Mimo (a może z powodu) pomocy Sardara karczmarz nieprędko pojawił się z półmiskami pełnymi jedzenia.
Zapytany o ewentualną konkurencję przez moment się zastanawiał, po czym pokręcił głową.
- Dwa dni drogi w jedną czy drugą stronę żadnej innej karczmy nie ma - powiedział. - Ze trzy, cztery lata temu ktoś mojego "Drozda" chciał kupić, ale w końcu zrezygnował. Od tego czasu pies z kulawą nogą o kupno czy coś nie zapytał.
- A wrogów też żadnych z żoną nie mamy - dodał.