| Gówno w przeręblu. Niech ktoś zgasi tą pierdoloną lampę! Alvaro był podkurwiony. Słońcem, głupimi cipami uganiającymi się za Uccozami i tym, że kręcił się jak gówno w przeręblu. Nic tu się kurwa nie zgadzało. El Sombre, El Manivela, El kurwa Morte, pierdolony Bacab! Od imion, możliwych powiązań i wymyślania teorii, i kolejnych posunięć pękał mu łeb... a może to tylko przez tą żarówę. Niech to kurwa ktoś wyłączy.
Skupił wzrok za odchodzącym Alfredo de Burto. Nie ogarniał. Pytań było coraz więcej a on potrzebował odpowiedzi i ich brak irytował go chyba najbardziej. Aż się w nim gotowało. Zamierzał tutaj zostać, czekać i obserwować ale patrząc na odchodzącego handlarza śmiercią już wiedział, że nie da rady. Wewnętrzny wkurw bowiem narastał, szukał ujścia. Nie wysiedzi cały dzień w jednym miejscu.
Oderwał się od ściany. Nie, nie poszedł za Elijahem. Wewnętrzny instynkt samozachowawczy podpowiadał mu, że lepiej nie drażnić skorpiona gołą ręką. Zamiast tego ruszył wolno w kierunku jadłodajni.
Ludzie w miarę spokojnie stali po jedzenie - z tackami, czekając aż wolontariusze zza wysokiej lady nałożą im porcję. Kukurydza, fasola, placki, ryż - proste, meksykańskie, smaczne jedzenie. Pachniało ... obrzydliwie. Wszystko, co nie było krwią, po prostu, cuchnęło. Nie. Nie cuchnęło. Raczej wydawało z siebie takie odpychające dla zmysłów Ucha wonie. Lepiej pachnieli ludzie. Zbici w tłumie, nieco już spoceni - jak bufet wystawiony w dobrym hotelu. Oreja czuł, jak biją ich serca. Jakby byli jednym organizmem napędzanym setkami małych pompek tłoczących życiodajny i apetyczny likwor.
Otrząsnął się z tego niespodziewanego przypływu ... entuzjazmu. Marrtisa wydawała jedzenie. Spocona twarz. Włosy schowane pod białym czepkiem. Uśmiechała się do ludzi tym swoim jasnym, serdecznym uśmiechem. Poprawiając niektórym dzień, a niektórych mężczyzn doprowadzając do niechcianej erekcji.
Była zjawiskowa w jakiś taki dziwny sposób.
Chyba nie zauważyła Ucha, zajęta swoją pracą i próbą skontrolowania chaosu przy wydawaniu jedzenia. Alvaro Jesus snuł się przez chwilę leniwie wśród upajającego zapachu potu i świeżej krwi, wśród odoru świeżego jedzenia, chłonąc zapachy, rozmowy i atmosferę miejsca. Przyglądał się dziewczynie, podglądając jej ruchy, gesty, mimikę i reakcję tłumu, szczególnie śliniących się do niej mężczyzn. Obszedł w końcu stół, tak by zostać przez nią zauważony. Podchwycił jej wzrok, uśmiechnął się, czekał aż skończy.
Trwało to naprawdę długo. Jeszcze niemal godzinę. Ludzie rozchodzili się, jedli przy ustawionych w pobliżu stołach, odnosili tace, prosili o dokładki do plastikowych pojemników, zagadywali wolontariuszy ale w końcu w większości opuścili teren garkuchni.
Marrtisa uśmiechnęła się do Ucha i zamachała wesoło ręką.
- Pomożesz nam to ogarnąć, Alvaro? - zawołała.
Skinął głową i bez słowa zaczął wrzucać śmieci do dużych, czarnych worków.
Pracowali przez kwadrans, zbierając i przenosząc rzeczy do kuchni. Potem Marrtisa pogadała chwilę z resztą wolontariuszy i wyszła na zewnątrz, już bez czepka i fartucha, w którym pracowała przy wydawaniu posiłków. Uśmiechnęła się do Ucha bielą zębów ładnie kontrastującą z jej opaloną skórą.
- Niezły bałagan, prawda?
- Skończyłaś pracować? - nie odpowiedział. - Chciałem z tobą porozmawiać… jeśli oczywiście się nie narzucam.
- Mogę się zbierać. Chłopaki dokończą sprzątanie. Byłam przed nimi w kuchni więc niech się też wykażą. Tylko, że za dwie godziny muszę być w centrum, na zajęciach. Więc jak chcesz, możemy się przespacerować. W sumie coś dzieje się na mieście. Coś niedobrego. Nawet bezpieczniej będę się czuła mając koło siebie faceta. I to takiego, co naprawdę wygląda na twardziela. Mogę spytać skąd znasz Elijaha? Bo on też jest twardzielem, jakich mało, co nie?
Weszła na swoje serdeczne tony.
Była radosna, lecz nie głupia. I na pewno nie naiwna. Trudno było więc powiedzieć, czy aż tak bardzo myliła się względem ludzi, czy pogrywała z Uchem w jakąś dziwną gierkę. Pod tym względem przypominała mu El Morte, tylko że przy niej jego instynkt zagrożenia nie wariował.
Przystał na jej propozycję. Ruszyli niespiesznie. Słońce paliło kurewsko.
- Szef dał mi do niego namiar - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Dobrze go znasz? Jaki jest?
- W porządku. jak się angażuje, to na całego. Zawsze potrafi pogadać. Można na niego liczyć.
- Bez wad, hmm?
- Nie, no coś ty! - zaśmiała się szczerze. - Każdy ma wady. Eljiah jest - przez chwile szukała właściwego słowa - zbyt nudny i trochę sztuczny. Wiesz. Jakby nosił maskę. Szczerze mówiąc trudno go rozgryźć. Co robił, kim był, nawet skąd pochodzi, gdzie pracuje. Nie mówi, ani o sobie, ani o swojej przeszłości. Tylko słucha. To czasami irytujące no i nieco straszne. Chociaż ja szanuję, że ktoś ma swoje tajemnice i nie naciskam.
Uśmiechnął się. Kopnął w zamyśleniu przydrożny kamień.
- Jasne… Chciałbym mu zrobić prezent, wiesz… niespodziankę, coś co sprawiłoby mu przyjemność. Jest coś na czym mu zależy?
- Oj... - pokręciła głową. - Trudna sprawa. Ale chyba muzyka klasyczna. Wiesz. Najlepiej europejska. Wiem, że lubi tego słuchać.
- Gówno w przeręblu - mruknął niezrozumiale.
- Hę? - spojrzała na niego nieco zdezorientowana, chyba jednak nie słysząc tego, co powiedział. - Mówiłeś Haydn, czy Mendelson. Samochód zagłuszył?
- No właśnie nie jestem pewien - westchnął. - Ty co byś wybrała?
- Kurcze. Nie znam się. Dla mnie wszyscy brzmią podobnie. Nie mam takiego gustu jak Elijah.
- Hmmm… Coś wybiorę. Dzięki za wskazówki. - Zatrzymał się. - Muszę już iść… mam coś do załatwienia.
Nie zatrzymywała go a on chętnie się odłączył. Już ledwie utrzymywał pozory spokoju. Pierdolone gówno w przeręblu. Kręcił się w kółko, nie wiedział co zrobić a czas spierdalał. Idąc w kierunku cmentarza, na którym Xolotl dokonał przemiany natknął się na samotnie idącego mężczyznę. Być może jednego z podopiecznych El Morte, wracającego z wyżerki pasożyta. Okolica była wyludniona a Fernandez wkurwiony. Dopiero gdy odłożył kamień, brunatny od strzępów czegoś, co było kiedyś mózgiem poczuł spokój. Czas spotkać się z Mistrzem.
__________________ LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |