Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2019, 22:12   #31
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
– Dobrze… – potarł czoło z dezaprobatą, jakby uznał, że nie rozumiesz jak się mówi do ciebie po ludzku. – Powiem to najprościej w świecie… tak, żebyś zrozumiała. Pokaż mi materialny, wyraźnie zrozumiały nawet dla wieśniaków i niepodważalny dowód ich niewinności, albo odpuść, weź goblinkę i idźcie swoją drogą. Jeśli jednak nie odpuścicie aresztuję was wszystkich za utrudnianie nam pracy. – Powiedział do ciebie, a potem zwrócił się do Morriany. – Szczerze współczuję wrzoda na rzyci jako protegowanej, kapitanie.

- Ile więcej dowodów potrzebujesz?! Masz chorych i masz zatrutą studnię. I masz lekarza, który ma na to papier! - nie ustępowałam. - I przy nim też miałeś tak samo olewające zachowanie. Bo skoro mówił ci jaki jest problem to zamiast go przeganiać to trzeba było wziąć od niego wywar i kazać komuś ze swoich ludzi wlać to do studni! Własnymi decyzjami sobie tą samą pętlę zaciskasz na szyi, którą tak lekkomyślnie zasądziłeś goblinowi.

– Marion… przykro mi to mówić… ale on ma rację w jednym – Powiedziała Morrisana. – Nic z tych rzeczy nie jest rzeczywistym dowodem. Wiem, że to brzmi strasznie… ale wszystko to są domysły i przypuszczenia… – Przełknęła ślinę. – Według zasad sądownictwa, jeśli o jakiejś zbrodni zaświadczą świadkowie, jest to traktowane jako dowód w sprawie przestępstwa.

– Chyba, że udowodni się zmowę – Dodała szybko bardka.

– W każdym razie… fakt, że w studni pojawiła się pleśń nie jest jednoznaczne z tym, że mężczyzna podający się za lekarza nie chciał jej zatruć… Co więcej o prawdziwości dokumentu mógłby poświadczyć tylko notariusz cesarski albo urzędnik cywilny…

– A sprowadzenie takiego tutaj graniczy z cudem – Powiedział z wymuszonym uśmiechem Kapitan.

– A nawet jeśli dokument potwierdziłby się jako prawdziwy… wciąż zarzut nie dotyczył uprawnień do praktykowania medycyny, ale zamiaru zatrucia studni, który jest już traktowany jako zbrodnia, karana śmiercią.

Kapitan wstał.

– Możesz mi zarzucić nieczułość i ignorancję… ale powiem ci jak to wygląda… RAZ JESZCZE… Gdyby ten goblin ze swoim papierkiem pojawił się w cywilizowanym mieście, pewnie by mu stawiano piwo w gospodach. Ale miał nieszczęście trafić tu i nie posłuchać przyjacielskiej rady. Mówisz, że mogłem wziąć wywar i załatwić sprawę na okrętkę… mogłem, ale on tego nie chciał. Czy nie wspomniałem, że to idealista? On stwierdził, że lecząc wioskę zmieni stosunek ludzi do goblinów… Prostoduszny, oświecony idiota! Kazałem go zatem wygnać z wioski, zanim zrobi sobie krzywdę… ale on wrócił w nocy i próbował wlać swoje “lekarstwo” do studni… może gdyby byli tam moi żołnierze teraz mielibyśmy dowody… ale tam byli ciemni chłopi. Chłopi, którzy palą ogniem to czego się boją. Powiem więcej… to moi ludzie, którzy zwrócili uwagę na zamieszanie uratowali tą dwójkę przed stosem. I teraz ja stanąłem pod ścianą… ani jednego dowodu świadczącego o jego niewinności oprócz kawałka papieru, którego prawdziwości nie miałem możliwości sprawdzić i trzydziestu świadków zarzekających się na bogów i cesarza, że widzieli jak goblin chciał zatruć studnię i żądających jego skazania. Naprawdę mniszko widzisz tu jakąś podłość z mojej strony? – Spojrzał ci w oczy.

Morrisana spuściła głowę.

Wstałam, żeby mężczyzna nie patrzył na mnie z góry.
- Zeznania świadków można spokojnie wziąć w powątpiewanie i unieważnienie, bo znałeś profesję goblina jak i uprzedził ciebie o tym co zamierza zrobić nim przystąpił do działania, a twoi strażnicy są tego świadkami. Poza tym ocena eksperta ma znacznie większą wagę dla osądu od zeznań świadków, którzy nie mają pojęcia o zwalczaniu szkodliwych grzybów i pleśni, a do tego są rasistami, którzy zniszczyli wszelki dobytek jaki miały gobliny - odparłam. - Ponawiam więc moją prośbę. Przekaż tą dwójkę kapłanom Toriela, wymyśl sobie jaki chcesz pretekst, a my oczyścimy studnię, poświęcimy ją i odjedziemy stąd z problematyczną dla ciebie dwójką. Co więcej robiąc tak zachowasz czyste sumienie.

– I bandę niezadowolonych chłopów, z którymi będę się musiał użerać… – Westchnął, a potem ziewnął. – Dlaczego tak bardzo wierzysz w ich niewinność?

- Bo doskonale znam się na grzybach, pleśniach, ziołach i innych takich oraz tego co z nich da się zrobić - powiedziałam pewna co do swojej wiedzy. - I sam teraz przyznałeś, że mam rację co do ich niewinności - “po tym jak uparcie drążyłam temat” dodałam już w myślach.

– To wciąż nie jest żaden dowód… ale zawaliłem przez was noc i mam was dość. Niech przyjdzie do mnie kapłan Toriela… prawdziwy… a nie dziewczynka z mlekiem pod nosem, to przekażę mu tą dwójkę… niech on się tłumaczy chłopom i ma na głowie ten problem. Ja umywam ręce. – Powiedział i odwrócił się na pięcie. – Tylko ma czas do rana… a ty, lepiej uwarz to lekarstwo, bo naprawdę korci mnie, żeby zmienić zdanie.

Rzucił przelotne spojrzenie na Morrisanę i skinął.
– Kapitanie…

– Kapitanie… – Odpowiedziała kwaśno.

Mężczyzna nie czekał już na twoją reakcję tylko opuścił pomieszczenie.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline