Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2019, 16:09   #396
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Grzmotozad wpierw pobladłby następnie przybrać na twarzy kolor purpury. Jego bujne wąsy nastroszyły się jak dwa ogonki u sikorek, a dotychczas zadbana, gładka brodę, zamieniła się w kłębowisko kołtunów, niczym siedlisko węży.
Rodzice mieli rację, że elfy były jakieś niedorobione i rasistowskie i trzeba je tępić w równym stopniu, co cholerne smoki, bo to podstępne, dwulicowe i zdeprawowane zło w czystej postaci!
Jubiler wprawdzie, dzięki swojemu talentowi do tworzenia złotniczych arcydzieł sztuki, nigdy nie spotkał się z tymi legendarnymi, szpiczastouchymi fircykami… aż do dziś.
- Niech cię pierun w kulce świetlisty uszczypnie w tę chudą i nagą rzyć ty przeklęta, lampucero o dwóch nogach jak witki brzozowe! - zawołał pieniąc się na ustach jak wściekły piesek kanapowy. - Ja ci dam mój zacny i wiekowy naród w tak podły i oszczerczy sposób obrażać! Że niby my skąpi jak smoki?! MY?! Krasnoludy, które od zarania dziejów żyją w zgodzie z naturą gór i kamienia, do wojen się nie pchają, sztukę piękną mają, kulturę rodzinną krzewią i jeszcze wydobywają wam po niskiej cenie metali szlachetnych, co wam na te durne piórne strzały potrzebne i żadnych przy tym pytań nie zadają?!
Eryk zignorował szaleństwo Elfki, zaniepokojenie Ramiel, zdenerwowanie Grzmotozada i inne reakcje. Jak to on od razu zwęszył interes do ubicia: - O druidka! A umiałabyś re inkarnować kogoś? Bo znaleźliśmy zwłoki twojego pobratymca utalentowanego maga i cukiernika zjedzonego przez Derro. W sumie szkoda biedaka i jego talentu. Jak pomożesz to możemy cię wesprzeć w wydostaniu się stąd mogę też cię zabrać na randkę! Może pójdziemy pozbierać grzyby i jagody? Pokazałabyś mi jak to robić nie krzywdząc natury - Wątpił żeby się zgodziła, ale nie byłby sobą gdyby nie spróbował, jako paladyn i tak byłby zmuszony pomóc potrzebującej, ale nie widział nic złego w próbie pomocy więcej niż jednej osobie. Po chwili zastanowienia dodał
- Jedyna wiedźma w okolicy, o jakiej wiem, to zielona wiedźma, która podobno podszywa się pod pracownice karczmy w miasteczku Scaring. Jak już przekonamy smoka, to mógłbym was podwieźć mniej więcej w te okolice oraz pomóc w walce z zieloną wiedźmą, ale z pewnością brzydźcie się jazdy na wozie, który jest nienaturalny i niewolenia koni i pewno nie przyjmiecie pomocy skromnego paladyna walczącego za pomocą stalowej broni. Nie chcę obrażać Panienki zasad moralnych i wyzwania. Zielone wiedźmy to stwory bardzo groźne i plugawe zawsze chętne do korumpowania innych, więc bardzo możliwe, że to ona was podglądała. Jednakże jest to potężna istota zła bardzo groźna nawet jeżeliby cały wasz krąg druidzki zaatakował wespół z moją pomocą pewnie i tak by wiele osób zabiła. Po za tym, nie mam pewności czy faktycznie potworzyca jest tam gdzie mówi, bo możliwe, że chcę nas wrobić w zabójstwo zwykłej kobiety albo sprowadzić ciebie i nakłaść ci do głowy kłamstw - Stwierdził.

- A cywilizacja ma swoje zalety. Jak fakt, że szyszki się w człowieka nie wbijają przy chodzeniu - zauważył, Airyd.
- Co? Ukrywa się w mieście? Dużo tam straży? Można ją spalić? - Podbiegła do Ramiel i zaczęła szprechać po elfiemu
- Siostro! Czemuż się zadajesz z tymi niższymi istotami! Udaj się do Lasu! Żyj tam pośród zieleni drzew i piękna albowiem tam jest twoje miejsce i twoje przeznaczenie przynależne rasie, której trwająca tysiąclecia historia stukrotnie przyćmiewa dzieło istot... - Ramiel przerwała ja w tym samym języku.
- Dzień dobry. Nazywam się Ramiel. Mam czterdzieści lat. Lubię kolor zielony. Elphira jest bardzo piękna - Ramiel nachyliła się nad Elphirą
- Nie wiem, co ona gada. Nie Cierpię jak mi to robią - była roztrzęsiona
- A co do twojego pytania. Nasza mistrzyni ma taką moc i zapewne niedługo będziesz mógł ją o to zapytać, choć ja bym się nie zgodziła pomóc pobratymcowi, co wypowiedział wojnę zębom, które to umożliwiają nam…
Gregan wziął liść sałaty i zaczął się wachlować.
- Widzisz krasnoludzie - tymczasem Nys zaczęła tłumaczyć krasnoludowi - Widzicie, niechęć między smokami i krasnoludami wynika z tego, że zajmują one tę samą niszę ekologiczną, i ów konflikt na razie pozostaje nierozstrzygnięty, jednak muszę nadmienić, że tam skąd pochodzę nikt nie słyszał o krasnoludach, a smoki wyginęły całkiem niedawno…, Choć niby mój stryjek sra złotem, ale z Arionem uznaliśmy, że schował gdzieś plemię krasnoludów, stąd tyle złota w naszym rodzie.
Tymczasem Pyke i Cod zaczęli się wspinać po linie.
- Hej, a wy, dokąd? -zawołał za nimi kitsune.

Tymczasem gdzieś daleko.
- Trzask! Pras! Prask! - Rzekła postać będąca zbroją.
- No kurwa dokładnie! - piekliła się wysoka piratka z hakiem, przepaską i drewnianą nogą - To była chujowa walka arhh! Wolę oglądać Brinnewal!
- Gregan! Co z tobą? Natychmiast przestań! Ona jest… - Asmodeusz nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa.
- No jest popierdolona - rzekła Desna.

Elphira skrzywiła się słysząc wywód elfki o niższych istotach zastanawiała się czy uświadomić ją, że nie tylko elfy posługują się tym językiem, na szczęście dla elfki jej uwaga miała żywotność muchówki i skupiła się na pytaniu Eryka.
- Więc tak wygląda legendarna elfia wyższość… dobrze nie wszystkie mają tą wadę. - skomentowała bardziej do siebie, gdy elfka nie słuchała - Później powiem ci, co dokładnie powiedziała w skrócie chciałabyś wraz z nią spadała do lasu żyć po elfiemu oraz by nie zadawać się z niższymi istotami jak my… chyba od takich elfek bierze się rasizm oraz takie sekty jak Kult “Córki Prawdziwej Matki”... Mam nadzieję, że reszta jej kręgu nie podziela tych poglądów, inaczej to będzie nieprzyjemne spotkanie. - pokręciła głowa, po czym milszym głosem pocieszyła Ramiel - Z wymową nieźle popracujemy jeszcze nad rozumieniem i całokształtem i wkrótce będziesz recytować elficką poezję.

Grzmotozad podumał chwilę nad spostrzeżeniem Nys.
- No… sumie trochę racja, ale i tak nie lubię smoków! Nie i już! - Wyminął kobietę i podszedł do sznura, zadzierając głowę do góry.
- Idziesz czy nie idziesz? - burknął do lisołaka.
- Nic więcej tutaj i tak nie znajdziemy… - łotrzyk wzruszył ramionami. - Przynajmniej powiemy tamtym na górze, że następnej dziewicy do pożarcia nie potrzeba…
- Ty pierwszy… będę cię asekurować - odparł krasnolud, gładząc się uspokajająco po brodzie. [/i] Tylko nie spadnij, bo cię nie złapie.[/i]
- Raczej z dwojga złego mniej będzie boleć jak ja na ciebie zlecę niż ty na mnie - skwitował łapiąc za linę.
- Łapy precz od mojego Airyda - warknęła sztyleta.
- My idziemy po resztę skarbów. - rzekł Pyke.
- Czyich skarbów? - rzekł głos z góry. Wkrótce nad krawędzią ukazały się dwa koboldy. Ten po lewej miał na sobie różową piżamę w gwiazdki, a ten po prawej szlafrok w kwiatki.
- HURU I DURU - zakrzyknęła Sabrina.
- No hej, a wy tutaj, co robicie? I czy coś wiecie o jednej nagiej, elfce? - zagadnął ich Airyd po wejściu się na krawędź.
- Hej tam huncwoty, macie być grzeczni żadnego mordowania, ani grabienia przyszłych pracowników Jaśniepanie ki Nys - Zawołał Eryk za kłopotliwymi wojami, którzy kojarzyli mu się z postawą podobną do większości najmitów z kompanii Ojca.
- Witam mości koboldy przybyliśmy w odwiedziny do Pana Czarnulka, przynieśliśmy ciastka oraz informacje gdzie można znaleźć NIEOGRANICZONE ciastka! - Zawołał paladyn do koboldów po cichu licząc, że nie zauważą śmierci Malutkiej.
- Spodziewałam się czegoś innego po koboldzich szamanach… jakichś pióropuszy, naszyjników z kości czy coś? No chyba, że nie chciało im się przebierać przed “rytualnym karmieniem”. - Elphira skomentowała pod nosem pojawienie się dwójki koboldów, choć nie była pewna jak zareagują na to, że zasieczenie przez Eryka ich “świętej, smoko-hydry”. Spojrzała się na Sarbinę i spytała:
- Chyba nie każą nas zaatakować? Jakieś porady jak ich przekonać, że nie chcemy rozlewu ich krwi ? - kątem oka spojrzała się na truchło hydry, raczej klasyczne “przebywanie w pokoju” nie przejdzie, choć jak nie da się po dobroci to zawsze można wykorzystać to, jako pokaz siły…
- A niech to! Kolejne gadziny, jak myszy parszywe, co zabijesz dechą dziurę to nową wygryzają! Ile ich tam jeszcze jest do licha!? - Jubiler zaczął ciągać się za warkocze u brody, czerwieniejąc jak dorodny burak. - Jak te łby od hydry, co jeden utniesz to się nowy pojawia, tak te cholerne jaszczurki kryją się w szczelinach i za cholerę się wyzbyć tej szarańczy, psia mać, nie można! Dlaczego jam tu z wami w te przeklęte góry polazł? Za stary jestem by się tak denerwować! A tu nawet nie ma jakowejś kopalni dijamentów! - Tupał gniewnie krasnal, krocząc wokół liny, jak jakiś pomylony szaman wokół totemu.
Eryk spojrzał się ze zdziwieniem na przyjaciela i zaczął go łajać szeptem.
- Panie Grzmot weźcie się uspokójcie no przecież znaleźliśta tyle krasnludzkich precjozów zdobyliście złoto a teraz z łaski swojej powstrzymajcie się od wariowania, bo to sprawa dyplomatyczna jest te koboldy dostaną lepsze życie i pomogą nam odnowić burdel zyskując tym samym bezpieczne życie a Pan Czarnulek to stary potężny smok i prędzej się posracie z wysiłku niż go pokonacie, więc poszum was uspokój ta się, bo świat nie może stracić takiego talentu jak wy w łapach macie. - Spróbował zakończyć na przymilnej nucie.
Wojak spojrzał spode łba na paladyna. Wzmianka o jego talencie, miło połechtała jego pazerne na złoto ego.
- Mości rycerzu, to nie sprawa natury logicznej, a medycznej! Jam jest po prostu uczulony na wszystko, co ma łuski i może połasić się na mó… krasnoludzki skarb. Tak, właśnie tak. Swędzi mnie ta myśl, o tu, w środku, w głowie, nic na to nie poradzę, tak samo jak Airyd nie poradzi na swoje brzuchomówstwo. To choroba… Tak, tak.
Jeśli złotnik świadomy był swojego faux - pass to dobrze się z tym krył, a raczej wykręcał kota ogonem. Choć w duszy nie był przecież złą istotą, a swoją tolerancją do różnych anomalii przewyższał wielu swoich rodaków. Może faktycznie miał uczulenie na łuski, tak samo jak na końską sierść?
- No toć całe złoto żeśmy odzyskali już smok nie ma więcej złota chcę ciastek tylko jest dobry! A cóż koboldy winne, że się koboldami porodziły? Toć nie mówię żebyście przytulali i piwo z nimi pili jeno dajcie mi ich przekonać coby im uczciwą pracę i bezpieczeństwo dać a potem z Aryidem Panu pomożemy odzyskać resztę tej zbroi waszych przodków - Zapewniał święty wojownik.
Mistrz sztuki rzemieślniczej chwilę trafił słowa kamrata. Skoro nie ma już skarbu, który można było zagrab… odzyskać, to w takim razie nie musi się tyle pieklić. Co do jaszczuroludzi, cóż… faktycznie, to niech ich wina, że się po smoku porodziły, a nie takim dumnym krasnoludem czy innym ylfem.
- Skoro tak się sprawy mają… to w porządku? ALE jak tylko wyciągnął łapki po moje rzeczy to wpadnę w boski, krasnoludki gniew! - zagroził dumnie, po czym szybko dodał - poszukam schodów.
Eryk z uśmiechem skinął głową - Tak wtedy to uzasadniona obrona własności tylko jakbyście mogli swój słuszny gniew skierować na złodziejską łapę a nie czerep to wtedy będę mógł uzdrowić ranę a potem elphi ugotuje im miksturę z krwi miesięcznej trolicy i będą wiedzieć, że własności dumnego krasnoluda się nie rusza - Poprosił szeptem.
Elphira popatrzyła się na krasnoluda, gdy zaczął nagle narzekać na szczęście Eryk się tym zajął, choć nie do końca pasował jej kierunek tej rozmowy.
- Że ja ugotuję co z czego ?! - zawołała, gdy usłyszała ostatni komentarz paladyna.
- Kurglegat! Ty zdrajco! Wiedzieliśmy, że nie można ufać twojej zdradzieckości! Wiadomo było, że prze - rzekł Huru.
- Mówiłem, aby go dać Malutkiej zanim wróci z wyprawy - rzekł Duru.
Nagle spomiędzy nich wyskoczył kobold w białej czapce Kucharskiej.
- Malutka nie może jeść więcej koboldów, bo one zawierają dużo Choleraterroru! - zakrzyknął - O cześć Kurglegat! - pomachał do Sabriny.
- Po pierwsze, nazywam się teraz Sabrina, i nie dziwcie się, bo tego mojego imienia nikt nie jest w stanie wymówić. Po drugie, jestem teraz samiczką! Po trzecie, jak mam zdradzać kogoś, kto nieustanie chce mnie zjeść, sprzedać lub zrobić ze mnie BUTY!
- Samiczką? - kobold w czapce pomachał ogonem.
Ramiel popatrzyła na Elphire
- Mnie nie pytaj. Ja nawet ich nie odróżniam. - odparła Elfka. Obok niej pojawił się Pyke, który zrezygnował ze wspinaczki.
- Zaaabić. Zabrać złoto. Zabić bardziej - rzekł uśmiechając się pożółkłymi zębami.
- Idziesz na górę - wziął Grzmota i samemu zaczął stawać na ramionach Codda.
- Hej, nie możemy porozmawiać w przyjaźni i smoczości! - zawołała Nys. Huru wyjął z kieszeni dziecięcą procę i strzelił w nią.
- Dobra zabijcie ich wszystkich. - usiadła i patrzyła groźnie.
- Panie zbrojny. Wie pan, że smoków nie wolno żywić słodyczami? Proszę spojrzeć na… - popatrzył na zwłoki Malutkiej i zemdlał.
- Ano to przykry widok. - przyznał mu Airyd. - I Grzmot ile razy mam ci powtarzać, że to Jasmine mówi, a nie ja?
- Nigdy nie spotkał gadającej broni! - obruszył się rudobrody krasnal. - I nie podsłuchuj czyiś rozmów.
- Kiedyś musiał nadejść ten pierwszy raz. No Malutkiej nie ma, więc co teraz? -skwitował kitsune.
Sytuacja rozwijała się inaczej niż zakładała koboldy. Na szczęście nie rzuciły się od razu do ataku miast tego wymieniały się “uprzejmościami” pod swoim adresem zupełnie ignorując awanturników. No przynajmniej do czasu, gdy Nys spróbowała się wykazać “dyplomacją”, która szybko została odstrzelona przez koboldy.
- Ani mi się waż, chyba miałeś dość zabijania na dziś ! - rzuciła w stronę Pyka zaślepionego wizją złota i rzezi, szczerze nie przepadała za przybocznymi rodziny De Lione zbyt blisko im było do bandytów i szumowin spotykanych na szlakach.
- Ja czarodziejów lubię i szanuje Elphiro zgubicielko. Ja tylko był rzucił sugjestijw - rzekł kłaniając się nisko.

Czarodziejka następnie zwróciła się do koboldów licząc, że może tym razem uda się przemówić im do rozsądku, zasiekaną Malutką już zauważyli, więc można było to wykorzystać, jako argument.
- Tak jak było mówione przybyliśmy rozmawiać z waszym Panem i przynieśliśmy też w prezencie słodkości, po które wyprawialiście trójkę swych pobratymców. Więc chyba możemy dojść do jakiegoś korzystnego porozumienia, w obecnej sytuacji. Choć zapewne macie tam na górze przewagę liczebną to byłby to bezsensowny rozlew krwi i utrata życia. - tutaj wymownie spojrzała się na truchło hydry - Oczywiście niewykluczone, że to my byśmy w tym starciu polegli tylko wtedy musieli byście wytłumaczyć swemu Panu, czemu zasiekliście tych, którzy w darze przynieśli mu to, co pożądał i zniweczyliście szanse na “słodki” układ. - z tego, co słyszałam z opowieści oraz od Sabriny koboldy potrafiły być tchórzliwe i samobójczo arogancie równocześnie, a jednym ze skutecznych argumentów była siła a w szczególności smocza potęga. Niestety własnego smoka lub czarownika ze smoczą krwią pod ręką nie mieli, więc musiała liczyć, że strach przed gniewem ich własnego pana otrzeźwi koboldy i pozwoli przemówić do ich rozsądku.
- Straszna baba… - stwierdził cicho jubiler w kierunku łotrzyka. - Przypomina mi trochę moją mamę…
- A w ogóle, to w sumie nie lubiliście tej hydry i chyba smoka też nie lubicie, więc może pomyślicie o nas, jako o kimś, kto rozwiąże wasze problemy, bo ta nadąsana lubi smoki i go z chęcią przygarnie - rzekła Ramiel wykonując mimowolnie taniec brzucha. Dwaj bracia nie mogli od niej oderwać wzroku
- Jaka ona piękna
- Te ruchy są niczym jaszczureka!
- I nie ma tych wstrętnych narośli na klatce piersiowej
-- Tak… Smok…. Jest problemem - kobold patrzył na Elfią tancerkę...
Elphira popatrzyła się wpierw na koboldy potem na Ramiel z wyraźnym niedowierzaniem.
- Dlaczego tańczysz?...I to działa? Chyba masz wrodzoną smykałkę do awanturnictwa, skoro tak szybko załapałaś dziwactwa, które się po drodze wyczynia. - poklepała Elkę po plecach w geście aprobaty, po czym dodała - Chyba tylko ciebie będą się słuchać, więc będziesz musiała mówić za nas wszystkich. Poza smokiem dobrze byłoby się też wypytać o ogry zważając na jatkę, jaką zastaliśmy po drodze.
Krasnolud wypiął pierś.
- Pozbędziemy się waszego problemu! - zawołał chytrze na myśl o pozbyciu się smoka. - Widzisz rycerzu? Wyszło na moje, ten gad wcale nie jest taki dobry jak mówiłeś! - zwrócił się zwycięsko do Eryka.
- Możemy się zabrać za ten problem jak pomówimy o wynagrodzeniu lub chociaż wsparciu technicznym - wtrącił Airyd.
- Jużci przestańcie chrzanić Mości Krasiu w ich oczach nie jest dobry, dlatego że JEST DOBRY! Oni to by chcieli żeby mordował ich wrogów i płodził potężne dzieci a on chcę być miły mieć słodycze i teatrzyki kukiełkowe! PRZESTAŃCIE z tym mordowaniem! - Zirytowany na zbirów Nys prawy paladyn zaczął BARDZO WYRAŹNIE zaakcentować pewne słowa.
- Jak według was mam niby pozbyć się świątyni kurewskiej zdziry matkującej potworom z Dreadwood? POTRZEBUJESZ POMOCY SMOKA COBY WYPALIĆ JĄ DO ZIEMI KWASEM! Co chcecie coby dzieci rodziły się kalekie a po okolicy kręciły się monstra? Żeby pierdololo podstępny paladyn sprowadził nam na łeb pół zakonu i odebrał mojej Pani Lennej włości stosując demoniczną świątynie, jako wymówkę? MUSIMY MIEĆ SMOKA ŻYWEGO I PRZYJAZNEGO! - Wyjaśniał.
- Więc weźta się w końcu uspokój ta weź sobie ten trzon od topora i wsadź, że sobie w rzyć głęboko i pokręć może to was trochę rozluźni z tej manii smok obicia? W kompanii ojca jest taki krasnolud Wiadro go zwą, bo na łbie stalowe wiadro nosi i jak długo nie ma, kogo bić to tak właśnie się smyra w dupę trzonkiem topora i go wycisza spróbuj ta, bo już zaczynacie być irytujący z tym mordowaniem bezmyślnym - Podsumował Grzmota.
- A wy dwaj spokój mi tu NIE MA WIĘCEJ ZŁOTA! - Zaczął uspokajać zbirów najemnych Lady Nys - Złoto to się zarobi jak będzie przyjazny Smok! Wymordujemy dorosłe potwory z mrocznej świątyni, gdzie na pewno mają mnóstwo skarbów. Jeżeli są jakieś młode w wylęgarni zabierzemy je i odchowany, a z przyjaznego smoka można sprzedawać ślinę i inne takie czarusiom, bo oni lubią a toto nawet gówno smocze pewno je magiczne! - Próbował trafić w czułe struny chciwych oraz spragnionych krwi najmitów, bo chował się pośród tego typu ludzi.
Teraz należało zagadać zmiękczonych koboldów - A nie chcecie porządnej przystani i pracy z dala od stad ogrów i innych tutejszych zagrożeń? Sami widzicie, że my potężni, bo Malutka przed nami padła oraz wasi najlepsi wojownicy, choć mieli szansę się poddać! A temu, który się poddał pomogliśmy spełnić jego marzenie i teraz jest samiczką Sarbiną! Jak pomożecie nam to będziecie bezpieczni a wasze stado zazna rozkwitu jak grzyb na wilgotnej ścianie jaskini? A teraz zaprowadźcie nas do smoka! - Zachęcał.
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać, ty gołowąsie - zdenerwował się jubiler, mając dość pieprzenia towarzysza. - Ja nie wypominam twoich decyzji i pokręconych zachowań, choć nie raz się zastanawiam czyś ty się przypadkiem mózgu na trollą spermę nie wymienił! Nie masz prawa wymądrzać się na temat mojej rasy i kultury ty prosty człeku bez historii. Wy ludzie żyjecie tyle, co nic! Zdychacie zanim elf czy krasnolud osiągnie swoją pełnoletniość, a wymądrzasz się i mnie pouczasz jakbyś, co najmniej był arcymagiem, a nie zwykłym zabijaką! - Rudowłosy zaczerwienił się z wściekłości. - I jeszcze na odchodne powiem ci tyle, że skoroś ten smok taki dobry i naiwny jak powiadasz to ja się pytam, z jakiej racji on będzie palić i mordować w twoim imieniu? Bo co? Bo go zmusisz? Ze wszystkich nas to ty najbardziej jesteś tu interesantem, co tylko własnego zysku i realizacji szuka! W dupie masz los smoka, dopóki odwali za ciebie brudną robotę, ot, co! Ja mam dość szargania brody za ciebie i wysłuchiwania jak mi urągasz. Wracam do miasta, nie potom narażał życie za coś, w co nawet nie wierze, by mi tu jakiś psi syn urągał, bo mam swoje zdanie! - Z tymi słowy, wojownik zarzucił swój bagaż na ramię i trzymając topór w dłoniach, po prostu skierował się do wyjścia z góry.
- Mniejsza o kwestie rasowe i upodobania… seskualne. Z tym się nigdy nie dojdzie do uniwersalnej wartości. Gorzej tylko z polityką…. ALE! Kontrola smoków to raczej tylko w legendach, panie Eryk - skwitował Airyd. Potem klasnąłby zwrócić się do koboldów: - Szanowne koboldy. Co myślicie o zmianie terenu na bardziej przyjazny?

Elphira westchnęła ciężko rozmasowała czoło zastanawiając się, co jeszcze mogłoby się spaprać, choć Grzmot miał trochę racji w tym, że w swym świętym zapale Eryk po prostu chciał wykorzystać smoka do własnych celów.
- Jak para gówniarzy a przecież to ja jestemem tu niby najmłodsza. - rzuciła pod nosem kręcąc głową w końcu stanowczym głosem, lecz bez krzyku spróbowała zaprowadzić, chociaż jakiś porządek.
- Weźcie się oboje ogarnijcie i zacznijcie zachowywać jak dorośli a nie jakieś podrostki. Grzmot ma rację, że jesteś zbyt do przodu ze swoim planem zakładając, że wszystko pójdzie po twojej myśli. Nie zważasz na to, co ci mówią inni ani na ich zdanie, właściwie tak jak powiedział chcesz porostu go wykorzystać do swej krucjaty. Czy takie zachowanie i tok rozumowania przystoi paladynowi czy bardziej fanatykowi bądź manipulantowi traktującemu innych jak pionki w jego misternym i “zupełnie nieomylnym planie”? Docinek o toporze ani nie był na miejscu ani nie był smaczny zgaduję, że najemnicy tak sobie żartują przy ognisku po paru flaszkach, ale to było po prostu nie na miejscu.
Domyślam się ze krasnoludzki honor i godność to rzecz święta, ale niewiniątkiem w obecnej sytuacji to tak zupełnie też nie jesteś, bo także nie zważasz na to, co inni już parokrotnie powtarzali w sprawie smoka. Rozumiem, że jako krasnolud nie przepadasz za smokami i że starałeś się trzymać na wodzy zapędy do smokobójstwa, ale dość szybko przestałeś się powstrzymywać. Oczywiście możesz się obrażać za brak taktu Eryka, ale co da ci unoszenie się honorem w tej chwili? Zresztą chyba są ważniejsze sprawy w tej chwili niż “jakiś smok” choćby utracone krasnoludzkie artefakty? Czy chociażby nasza obecna sytuacja? No i stąd do miasta piechotą to raczej kawał drogi...


Eryk podrapał się po głowie, bo zupełnie nie rozumiał, o co się Grzmot obraża - Czemu mnie oskarżacie o manipulowanie innymi? Ja po prostu chcę dać Smokowi to, co według wszystkich innych jest jego pragnieniem: Mirak Ten duch czy co tam siedzi w Krainie Szczęścia i nią zarządza powiedział nam, że smok po pobycie tak lubi słodycze, bawić się z dziećmi, i kukiełkowe przedstawienia. Koboldy, które wysłał do Dredwood powiedziały, że ich Smok powrócił do swej dawnej siedziby, ale jest nieszczęśliwy brakuje mu słodyczy, dzieci i przedstawień kukiełkowych. No to ja tu przychodzę i chcę mu zaproponować powrót do Krainy Szczęścia, której mu brakuje, gdzie będzie miał nieograniczone słodycze, i jak będzie chciał to mogę chodzić i robić mu przedstawienia kukiełkowe samemu! A że lubi dzieci to pewnie się zgodzi pomóc w zniszczeniu świątyni zła i może przy okazji uda nam się uratować jakieś biedne potworowate dzieciaki, które będą mogły zamieszkać z Panem Czarnulkiem w Krainie Szczęścia żeby nie był smutny i samotny! - Skończył wyjaśniać swoją logikę - Gdzie w tym manipulacja gdy chcę dać komuś coś czego tej istocie brakuje starając się żeby świat był lepszy ? - Spytał zaskoczony zarzutami następnie przeszedł do drugiej kwestii.
- Ja nie wiem, czego się obrażacie Panie Grzmot! Serio jak bogów kocham po prostu zdajecie się spięci. U w obozie nas to zawsze tak było, że napięcie to uwalniało się albo przez mordowanie albo przez jebanie toć skoro nie ma już więcej do mordowania a nie ma za bardzo czasu jebać toć trzeba by było żebyśta wyjebał się sam, ale, z czego tu się obrażać? Ludzie i nieludzie po za obozem najemniczym są dziwne jakieś czasami…. - Dodał z westchnieniem.
Elphira wpierw otworzyła usta, ale zamiast coś powiedzieć po prostu westchnęła dziś nie miała chęci czy sił na tłumaczenie Erykowi takich rzeczy ani też nie zamierzała rwać sobie włosów z głowy z jego powodów. Mogła zrozumieć, że wychowanie Eryka było specyficzne, ale wychowywanie go nie było jej obowiązkiem a skoro w zakonie banda paladynów nie umiała mu wytłumaczyć takich zawiłości to nie była pewna czy jej tłumaczenia cokolwiek by dały.
- Nie czas i miejsca na debatowanie i oświecanie cię w zawiłościach moralnych czy też podstawowej grzeczności międzyludzkiej, mamy pilniejsze sprawy na głowie.

Tymczasem zacietrzewiony krasnolud, nie zważając na słowa towarzyszy, wymaszerował w drogę powrotną, a może nawet… wróci się do domu? Nie… tam nie ma zamiaru zaglądać - nigdy.

 
Brilchan jest offline