A więc jednak! Był tu jakiś tajemniczy kurhan, mędrzec poprawił humor cyrulikowi. Na krótką chwilę tylko, informacje o złych siłach i ostrzeżenia Hemlursonna sprawiły, że Dietmar zaczął rozmyślać o powodach zainteresowania przeora grobowcami w dolinie. Nim jednak zdążył dojść do jakichkolwiek wniosków, krasnoludy ogłosiły alarm.
- Kości? Żywe kości? O czym ty gadasz, człowieku... to znaczy krasnoludzie? To się kupy nie trzyma.
Rache, jak często bywało w jego przypadku, wiedziony ciekawością, prawie wybiegł ze świetlicy górników. Gdy ujrzał zbliżające się postacie i usłyszał cichy klekot kości, oparł się plecami o framugę drzwi.
- To się kupy nie trzyma... – wymamrotał.
Obok niego przebiegali już wojownicy. Cyrulik wiedział, że w walce im nie pomoże, ale dla obrony wyciągnął na wszelki wypadek miecz. Trzymał się z tyłu, za innymi, gotowy do pomocy rannym.