Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2019, 21:49   #101
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Patrick spędził miło czas z drobną nutą rozczarowania gdy uświadomił sobie jak Jonathan sprzątnął mu sprzed nosa interesującą krasawicę w postaci starszej, gotyckiej kobiety która wygląda jak prawdziwa gawędziarka.
Nie ma jednak tego złego. Poza kilkoma mogącym gorszyć ekscesami głównie w wykonaniu stron uległych (oraz pojawianiu się drugiego faceta w lateksie, z lisim ogonem) reszta zachowała specyficzny smak i poza sporadycznym klapsem oraz wymownie znikającymi parami lub większymi grupami do dalszych pomieszczeń, całość była dość stonowana.
Kobieta prowadząca warsztaty naprawdę znała się na anatomii, podając orientacyjne czasy wystąpienia niedokrwienia, instruując o niebezpieczeństwach przy problemach sercowo-naczyniowych przy podwieszaniu, kładła nacisk jak to wykrywać…
...a potem przestała nudzić i demonstrowała węzły na przykładzie odrobinę młodszej od niej (lub lepiej się trzymającej) bladej blondynki o szerokim, szczerym uśmiechu. Dziewczyna była całkiem ubrana i chyba była przy okazji innych wydarzeń drugą prowadzącą - to Patrick zarejestrował z wymiany zdań pomiędzy nimi.
W oko wpadło mu kilka par, chociaż szczerze był to raczej wybór pomiędzy pewną pospolitością a innym rodzajem pospolitości. Zauważył, iż niektórzy szukają ludzi nawet nie do końca do całkiem seksualnych celów, a bardziej erotycznego uczestnictwa w spektrum poniżenia.
Kusiło go by trochę podgrzać atmosferę używając wpływu magii niektórych członków tego całego towarzystwa. Pchnąć ich bardziej ku zabawie. Ale z drugiej strony… aż tak mu się nie chciało. Cóż… ostatecznie Healy uznał, że nie ma co liczyć na cudowne pojawienie się kogoś idealnego i trzeba obniżyć standardy. W końcu to tylko znajomość na jeden wieczór. Ale wpierw mały drink przy barze, a potem użycie magyi, by wyczuć stan pobudzenia ładnych obiektów “badań”. Najbardziej rozpalona… wygrywa.
Mając już jakiś plan postanowił złożyć zamówienie przy barze i poczekać aż dostanie trunek do ręki. Barman trochę pomarudził na Irlandczyka, że drinki podaje się tylko do stolików ale nie robił większych problemów.
Za to problem pojawił się sam. Problem brodaty, w okrągłych lustrzankach, odziany w skóry cowboy-harleyowiec. Ten sam z którym Patrick miał już kontakt, bo powiedzieć przyjemność było w tym lokalu dość niefortunne.
- Setka - burknął do barmana nachylają się do baru. Chyba nie zauważył technomanty.
Healy uznał, że nie ma co zaczepiać tego miejscowego… Akurat jemu wystarczyła rozmowa z Erykiem, więc postarał się wtopić w tło i przeczekać Opustoszałego. Plan udał się, w tak zwanym międzyczasie widział jak Jonathan i jego nowo poznana rozmowa usiedli bliżej centrum warsztatów i podśmiewając się (chyba z własnych żartów) komentowali do siebie. Hermetyk wyglądał na spokojnego.
Tymczasem Jony wychylił pod rząd dwa kieliszki, chyba zawahał się nad rzuceniem szkłem o podłogę i… Ruszył w stronę loży Erika.
Healy zaś udał się do baru. Nie widzał wcale powodu, by wtrącać się wickowi J. w paradę, a podsłuchiwanie sojuszników byłoby niewłaściwie. Mogłoby zepsuć dopiero co nawiązaną nić porozumienia. Więc bar, drink i szukanie przygody… o której jutro nie będzie się pamiętać.
I taka przygoda się trafiła… w dodatku podwójnie.


Inga i Anike… a może Anike i Inga, a może Inge i Anika? Nie miało to wielkiego znaczenia. Były ładne i ciekawskie… i nieco zagubione. Owszem przyszły na imprezę z pieprzykiem, ale były w tym nowe i nie bardzo wiedziały za co się zabrać. To znaczy… starsza nieco wiedziała. Młodsza zaś chciała spróbować nowych.
Dodawały sobie odwagi drinkami. Ale po co klepać siebie nawzajem po tyłkach, skoro można wyżyć się na męskim? Wszak nie były zainteresowane tylko swoimi pupami. Healy o tym wiedział… Wystarczyło lekko sięgnąć do ich umysłów, by odczytać powierzchowne myśli.
Wiedział czego chciały, wiedział co powiedzieć.
Pragnęły przygody i tę przygodę im zamierzał dać.
Weszli razem do przygotowanego pokoju i drzwi zamknęły się za nimi.

Lateks… czarny i śliski, doskonale okrywał krągłości ich ciał. Oczywiście samo zakładanie tych wdzianek wiązało się i z wiązanką przekleństw i chichotami.
Te ukrywały nerwowość, gdy pejcz służący do zabaw unosił się i opadał.
Z ust młodszej popłynęły wtedy syki wpierw bólu, a potem jęki rozkoszy… a potem prośby o coś więcej, coś.. organicznego.
I Healy to dał… jednej, a potem otrzymał nagrodę od drugiej. Potem sam klęczał przed władczynią wykorzystując swój zwinny język do czegoś innego niż gadanie. Zmieniały się pozycje i zabawy. Gadżety poszły w odstawkę, pozostała pierwotna chuć.
Bądź co bądź natura nie potrzebuje zabawek. Te są przydatne do gry wstępnej. I ewentualnego robienia nastroju.
Inga i Anita były w zdecydowanie zabawowym nastroju, a krągłości ich piersi i pośladków wręcz żądały by je wielbić. Co też Patrick robił, gdy nadarzała się okazja. Pomiędzy galopem na jego biodrach i szturmami bram rozkoszy kochanek. Aż w końcu gorączka pożądania zmieniły się w rozleniwienie spełnienia. I zabrakło sił na kolejny splot nagich już ciał.


Healy opuścił pomieszczenie cmoknięty na pożegnanie przez Ingrid, a może Ingę? Nie miało to znaczenia, wszak mogły kłamać co do swoich. W każdym razie zadowolony z tej chwili relaksu i przyjemności rozejrzał się po… sali. Wyglądało że jest spokojnie, a J. … zajęty. Siedziała na jego kolanach młoda dziewczyna. A on sam miał naruszoną nieco garderobę. Healy nie wnikał jednak w powody, ani jak do tego naruszenia doszło. Obok niego była również ta ładna gotka około czterdziestki. Irlandczyk podszedł do całej trójki uśmiechając się.
- Widzę, że dobrze się bawisz.- zagadnął maga.
- Raczej zabawiam towarzystwo - Jonahan sprostował z uśmiechem - to mój przyjaciel, miłe panie, imć…
- Bucky…- rzekł pół żartem, pół serio Healy.- Widzę, że idzie to bardzo dobrze.
- Macie fascynującego przyjaciela - starsza kobieta odparła z wdziękiem - Sandra - podała mu dłoń, lekko przekrzywioną jakby w geście do pocałunku. Z jej oczy Irlandczyk wnioskował, iż jest to swego rodzaju test bez założonego rezultatu. Healy tylko się uśmiechnął, nachylił zerkając na jej twarz i szarmancko pocałowało. Jako że był akurat po “obfitym posiłku” nie przejmował się ewentualnym oblaniem.
- Odważnie - oceniła - w tym miejscu nie wiadomo co mogłam trzymać.
Zaśmiała się lekko razem z hermetykiem. Dziewczyna siedząca na kolanach mistrza przedstawiła się jako Kasja.
- Nasi przyjaciele z loży trzychę się poprztykali - hermetyk wymienił z technomantą informacje.
- No tak… kłótnie w rodzinie są najgorsze.- odparł Healy i wzruszył ramionami. - Ale to nie nasza sprawa. Ty byś chciał, żeby ktoś wtykał nosa między nas? Co innego…- tu znacząco spojrzał na klatkę piersiową Kasji.-...ładny biuścik. Myślę więc, że my powinniśmy zostawić ich w spokoju, a co do…- spojrzał na dłoń Sandry.- … zagrożenia. Ja mogłem nie zatrzymać się na dłoni przy całowaniu, lecz podążyć wyżej. Oboje ponieśliśmy ryzyko.
Kasja uśmiechnęła się szeroko. Z głębi sali dobiegały narożnika sali jakieś wyzwiska połączone z błaganiami o karę. Starsza kobieta skrzywiła się uroczo, odrobinę lisio.
- Sądzę, że mój podróżnik mógłby mieć coś przeciw - spojrzała na Jonathana chwytając go za rękę - z całym szacunkiem owszem, panie Bucky czy może Bully - skomentowała żartobliwie posturę Irlandczyka.
Jonathan wzruszył ramionami.
- Znasz moje podejście - Irlandczyk nie znał - często nie mogę się powstrzymać. Nie w takich rzeczach. Długo masz zamiar zostać jeszcze?
- Owszem… mógłby i nie zdziwiłbym mu się.- odparł z uśmiechem Healy zerkając na dekolt Sandry, a potem spojrzał na “podróżnika”. - Miałem cię w sumie zapytać o to samo. Głupio by mi było zostawić cię bez podwózki.
- Zaproponowano mi gościnę której odmówić mi nie sposób. Potem wezmę taksówkę, nie musisz się martwić.
- Czuję… się niepotrzebny w tej sytuacji.- stwierdził z przesadnym dramatyzmem Patrick, po czym skinął głową.- Ale też nie sądzę, bym miał ochotę się wciskać… jak to mówił ten Polak, aaaa… coś o wódce i zakąszaniu… Między wódką a zakąskę.
I po kilku minutach Irlandczyk opuścił to miejsce, by wrócić do domu. I odpocząć.
Wszak jutro miał wpaść do swojej znajomej i porwać ją na śniadanie… chyba.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline