Dwie myśli wpadły do głowy Dietmarowi, gdy obserwował zbliżające się powoli i niezgrabnie ożywione szkielety, i obie zdziwiły go niepomiernie.
Po pierwsze, tak jak w przypadku skavenów sprzed kilku dni, nie czuł strachu, a raczej zaciekawienie. Wyruszył z rodzinnego miasta, by poznawać świat, a najwyraźniej bestie i potwory stanowiły jego część. No dobrze, miał też inne powody, by ruszyć przed siebie, ale teraz były one nieistotne.
Po drugie, pomyślał sobie, że można byłoby strzelać do kościotrupów, zanim podejdą bliżej. On, Dietmar Rache, szanowany do niedawna członek społeczności Pfeildorfu, znany cyrulik i golibroda, wpadł na pomysł, by strzelać do atakujących go potworów.
- Kuszę, dajcie mi kuszę! Albo łuk!
Tak pokrzykując ruszył w pewnej odległości za wojownikami. Któryś z nich mógł szybko potrzebować jego umiejętności.