Lepki, słony pot zalewał Ruskowi oczy, albo mu się zdawało, albo robiło się coraz goręcej i bardziej duszno. Mogły to też być majaki z przegrzania. Łażenie w pełnym rynsztunku, łącznie z pieprzoną kamizelką która do lekkich i przewiewnych nie należała. Dlaczego do tej pory nikt nie wpadł na pomysł, aby zamontować system chłodzenia albo wentylację do tego gówna? Podobnie wesołe rozmyślania i marzenia o ściągnięciu pancerza przerwała mu ta ruda… jak ona miała?
- Mówisz do mnie, kobieto? - spojrzał na dół, prosto na rudą głowę i zmarszczył brwi jak na sztywniaka przystało. Oczywiście się nie uśmiechał.
- Nie, do tego drąga za tobą. - rudowłosa prychnęła unosząc brew. Tylko Anton nie był pewny czy z irytacji czy z rozbawienia. Ale machnęła brodą jakby za nim ktoś stał albo serio był tam jakiś konar. Sama przy okazji klapnęła się w szyję kończąc żywot jakiegoś latającego krwiopijcy.
- Powinniśmy zachować ciszę, wróg jest w okolicy - Iwanow odpowiedział tym samym tonem. Aria… chyba tak się dziewczyna przedstawiała - Jeśli zdradzimy za wcześnie naszą pozycję, stracimy przewagę.
- Słabo widzę te nasze przewagi. To mają być jakieś psy czy tam wilki tak? I my mamy je podejść? No ciekawe. - gladiatorka mówiła i miała minę jakby niezbyt wierzyła w szanse kto tu w tej dżungli będzie kogo zaskakiwał. Z drugiej strony jeszcze żadnego larum z głębi dżungli tam gdzie poszła trójka zwiadowców nie było słychać więc wciąż można było mieć nadzieję.
- Zobaczymy - odpowiedział Anton i podniósł rękę bez pompki żeby popukać palcem w łuczysko. Dziwny dobór broni, raczej mniej skuteczny rodzaj amunicji niż loftki lub zwykłe karabinowe ammo, ale na pewno cichszy.
- Paciemu u tiebia niet puszki? - spytał i skrzywił się krótko zanim poprawił - Dlaczego nie masz spluwy?
- Mam. - poklepała się gdzieś z tyłu gdzie może pod koszulą i rzeczywiście miała jakąś klamkę. - Ale przyzwyczaiłam się do tego. - lekko pomachała trzymaną bronią miotaną patrząc na nią z lekkim uśmiechem.
- A ty co? Koleś ze spluwą co? - zrewanżowała się stukając łukiem po strzelbie Rosjanina.
- Kanieczna - przytaknął krótko i przez moment wydawało się, że na tym skończy, ale dodał -Oczywiście. Każdy żołnierz musi przejść szkolenie z walki bronią krótką, długą. Palną i w zwarciu, Armia dba o to, aby mieć w swoich szeregach ludzi doświadczonych - wzruszył trochę ramionami - Jesteśmy w terenie o kiepskiej widoczności ze względu na drzewa, krzewy i inne przeszkody naturalne. Broń na średni dystans będzie odpowiednia - prawie się uśmiechnął - Uczyłaś się sama, czy ktoś cię szkolił?
- U nas wszyscy to umieli. - wzruszyła ramionami wskazując brodą na trzymany łuk. Prychnęła nieco ironicznie rozglądając się dookoła po tej zielonej kurtynie jaka ich otaczała z każdej strony, nawet z góry.
- Kiepska widoczność? Raczej chujowa. Może coś na nas wyskoczyć z każdego krzaka. - wydawało się, że dżungla nie nastrajała gladiatorki zbyt optymistycznie. A może po prostu miała jej dość, tak samo jak tego gorąca, błota i insektów jakich tutaj było pełno.
- Chyba coś z tego będzie. - spojrzała na trójkę przy sąsiednim kamieniu. A tam Vesna klęczała przy swojej torbie i coś majstrowała z puszek, słoików, butelek i różnych proszków i płynów. Po każdej ze stron flankowali ją jak dwa cerbery Alex i jedna z miejscowych dziewczyn z którymi ta dwójka widocznie nieźle się dogadywała.
- Da - mężczyzna zgodził się, podążając wzrokiem za nią, aż zaczął się gapić w trio techniczne - Też myślę, że dziś w nocy będą obie gnieść ten sam materac. Ten kucający po lewo. Aż dziwne że nie jara. Rozsądek u Runnera. Absolutnie niesamowite. - pokręcił głową zadumany - Gdyby ci zabrakło miejsca wiem gdzie znaleźć całkiem niezły siennik. Podzielę się, jak mi pokażesz podstawy z obsługi łuku. Nigdy z tego nie strzelałem - przyznał i spojrzał na Arię - Wygląda świetnie.
Dziewczyna roześmiała się cicho ale całkiem wesoło.
- Optymista z ciebie widzę. - obdarzyła go rozbawionym i trochę ironicznym spojrzeniem. - Zakładasz, że w komplecie dotrwamy do nocy. - wyjaśniła lekko unosząc brwi i Anton miał trochę trudność z rozróżnieniem czy na poważnie aż tak obawia się przeprawy w tej dżungli czy tylko tak po babsku się z nim droczy.
- Jak dotrwamy w komplecie do nocy i jeszcze nam się coś będzie chciało to możemy zobaczyć co nam się będzie chciało robić. - odpowiedziała po chwili wciąż dość lekkim tonem. - No i fajno było pogadać, zwariować można od tego czekania w tym cholernym lesie. - klepnęła go w ramię zaraz zakreślając dłonią okrąg wokół tej wszędobylskiej, tropikalnej dżungli. A czas na dyskusję chyba się kończył bo widać było jakieś ożywienie i gdzieś między krzakami pojawiły się sylwetki powracających zwiadowców. Jedna, druga, trzecia… Czyli wrócili wszyscy. Szef podniósł się i wyglądało na to, że zaraz zacznie się jakaś narada z tej okazji.
- Nie za szto Aria. Nie za szto - Rusek uśmiechnął się pod nosem, a potem znów przybrał minę i pozę profesjonalnego sztywniaka. Oboje podeszli do nagłego zbiegowiska.
Poczekał cierpliwie aż zwiad skończy mówić i dopiero sam zabrał głos.
- Ze mnie żaden łowca ani zwiadowca, ale strzelać umiem - powiedział spokojnie, w myślach parskając na usłyszany niedawno od rudej zwrot "koleś ze spluwą" - Ogień dobry, przyda się. Można im rzucić bombę hukową, aby je spłoszyć. Jak je nagonicie, wpadną w pułapkę. Ty też idziesz? - popatrzył na Runnera. Umiał robić użytek z karabinu, poza tym sam karabin był już olbrzymim wsparciem.