy i mrozów został jeszcze kawałek czasu, ale skoro już tu byli, to mógł się zapoznać z ofertą.

Witryna sklepowa ukazywała drewnianą kukłę wyrzeźbioną na modłę człowieka, która ubrana była w męskie rzeczy, zatem znaleźli się w dobrym miejscu. Konrad podszedł do drzwi, otworzył, a potem odsunął się nieco, by przepuścić Erikę. Wnętrze nie różniło się zbytnio od sklepu, w którym byli jeszcze niedawno z najemniczką - ot, wszędzie półki z rzeczami dla mężczyzn. Buty, koszule, tuniki, kubraki, kurtki i płaszcze. Nawet stojak z kapeluszami się znalazł.
- Za chwilę zamykamy, proszę się pospieszyć - powiedział słusznej wagi sprzedawca oparty o blat lady..
- Nie zajmiemy panu dużo czasu, przyjaciel szuka dla siebie kurty na zimę - powiedziała Erika,
- Kurtki i płaszcze tam - Wskazał serdelkowatym palcem. - Jakby szanowny pan potrzebował damę do towarzystwa, to też mogę coś polecić.
- Damę do towarzystwa już ma
- odparła Erika. - Wy co najwyżej dziwkę mu możecie załatwić.
- Nie ma co się obruszać, służymy przeróżnym asortymentem - odparł sprzedawca.
- Nie wątpię - odburknęła najemniczka i spojrzała na Konrada. - Poszukajmy ci tej kurtki, zanim przyjdzie ci do głowy, żeby skorzystać z innej oferty tego grubasa. - Zażartowała, uśmiechając się lekko.
- On nie jest w moim typie - odparł Konrad. Na tyle cicho, by sprzedawca nie musiał go usłyszeć. - Chwilowo ograniczę się do kurtki - powiedział głośniej, podchodząc do wieszaków z zimowymi okryciami. - A jakie są ceny tych... innych usług? - zainteresował się.
- Zależy od panienki, którą chcesz pan wynająć i tego, co z nią będziesz chciał robić - odparł leniwie sprzedawca. - Od dwóch srebrnych w górę, plus jakieś dodatki w zależności od fantazji.
- Czyżby ta wiedza miała ci się kiedyś przydać, Konradzie? - Erika uśmiechnęła się dosyć ironicznie.
- [i]Lepiej wiedzieć więcej, niż mniej[/] - odparł, starając się utrzymać poważny ton. - A nuż się trafi ktoś z kulinarnym talentem...
- Jestem pewna, że jajkami i kiełbasą każda z nich potrafi się odpowiednio zająć.Tylko nie wiem, czy konkretnie o to ci chodzi. - Kraus puściła mu oczko, żartując sobie.
- Wspomniany talent nie powinien się ograniczać do tego jedynie. - Konrad zdawał się nie zwracać uwagi na ironię, brzmiącą w głosie dziewczyny. Podszedł do wieszaków i zaczął oglądać kurtki. Znaczna część wyglądała na eleganckie, ale jemu nie zależało aż tak na wyglądzie. Kurtka miała grzać i nie rzucać się w oczy ani w lesie, ani w tłumie.
- Co powiesz na tę? - Ściągnął jedną z wieszaka.
- Wygląda świetnie - powiedziała Erika. - Przymierz, czy dobrze leży.
https://i.imgur.com/KntbGMa.png
Konrad spełnił prośbę dziewczyny. Założył i zapiął kurtkę, a potem pozwolił obejrzeć się ze wszystkich stron.
- I jak? - spytał.
- Idealnie, teraz będą cię mylić z Norsmenem - odparła, szczerząc się do niego. - Bierzemy tę kurtkę.
- Chwila, chwila... nie znamy jeszcze ceny. - spojrzał na sprzedawcę.
- Ta za dziesięć Karli pójdzie - powiedział grubas. - Nie spuszczam z ceny, więc się nie targujcie.
-Dziesięć? To chyba w cenę jest wliczona panienka, co zaniesie kurtkę i wieczorem osłodzi wydatek swą obecnością - stwierdził Konrad.
- W cenę wliczona jest tylko kurtka - odrzekł spokojnie sprzedawca. - Bierzesz pan, czy nie? Bo zamykać muszę zaraz.
Konrad spojrzał na Erikę,która wzruszyła tylko ramionami.
- Jak dycha, to dycha - odparła. - Myślę, że lepszej w podobnej cenie nie znajdziesz, a ta jest świetna. No ale twoje pieniądze, twój wybór.
Konrad skrzywił się odrobinę, ale wyłożył na stół żądaną kwotę.
- Dziękuję, kurtka należy do pana. - Sprzedawca, uśmiechając się szeroko zgarnął wszystkie monety z blatu. - A teraz zamykam, do widzenia państwu.
- Do widzenia - pożegnała się Erika, po czym wyszli z Konradem na chłodne popołudnie. - Widziałam, że się krzywisz przy płaceniu. Za dużo, czy za licha jakość jak na takie pieniądze?
- Gdyby mój braciszek zobaczył, ile złota wydałem na jedną kurteczkę, to by padł trupem. - Konrad uśmiechnął się ponuro. - Gdybym był za bardzo zadowolony, to biedny sprzedawca by sobie nie darował, że nie podniósł ceny. I zrobiłby to przy najbliższej okazji.
- Pewnie tak. A co do braciszka, na jego szczęście nie ma go z nami, więc nie musisz sobie niczego wyrzucać. Raz się żyje, tak? Ja też wydałam masę pieniędzy na płaszcz, ale po to zarabiamy i narażamy swoje życie, żeby coś z tego życia mieć. Na własne hrabstwo jeszcze zapracujemy, możesz być pewien. - Uśmiechnęła się.
- Lepiej wydać złoto na coś porządnego, niż je przepić czy przepuścić na chętne acz kosztowne panienki?
- Idealne podsumowanie dzisiejszych zakupów - rzuciła wesoło Erika. - A teraz wracajmy już do gospody, ciekawa jestem, czy zastaniemy tam pozostałych, czy też postanowili roztrwonić trochę pieniędzy.
- I będziesz się mogła pochwalić zakupem - uśmiechnął się Konrad. - Chodźmy.

A w karczmie czekała na nich prawdziwa niespodzianka.

To, że Cass i Rudi mają się ku sobie, było jasne dla każdego, kto miał oczy.i potrafił z nich korzystać. No ale ślub?
Przeciwko ślubom jako takim Konrad nic nie miał i rozumiał, że co poniektórzy potrzebują odrobiny formalności (która i tak nic nie zmieniała i niewiele znaczyła, bo nie chroniła przed zdradą czy rozstaniem), ale to, że na ślub nie zostali zaproszeni, podobało mu się znacznie mniej. Nawet jeśli decyzja była niespodziewana, to co szkodziło poczekać godzinę czy dwie? No ale skoro nie chcieli...
Nie dostaną prezentów i tyle.

Wieczór był miły i przyjemny, ale Konrad wnet poszedł w ślady Eryki. Co prawda weselne przyjęcie powinno trwać do samego rana, ale prawdą było też, że przed wyruszeniem w drogę należało odpowiednio odpocząć. No i trzeba było dać nowożeńcom szansę, by się sobą nacieszyli.
Szybka kąpiel, a potem Konrad poszedł spać.


Podróż byłaby całkiem przyjemna, gdyby nie wszechobecne ślady najazdu hord Chaosu, których przedstawiciele skupiali się na niszczeniu wszystkiego, co napotkali. Oczywiście Konrad z takimi przejawami działalności spotykał się wcześniej nieraz, ale to nie znaczyło, że mu takie widoki spowszedniały i zobojętniały.
Na dodatek każdy spalony dom przypominał o tym, że nie wszyscy uczestnicy walk powrócili do domu, a niedobitki najeźdźców można spotkać wszędzie. Las, Drakwald, również dostosował się do swej ponurej reputacji i wyraźnie dawał do zrozumienia wędrowcom, że są w tym miejscu intruzami.
Rozsądni ludzie trzymaliby się z dala od tego miejsca, a ci, co już tu trafili, musieli mieć oczy dokoła głowy. Na dodatek szeroko otwarte.

Ale ostrożność na niewiele się nie przyda, gdy niebezpieczeństwo samo wyskoczy zza krzewów, przybierając postać sześciu gorów. Tyle tylko, że człowiek ma szansę w miarę szybko zareagować i stanąć do walki, a nie dać się zarżnąć jak bezbronna owieczka.
Konrad strzelił do najbliższego przeciwnika, a potem zeskoczył z siodła, chwytając tarczę i miecz. Sadza była dobrze ułożoną i niestrachliwą klaczą, ale do walki nikt jej nie szkolił, więc lepiej było walczyć stojąc twardo na ziemi.
 
Kerm jest offline