Ill przyglądał się waszym wyczynom z ogólnym zniechęceniem do życia [?]. Nie był zainteresowany rozmowami z zalanym typem, ani tym co wyczyniał Dirith.
– Naprawdę myślisz, że bawi mnie ten cyrk i wam pomogę? – prychnął, obrażony.
- O, teraz drugi też się wkurzył!... – skwitował Kupiec.
Illa trochę zatkało.
– Coś ty powiedział, człowieku?
– Hehehe mówiłem HYK psy wiedzą że ich nie lubisz!...
– Tu się dzieje coś naprawdę dziwnego – fuknęła Kiti.
– Co ty nie powiesz…
– Eeeegh, ucisz pan te psy… - zmaltretowany pijak złapał się za głowę i położył się na ziemi.
– Cicho, dobrze, HYK może coś czują, może wilk albo kuna HYK guziec…
– Oni myślą że jesteśmy psami pasterskimi – dodała Kiti.
– CO TY NIE POWIESZ?! – Ill nie był typem miłej ofiary prankowicza.
– Żeś je wkurzył teraz się HYK pogryzą.
Ill delikatnie mówiąc olał Diritha i jego płomienną mowę o wspólnym działaniu na rzecz wspólnego dobra i dobrobytu i po prostu ruszył w bok, w pole, przed siebie.
– A ty gdzie!? – zawołała Kiti.
– A nie przypominam sobie, żebym musiał zdawać ci relację z tego, gdzie chodzę…
– Ooo, wytropił coś! Mówię wam, wilcy!!!
- Proszę, zajmijmy się szybciej tym wozem!...
Ill nie zaszedł jednak daleko i zatrzymał się po kilkuset metrach, wpatrując się w horyzont.
– O, dzięki, dzięki!... Raz, HYK, trzyyyy… HYK… PIĘĆ!... – pan był bardzo zadowolony z pomocy Diritha i razem z nim zamocowywał z powrotem koło.
Drugi leżał i miał na wszystko wy… wyjątkowo mało zainteresowany był tym co się wokół działo. Jak każdy kto się nawalił jak szpadel, a potem został wyproszony przez zamknięte okno.
– Dzięki wielkie! Szczęście, że jeszcze o tej porze HYK ktoś był w okolicy hehe co ja gadam wy tu zawsze są, owce paść…
Kiedy koło zostało naprawione, wszystko jak poprzednio zaczęło się rozmywać i ponownie znajomy ci zjawił się na kilka sekund, tylko by się pokazać, wyciągnąć znów „łapsko” i zabrać was dalej. Po raz kolejny w pustce zobaczyliście tylko kartkę zapisaną czyimś pismem. „A jednak rację mają ci, co radzą nie kierować po pijaku… Koło wozu odpadło, a z Franklina w tym stanie żadna była pomoc… Utknęliśmy w środku nocy na środku cholernego pola…. Dobrze ze nasza obecność przykuła uwagę lokalnego pasterza. Trochę bałem się, że jeszcze gorsze kłopoty będą, ale chwała bogu, pomógł nam miejscowy, a jego psy odgoniły wilki co się chyba czaiły w okolicy, psy ujadały jak oplątane...”
Znaleźliście się w kolejnej nowej scenerii.
https://upload.wikimedia.org/wikiped...82om%C4%85.jpg
W całkowitej, czarnej, nocnej pustce [ignore brak czarnej nocnej pustki na focie]. Przed sobą mieliście tylko starą stodołę i liche drzwi do niej. Deski były powykrzywiane i było kilka większych szpar, przez które mogliście zajrzeć do środka. W stodole, prócz „standardowego” wyposażenia i bałaganu, wśród siana siedziało dwóch znajomych panów. Nadal zmaltretowani i zalani jak szpadle, a dodatkowo zmęczeni jeszcze bardziej.
- Co się może stać HYK…
- Mam na dziś naprawdę dość… po prosssssstu śśśśśpij…
- E tam, gadasz…. HYK! Nie wiemy nawet HYk czszszszy to jest warte tego całego zachodu… Co się może stać… Nikt nie zauważżżżżższy…
- HYK dobra ale jak popatrzysz to śśśśpimy HYK…
Widzicie, jak wyjmują z torby niewielką szkatułkę i otwierają ją. Wyjmują ze środka podejrzany mały przedmiot, metalowo-szklaną bryłę. Oglądają ją niemrawo.
- Co to ma HYK być…?!
- Nie HYk wiem… Pokaż… NO DEJ!!! HYk… To jakiś naszyjnik HYK dla baby czy coś….?
- Ni ma ino szszszsznurka…
- Może to jest jakaś ta… no… awa… awengersowa… awangardowa… Ozdoba… o!
Jeden z nich grzebał przy bryle i odkrył że da się ją obracać w różnych kierunkach.
- To jest ta… łamigłówka… zabawka dla dziecka pewnie….
- A!... Cholerne bogate bachory HYK… Srebrem się bawią! Dobra, śpij… - to powiedziawszy, Franklin, znany jako człowiek kula armatnia, upadł na siano i zasnął w ciągu kilkunastu sekund.
Drugi nie zważywszy na to siedział i zafascynowany świecidełkiem próbował określić co to i do czego służy. Nie dawało mu to spokoju. Grzebał, kręcił i obracał, dumny wielce ze swojej inwencji. Aż za którymś razem po przekręceniu coś zgrzytnęło i błyskotka z sykiem rozpadła się na dwie części. Kupiec z jękiem zgrozy upuścił zabawkę, a wy mogliście dostrzec, jak czarna mgiełka wylewa się z wnętrza zabawki i natychmiast wnika w ziemię. Kupiec w panice podniósł dwie części i z rozpaczą próbował je skręci razem. Co, o dziwo, po chwili mu się udało. Szybko wsadził zabawkę do szkatułki jakby nigdy nic...