Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2019, 16:30   #4
BigPoppa
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
239.830.M41, Trójrożec, wieża Ordo Hereticus


Smagłoskóry mężczyzna podniósł spojrzenie znad pulsującego niebieską poświatą elektronicznego notesu, potarł kciukami piekące od dłuższej chwili oczy. Pracując w godnym podziwu skupieniu przeanalizował blisko setkę paragrafów prawa karnego dotyczącego nieprawidłowości w obrocie dobrami handlowymi w strefach orbitalnych, ale nasilający się periodycznie ból w prawym udzie coraz bardziej utrudniał mu studiowanie napisanego skomplikowanym językiem materiału.

Odkładając na pobliski stolik wciąż włączone urządzenie, arbitrator wyciągnął z kieszeni pozbawionego dystynkcji uniformu niewielką plastikową fiolkę, wytrząsnął z niej na dłoń kilka białych tabletek. Połknął je jedna po drugiej, popił niewiarygodnie mocną kawą ze stojącego na stoliku termosu, a potem zrobił na próbę kilka kroków rozprostowując zdrętwiałe mięśnie. Jego przenikliwe szare oczy prześlizgnęły się kolejny raz po skąpo umeblowanym pomieszczeniu, jakie otrzymał do dyspozycji po przybyciu do Trójrożca. Było w zasadzie podobne do spartańskich kwater zajmowanych przez młodszych stopniem arbitratorów Divisio Immoralis, ale Graig Fenoff wiedział doskonale, gdzie się teraz znajdował.

Głęboko we wnętrzu czarnego kompleksu, którym zarządzali niewiarygodnie potężni i wpływowi ludzie mogący sobie bez większych konsekwencji pozwolić nawet na nieuszanowanie autorytetu i kompetencji imperialnych Adeptus Arbites. Siedziba Świętej Inkwizycji w Sibellusie nie bez powodu budziła trwogę w sercach i umysłach praworządnych obywateli, zbrodniarzy zaś wręcz paraliżowała grozą na samo wspomnienie jej strzelistych czarnych murów i zdobiących je złotych symboli Ordo. Młody arbitrator nie podzielał większości tych emocji, ponieważ nie czuł się w niczym winien swej obecnej sytuacji, ale i on odczuwał pewien niepokój spowodowany przedłużającym się coraz bardziej pobytem w Trójrożcu.

Przebywał w przydzielonych sobie kwaterach od blisko miesiąca. W czasie tym odwiedziło go kilkunastu noszących czerwień akolitów Ordo, nie tylko zadających ustawicznie te same pytania adeptów-kompilatorów, ale też surowych kleryków Ministorium. Towarzyszący im anonimowi ludzie o bacznych spojrzeniach nic nie mówili, przez cały czas jedynie przysłuchując się prowadzonym z Fenoffem rozmowom.

Konwersacje dotyczyły jednego tematu. Na jego wspomnienie arbitrator podniósł bezwiednie zaciśniętą pięść, przyłożył ją do piersi. Ilekroć rozmawiał o ściśle utajnionych wydarzeniach, których był świadkiem w Iglicy Wieży Koya, odczuwał ogromną potrzebę odmówienia dziękczynnej modlitwy. Tylko wielkiej łasce Boga-Imperatora zawdzięczał to, że wciąż pozostawał wśród żywych, a swej odwadze i trzeźwości umysłu fakt, że nie podzielił losu wielu towarzyszy, którzy tego dnia zakończyli służbę ku chwale Złotego Tronu.

Wiedział oczywiście, dlaczego Święte Oficjum zażądało jego transferu do Trójrożca. Okoliczności towarzyszące pamiętnej misji w Koya mówiły same za siebie. Osadzony w czarnej twierdzy, oddany wedle słów strzegących go akolitów pod kuratelę czcigodnego mistrza Arksesa Solona, inkwizytora Ordo Hereticus, był traktowany z szacunkiem należnym funkcjonariuszowi Arbites, ale jego przyszłość pozostawała nieodgadniona. Przedłużająca się izolacja zaczynała dręczyć myśli młodego stróża prawa coraz posępniejszymi wizjami. Modlitwy nie przynosiły oczekiwanego ukojenia, a odwiedzający Graiga śledczy wciąż nie odpowiadali na pytania o termin zakończenia pobytu w czarnej twierdzy.

Coraz bardziej skonfundowany, Fenoff dopuszczał do siebie chwilami myśl, że przez wzgląd na jakieś skomplikowane procedury administracyjne pozostanie w izolacji na lata, być może nawet na całe życie. Miał sposobność studiować podobne precedensy prawne, aczkolwiek nigdy wcześniej nawet by nie pomyślał, że sam może paść ich ofiarą.

Czarna twierdza Inkwizycji więziła go niewidzialnymi kajdanami.

Odstawiwszy termos kawy z powrotem na stolik usiadł w skórzanym fotelu zdeterminowany, by wyuczyć się na pamięć wszystkich przepisów zawartych w kodeksie prawa orbitalnego, wtedy jednak opinająca jego nadgarstek elektroniczna bransoleta zaczęła pulsować rytmicznie.

Kiedy chwilę później drzwi pozbawionej okien kwatery otworzyły się szeroko, arbitrator stał już z założonymi za plecy rękami oczekując w melancholijnej rezygnacji wszystkiego, co mieli mu przynieść odziani w czerwień zausznicy mistrza Solona.
 
BigPoppa jest offline