Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2019, 01:58   #297
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Ah.. zatem Setsuko i jej pan nie mieli na tyle silnych wpływów, aby zapewnić Maruiken towarzystwo Wilczka w trakcie dzisiejszego polowania. Było to rozczarowujące, ale nie zaskakujące. Szanse mnichów na schwytanie upatrzonej zwierzyny wyraźnie wzrastały po rozdzieleniu ich między różne grupy. Mądra strategia, na nieszczęście samej zwierzyny.

Imię młodziana zostało zastąpione innym, obcym. Otsutsuki Shisui. Klan wypełnił Shimodę łowcami aż po same brzegi, więc było naturalnym, że Leiko nie znała ich wszystkich. A jednak z wieloma już miała okazję współpracować, a z pewnością i wśród nich powstały już zgrane pary, więc byłoby właściwym rozdzielenie ich wszystkich według zgrania. Hai, to byłoby najbardziej logiczne rozwiązanie, gdyby tylko powstrzymanie Oni było jedynym, lub choćby prawdziwym celem Hachisuka. Przydzielony do jej grupy tajemniczy Shisui mógł odgrywać trojaką rolę: niespodziewanego sojusznika, marionetki w rękach mnichów, lub zwykłego łowcy demonów skuszonego hojną zapłatą klanu. Czas pokaże jego prawdziwą twarz.

Tymczasem Maruiken lawirowała pomiędzy łowcami rozochoconymi zbliżającym się polowaniem, ale to nie oni przyciągali jej zainteresowanie. A przynajmniej nie ich postacie, jedynie imiona zapisane na tabliczkach. Za niektórymi kryły się plotki, opowieści. Wszak kilku łowców osiągnęło sławę godną Sakury. Za innymi kryły się konkretne twarze, wspomnienia i zdarzenia.
Na przykład „braciszek” Kohen, któremu dopisał zaszczyt walku i boku samej Sakusei. Czapla, Sogetsu i Jednooki Wilk mieli za wsparcie szeregi kanji, które łowczyni niewiele mówiły. Jednakże temu ostatniemu przynajmniej miał towarzyszyć Kusaru, bowiem razem trafili do wyjątkowo licznej grupy. Podejrzanie.. licznej. Czemu trzecia pieczęć była tak ważna? Być może późniejsza przechadzka w tamto miejsce odpowie na to pytanie.

Wśród łowców zebranych na placu Leiko kątem oka dostrzegła znajomą twarz. Osobę, której dotąd bezskutecznie szukała. Wreszcie się znalazł Akado-kun. Młodzieniec szukał swojego imienia na kolejnych tabliczkach, wyraźnie na tym skupiony. I nie zauważający niczego dookoła.




Powoli nachylił się bezgłośnie coś wymawiając. Wilczek umiał czytać, choć widać było że nie radził sobie z tą sztuką za dobrze. Co przypomniało Maruiken o innym fakcie - Kirisu w ogóle nie umiał czytać i pisać.
Cóż, obaj byli młodzikami, których życie skupiało się na zabijaniu Oni, a do tego takie umiejętności były im.. zbędne. Ostrza trójzębów i katany były na polowaniach skuteczniejsze od pędzelków, zaś czytanie na głos dzieł japońskich poetów nie zdołało jeszcze przemienić żadnego krwiożerczego demona w dobrze wychowanego panicza. Czasem jednak nachodziła Leiko myśl, by nauczyć Płomyczka pisania choćby jego imienia. Taki dobry uczynek przed zniknięciem z jego życia. Ale czy jeszcze znajdzie na to czas i okazję?

Wśród takiej ilości osób, jakie zebrały się na placu w celu odszukania swych imion i grup, łatwo było nie tylko zgubić siebie samą, ale także młodzik mógł nagle zniknąć jej z oczu. Dlatego zwinnie lawirowała wśród tej mas ludzkich kształtów i odgłosów, aż bez słowa ostrzeżenia przystanęła blisko niego, jej białe kimono kontrastujące z czernią otulającą jego sylwetkę. Również nachyliła się ku tabliczce.

-Trudno się odnaleźć wśród tak wielu łowców, ne? -powiedziała cicho, ale ta nagła bliskość sprawiła, że każde słowo było wyraźne dla jego uszu. Tak jak i wyraźny dla nosa był zmysłowy zapach olejków wtartych w jej ciało.

- Hai. Dużo tu nas.- odparł z uśmiechem Akado zerkając to na kolejne tabliczki, to na Leiko. - I wielu znaczniejszych ode mnie.
Jeśli zauważył jej bliskość, jak i kuszący zapach to… uprzejmie nie zwrócił na ten fakt uwagi. Jak i na bliskość łowczyni.

- Ale czy to ważne? -odparła Leiko pytaniem -Tak ogromne polowanie, z tak dużą ilością łowców, sprawdza przede wszystkim ich umiejętność współpracy ze sobą. Najbardziej znaczący z nich nie dadzą rady obronić bariery przed demonami, jeśli będą próbowali walczyć samotnie.
Powędrowała za jego spojrzeniem ku kolejnej tabliczce. Wprawdzie to sama osoba Akado ją interesowała, ale była także ciekawa komu przypadła przyjemność oglądania go na łowach. I jak duży wpływ mieli na to mnisi - Odnalazłeś już swoją grupę?

-Jeszcze… nie… o tu jestem.
- Wilczek wskazał jedną z nich pokazując ją łowczyni. Z zapisanych tam imion tylko jedno było jej znane. Sakura. Ta jednak, choć potężna, raczej nie słynęła ze współpracy. Wszak Leiko widziała jak ona walczyła, całkowicie zapominając o reszcie świata.

-Ah, Sakura-san -mruknęła Leiko z subtelną nutką ulgi w głosie. Gdyby mnisi planowali schwytać Wilczka w trakcie łowów, to nie przydzieliliby go do tej samej pieczęci z tym różowowłosym postrachem każdego Oni -To dziki żywioł w ciele silnej kobiety. Jest cenioną i utalentowaną łowczynią, jedną z tych samotnie rzucających się na całe hordy demonów. Ale również razem ze swoją grupą uratowała mnie przed straszliwym losem ze szponów pajęczego potwora.

Jeszcze raz przemknęła spojrzeniem po tabliczce, ale i za tym drugim razem pozostałe imiona pozostawały dla niej nieznane. Nie potrafiła ich powiązać z żadną twarzą.
Wyprostowała się, po czym z uśmiechem zwróciła ku młodzianowi - Dobrze trafiłeś. Można na niej polegać.

- Hai. Jest silna. Nie wiem po co jestem przy niej. Pewnie poradzi sobie sama.
- rzekł żartobliwie Yoru wykazując się skromnością i grzecznością.
Leiko przez kilka chwil przyglądała się jego młodziutkiej i przystojnej twarzy o łagodnych rysach. Twarzy, która mogłaby zamieszać w głowie i sercu niejednej kobiety. Mącił już nawet w myślach tej uwodzicielki, chociaż powód była zgoła odmienny. Przy każdej okazji nieświadomie zadziwiał ją swoją.. delikatnością. Skromnością. Szlachetnością. Nie miała doświadczenia z takimi mężczyznami.

-Powinieneś mieć więcej wiary w siebie i swoją wyjątkowość, Okami-kun. W końcu to nie Sakura, ani Niedźwiedź, ani Czapla, ani żaden inny z tych znaczących łowców zyskał sobie sympatię szacownych mędrców z Chin -przechyliła głowę w sposób przywodzący na myśl ptaka zaintrygowanego świecidełkiem błyszczącym w promieniach słońca. Zniżyła głos do szeptu znów przeznaczonego tylko dla uszu Wilczka - Ale to właśnie Tobą się zainteresowali, ne? Wątpię, by nie mieli ku temu powodu.

-To tylko przypadek Maruiken-san, zapewniam cię.
- powiedział uprzejmie młodzian -Nyima po prostu była zaciekawiona łowcami i uznała, że jestem w stanie opowiedzieć jej o sobie i o innych łowcach. Bowiem ona właśnie odpowiadała za przydzielanie nas do odpowiednich pieczęci. Więc spełniłem jej życzenie i opowiedziałem o sobie i o tych których znam.- uśmiechnął się ciepło dodając.- Oczywiście skupiając się na waszej odwadze i talentach głównie. Pominąłem to co mogłoby źle zrozumieć i zinterpretować na waszą niekorzyść.

Oczywiście. Naiwny młodzian nie potrafiłby oczernić nikogo lub powiedzieć coś niekorzystnego na ich temat. Niemniej pewnie też nie potrafiłby skłamać. Uwagę Leiko przykuło też imię: Nyima. Kobiece imię. Czyżby wśród mnichów były mniszki? To było możliwe. Dla Maruiken byli wszak niemal anonimową masą, o tajemniczych celach i umiejętnościach. Nie zwracała na nich większej uwagi podczas swoich zadań i w zasadzie nigdy nie mierzyła się z żadnym twarzą w twarz. Zawsze to z ich sługusami walczyła. Niemniej Leiko wiedziała, że sami mnisi potrafią walczyć. Widziała wszak jednego… który w walce używał dziwacznego miecza.

Maska opanowania.. wytrzymała tę nawałnicę niepokoju, która przetoczyła się przez umysł Maruiken. Ostatnie czego pragnęła, to być tematem rozmów wśród mnichów oraz ich popleczników. Nie wierzyła w przypadek, ani w bajeczkę o chęci poznaniu łowców i dopasowaniu ich do siebie w grupach. Ale przynajmniej ich wybór Wilczka był odrobinę... pocieszający, sama dobrze wiedziała, jak frustrujące potrafiło być wyciąganie z niego informacji. Nie reagował na kobiece wdzięki, nie można mu było rozwiązać języka przy pomocy sake. Sakura albo Płomyczek spowodowaliby o wiele większe szkody.

-Ny.. ima? -powtórzyła powoli, ostrożnie. Iye, rzeczywiście pierwszy raz słyszała to imię. A to mogło oznaczać, że nie jest ona ważnym elementem całej układanki. Bądź jest tak ważna, że dotąd skutecznie ukrywała się przed obcymi uszami i oczami - Kto to? Też jest naszym gościem z Chin?

-Hai. Jedna z mniszek pomagająca przy rytuale. Miła i uprzejma osoba i znająca nasz język, co jest wszak wyjątkiem wśród nich.
- potwierdził Wilczek strasznie się myląc. Każdy z mnichów znał japoński, tyle że dla wygody woleli zatajać ten fakt.

-Nie widziałam jeszcze żadnej z ich mniszek..-przyznała łowczyni w zamyśleniu. Nie była osamotniona w tej niewiedzy o istnieniu tych jakże rzadkich kreatur, inaczej słyszałaby o nich od swojej siostrzyczki.
Podkreślone barwnikiem wargi rozchyliły się w urokliwym uśmiechu, który świadczył o rozweseleniu Leiko tematem ich rozmowy. Bo przecież nie było w nim niczego podejrzanego, ne? Zaledwie miła mniszka wypełniająca swoje obowiązki przed rytuałem. A przecież wszyscy wiedzieli, że szacowni goście z Chin mieli tylko honorowe zamiary.

Uniosła kraniec rękawa do swych ust i sponad bielutkiego rękawa przyjrzała się uważnie młodzianowi. Skupiała na nim spojrzenie złotych oczu w taki sposób, jak gdyby tylko on istniał w całym tłumie ludzi zebranych na placu - A zatem opowiadałeś jej o mnie? Jestem teraz niezwykle ciekawa Twych słów, Akado-kun. I co z Twoich opowieści najbardziej ją interesowało.

- Nie… pamiętam…
- zafrapował się Yoru starając się przypomnieć te kwestie. - Chyba wczoraj za dużo wypiłem, bo choć pamiętam fakt rozmowy to.. szczegóły mi umykają. Chyba ogólnie pytała o ciebie i… o twoje umiejętności? Coś jeszcze było… jakieś pytania, odpowiedzi… ale… nie mogę ich sobie… przypomnieć.
Było to niepokojąco dziwne. Wilczek wszak unikał picia alkoholu i Leiko jakoś nie mogła go sobie wyobrazić pijanego. A jednak alkohol nawet jemu rozwiązywał język. Szkoda, że dowiedziała się o tym w tak niedogodnym momencie.

-Czuję się odrobinę urażona, Okami-kun -stwierdziła kobieta, ale to nie smutek rozbrzmiewał w jej głosie, a.. zaskoczenie. Może nawet rozczarowanie -Spędziliśmy razem dużo czasu w podróży, a mimo to ani razu nie mieliśmy okazji odprężyć się wieczorem przy butelce sake. Sądziłam, że wzbraniasz się przed takimi trunkami usypiającymi czujność -westchnęła opuszczając powieki -Ale najwyraźniej co do mnichów również się pomyliłam. Z góry przyjęłam, że odmawiają sobie alkoholu.

- Wypiłem tylko odrobinę. Nie przypuszczałem…
- zafrapował się młodzian. - ...że to było coś tak mocnego. Nie różniło się to od zwykłej sake. A jednak niewiele pamiętam z rozmowy z Nyimą, a to co pamiętam… to jak przez mgłę.

- Nie martw się, Okami-kun. Jestem przekonana, że nawet pod wpływem tego tajemniczego trunku byłeś wzorem dobrego wychowania i opowiadałeś jedynie o zaletach pozostałych łowców. Z pewnością nie było jej planem doprowadzenie Cię do takiego stanu. W końcu jest miłą mniszką, ne?
- jakże dobrodusznie łowczyni wypowiadała się o tych mędrcach. Inna osoba, bardziej zaznajomiona z ich planami wobec samej Maruiken, mogłabym uznać jej słowa za przesłodzoną kpinę, ale przecież nie Wilczek. Bezsensowymi byłyby kolejne próby otwarcia jego oczu na ich ponure zamiary.
Uśmiechnęła się do niego ciepło -Ale zdradź mi.. jakie według Ciebie posiadam umiejętności?

-Oczywiście. Jesteś znamienitą wojowniczką, zwinną i szybką. I niezwykle utalentowaną taktyczką i mistrzynią wakizashi i…
- zaczął wymieniać Yoru udowadniając że bystrość nie jest jego zaletą.

Maruiken pokiwała głową w zrozumieniu -Gdybym była mniszką, to usatysfakcjonowałaby mnie taka odpowiedź.
Ale zadowalała ją także jako łowczynię, jako zwierzynę upatrzoną sobie przez chińskich mędrców. Hai, Wilczek powiedział prawdę, ale były to takie oczywistości, że każdy inny łowca, samuraj i mnich mający okazję z nią podróżować mógłby takimi samymi słowami określić jej umiejętności. Nie były one żadną tajemnicą. A chociaż mieli okazję walczyć ramię w ramię, to moce jej oka nie manifestowały się w zbyt ostentacyjny sposób. Może zatem nie było niczym złym, że nie spędzała każdej chwili z Wilczkiem, kiedy miałby okazję dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Ne, Setsuko-san?

-Szkoda, że nie pamiętasz więcej z jej pytań. W końcu nie na co dzień przyciągam zainteresowanie mnichów - kłamstewko podszyła urokliwym zafrapowaniem pasującym kobiecie nieprzyzwyczajonej do bycia na ustach tak dostojnych mędrców.

-Niestety… chyba za dużo wypiłem. Dobrze że potem obudziłem się w swoim pokoju sam i zapodziałem po drodze niczego ważnego.- stwierdził z ulgą młodzian. Najwyraźniej cieszył się z takiego zakończenia wieczoru z kobietą i sake. Inni by żałowali, chyba że ta Nyima była wyjątkowo szpetna.

-Nie wątpię, że Nyima zadbała o Twój bezpieczny powrót -stwierdziła Maruiken podzielając jego ulgę. Ta łatwowierność mogła go kosztować o wiele więcej niż zaledwie jedną zapomnianą noc.
Przechyliła się ku młodzianowi, bliżej niżby zezwalały na to wszelkie konwenanse. Ale nie towarzyszyły temu żadne dodatkowe gesty, szepty czy pomruki mające wprawić niewinnego Wilczka w zakłopotanie. Kobieta nawet nie zwróciła uwagi na tą nagłą bliskość, bardziej skupiając się na lustrowaniu twarzy młodziana swym przenikliwym spojrzeniem -Ale dziś już się dobrze czujesz? -zapytała z troską -Nierzadko się zdarza, że tak mocne trunki jeszcze następnego dnia nawiedzają ciało i umysł nieprzyjemnymi dolegliwościami. A przecież wieczorem czeka nas wielkie polowanie, więc każde z nas powinno być u szczytu swych sił.

-Tak. Nic mi nie dolega Maruiken-san. Tym razem nie będziesz świadkiem mojej porażki.
- odparł młodzian nie przykładając uwagi do bliskości łowczyni. Uśmiechał się pobłażliwie widząc w Leiko “tylko” towarzyszkę broni. I rzeczywiście, nie wydawał się skacowany. A powinien, ne?

-Cieszę się -usatysfakcjonowana taką odpowiedzią kobieta cofnęła się na kilka kroczków od młodziana, wyprostowała się i skrzyżowała na piersiach ręce ukryte w rękawach.
-Miałam okazję przekonać się na własne oczy, jak liczna jest armia demonów zacieśniająca się wokół Shimody. I wierz mi, Okami-kun, żadnemu łowcy nie uda się samotnie obronić pieczęci -wbrew swoim słowom, tak przecież poważnym w brzmieniu i płynącej z nich treści, kąciki warg Leiko uniosły się w łagodnym uśmiechu. Takim, jaki pojawia się na ustach rodziców, gdy ich najdroższa pocieszka zrobi głupotkę -W czasie naszej wspólnej podróży zdarzało się.. że odważnie biegłeś w las w poszukiwaniu bestii, w tyle pozostawiając swych towarzyszy. Jednak dzisiaj, bez względu na to co się będzie działo, powinieneś trzymać się swojej grupy. W końcu to Nyima was do siebie dopasowała, ne? Razem będziecie nie do pokonania.

-Hai. Myślę że nasi pracodawcy bardzo poważnie podchodzą do tego zadania.
- zgodził się z nią młodzian uśmiechając radośnie. Bo przecież wierzył, że wszyscy tutaj mają czyste intencje i postępują z honorem.

-Nie tylko oni. Również zebranym w Shimodzie łowcom zależy na sukcesie tego polowania - dopowiedziała Maruiken, tylko bardziej potwierdzając jego wyobrażenia o niezwykłości tego przedsięwzięcia, w którym oboje mają zaszczyt uczestniczyć. Jednak jak zareagowałby Wilczek po odkryciu, że ona, jego towarzyszka polowań, nie podzielała tego szlachetnego podejścia i zamierzała namieszać w planach szacownych mędrców? Czy chroniąc interesy mnichów podniósłby ostrze na swą „siostrzyczkę”?

Na krótką chwilę przeniosła swoje zainteresowanie na barwne postacie otaczające ich ze wszystkich stron.
-Muszę odszukać Płomienia i przekazać mu radosną nowinę, ale w razie gdybyśmy się już nie spotkali przed wieczornymi łowami... -ciepło uśmiechu objęło również złociste oczy kobiety, kiedy z powrotem przeniosła spojrzenie na młodziana -Powodzenia, Okami-kun. I uważaj na siebie. Japonia potrzebuje swojego mistycznego wojownika.

- I ty uważaj na siebie, Mauriken-san.
- odparł uprzejmie młody łowca.

Kobieta jeszcze dłonią poruszyła w pożegnalnym geście nim odwróciła się ze szmerem kimona tańczącego wokół swych nóg. Wystarczyło zaledwie kilka kroków, by została pochłonięta przez tłum rozochoconych łowców. Było wśród nich wiele grzyw barwniejszych od płomienistych włosów Kogucika, wielu mężczyzn wyższych i bardziej umięśnionych od niego. Wielu łowców o silniejszej prezencji. Iye, nie byłoby łatwo znaleźć wśród nich akurat tego konkretnego młodziana. Jej młodziana. Jednak Maruiken wiedziała, że wystarczyło otwarcie ust malowanych fioletem i zawołanie, może kilkukrotne, jego imienia, aby po niedługiej chwili zjawił się przy jej boku.
Zadowolony, że to właśnie jego szuka i potrzebuje.




* * *




Zobaczenie na własne oczy miejsca ochrony trzeciej pieczęci nie przyniosło ze sobą odpowiedzi. Okolica niczym się nie odznaczała od pozostałych – te same opuszczone chaty, ta sama ziemia i kamienie pod zębami geta, to samo niebo nad głowami. Nie dostrzegała niczego wyjątkowego, co mogłoby wyjaśnić tak dużą grupę łowców.
Czy szacowni goście klanu spodziewali się, że właśnie tutaj uderzy największa fala demonów?
Czy planowali tutaj umieść coś lub kogoś cennego i wymagającego szczególnej ochrony? Być może wyjątkowo ważnego mnicha, lub nawet kilku?
Leiko mogła jedynie próbować wejść w pokrętny umysł tego roju z Chin i domyślać się ich zamiarów. Wątpiła, aby w trakcie polowania miała pojawić się okazja do zagubienia się akurat w tych okolicach, wszak czekała na nią noc pełna wrażeń. Ciekawość musiała ustąpić przed obowiązkiem. Iye, wieloma obowiązkami.

Towarzyszący jej Płomień ani jednym słowem nie zamarudził na ten długi spacer uliczkami Shimody. Cóż mu było po narzekaniu, jeśli w tym czasie mógł przechwalać się kolejnymi bestiami ubitymi w iście brawurowym stylu? Wprawdzie nie potrafił pisać ani czytać, ale to wszystko nadrabiał bogatą wyobraźnią. Jakże inaczej wymyślałby coraz to bardziej fantazyjne opowieści ze swych łowów?
Lubił się popisywać przed kobietami. Musiało to być jego ulubione zajęcia tuż po trzymaniu ich w swych ramionach i pieszczeniu wargami wiecznie spragnionymi ich kuszących krągłości. I tak, Leiko zazwyczaj uśmiechami nagradzała jego heroiczne opowieści, spojrzeniami zachwytu zachęcała go do roztaczania przed nią kolejnych niewyobrażalnych starć z Oni, a sama w tym czasie myślami odpływała ku własnym potyczkom z potworami w bardzo ludzkich skórach.

Ale dzisiejszy dzień był wyjątkowy. Dzisiaj Kirisu Płomień zyskał sobie uwagę swej partnerki w łowach. Wśród zebranych w Shimodzie łowców niejeden był silniejszy od Płomyczka, bardziej utalentowany, czy nawet mogący pochwalić się prawdziwymi opowieściami ze swych niezwykłych polowań. Ale to właśnie dłoniom tego gorącokrwistego, naiwnego młodziana powierzała opiekę nad sobą w nadchodzących godzinach. Nic jej było po mistrzach katany, siłaczach i nieustraszonych bushi, jeśli nie mogła się po nich spodziewać skoczenia za nią prosto w ogień.
Co takiego mówiła Sakusei?


„Wedle jego opowieści, jesteś jego kochanką i prawie przyszłą żoną.
Urocza ta jego naiwność, ne?”


Jakiż przewrotny potrafił być Los.
Ta, która z taką łatwością sobie owinęła Kogucika wokół palca, która zwodziła go i nagradzała wedle własnego upodobania, teraz sama rozpaczliwie poszukiwała jego pomocy. Nie tego się spodziewała, kiedy tamtego popołudnia przekroczyła próg „Szczęśliwej Brzoskwinki”. Wykazać się jako łowczyni, odszukać siostrzyczkę i wrócić do Mateczki – to sprawiało wrażenie łatwego zadania.
Ah, i kto naprawdę był naiwny?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem