Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2019, 15:18   #81
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Kiedy Lei się obudziła, Ander już dawno wstał. Zastała go zanurzonego w balii z zimną wodą, mocno obolałego. Na jego szyi widoczna była sina pręga, nie trudno było więc wydedukować, że jego anus też miał lepsze poranki. Półork nie wydawał się być na rudowłosą zły, albo przynajmniej dobrze swoją złość ukrywał. Nie zadawał też zbędnych pytań, gdy poinformowała go o tym, że ma jej przekazać z takim trudem zdobyte lustro. Przypomniał jedynie, z naciskiem, że może być przekleństwem.
Mężczyźnie nie było łatwo zaprowadzić panny Mongle do stetryczałego czarodzieja. Śmiesznie chodził, a jakiekolwiek gwałtowne ruchy sprawiały mu ból. Nie chciał jednak leżeć i się kurować, kiedy (jak sam powiedział) Leilena dwa razy uratowała mu skórę. Wciąż czuł się wobec niej zobowiązany... nie wspominając o tym, że również obolały.
Zwariowanego maga trzeba było długo namawiać, by pozwolił rudowłosej skorzystać z magicznego kręgu. Większość tego czasu została zmarnowana na wysłuchiwaniu, jak to natrętów poprzemienia w najróżniejsze plugastwa, od żab, przez karaluchy aż po, z jakiegoś powodu, wiewiórki. Kiedy się jednak zgodził, zaklęcie odprawił z wprawą godną arcymaga i zaraz po tym, jak Lei uściskała półorka na pożegnanie, pojawiła się na podwórzu Złotego Drue. Minęło raptem kilka dni, ale dziewczyna czuła się jak po wielkiej, groźnej przygodzie... bo w sumie, faktycznie coś takiego przeżyła. Idąc do domu roztrząsała w myślach co też zrobić z nagrodą otrzymaną od Nessaliny. Magiczne lustro mogło spełnić jej wielkie marzenie, ale mogło też zupełnie zmienić jej rodzinę. Może na lepsze, nawet jeśli lepsze na miarę wyuzdania Mongle'ów, ale może też na gorsze. Zatopiona w swoich myślach usłyszała radosne wołanie swojego imienia dopiero, kiedy niemal wpadła na biegnącą jej naprzeciw Siri. Zaśmiała się i wybiegła przyjaciółce na spotkanie, na ten czas wyganiając myśli z głowy.
Ciemnoskóra objęła ją w pasie i z rozpędu zawirowała z nią dookoła.
- Gdzieś ty była? Twoi rodzice się zamartwiają. A ja tęskniłam - zakończyła już bez nuty wyrzutu.
- W Calimporcie i Wrotach Baldura - zachichotała w odpowiedzi, dając sobą kręcić. - Przecież mówiłam, że nie będzie mnie kilka dni.
- Ale nie było cię prawie… Czekaj, gdzie? W Calimporcie? - Siri zatrzymała się tak nagle, że prawie się przewróciła.
- I Wrotach Baldura - potwierdziła. - Tylko nie mów moim rodzicom. Tutaj wydarzyło się coś ciekawego?
- No wiesz, to już zależy co kogo ciekawi - ciemnoskóra uśmiechnęła się łobuzersko.
- Oho, ten uśmiech. Opowiadaj! - wzięła ją za ramię i bardzo powoli skierowała się w stronę domu.
- Możliwe, że twój tata potrzebował z kimś ukoić tęsknotę do córki - odparła enigmatycznie.
- Tylko raz? - zachichotała i klepnęła Siri w tyłek.
- Albo dwa. Fajna ta nowa służąca - halruaanka nie pozostała dłużna, przy czym ona po prostu złapała przyjaciółkę za pupę i długo nie puszczała.
- Robiliście to we trójkę? - ciekawość Lei jak zawsze była ogromna. Przytuliła się do ciemnowłosej, obejmującą ją dłonią głaszcząc bok kołyszącej się piersi.
- Za pierwszym razem. Od początku byłam przekonana, że da się namówić. Ma coś takiego w oczach - oblizała bezwiednie wargi. - A jak już raz dała się ponieść… no to tatuś skorzystał.
- Zwłaszcza po tej rozmowie z moją mamą. Nadal był tak ostrożny, aby nikt nie usłyszał?
- Owszem. Pełna dyskrecja, w gabinecie, za zamknięty drzwiami - Siri chyba nie zrozumiała na co liczyła rudowłosa, bo odpowiedziała, jakby to było coś dobrego. A dziewczyna nie sprecyzowała.
- Myślisz, że mnie też polubi? - zaśmiała się. - Jestem trochę wyposzczona… - to było tylko częściowe kłamstwo, bowiem spotkania z Nessaliną zawsze ją wyjątkowo pobudzały, a nie przynosiły pełnego spełnienia. W końcu zbliżenie nie nastąpiło z sukkubem.
- To ja ci już nie wystarczam? - teatralnie odrzuciła głowę, drocząc się jak zwykle.
- Ciebie zamęczę pierwszą - obiecała. - Wiesz ile potrafię… - bezceremonialnie wsunęła dłoń pod spodnie Siri i złapała za ponętny pośladek.
- Och, wiesz jak prawić komplementy - dała przyjaciółce całusa w policzek. - Twoja mama z kolei jest na ciebie równocześnie zła i zamartwia się po nocach.
- Podglądałaś ją czy co? - zapytała zerkając w oczy, choć jej palce wcale nie były poważne, sunąc teraz po rowku pupy.
- Przyłapałaś mnie - westchnęła. - Czy za podglądanie twojej pięknej, podniecającej mamusi czeka mnie jakaś kara? - zamruczała.
- Na goły tyłek - obiecała. - Teraz lepiej chodźmy, jestem głodna jak wilk - powiedziała, wyjmując dłoń.
- Jasne, tylko pytanie brzmi, kogo chcesz schrupać? - zaśmiała się w odpowiedzi Siri. - A co masz w zawiniątku? Pamiątkę z podróży? - zapytała, wskazując zapakowane lusterko.
- Prezent dla mamy - odparła tajemniczo, uśmiechając się.
- Dary przebłagalne - pokiwała głową. - Mogą ci się przydać.
Były już pod gankiem, więc rozmowa w naturalny sposób dobiegła końca. Lei otworzyła drzwi i zdziwiła się, jak silnie poczuła zapach własnego domu. Uspokajający, swojski. Powietrze było zupełnie inny niż w tych egzotycznych miastach, które odwiedziła. No i było pusto. Nikt nie witał Leileny w progu. Weszła do środka. Wiedziała, że to lustro równie dobrze może wszystko popsuć. Jednak zapach Nessaliny był równie silny jak wspomnienie dziko oddającej się mamy. Kto nie ryzykuje ten nic nie zmienia.
- Pozwolisz, że się przebiorę i trochę ogarnę po podróży? - spytała Siri.
- Pewnie. Ale opowiesz mi potem jakim cudem dostałaś się w takie miejsca?
- Oczywiście. To wbrew pozorom całkiem proste jak się okazało - cmoknęła czarnowłosą w usta i pobiegła… w stronę pokoju mamy, choć skręciła dopiero jak zniknęła Siri z oczu.
Pora była akurat taka, że było już po śniadaniu, a do obiadu było za daleko, by mama krzątała się już w kuchni. Lei zatrzymała się na chwilę pod jej drzwiami - odgłosy nie pozostawiały wątpliwości, że była u siebie. Ale raczej nie robiła niczego ciekawego. Zapukała cicho i ostrożnie.
- Proszę - zaprosiła Jina. Siedziała w fotelu przy oknie, czytając jakąś książkę. Gdy tylko zobaczyła córkę, poderwała się na równe nogi. Przez jej twarz przebiegł chyba tuzin emocji, ale w końcu zdecydowała się na rodzicielską złość.
- Leileno Mongle, gdzieś ty była? - załamała ręce.
- Przecież mówiłam, że na wycieczce - zdziwiła się tą reakcją dziewczyna.
- Nic ci się nie stało? Wszystko dobrze? - gniew przerodził się w zatroskanie i Jina nie mogąc się powstrzymać podeszła do córki i przytuliła ją mocno.
- Oczywiście, że nie - Lei oddała chętnie ten uścisk. - Nie robiłam przecież nic niebezpiecznego. Nawet przyniosłam ci prezent.
Jina ostrożnie wzięła zawiniątko, ale nie rozpakowała go.
- Nie było cię nigdzie w okolicy, martwiłam się - zaczęła robić córce wyrzuty.
- Mamo, spędziłam już znacznie więcej czasu daleko od domu. Jestem już duża - przypomniała.
- Ale wtedy wiem gdzie jesteś. W stolicy, w Akademii, pod okiem nauczycieli, a nie… całkiem sama, niewiadomo gdzie - mało brakowało, a Jina tupnęłaby z frustracji.
- Nie byłaś taka nerwowa przed moim pójściem do akademii - westchnęła Lei.
- Bo byłaś w domu, a ja… Chyba jeszcze nie przyzwyczaiłam się myśleć o tobie, jak o dorosłej kobiecie - przyznała. - To gdzie byłaś? - powtórzyła.
- Skorzystałam z magii, aby odwiedzić inne miasto - powiedziała część prawdy rudowłosa. - Okazało się, że w naszym miasteczku jest mag posiadający krąg.
- Tak, Drue - przyznała zdziwiona matka. - A czego ty szukałaś w innym mieście? Spotkałaś się z jakimś znajomym z Akademii?
- Ma na imię Ander - dawkowanie częściowej prawdy wydawało się najlepszym pomysłem. - Magia pozwala tyle zobaczyć, kiedy podróżuje się tak szybko! Jak będę już miała wystarczająco mocy, to też stworzę nam krąg.
- Przyda się w biznesie - przyznała trochę uspokojona Jina i dopiero wtedy uważniej spojrzała na zawinięty podarek. - Co to?
- Zobacz - zachęciła Lei, czując mocniejsze bicie serca.
Matka nie przeczuwała żadnego podstępu i bez oporów rozpakowała swój prezent, spoglądając w swoje odbicie. A rudowłosa powtórzyła to, co usłyszała od Nessaliny, swojej pani. Jedynej i ukochanej. Efekt był… żaden. Czy też raczej, niczego nie było widać, ani słychać. Żadnego rozblasku, żadnego zwierzęcego jęku, albo chociaż grzmotu za oknem. Jina dalej przeglądała się, poprawiając trochę fryzurę. Ten brak efektu był lepszy niż coś gwałtownego. Lei ufała słowom swojej pani, wiedziała, że to zadziała. Bała się tylko tego, że zadziała odwrotnie niż to tłumaczyła. Wtedy życie mogłoby stać się… zbyt trudne i skomplikowane, a ona przecież chciała tylko dobrze dla wszystkich.
- To bardzo ładne lusterko. Dziękuję Lei - Jina oderwała w końcu swoje spojrzenie i przeniosła je na córkę.
- Proszę. Nie chciałam, żebyś się gniewała - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Wiem, ale… tęsknię za tobą. I brakuje mi ciebie - wyznała, co w uszach Lei od razu zabrzmiało dwuznacznie. Ale czy faktycznie takie było?
- Mi ciebie też mamo… - szepnęła cicho dziewczyna. - Tak dobrze mi zawsze przy tobie…
- To dlaczego uciekłaś? - kobieta wzięła się pod boki, pięknie podkreślając swoją talię… albo po prostu przyjmując bojową postawę.
- Gdyby to była ucieczka, to nie powiedziałabym nikomu ani nie wróciła - sprostowała Leilena.
- Mogłaś się rozmyślić w trakcie. Ale niech ci będzie, że argument o tym, że mnie chociaż poinformowałaś przeważa - mama nawet się lekko uśmiechnęła.
- Nie mogłabym przecież od ciebie uciec, mamo. Ani od reszty naszej rodziny - Lei powiedziała to całkiem poważnie.
Jina rozczuliła się na to wyznanie i szeroko rozłożyła ręce, zapraszając do uścisku. Jej córka zbliżyła się, odrobinie niepewnie. Ale przytuliła się już z ochotą, korzystając z tej okazji. Z początku uścisk był czuły i rodzicielski, ale już po paru sekundach Leilena poczuła jak dłonie jej mamy zaczęły przesuwać się coraz niżej i niżej, aż w końcu zacisnęły się na jej tyłeczku. Dziewczyna też pozwoliła sobie na kierowanie prawdziwymi uczuciami i potrzebami kłębiącymi się w zboczonej głowie. Wtuliła się mocniej w Jinę, liznęła szyję i też kierowała dłonie ku pupie.
- Co teraz czujesz, mamo? - odważyła się spytać.
- Szczęście, że do mnie wróciłaś - odpowiedziała, obracając głowę tak, by wystawić się lepiej na pieszczotę.
- Robiłaś to z kimś, kiedy mnie nie było? - Lei dalej wyczuwała granicę, wgryzając się leciutko w szyję mamy i zaraz liżąc ugryzione miejsce. Dłonie próbowały złapać za pośladki pomimo ciężkiej maminej sukienki.
- Lei… - Jina westchnęła cicho. - O co ty mnie pytasz? To przecież nie wypada - jej ton brzmiał jednak kokieteryjnie, a nie gniewnie.
Dziewczyna musiała przyznać, że jak na razie podoba się jej nowa mama. Wciąż była starą mamą, ale to jak nawet sama zapraszała do pieszczot było tak podniecające…
- O to jak bardzo moja mamusia potrzebuje być zaspokojona… bo ja nie umiem tak kilka dni bez…
- Niedaleko pada jabłko od jabłoni - dłonie opadły jeszcze trochę niżej i gwałtowniej poderwały sukienkę Leileny w górę. A potem palce matki zaczęły masować skryte jedynie bielizną pośladki. - Nie robiłam tego, od kiedy wyjechałaś.
- Cieszę się, że odziedziczyłam po tobie te potrzeby… - zamruczała, odrywając się na chwilę od szyi. - Przez te twoje sukienki trudno się do ciebie dobrać…
- To znajdź mi coś lepszego, zamiast marudzić, młoda panno - fuknęła Jina.
- Dałam ci już jedną sukienkę - przypomniała. - I chętnie ofiaruję następne w przyszłości.
- No niech będzie, że to lusterko wystarczy za prezent - zaśmiała się. Puściła córkę i odwróciła się do niej plecami. - Pomożesz mi ze sznurowaniem? - odgarnęła z pleców swoje rude włosy.
- Z przyjemnością… - zwinne dłonie Lei od razu wzięły się za uwalnianie pięknego ciała spod kilogramów zbyt ciężkiego stroju. - Mogę zaprojektować coś specjalnie dla ciebie…
- Co ci chodzi po głowie? - zaciekawiła się.
- Coś co podkreśliłoby twoje piękne ciało, mamo - szepnęła, bo dłonie były już coraz niżej. Jina nie tracąc czasu, zaczęła zsuwać z ramion ciężką suknię, odsłaniając smukłe ramiona.
- Więcej szczegółów, córeczko. Przecież nie myślałam, że uszyjesz mi worek pokutny.
- Zwykle w takich chodzisz - zachichotała Lei, kończąc rozwiązywać. - Już. A co do szczegółów. Rozpalałabyś mnie do granic w obcisłej, opinającej sukience do kolan, rozciętej u dołu i z odsłoniętymi plecami, wiązanej na szyi…
- Chyba nie tylko ciebie bym mogła wtedy rozpalić, co? - mama od razu zsunęła z siebie ubiór, kręcąc przy tym kusząco biodrami, aż cały ten ciężki materiał nie opadł na podłogę. Teraz stała już tylko w bieliźnie i białych pończochach.
- Nie tylko mnie. Ale ty rozpalasz nawet w tych swoich ciężkich sukniach. Co dopiero w takiej seksownej… - Lei obróciła ją w swoją stronę, obejmując w talii i spoglądając głęboko w oczy. - Założysz tę, którą ofiarowałam, na zupełnie nagie ciało?
- Zupełnie? Bez biustonosza, majtek i pończoch? - pochyliła się i przesunęła dłonią po swym udzie.
- Możesz zostawić majteczki, ale pozostałe dwie rzeczy zupełnie nie pasują - kategorycznie stwierdziła jej córka. - Z naszymi piersiami chodzenie bez stanika jest takie przyjemne.
- Jeśli ma ci to sprawić przyjemność, to tak właśnie zrobię - obiecała matka. Na dowód rozpięła biustonosz i rzuciła go na łóżko. Jej podniecenie od razu było widoczne.
- Tobie też sprawi, prawda? - dłoń Lei przesunęła się na jedną z obnażonych piersi, obejmując ją delikatnie.
- Tak - przyznała, oblizując usta. Wyglądało na to, że obietnica Nessaliny się spełniła i Jina wyzbyła się zahamowań.
Ciekawe czego jeszcze? Czy sukkub rzeczywiście był tak godny zaufania przy nagradzaniu?
- Zdejmij pończochy, mamo. Chcę byś ubrała sukienkę ode mnie. Pójdziemy razem na śniadanie? Jestem głodna jak wilk… - nie odrywała przy tych słowach wzroku od starszej kobiety.
- Co tylko każesz, córeczko - odpowiedziała z figlarnym uśmiechem Jina i usiadła wygodnie na łóżku, ściągając pończochy bardzo powoli i nie odrywając od Lei spojrzenia. Celowo trzymała przy tym nogi rozłożone, pokazując, że już robi się wilgotna. Jej córka reagowała równie mocno.
- Powinnam zdjąć majteczki, mamusiu? - podwinęła sukienkę na tyle, aby znów było widać białą, niewinną bieliznę.
- Koniecznie. Inaczej się zabrudzi. I kto to będzie prał?
Leilena zaczęła je powoli zsuwać z bioder. Dla całkowicie uzależnionej od seksu dziewczyny, jej mama stała się idealną mamą, z którą mogła dzielić to co kochała najmocniej. Obnażała przed nią swoje przystrzyżone łono, błyszczące na jasnoróżowych, wystających na zewnątrz wargach.
- Z każdym dniem robię się tu coraz mniej niewinna…
Jina oblizała się zmysłowo na widok łona swej córki.
- Mi to wcale nie przeszkadza.
Ubrana już wyłącznie w majtki, kobieta podeszła do szafy i wyjęła z niej prezent od Lei: krótką, ozdobioną w kwiatowe wzory sukienkę z odważnym dekoltem.
- Wiesz, że już dawno po śniadaniu? Zrobić je specjalnie dla ciebie?
- Mogę poprosić tak grzecznie jak sobie zażyczysz - zachichotała dziewczyna, pozbywając się zupełnie swojej bielizny. I ciągle nie zakrywając się ultra krótką sukienką.
- Nie chcę, żebyś była grzeczna. Wprost przeciwnie - matka zaczęła się ubierać. - Chcę, żebyś była przy mnie bardzo niegrzeczną córeczką. Która bardzo niegrzecznie prosi.
- A jak to jest niegrzecznie prosić? Pokażesz mi, mamusiu?
- Nie - pokręciła przecząco głową. - Musisz sama udowodnić, że jesteś już duża i przestałaś być niewinna - poprawiła ostatnie niesforne fragmenty materiału i była gotowa opuścić sypialnię.
Lei w próbie wybadania tego pojęcia skróciła dystans i pocałowała mamę mocno w usta, przywierając do niej całą sobą i łapiąc za tyłek, o wiele bardziej obecnie dostępny. Jina odpowiedziała na ten szturm chętnie i namiętnie, od razu wsuwając córce język między miękkie wargi i za jej przykładem kładąc dłonie na pupie. Młoda dziewczyna całowała mamę przez długi moment, głęboko sięgając językiem i wymieniając z nią ślinę. Pożądanie pochłaniało ją już całą, ale zdołała się oderwać.
- Czy tak, mamo?
- Teraz wcale nie prosiłaś - zaprzeczyła, krzywiąc się. - Po prostu sobie wzięłaś, co chciałaś.
- A to tak nie mogę poprosić o śniadanie? - zastanowiła sie jej córka, nie oddalając się ani na centymetr. - Bo ja nie wiem jak się niegrzecznie prosi, tylko rozkazywanie mi przychodzi do głowy, a to żadne proszenie…
- A co byś mi rozkazała zrobić? - zapytała Jina, głosem drżącym z ledwie powstrzymywanego podniecenia. - Gdybym przez chwilę była twoja?
- Na razie kazałabym ci zrobić śniadanie, które smakowałaby tobą…
- Dobrze, córeczko. Chodźmy zatem do kuchni - pociągnęła ją za rękę.
Kuchnia jednak okazała się być zajęta przez Siri, która korzystając z nieobecności przyjaciółki postanowiła trochę podjeść przed obiadem.
- Czy jej też mam zrobić drugie śniadanie? - Jina nieoczekiwanie spytała Lei.
Ta zadrżała. Jej mama naprawdę stała się posłuszna, co gorsza, dziewczynę to podnieciło. Tylko co pomyślą inni? I jak będzie się Jina zachowywała przy nieobecności córki? Oby wróciła bardziej do siebie.
- Siri, chcesz spróbować mojej ma… znaczy jeszcze śniadania?
- Pewnie - uśmiech ciemnoskórej był figlarny. Chyba nie przeoczyła przejęzyczenia przyjaciółki.
- Czyli śniadanie dla dwojga. Nawet lepiej - pani Mongle zachowaniem bardzo przypominała teraz swą starszą córkę. Zmiana była bardzo drastyczna. I czy taka była zawsze, tylko to wypierała, czy to lustro tak ją zmieniło? Podeszła do miski z warzywami i wybrała dwa duże ogórki.
Lei usiadła tuż obok Siri, szepcząc do niej konspiracyjnie i nie odrywając wzroku od mamy.
- Chyba się jednak za mną stęskniła… i przemyślała to co jej sugerowałam i skończyło się kłótnią.
- To wygląda na coś więcej, niż zwykła tęsknota - odszepnęła przyjaciółka. - Ktoś tu znowu rzucił swój ulubiony czar. Ale ja nie narzekam.
Jina nie tylko nie wstydziła się widowni, ale nawet stanęła przodem do młodych dziewczyn i zaczęła sugestywnie pocierać ogórek, w górę i w dół.
- Strasznie się ubrudził. Muszę go koniecznie umyć - przeciągnęła językiem po całej jego długości, a potem ponowiła ten lubieżny gest na drugim.
- Nie odważyłabym się tego rzucić, gdyby była zła. Potem wszystko by pamiętała. Teraz… jest bardziej sobą - szepnęła Lei do przyjaciółki i oblizała się w kierunku mamy. - Moim zdaniem trzeba to zrobić dokładniej - powiedziała głośniej. - Prawda Siri?
- Zdecydowanie - Halruanka nie wahała się ani przez chwilę. - Czyste są smaczniejsze.
Pani Mongle posłuchała i bez protestu wsunęła sobie końcówkę warzywa do ust. Jej języczek zaczął wić się wokół niego, gęsto pokrywając śliną. Spoglądała przy tym na Leilenę, oczekując dalszych rozkazów. A ta nigdy nie odmawiała tego typu zabawy, szybko wsiąkając w nią głęboko, aż do granic wyuzdania.
- Myjesz tylko końcówkę, mamusiu. Wiem, że możesz więcej. Może nawet dwa na raz? Tylko najlepiej obrane, abyśmy mogły potem od razu zjeść - zasugerowała.
Jina wyjęła ogórek z ust i pokiwała głową.
- Dobrze, córeczko.
Ułożyła oba warzywa na stole i szybko zaczęła obierać je nożem.
- Co ty jej zrobiłaś? - Siri nie dawała za wygraną. - Zachowuje się, jak wtedy w łaźni.
- Mam nadzieję, że tylko wyzwoliłam jej prawdziwą naturę - oszepnęła szczerze. - Ja też tak wyglądam po kilku dniach bez seksu. A moja mama od lat ma go sporadycznie.
- Ja cię jeszcze nie widziałam po kilku dniach bez seksu - zachichotała murzynka.
Jina zdążyła już oczyścić śniadanie dla dziewczyn. Oba długie, zielone, falliczne kształty wzięła w dłonie i podeszła do uczennic Akademii. Przysunęła sobie krzesło i bezwstydnie usiadła na nim w rozkroku. Krótka sukienka podwinęła się, obnażając przemoczoną bieliznę.
- Oba na raz, córeczko? - zapytała kusząco.
- Chcemy na nich jak najwięcej ciebie, mamo. Z ust i cipki. Jesteś tam tak podniecająco szeroka i wulgarna… - Lei już z trudem wytrzymywała. Położyła dłoń na udzie Siri, nie odrywając spojrzenia od krocza Jiny.
- Właśnie tak chcę, żebyś mnie niegrzecznie prosiła - przyznała matka. Nie odsuwając już w czasie tego, co musiało nastąpić, odsunęła majteczki na bok i zaczęła wsuwać w siebie wielkie warzywo. Jeknęła przy tym z rozkoszy i żeby stłumić to choć trochę, drugi ogórek włożyła sobie do ust, po czym na przemian wysuwała go i wsuwała, coraz głębiej, jakby pieściła penisa.
Ciemnoskórą bardzo ten widok podniecił i sama również rozłożyła szeroko nogi. Tego dnia, nietypowo, założyła krótką spódniczkę w przeciwieństwie do swych typowych spodni. Rozgrzana Lei nie bawiła się w podchody i skorzystała z tego od razu, sięgając między ponętne uda i dalej pod spódniczkę.
- Weź je w siebie całe, mamo… - wydyszała. - Chcesz znowu zerżnąć mi mamę, Siri?
Nogi rudowłosej dziewczyny także się rozsunęły na boki.
- Od pierwszej chwili, kiedy ją ujrzałam, mam ochotę ją nieustannie pieprzyć. Jesteś przepiękna - powiedziała do Jiny, która mogła tylko z zadowoleniem jęknąć wokół zielonego intruza, którego powoli wpychała sobie w gardło. Znacznie łatwiej szło jej na dole. Ogórek sięgał już głęboko w wilgotne, rozgrzane wnętrze.
Murzynka ulżyła trochę przyjaciółce, sięgając dłonią do jej szparki.
- Zgubiłaś bieliznę - stwierdziła ze śmiechem.
- I kto to mówi - zachichotała ruda, czochrając włoski przyjaciółki. Z fascynacją jednak przyglądała się, jak jej mama bierze warzywo w gardło. Wsunęła przy tym dwa palce w Siri, zginając je i ruszając nimi na boki. - Tak mnie podniecają możliwości jej cipy - komentowała, od chuci aż szumiało jej w głowie. - Tak wspaniale wyrobiona…
Mama jęknęła i zadrżała, słysząc jak wyraża się o niej córka. Ręka, która masturbowała jej grotę przyspieszyła, wypełniając kuchnię mlaszczącymi odgłosami wielkiego podniecenia.
Ciemnoskóra, bojąc się, że nierozważnym słowem przerwie ten perwersyjny czar, milcząc zaczęła pocierać łechtaczkę przyjaciółki. Była już twarda i nabrzmiała. Leilena jęknęła, zbliżając się jeszcze bardziej do Siri, ocierając o nią.
- Powinnyśmy jej pozwolić dojść już teraz…?
- Yhm - mruknęła w odpowiedzi. - Już mi cieknie ślina.
Oczy Jiny płonęły od żądzy, gdy wpatrywała się w córkę, oczekując na zgodę… albo rozkaz.
- Dojdź mamusiu, wyjmij go z siebie jak poczujesz pierwszy skurcz… - dyszała Lei, którą wydawanie tych poleceń bawiło coraz bardziej. - Udostępnij się na usta Siri… a mnie nakarmisz tym lepiącym się ogórkiem… - wyjęła palce z koleżanki, aby nie utrudniać dostania się do krocza Jiny.
Halruanka z ochotą podjęła tę grę. Zsunęła się na podłogę i szybko podeszła na kolanach do gospodyni, której nogi drżały już tak bardzo, że wprawiały krzesło w postukujące drgania. Orgazm nadszedł w parę chwil. Pani Mongle posłusznie wysunęła z siebie oba warzywa i wytrysnęła ze swej szparki sokami podniecenia. Siri pisnęła z radości, gdy prawie cała jej twarz została oblana. Korzystając z okazji Leilena wymruczała zaklęcie, sięgając do umysłu mamy w poszukiwaniu aktualnych wspomnień tam ukrytych. I zobaczyła… siebie. Przy balii w łaźni. Wtedy, gdy przyprawiła sobie magią wielkiego penisa, którego we wspomnieniach właśnie całowała… to znaczy Jina całowała. Takie szperanie w cudzym umyśle było bardzo dezorientujące.
Lei wstała i stanęła obok mamy. Jedną rękę wsunęła we włosy koleżanki i docisnęła ją do krocza Jiny.
- Nakarm mnie - poleciła kobiecie, z której łona przyszła na świat. - Resztę przerwy semestralnej spędzimy na seksie. Nie tylko Siri chce cię nieustannie pieprzyć.
- Co tylko mi każesz, córeczko - obiecała, równie podniecona co Leilena. Posłusznie podsunęła jej wprost ociekający od śluzu ogórek. Ta wzięła końcówkę w usta i odgryzła. Patrząc w oczy Jiny przeżuła i połknęła.
- Jesteś pyszna. I nie musisz tak grzecznie do nas mówić, kiedy jesteśmy same… - wolna dłoń zaczęła zsuwać ramiączka sukienki.
- Lubię mówić grzecznie. Ale lubię też, gdy mówisz do mnie niegrzecznie. To mnie tak bardzo roznieca… - jęknęła, rozkoszując się zwinnym językiem czarnulki.
- Jesteś straszną suką, mamusiu… tak długo to ukrywałaś, ale ja zawsze wiedziałam, że dla ruchania zrobisz wszystko… - obnażyła jedną z jej piersi i złapała za nią mocno, odgryzając następny kawałek ogórka.
- Tak. Potrzebuję tego. To silniejsze ode mnie, córeczko. Przepraszam - jęczała, oblizując usta. Jej biust tak dobrze leżał w dłoni Lei. Obnażyła też drugą pierś i pociągnęła za sutek.
- Nie przepraszaj. Ciesz się tym. Ja się tego nauczyłam, a przecież mam to po tobie… - puściła głowę Siri, wzięła od mamy ogórek i potarła nim łono, zbierając biały, gęsty śluz. Podała go mamie. - Wyliż soki córki.
- Dobrze - zgodziła się pokornie i chętnie. Wysunęła swój języczek i zaczęła zlizywać nim podniecenie Leileny. - Takie słodkie…
- Tak mnie podnieca moja własna mama… - wyszeptała dziewczyna, nie przerywając masażu, dość brutalnego, obnażonych piersi. - Pamiętasz jak mnie rodziłaś? Musiałaś już być wtedy luźna, wyrobiona… kiedy zaczęłaś o mnie myśleć w innym kontekście? Albo o moich braciach?
Zadając to pytanie, spojrzała ponad ramieniem Jiny i zobaczyła bladą jak u trupa twarz Inis, stojącej w drzwiach. Lei jednak jeszcze nawet nie osiągnęła orgazmu i podniecenie było zbyt silne, więc ciągle udawała, że nic nie widziała.
- Kiedy opiekowałam się Marcusem. Wtedy, gdy złamał rękę. Był już taki duży i bezradny… - Jina raczej bełkotała niż mówiła, czemu Lei się absolutnie nie dziwiła. Przecież doskonale wiedziała jak sprawnie Siri umiała posługiwać się językiem.
- Obciągnęłaś mu czy od razu dosiadłaś? - zapytała dziewczyna, zaczynając pocierać swoją cipkę. - Tak bardzo potrzebuję dojść… - wysapała.
- Na początku… dłonią. Ale potem, pozwalałam sobie na coraz więcej.
Tego było za dużo dla biednej Inis. Zasłoniła usta, żeby nie krzyknąć i czmychnęła w głąb korytarza. Pochłonięta Lei prawie tego nie zauważyła.
 
Lady jest offline