Axel nie zamierzał komentować zachowania osoby, która przecinała łańcuchy zwodzonego mostu. Czyn był ze wszech miar słuszny i godny pochwały, ale równocześnie przypominał odcinanie konaru, na którym się siedziało.
Ale, jakimś cudem, udało się. Prawie.
W każdym razie śmiałek nie zginął, a i z mostu ostał się kawałek, po którym można było przejść na drugą stronę. To jednak nie było marzeniem Axela - przynajmniej nie w tej chwili. Strażnik dróg (chwilowo na urlopie) spróbował otworzyć furtkę, stanowiącą fragment nabijanej stalowymi guzami bramy.
O dziwo, furtka nie stawiła oporu...
- Za mną - powiedział do towarzyszącego mu banity, równocześnie przekraczając próg.
Miał nadzieję, że znajdzie miejsce, z którego będzie mógł wesprzeć tych, co jeszcze pozostali przy życiu i mieli zamiar iść tą drogą, którą i on przeszedł.