Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2019, 21:11   #106
Vadeanaine
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
Znaleziona w kieszeni zapalniczka kusiła do ogrzania dłoni, ale Birgit bała się jednocześnie kusić licha płomyczkiem w mroku. Z podobnych względów odrzuciła możliwość przejścia do sąsiedniej ładowni. Przebywanie w ciemnych wnętrznościach statku, nawet gdyby nie lodowate zimno, zdawało się coraz bardziej przytłaczające. Przemykając więc pomiędzy ciężarówkami kobieta dotarła do wyjścia na górę.
I zaklęła.
Szpetnie i cicho klnąc pod nosem zsunęła się z tych kilku stopni drabiny, na które weszła w prymitywnym, napędzanym lękiem pośpiechu, zanim rąbnęła w szczebel łokciem, kiedy zgrabiałe palce omsknęły się z uchwytu.
Próby odpędzenia z umysłu najgorszych skojarzeń związanych z testowym obiektem, który biegał gdzieś teraz luzem, też chwilowo spaliły na panewce. O ile wcześniej Birgit świadomie i uparcie unikała nazywania tego nie-stworzenia obelżywym mianem Schweinehund, teraz paskudne określenie kołatało jej w myślach jak dzwonek alarmowy. Przez moment aż się skurczyła, uświadomiwszy sobie, że wyjście z ładowni nie zapewni jej żadnej przewagi nad istotą z innego wymiaru, a czasu, żeby go "przeczekać" nie miała. Cholera! Po prostu nie miała czasu!
Ale dyktowane najpierw strachem wspomnienie każdego zarejestrowanego wrażenia w pobliżu obiektu skierowało w końcu myśli Birgit na znane tory analizy.
Pomimo tragicznie małej ilości udostępnionych danych, na co zdążyli z Kurtem po cichu ponarzekać przy klatce, to wszystko, co im powiedziano, przypominała sobie coraz dokładniej. Pamiętała dodatkowe zabezpieczenia, którymi powinien dysponować Theiss, wabik i odstraszacz, przygotowane jak na zwierzę. Tyle, że dla niej samej również one pozostawały poza zasięgiem.

Cholera!

Stojąc w przeklętej ładowni, z plecami przyciśniętymi do metalowej ściany i ruszając na powrót te kilka kroków w ciemność, wciąż na zmianę miotała w duchu obelgi pod kilkoma adresami jednocześnie (nie wyłączając własnej głupoty) i próbowała ugryźć problem racjonalnie. Zapalniczka? Mało. Rozgrzane na moment ręce zaraz znów odmówią posłuszeństwa w kontakcie z zimnym metalem. Rękawice? Nie miała przy sobie żadnych, ale mogłaby poszukać w szoferkach pojazdu. Liczyć na to, że ktoś spośród kierowców lub mechaników zostawił robocze... Łut szczęścia? Mało. Nie. Nie tędy droga. To nie laboratorium, inne warunki początkowe... Mogłoby się udać.
Później przyjdzie czas na problem hybrydy, której przynajmniej nie wyczuwała jeszcze w pobliżu.

Spieszyła się, klęła, ale już nie panikowała. Najpierw sprawdziła najbliższy pojazd w poszukiwaniu żołnierskich albo roboczych rękawic oraz pasów mocujących, lub pasów od ciężkiej broni, wszystko jedno, byle nadawały się do zaimprowizowania uprzęży bezpieczeństwa. A potem jeszcze raz. Na górę.
 
Vadeanaine jest offline