Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2019, 19:30   #107
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Po opuszczeniu Świątyni Ulryka, emocje Cassandry zdążyły opaść i się unormować. Początkowo była cicha, trzymała ręce pod ciepłym płaszczem jakby nie chcąc pozwolić Rudigerowi na jakikolwiek dotyk bądź zbliżenie. Przez ten czas Erika zamieniła parę zdań z Konradem i udali się na targ, informując, że wieczorem spotkają się razem tam gdzie zawsze; czyli w gospodzie. Kruczowłosa piękność przytaknęła bez słowa, a jej postawa jakby zelżała, stała się bardziej otwarta i chętna do rozmowy, spokojna. Bez żadnych już nerwów porozmawiała ze swoim wojownikiem na poważnie, wyznając mu swoje obawy, ale i przyznając po części rację, że bez podjęcia ryzyka tak naprawdę nigdy nie będą mogli pozwolić sobie na wymarzone życie. Mimo to Cassandra odczuwała ogromny strach i nie mogła tego przemilczeć, wyznając Schultzowi wszystkie swoje lęki, obawy oraz nadzieje. Z nieznanego powodu dziewczyna miała wrażenie, że jeśli tylko stworzą jedność i oddadzą się woli bożej w tymże kontekście, to razem przebrną i przetrwają najtrudniejsze chwile, wraz ze wsparciem Sigmara oraz wiary, zaufania i nierozłączności. Stworzą siłę dwóch osób w jednym ciele, a bogowie widząc ich wartość i oddanie, wspomóc się będą starać, albo Morr wezwie ich do swych ogrodów razem, nigdy osobno. Taka wizja była dla Cassandry jedyną słuszną i nie chciała, aby kiedykolwiek było inaczej. Bez błogosławieństwa miała jednak złe przeczucia, że to wszystko skończy się dla ich miłości ogromną klęską, bólem i rozpaczą. Na szczęście Rudiger wsparł ukochaną i z radością zgodził się, aby połączyli się węzłem małżeńskim. Zdawał się być pozytywnie zaskoczony tym nagłym pomysłem.


Ceremonia ślubna kosztowała ich niemałe pieniądze, ale w tej sytuacji nie miało to dla Cassandry żadnego znaczenia. Owszem, uwielbiała wydawać głównie na siebie, na piękne suknie i biżuterię wysadzaną mieniącymi się kamieniami, ale w tej chwili pragnęła czegoś zupełnie innego. Było to dla niej bardzo ważne, zupełnie jakby miało wpłynąć na ukojenie roztrzęsionej duszy i choć nigdy nie była przesadnie religijna, tak zupełnie niedawno poczuła silną potrzebę zmiany. Wiele rozmyślała nad swoim życiem, nad tym co ją spotkało, co przeżyła i skąd otrzymywała pomoc. Zrozumiała też, że ścieżka jaką podążyła, niekoniecznie była jej narzucona, to nie była wola boska, a jej własny wybór. Cieszyła się, że jej życie uległo zmianie, że nie musiała już dzielić swojego ciała między setkami mężczyzn, pozwalając każdemu, aby traktował ją jak swoją własność i robił co chciał. Być może Rudiger stanął na jej drodze całkiem nieprzypadkowo, bo przecież ich spotkanie zmieniło sposób bycia obojga, sprawiło, że stali się lepsi, że chcieli tacy być. Mogąc nazywać siebie Cassandrą Schultz wspomniała Wiktora, który okazał się być nitką, dzięki której doszli do kłębka. Była szczęśliwa i nie potrafiła tego ukrywać. Nie potrzebowała żadnej białej sukni, bo nie było nawet dziewictwa, które można by podkreślić barwą czystości. Nie musiała mieć też potem przyjęcia, żadnej uroczystości, prezentów. Nie miała też bliskich, którym mogłaby się pochwalić. Został więc im wieczór w gospodzie, z Eriką, Rudigerem i pyszną kolacją.

Kiedy Cassandra i Rudiger pojawili się w “Kulawym Psie”, szli razem za rękę niemal jak zawsze ostatnimi dniami. Dziewczyna z szerokim uśmiechem wymalowanym na ładnej buzi machnęła krótko siedzącym przy stoliku towarzyszom i wraz z Schultzem podeszli do szynkwasu. Porozmawiali z Gospodarzem, który uścisnął mężczyźnie dłoń, a Cassandre ucałował łaskocząc delikatną skórę wąsem. Cała trójka spojrzała po sobie śmiejąc się krótko i cicho.

Po niedługiej rozmowie podeszli do wspólnego stolika i stanęli naprzeciwko swoich znajomych. Chwila ciszy i niepewności jaka zapadła, sprawiła, że Erika uniosła brew jakby nie wiedząc, co oni robią, stojąc tak jak kije, zamiast się dosiąść. W końcu jednak Cassandra i Rudiger po krótkiej wymianie spojrzeń i uśmiechów, unieśli po jednej swojej dłoni, ukazując błyskotkę w postaci obrączki wsuniętej na palec.

- Od dziś jesteśmy małżeństwem - powiedziała w końcu dziewczyna, nie kryjąc swojego szczęścia, które nadawało jej ślicznej buzi uśmiechu i promienności. Schultz również się uśmiechał od drzwi promieniując pozytywną energią.

Konrad, po chwili potrzebnej na otrząśnięcie się z zaskoczenia, zerwał się na równe nogi.
- Gratulacje, pani Schultz - powiedział, podchodząc do Cass, po czym ucałował ją w oba policzki. - Dużo szczęścia - dodał.
Rudigera nie obcałowywał. Uścisnął mu tylko rękę.
- Gratulacje, szczęściarzu! - powiedział. - Dbaj o nią - dodał ciszej.

Erika była nie mniej zaskoczona, co Konrad. Uniosła obie brwi wysoko, przez chwilę nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- No, to przynajmniej problem spania mamy rozwiązany - rzuciła, śmiejąc się głośno. Również wstała i podeszła do pary młodej, najpierw uściskała mocno Cass a potem Rudigera. - Niech wam się wiedzie na nowej drodze. Tak, jak Konrad mówi, dbaj o nią, teraz to najcenniejsze, co masz w życiu. - Uśmiechnęła się i wróciła na swoje miejsce.

Rudiger nadal był ubrany w elegancki strój założony co prawda na inną, zdecydowanie mniej przyjemną, okazję, ale bardziej pasujący do szczęścia weselnego. Wojownik wyglądał na nieznacznie mniejszego niż w swojej skórzanej zbroi, a efekt ten potęgowało rozluźnienie ciała. Mężczyzna uniósł rękę, a do stolika grupy podszedł gospodarz z szerokim uśmiechem stawiając na nim dwie litrowe butelki wina.

- Podać coś jeszcze? - zapytał spoglądając na zabijakę.

- Proszę sytą strawę dla naszej piątki. - odparł wojownik. - Mogą być pieczone ziemniaki, omlet z grzybami, ogórki beczkowe i jakieś pieczone mięso. Niech będzie różnorodnie. - dodał po chwili zastanowienia rzezimieszek odsuwając krzesło Cassandry i przysuwając je delikatnie do stolika kiedy nastolatka usiadła. Po chwili mężczyzna usiadł obok małżonki po czym chwycił kielichy i nalał wszystkim czerwonego, cierpkiego wina.

- Ja z przyjemnością wypiję za wasze szczęście, ale dzisiaj tylko symbolicznie. Jutro musimy wstawać z samego rana
- powiedziała Erika, biorąc łyk wina. - Raz jeszcze wszystkiego, co najlepsze. Planowaliście to już wcześniej, czy wszystko wyszło tak… spontanicznie?

- Dziękuję wam. - powiedział Rudiger z uśmiechem po chwili spoglądając na Cassie, która również podziękowała cicho, nie zdejmując z twarzy uśmiechu. - W zasadzie sam pomysł na ceremonię w dniu dzisiejszym pojawił się nagle. Po wyjściu ze świątyni Pana Wilków i Zimy rozmawialiśmy i wyszło to zupełnie spontanicznie. Moje uczucie jednak nie pojawiło się znienacka, bo kocham Cass od tygodni. Po prostu nigdy w życiu tak się nie czułem i nawet nie potrafiłem tego nazwać. - Wojownik był pewny siebie, ale wyznanie, na które się zdobył przed kompanami spowodowało, że zatrzymał się i westchnął. - Bez wsparcia mojej kochanej żony bym się długo nie zdecydował, bo wiadomo, że zawsze się chce odpowiedniej chwili na oświadczyny, później przygotowania hucznej zabawy i przystrojenia świątyni na ceremoniał… Najważniejsze jednak, że jesteśmy razem. Będę o nią dbał jak o nic w życiu. - dodał Schultz trzymając kielich w jednej ręce, a drugą dłonią ściskając drobną, delikatną dłoń dziewczyny.

- Jutro czeka nas początek czegoś ciężkiego - dodała na początek do siebie Cassandra.
- Chciałam wyruszyć i wrócić razem, wraz z błogosławieństwem od bogów i cieszę się, że Rudiger też tego chciał - objęła szczupłą dłonią kieliszek wina i spojrzała na Erikę.
- Wybacz to zamieszanie z pokojami i wspólnym spaniem. Nie wiedziałam, że tak to wyjdzie. Nie było to w planach, bo gdyby było, bawilibyśmy się o wiele bardziej hucznie. Na dziś dzień jednak stawiamy wino i kolację - uniosła wypolerowane przez gospodarza szkło, napełnione klarownym karmazynowym płynem, w geście toastu - Abyśmy żyli jak najdłużej. Wszyscy. I aby zawarty dziś związek pozostał zawsze pełen szczerych uczuć, wiary i wsparcia. Zdrowie nas wszystkich. - ucałowała krótko męża w usta, posyłając mu jak i innym ciepły uśmiech, po czym zwieńczyła toast upiciem łyka wina, ze szklanego kieliszka.
- Czuję mniejszy niepokój wiedząc, że wkroczymy jutro do Drakwaldu jako mąż i żona. W ten sposób bez względu na wszystko zawsze będziemy jednością. Dodaje to więcej optymizmu, którego mi brakowało - dokończyła mrużąc radośnie oczy. Trzymając Schultza za rękę, nie czuła już tyle lęku przed jutrem.

Erika spojrzała na Cassie z uśmiechem.
- Nie ma czego wybaczać, dobrze, że w końcu jesteście razem i to formalnie, więc problem pokoju sam się rozwiązał, jak już mówiłam. A co do jutra, to prawda, dlatego korzystajmy z tego czasu, który mamy, żeby nie myśleć o złych rzeczach, które mogą się przydarzyć w ciągu kilku następnych dni, tylko skupmy się na radosnych momentach. Wasze zdrowie. - Najemniczka uniosła kubek w toaście i upiła z niego nieco.

- Poradzimy sobie cokolwiek by w tej kniei na nas czekało. - powiedział pewnie Schultz po chwili pijąc do toastu najemniczki. - Już tam byliśmy i przeszlibyśmy bez strat gdyby starsza kobieta z jakiegoś powodu nie oddaliła się nocą od obozowiska. - dodał Rudiger po chwili zastanowienia. - W każdym lesie nocą wyobraźnia może nam podsuwać mroczne wizje, ale dowody mamy póki co na żerowanie w tamtej okolicy tylko goblinów i zwierzoludzi. - Schultz uśmiechnął się. - Ja jestem o nasz los spokojny. Dość o misji. - dodał rzezimieszek kiwając głową. - Gdzie wy żeście we dwójkę byli od razu po cmentarzu? - zapytał wojownik patrząc na Erikę i Webera. - Konrad nie mógł usiedzieć w niepewności i szukaliście bez nas dodatkowej roboty? - zaśmiał się krótko Rudiger.

- Byliśmy na targu, roztrwonić trochę ciężko zarobionych pieniędzy - odparła Erika. - Udało nam się dostać to, czego szukaliśmy, a przy okazji miło spędziliśmy czas, prawda, Konradzie? - Uśmiechnęła się lekko do przepatrywacza.

- Czyli każdy z nas chyba wydał znaczną sumę na przyjemności - zaśmiała się Cassandra, mrużąc przy tym oczy i chwilę po tym gospodarz osobiście przyniósł do ich stolika ładnie przystrojone półmiski z zamówioną strawą. Widać było, że starał się, aby choć odrobinę wyglądało to i pachniało lepiej, niż na co dzień. Był bardzo uprzejmy, a odchodząc życzył wszystkim smacznego, nie zajmując więcej czasu swoją osobą.




Cassandra odniosła wrażenie, że innym nie odpowiada towarzystwo młodej pary, dwóch zakochanych ludzi, od których umizgów pewnie czują już niesmak. Wcale się jednak tym nie przejęła. Próbowała wraz z mężem ciągnąć rozmowę i nawet szła ona gładko i płynnie, bez zbędnych niezręczności. Jedli, żartowi, starali się rozluźnić i choć trochę dobrze bawić podczas kolacji, umilając czas rozmową o wszystkim i o niczym, omijając szerokim łukiem jutrzejszy poranek.

Świeżo upieczeni małżonkowie byli szczęśliwy tego wieczoru i nie mieli zamiaru pozwolić komukolwiek go zepsuć. Po zjedzeniu kolacji, przyjemnej rozmowie i spędzonym miło czasie wśród towarzyszy, Rudiger wstał i skłonił się z gracją, zapraszając Cassandrę do tańca. Dziewczyna bez wahania przyjęła jego dłoń i z szerokim uśmiechem na ustach podniosła się z krzesła wychodząc z mężem na parkiet, którym był kawałek pustej przestrzeni otoczony stolikami. W tym czasie Erika z Konradem i tak zbierali się już do spania, tłumacząc się nadchodzącym, trudnym dniem, do którego chcieli się przygotować. Schultzowie pożegnali więc kompanów, pozostając w głównej sali jeszcze przez jakiś czas, ciesząc się swoim towarzystwem i chłonąc z tej chwili ile tylko się dało. Cassandra kołysała zgrabnie biodrami w rytm spokojnej melodii płynącej ze strun grajka i przytuliła buzię do ramienia mężczyzny, zanurzając swoje myśli w marzeniach i delektując się chwilą przyjemnego spokoju.


Wieczór poślubny
Cassandra & Rudiger Schultz


Rudiger Schultz manewrując z młodą i roześmianą żoną trzymaną na rękach, udał się po drewnianych schodach na górę. Jego krokom towarzyszyły okrzyki mężczyzn i kobiet z głównej sali, którym najwyraźniej podpasował klimat zaślubin i postanowili pogratulować młodym oklaskami, gwizdami i rzucanymi w ich stronę słowami, zachęcającymi do skonsumowania zawartego związku; często w niewybredny sposób. Cass mimo wszystko nie mogła się powstrzymać od śmiechu, będąc wyraźnie rozbawiona lekko chwiejnym, choć wciąż trzeźwym, krokom Zabijaki, który starał się wnieść ją jak księżniczkę i odstawić dopiero w pokoju, który przedtem dziewczyna zajmowała z Eriką. Najwięcej zabawy mieli jednak z otworzeniem zamku, gdyż uparty Rudiger nawet na chwilę nie chciał odstawić Cassandry na ziemię, przyjmując jako wyzwanie otworzenie drzwi z jednoczesnym wciąż trzymaniem jej w objęciach. Po tym jak go nawyzywała od wariatów i czubków, jego determinacja jedynie wzrosła i parominutowa gimnastyka zakończyła się w końcu sukcesem. Drzwi ustąpiły z lekkim zgrzytem, wpuszczając do środka lekkie światło z korytarza. Mężczyzna przekroczył próg z dumą i dopiero wtedy odstawił dziewczynę na stabilne podłoże. Cassie najwyraźniej wciąż była rozbawiona całym dniem poczynając od popołudnia, gdyż uśmiech nie schodził jej z twarzy ani na chwilę. Rudiger czuł, że uczynił z niej najszczęśliwszą kobietę. Jej uśmiech sprawiał, że sam czuł się o wiele lepiej. Kiedy Cassandra zaczęła pomału rozwiązywać tasiemki i odpinać haftki, Schultz zapalił dwie świeczki w pokoju, po czym zamknął drzwi na klucz.


W pomieszczeniu zrobiło się przytulnie i cicho. Dało się słyszeć jedynie oddechy dwóch osób, niemal bezgłośnie roztapiający się wosk i dźwięk ściąganego przez kobietę gorsetu.
Cassandra mogłaby przysiąc, że jest idealnie i czuje się świetnie, jak jeszcze nigdy dotąd. Wszystko, co się wydarzyło przez ostatnie kilka godzin, było dla niej jak sen, nie mogła uwierzyć, a zarazem nie potrafiła przestać się cieszyć. Nie było przyjęcia, mnóstwa gości, prezentów, ani ogromnej uroczystości ślubnej. Byli sami w wielkiej świątyni, potem niemal sami przy kolacji w jakiejś przeciętnej gospodzie, aplauz bili im podpici goście i napaleni, urżnięci w pień chłopi, a dodatkiem wystawnej kolacji były kiszone ogórki. W dodatku w pokoju mieli do dyspozycji dwa osobne, niezbyt miękkie ani wygodne łóżka, a z puchowych poduch wychodziły pióra. Teraz byli tylko we dwoje, w tej małej izbie, gdzie tliły się dwie świeczki, a w pokojach obok spali goście przybytku, w którym pomieszkiwali. Nic z tego nie brzmiało jak opowieść z pięknej baśni, a mimo to Cassandra czuła się, jakby była główną postacią, której życie toczy się po ścieżce usłanej różami, czasami kolce dadzą o sobie znać, ale i tak wszystko skończy się “Happy End’em”.

Kobieta poczuła jak ciepły oddech łaskocze skórę jej karku. Momentalnie przeszły ją dreszcze, a meszek włosków na rękach naprężył się wśród gęsiej skórki. Drgnęła lekko, gdy poczuła lekki pocałunek z boku szyi, a kiedy szorstka dłoń zsunęła kawałek materiału sukienki z jej ramienia, dziewczyna głośno przełknęła ślinę. Rudiger stał tuż za jej plecami, przewyższając wzrostem o dobre dziesięć cali. Jedna z jego dłoni otoczyła ją w talii, przyciskając filigranowe ciało do siebie, druga zaś niespiesznie zsuwała suknię wpierw z jednego ramienia, które to obdarował subtelnym muśnięciem warg, obcałowując delikatną, kobiecą skórę w okolicy obręczy barkowej. Zasypywał ją drobnymi pocałunkami, czując jak jej drobne ciało napręża się, a oddech przyspiesza. Choć nic nie powiedziała, tym razem i tak nie chciał się powstrzymywać, a kiedy jej miękkie pośladki otarły się o jego uda, był przekonany, że i ona tego nie chce.



Wojownik mimo twardego usposobienia i szorstkich dłoni, był dla kobiety czuły i delikatny. Nie spieszył się, krok po kroku zsuwając karmazynową sukienkę z jednego jej ramienia, które obcałował, a potem drugiego, składając lekkie pocałunki na jej nieskazitelnie aksamitnej skórze. Kiedy czuł, jak jej drobne ciało się napręża, a z ust wydobywa ciche jęknięcie, skupiał się głównie na całowaniu punktów na skórze, które sprawiły jej przyjemność. Przyciskając jedną ręką do siebie, nie pozwolił jej się odwrócić przodem, skupiając całą swoją uwagę wyłącznie na ukochanej.
Cassandra bardzo szybko poczuła nagłe uderzenie gorąca, zrobiło jej się przyjemnie, a szybszy rytm bijącego serca potwierdzał to wszystko. Miłe mrowienie przeszło przez jej podbrzusze i zatrzymało się niżej. W odruchu zacisnęła uda, a jej biodra mimowolnie zaczęły się kołysać. Ocierając się pośladkami o jego biodra, poczuła jak w mężczyźnie narasta podniecenie, którego nie jest w stanie kontrolować. Jego twarda męskość naciskała na na nią od tyłu, jakby chciała przebić się przez warstwy materiału i poczuć jej ciepłe, kobiece wnętrze. Kiedy suknia wraz z halką wylądowały u jej małych stóp, obnażając tym samym zgrabne ciało, Cassandra poczuła jak dłoń wojownika otacza jej jędrną pierś, a palce zaczynają masować twardniejący sutek. W tym momencie kobieta zapragnęła, aby wszedł w nią jak najszybciej, wbijając się silnym ruchem mocno i głęboko.

Rudiger nie pozwolił jej się odwrócić i zdominować sytuacji mimo iż napięcie narastało w nim do granic możliwości i najchętniej zrobiłby to, czego pragnęła. W jego głowie była jednak myśl, że chce jej dać znacznie więcej. Pragnął delektować się jej alabastrową skórą, słodkim zapachem, miękkimi włosami i uroczym pojękiwaniem. Chciał aby tej nocy poczuła się wyjątkowa, żeby nie przypominała ani jednej z nocy, którą musiała poświęcić na zarobek. Cassandra była dla niego ważna, dlatego mimo iż pragnął kochać się z nią niecierpliwie, nie zaprzestawał drobnych pieszczot. Dotykanie tak ślicznej i delikatnej kobiety potraktował jak sztukę najwyższej wagi. Masował jej piersi i całował szyję, głaskał po brzuchu zataczając prowokacyjnie koła w okolicy pępka i podbrzusza. Kiedy odchyliła głowę patrząc na niego zmrużonymi oczami z pożądaniem, pocałował jej usta z początku delikatnie muskając, by w końcu językiem dotknąć jej warg. Te rozwarły się pozwalając wsunąć się do środka i pogłębić pocałunek. Przez dłuższą chwilę kosztował jej namiętnego zaangażowania, nie zaprzestając wciąż pieszcząc rękami kruchego ciała, aż w końcu uległ i pozwolił, aby Cassandra stanęła do niego przodem.

Dziewczyna pojękiwała gardłowo oddając całą swoją namiętność w pocałunku. Chwyciła dłońmi jego policzki, potem wsunęła palce we włosy i przyciągnęła jego głowę jeszcze mocniej do siebie. Dyskretnie wydobyła stopy z otaczającej je sukienki i zrobiła krok w kierunku łóżka. Język kobiety gładził jego wargę, którą po chwili ukąsiła leciutko zębami i pociągnęła. Oderwała się od jego ust tylko po to, by na niego zerknąć. Ich spojrzenia skrzyżowały się dosłownie na sekundę, gdyż niemal po chwili rzucili się ku sobie powracając do pocałunku, w którym ich języki połączyły się we wspólnym, namiętnym tańcu.


Chociaż Cassandra była właścicielką bardzo filigranowego ciała, doskonale radziła sobie z wymuszaniem na mężczyźnie ruchu wstecznego. Jej pocałunki choć zachłanne, były równocześnie delikatne. Jej wargi poruszały się z wyczuciem, delektując się płynącą z czynności przyjemnością. Kiedy Rudiger zdał sobie sprawę, że nie ma już więcej miejsca aby się wycofać, gdyż tuż za nim stało już łóżko, pochwycił dziewczynę mocno w pasie, odrywając się tym samym od pocałunku i obrócił zręcznie rzucając ją na materac. Nagie ciało Cass wylądowało na puchowej kołdrze, a z jej ust wydobyło się ciche piśnięcie, a potem krótki, słodki śmiech, spowodowany zaskoczeniem.

- Bawi to Panią, Pani Schultz? - zapytał Zabijaka spoglądając na nią z góry. Jego brew lekko drgnęła, a na twarzy pozostał udawany, kamienny grymas, który z trudem dawał radę utrzymać. Cassandra jedynie zmrużyła oczy w odpowiedzi i przegryzła dolną wargę, nie spuszczając go z oczu. Zawierciła się na łóżku, naprężając nagie, drobne ciało i zacisnęła uda, zginając przy tym kolana i kładąc stopy płasko na materacu. Widziała pożądanie w jego spojrzeniu, było to coś, czego nie mógł przed nią ukryć, bez względu na to, jaką minę i postawę próbowałby przyjąć. Rudiger czuł, jak oblewa go pot na jej widok. Nigdy wcześniej nie patrzył na jej obnażone ciało w ten sposób i choć widział je niejednokrotnie, teraz spoglądał na nią inaczej. Nie dał rady ukryć swojej żądzy, nawet gdy próbował rozebrać górną część swojej garderoby ze spokojem, a nie rozerwać ją jak zwierzę, jego nabrzmiała męskość zdradzała wszystko, co czuł. Cassandra wiedziała, że pragnie tego samego, co on i była blisko stanu, w którym zaczęłaby go błagać, gdyby zwlekał zbyt długo.

Mężczyzna rozebrał się tylko do połowy i nachylił nachylił nad leżącą kobietą. Sunął szorstką dłonią po jej ponętnym ciele, wyczuwając pod palcami miękkość skóry. Różniła się w dotyku od wojowniczych kobiet tym, że była bardzo delikatna, nie napięta mięśniami, przyjemnie miękka i bardzo czuła na dotyk. Każde drobne muśnięcie czy lekkie łaskotanie kończyło się aprobatą w postaci jęknięcia. Jej kobiece nuty świadczące o narastającej ekscytacji sprawiały, że sam stawał się podniecony. Nakręcał go gardłowy dźwięk wydobywający się z jej słodkich ust. Położył się na niej wspierając ciało na umięśnionych ramionach, aby nie przygnieść kobiety swoim ciężarem i zaczął z pożądliwością całować jej szyję i obojczyki, wgryzając się subtelnie od czasu do czasu w skórę i ssąc ją krótko. Udało mu się w międzyczasie rozewrzeć jej nogi, aby umiejscowić się wygodnie między nimi. Nogi dziewczyny otoczyły go w pasie, przyciskając się mocno do jego miednicy, aby prowokacyjnie ocierać się o nabrzmiałą część materiału jego spodni. Rudiger specjalnie nie rozebrał się do końca, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę, że przy tej kobiecie straci resztki rozumu i szybko wbije się w jej wnętrze, zapominając całkiem o wszystkich innych przyjemnościach, jakie jeszcze mógłby jej dać, a nie tylko wziąć.

Pocałunki mężczyzny niespiesznie zaczęły przesuwać się niżej, dłuższą chwilę zatrzymując się na piersiach kobiety, które to chwycił w obie dłonie. Początkowo obracał opuszkami palców oba nabrzmiałe sutki, pieszcząc je z wyczuciem, czasami ściskając mocniej i obserwując reakcję kobiety. Jej ciało wygięło się w lekki łuk, a dotychczas ciche wzdychanie, zamieniło się w głośniejszy jęk. Odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy, a jej oddech znacznie przyspieszył. Jedną z piersi oznaczył koniuszkiem ciepłego języka, sunąc nim aż do sutka, na którym się zatrzymał. Objął go wargami, najpierw całując, a później ssąc i językiem uderzając w jego twardość. Ponieważ Cassandra jęknęła jeszcze głośniej niż wcześniej, mężczyzna nie przerywał pracy ust, skupiając się na jędrnej piersi, zaś drugą ręką powędrował między rozchylone nogi dziewczyny. Palcami przesunął po jej kobiecości, wyczuwając sporą wilgotność jej wrażliwego miejsca. Dwoma palcami zaczął masować łechtaczkę kobiety, początkowo z wyczuciem, a z czasem zwiększając ucisk jak i tempo, nadając ruchom więcej szybkości. Rozkosz jej głosu dawała mu pewność, że wszystko robi tak, jak powinien, aby dać jej od siebie jak najwięcej przyjemności i mimo iż ledwo myślał o czymś innym niż zatopienie się w jej wnętrzu, wciąż kontynuował, od czasu do czasu co najwyżej penetrując jej mokre wejście palcami.

Po dłuższej chwili skupiania się na dziewczynie i jednoczesnym czerpaniu przyjemności z jej rozkosznych jęków, wojownik w końcu poczuł, jak jej mięśnie nagle się spinają, a ciało, które bez przerwy poruszało się rytmicznie wraz z ruchami jego dłoni, naprężyło się mocno i na kilka sekund zamarło w bezruchu. Cassandra poczuła jak zalewa ją fala nagłego gorąca, rozchodząc się po całym ciele, aż w końcu znalazła ujście w jej rozpalonym wnętrzu, nieustannie pieszczonym z wyczuciem przez mężczyznę. Pod palcami silnej dłoni poczuł pulsujące mięśnie jej łechtaczki jak i pochwy, które bez zgody swojej właścicielki napinały się i rozluźniały rytmicznie przez dłuższą chwilę, podczas której z ust kobiety nie wydobył się już żaden dźwięk. Rudiger oderwał usta od jej piersi, aby oddać pocałunek jej suchym wargom, nawilżając je tym samym i budząc ukochaną z miejsca dalekiej rozkoszy, w którą odpłynęła. Jej ledwo przytomne oczy spojrzały na niego, jakby nie była już w tej rzeczywistości, ale i równocześnie jak gdyby pragnęła pozostać dłużej myślami i ciałem, w miejscu gdzie odczuwała największą przyjemność.

- Wejdź we mnie… Proszę… - wyszeptała błagalnie poddając się mężczyźnie całkowicie. W takim stanie mógł robić z nią wszystko, co tylko chciał, a ona nie odmówiłaby niczego. Była cała jego, nie posiadała własnej woli, pewności siebie, poczucia dominacji czy kontroli nad sytuacją. Miała w głowie tylko jedno pragnienie, jedną myśl i jeden cel, który pragnęła osiągnąć. Schultz nie potrafił już dłużej się powstrzymywać, choć wiedział, że mógł znacznie więcej, jej słowa i pożądliwe spojrzenie sprawiły, że krew krążąca w jego żyłach skumulowała się w okolicy jego krocza, gdzie nabrzmiała męskość dyktowała dalsze poczynania.

Zdjęcie spodni zajęło mu tylko chwilę, po której z powrotem znalazł się nad dziewczyną. Naprężony penis sunął po łechtaczce i wejściu do pochwy, jakby próbował znaleźć odpowiednie położenie do wsunięcia się w wilgotne wejście. Mężczyzna obserwował zmieniającą się twarz kobiety, która rozwarła usta oddając się całkowicie każdej pieszczocie, mimo iż z niecierpliwością porusza biodrami, wykonując nimi płytkie, koliste ruchy. Gdy twarda męskość naparła na czuły, kobiecy punkt, z ust Cassandry wydobyło się tylko krótkie westchnięcie. Wojownik w końcu wbił się w wilgotne wnętrzne, wchodząc najgłębiej i dociskając miednicę do ciała kochanki. Przeciągły jęk rozkoszy jaki wydobył się z gardła kobiety, był najgłośniejszy ze wszystkich, a zarazem najbardziej podniecający, jaki tej nocy usłyszał. Chociaż próbował kochać się z nią z wyczuciem i delikatnością, słysząc jej błagalne szepty, aby robił to mocniej, bez wahania uległ prośbie dziewczyny niemal natychmiast. Przyspieszył ruchy wbijając się w nią z siłą aż do samego końca i za każdym razem gdy uderzał udami o jej pośladki, słyszał eskalujące jęki i prośby o więcej. Nie przestawał więc, z przyjemnością penetrując jej kobiece wnętrze coraz to mocniej i szybciej, z narastającą pasją, zwinnością i wojowniczą siłą. Myśl o tym jak przeszywa jej drobne ciało swoją krzepą i tężyzną, w pewien sposób nakręcała go jeszcze bardziej. Była taka piękna, kobieca, ponętna, seksowna, ale zarazem krucha, delikatna, filigranowa i słodka, że pragnął się z nią kochać tak samo, jak pragnął ją pieprzyć i tym samym spełniać każdą jej prośbę. Cassandra za to bardzo chciała tego drugiego i właśnie to dostała. Szybkość i sprawność z jaką w nią wchodził, doprowadzała ją do szaleństwa i choć chciała aby robił to jeszcze mocniej i szybciej, on i tak nie był już w stanie wejść w nią głębiej, za każdym ruchem uderzając już o końcową ścianę jej wnętrza.

Jej jęki, wyginające się, drobne ciało, poruszające rytmicznie biodra, synchronizujace się z jego ruchami i to rozkoszne uczucie płynące z penetracji wilgotnego, ciasnego wnętrza, sprawiały, że podniecenie nie schodziło z niego aż do samego końca. Czuł się jakby przemierzał maraton, tylko to co robili tutaj było znacznie bardziej przyjemne i nie miał nawet ochoty tego przerywać. Uderzał mocno, wbijał się z siłą, aby wysunąć szybko i ponownie naprzeć. Po jego plecach zaczął spływać pot, jego męskie dłonie zacisnęły się na talii kobiety, aby nie przesuwać jej z każdym kolejnym, coraz to szybszym ruchem. Dziewczyna poczuła jak penetrujący ją penis nabrzmiewa i rośnie jeszcze bardziej, wypełniając ją w całości, a penetracja staje się na tyle dynamiczna, że miała wrażenie iż za chwile oszaleje z ekstazy. Kiedy jego ruchy nagle zwolniły, docisnął ją do siebie mocno. Cassandrę zalały dwie fale gorąca, z czego jedna spłynęła z jej ciała, ponownie dając niesamowity orgazm, objawiający się pulsacją jej kobiecości. W podobny sposób zareagowała część Rudigera, który doszedł we wnętrzu kobiety, przez jakiś czas jeszcze nie wychodząc z niej, delektując się chwilą rozkoszy, na którą bardzo długo pracował.


Schultz spojrzał na dziewczynę czule i pocałował ją w usta parokrotnie. Zszedł z łóżka, zakładając naprędce spodnie i zerknął w kierunku łóżka, na którym leżała Cassandra. Wyglądała znów tak słodko i niewinnie, jednocześnie była zmęczona. Dyszała ciężko, a jej wdechy były płytkie i krótkie. Przekręciła głowę w bok i wyprostowała nogi, wciąż spoglądając na niego półprzytomnie, posłała mu uśmiech. Rudiger odwzajemnił go i gdy zapiął już spodnie, podszedł do kobiety aby ucałować ją w spocone czoło.

- Poproszę o wypełnienie bali wodą, umyjesz się skarbie, dobrze? - szepnął czule kucając przy łóżku, a dziewczyna bezdźwięcznie kiwnęła głową.

- Wszystko w porządku? - dopytał dla pewności przeczesując jej włosy i zabierając zbłądzone kosmyki z mokrego czoła i policzka, aby nie łaskotały jej po twarzy.

Cassandra uśmiechnęła się szerzej ponownie kiwając głową.
- Tak. Dziękuję. - odpowiedziała leżąc w zupełnym bezruchu i czując ból w mięśniach, które przez znaczną większość czasu miała napięte, a nie zwykła do tak długiej i intensywnej aktywności. Rudiger ucałował ją ponownie, po czym wyprostował się, zarzucił koszulę i wyszedł na chwilę z pokoju.

Kiedy wrócił z obiecanymi wiadrami ciepłej i letniej wody, Cassandra zasnęła. Nie miał serca jej budzić, więc zostawił wiadra, korzystając tylko z niewielkiej ilości wody aby obmyć samego siebie. Wziął kobietę na ręce, aby przenieść na sąsiednie łóżko, którego pościel nie była wilgotna, a następnie położył się obok, otaczając ją umięśnionym ramieniem i przytulając do siebie. Złożył lekki pocałunek na jej czole i przykrył kołdrą nagie ciała, po chwili samemu zasypiając.


Mimo iż Cassandra zbudziła się rano w bardzo dobrym humorze, podróż przez Darkwald wcale nie zatrzymał uśmiechu na jej twarzy. Wszyscy dostali po mule i chociaż dziewczyna bardzo lubiła zwierzęta, troszkę się obawiała odpowiedzialności jaką jej powierzono. Nie chciała, aby zwierzę się spłoszyło gdy stanie się coś złego i niespodziewanego. Przez chwilę utraciła wiarę we własne możliwości, jednak podczas nocnego postoju i rozmowie z mężem, jej wiara powróciła. Rudiger potrafił pchnąć w nią poczucie własnej wartości i przekonać do tego, że nie jest tylko zwykłą, durną ślicznotką, a jest naprawdę mądrą i pełną talentów kobietą. Młódka dość szybko stała się znów bezgranicznie szczęśliwa i często szeptała do męża na temat pikantnych szczegółów minionej nocy, które bardzo jej się podobały i za którymi właśnie tęskniła.

Pierwsza noc w mrocznym lesie minęła bez żadnych niespodzianek, co napawało optymizmem. Cassandra jednak starała się nie tracić czujności i nie rozmawiać bez wyraźnej potrzeby, aby jej głos nie przyciągnął w ich kierunku niebezpieczeństwa. Niestety jak się okazało i bez jej trajkotania bestie potrafiły ich odnaleźć. Muł dziadka tak mocno się przestraszył, że zrzucił Odo z grzbietu. Dziewczyna zareagowała natychmiast, zeskakując ze swojego wierzchowca i ciągnąc go za lejce podbiegła do staruszka i jego zwierza, chwytając uprząż i przywiązała oba wierzchowce do najbliższego drzewa, a potem powróciła do kapłana.

- Nic ci nie jest dziadku Odo? - spytała kucajac przy mężczyźnie i pomagając mu wstać i odsuwając się w kierunku mułów, aby je upilnować. Oczywiście, że nie miała zamiaru rzucać się w wir walki, postanowiła zająć się zwierzętami oraz staruszkiem.

- Uważaj na siebie - rzuciła cicho do męża, kiedy odbierała od niego wierzchowca i posłała mu uśmiech pełen ciepła i wsparcia.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline