Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2019, 11:14   #299
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Nagłe szarpnięcie palcami sprawiło, że nici owinęły się wokół lewej stopy przeciwnika. Zacisnęły się nagle, raniąc do krwi tam gdzie wcisnęły się między szczeliny pancerza. Potwór upadł, a Leiko wzorując się na podopiecznych Sakusei próbowała opleść nićmi powalonego przeciwnika. To się nie udało.
Ptaszek chwycił za nici i ignorując wrzynające się linki wykorzystał swą siłę, by przyciągnąć łowczynię do siebie, zanim ta zdoła zarzucić swe sieci w bardziej niebezpieczny dla niego sposób. I tu pojawiło się zagrożenie dla Maruiken - potwór był nie tylko bardzo zwinny, ale też, mimo swej szczupłej sylwetki, zaskakująco silny.

Kusiło, żeby go bardziej zranić. Żeby jeszcze zaigrać sobie z zagrożeniem i mocniej zacisnąć nici na jego ciele. Krwawił, co było niewątpliwym pocieszeniem, gdyż wbrew temu jak straszliwe sprawiał wrażenie, nadal czyniło z niego.. śmiertelnika. Mogła go dotkliwie okaleczyć, mogła go zabić. Ale jednocześnie i sama Leiko mogła ucierpieć, jeśli poczuje się zbyt pewną siebie. Sokół z podciętym skrzydłem nadal był groźnym drapieżnikiem.
Dlatego to nie pokusa okazała się być silniejsza, a zdrowy rozsądek. Instynkt. Strach. Miała go tylko spowolnić, nic ponadto. Jeszcze nie. Szarpnięciem zerwała nici łączące ją z przeciwnikiem, tym samym pozbawiając się tego krótkiego, bardzo ulotnego i zwodniczego poczucia przewagi. Ale nim uskoczyła na bezpieczniejszą odległość, najpierw zdecydowała się wykorzystać tę niebezpieczną bliskość wymuszoną przez Ptaszka. Zasłonił niewłaściwą część swej twarzy przeciwko Maruiken. Przeciwko jej oczom, które dzięki jednej myśli nasilały intensywność swego złocistego odcienia, aż ich blask stawał się zbyt oślepiający dla ludzi i demonów. Nawet ptaki nie mogły patrzeć prosto w słońce.






Blask poraził oczy przeciwnika, choć Ptaszek odruchowo zamknął swoje ślepia. Uwolniony od jej nici odruchowo zasłonił twarz ręką okutą w żelazną rękawicę i po raz pierwszy… odezwał się.
Nie miało to jednak nic wspólnego z ludzką mową. To był głośny i przenikliwy nieludzki pisk świdrujący niemal dosłownie uszy. Ból przeszył głowę łowczyni, niczym szpila rozżarzonego żelaza. Poczuła wzbierające mdłości, a co gorsza nogi zaczęły jej się plątać… i upadła na ziemię tracąc równowagę. Co nie było niczym dziwnym, skoro ta ziemia.. zaczęła wirować.

Straszliwy atak, uczynił Maruiken łatwą i bezbronną ofiarą. Czemu więc drapieżnik nie zaczął walki od tego pisku? Odpowiedź na to pytanie przyszła szybko. Nie tylko Leiko padła jego ofiarą - także jej zaprzyjaźnieni łowcy, dogorywający Oni, bushi, mnich… i przede wszystkim sam oślepiony Ptaszek pełzający ku niej na czworaka, kierując się instynktem i słuchem. On również był podatny na własną sztuczkę.

Co.. co on zrobił?!” - odezwały się myśli kobiety, ale rozchylone w grymasie usta zdołały wydobyć z siebie jedynie głośne jęknięcie. Próba podniesienia się zaowocowała ugięciem się nóg i ponownym upadkiem na twardą ziemię. Nie była w stanie zapanować nad własnym ciałem. Ona, której ciało przecież samo w sobie było bronią i narzędziem! Teraz mogła jedynie dygotać jak w gorączce, gdy zimne poty wstąpiły na jej skórę.

Znalezienie wakizashi okazywało się być ponad siły Leiko. Ciało, kimono, ostrza, wachlarz.. każde z nich stało się obce i odległe. W takim stanie nie mogła się bronić przed Ptaszkiem. Była głucha od jego pisku, ale nie ślepa. Starała się skupić spojrzenie, aby wśród rozmazujących się, dwojących w jej oczach kształtach spostrzec wielkie cielsko demona. Jak.. jak trudne mogło to być? Niezwykle, kiedy cały świat wokół niej wirował, a każde podniesienie głowy i rozejrzenie się po okolicy sprawiało, że gorycz podchodziła jej do gardła. Najchętniej skuliłaby się, schowała głowę między kolanami i przeczekała ten koszmar. Ale nie miała takiego luksusu. Miejsce Maruiken było teraz na czworakach, upodabniając ją do bezbronnego i okaleczonego zwierzęcia.

Widziała za sobą Ptaszka. Zabójca poruszał się z trudem, tak jak i ona. I również na czworakach, tyle że nieco sprawniej. Spodziewał się tego co nastąpiło. Podążał więc szybciej i nagle Leiko poczuła zaciskające się żelazne szpony na swojej zgrabnej kostce. Nie miał w tej chwili dość sił, by zrobić coś więcej, niż tylko unieruchomić swoją ofiarę.
A ona usłyszała głośny ryk bólu zabijanego Oni. I po chwili poczuła jak nabiera oddech pełną piersią. Żebro się natychmiast zrosło, ciało zregenerowało siły. Tylko zawroty głowy nadal pozostały. Zerknęła na bok - widziała jak na truchle ogra leżał ciężko oddychający Kuma i to on zatopił ostrze katany między łopatki powalonej bestii. Widziała też jak w jej kierunku pełznie Kirisu, uzbrojony w jeden ze swoich trójzębów. Nie miał bowiem czasu wyrwać drugiego, gdy widział swoją wybrankę w opałach.






Nie wołała go. Nie wykrzykiwała w rozpaczy jego imienia. Nie było powodu dla takiej dramatyczności, szczególnie że byle sugestia wydobycia z siebie słów przyprawiała Leiko o kolejne fale mdłości. Ale mimo to odczuła również ciepło ulgi na widok swego wiernego obrońcy, nawet jeśli żadne z nich nie było teraz zdolne do walki.

Nagły uścisk na kostce pozbawił ją równowagi, która przecież i tak już była mocno niepewna przez ostatnie.. ostatnią wieczność, zdawałoby się. Z głuchym stęknięciem opadła płasko na ziemię uciekającą spod jej stóp i dłoni. Shimoda nie przestawała się kołysać. Śmierć demona zaleczyła rany, wypełniła ciało siłami, jednak nie obdarowała jej żadnym, choćby najsłabszym poczuciem przewagi ponad Ptaszkiem. W takim stanie nie mogła polegać na mocach swego Oka.
Z niemałym trudem przekręciła swe ciało, tylko częściowo ze względu na jedną unieruchomioną nogę. Ale drugą miała wolną. I to właśnie nią kopnęła silnie, by stopą uzbrojoną w geta o solidnych zębach spróbować trafić w przeciwnika. W jego parszywą głowę, ramię, rękę – byle tylko sprawić mu ból i dać sobie nadzieję na wyswobodzenie się z jego uścisku.

To nie była bitwa godna pieśni. Ani ciosy godne wojowniczki. Te desperackie kopanie na oślep przeciwnika było żałosną próbą obrony. Ale w tej sytuacji udaną. Choć ciosy Leiko nie czyniły większej szkody Ptaszkowi to jednak odczuwał je. A choć nie puszczał jej kostki, to nie posuwał się dalej w swej napaści trzymając ją z coraz większym trudem. A sama Shimoda wirowała coraz wolniej i łowczyni czuła się coraz pewniej. Problem w tym… że Ptaszkowi pewnie też wracały siły.

Łowczyni starała się nie dopuszczać do siebie myśli o przyszłym losie swej kostki w szponach. Z pewnością dostał od mnichów zalecenia o dostarczeniu Maruiken żywej w ich łapy.. ale to nie oznaczało całej i zdrowej. Chcąc ułatwić sobie polowanie mógłby z łatwością zmiażdżyć jej kości i uniemożliwić dalszą ucieczkę.
Śmierć demona pozwoliła jej zaczerpnąć głębszy, bezbolesny oddechu. Dzięki temu pomiędzy jednym kopnięciem i drugim, zdołała dostrzec pewną zaletę tego braku swobody. Hai, Ptaszek ograniczał jej ruchy, ale.. i sam nie mógł teraz polegać na swej zwinności. Trzymając ją, pozbawiał siebie możliwości unikania jej ataków.

Leiko powoli przestawała być kłębkiem mdłości i bezradności. Powoli znów zaczynała być świadoma swego ciała, ciężaru broni uczepionej pasa obi. I tej nienaturalnej energii płynącej w krwi. Z całych sił próbowała przebić się przez resztki zamglenia swego umysłu, by móc zasięgnąć pomocy nieznanych sobie przodków. Pomiędzy palcami utkała długą nić. Tym razem tylko jedną, z obawy że więcej mogłoby się okazać jeszcze zbyt dużym wyzwaniem. W międzyczasie zaprzestała kopania i leżąc krzywo na ziemi zdołała mało zgrabnie zamachnąć się ręką, wprawiając nić w ostry ruch przecinający powietrze. Ale to delikatna szyja Ptaszka była jej celem.

Nić szarpnięta lekkim ruchem palców rzeczywiście zatoczyła łuk i oplotła się wokół ciała przeciwnika. Zacisnęła wokół szyi przeciwnika, ale nie tylko. Oplotła też lewą rękę na wysokości żelaznej rękawicy okrywającej dłoń. Którą to on przystawił do swojej szyi, by uniknąć uduszenia. Nić się zacisnęła, ale szarpnięcie nią nie zmieniło Ptaszka w wierzgającą nogami duszoną kukiełkę, podrygującą na cienkiej nitce ku uciesze Leiko. Ale przynajmniej puścił ją. Dobre i to. Przeciwnik łowczyni zaczął próbować wstawać na dwie nogi, czując się najwyraźniej coraz lepiej.

Iye!” -wrzasnęła Maruiken w myślach. Nie mogła mu na to pozwolić.

Przypuściła na niego dwa ataki. Pierwszy okazał się być mocnym szarpnięciem dłońmi, które ponownie napięło nić owiniętą wokół dłoni Ptaszka i próbowało go ściągnąć ku dołowi. Usadzić z powrotem na ziemi.
Drugi nadszedł znienacka. Nie było niczego eleganckiego w kopaniu przeciwnika, tak samo zresztą jak i w czołganiu się na czworakach oraz powstrzymywaniu nudności wzbierających w ustach. Hai, Ptaszek już dawno pozbawił jej dystyngowania. Teraz liczyło się tylko przetrwanie. Wszystko było dozwolone.
Zamierzyła się więc nogą prosto w jego kolano. Nie wiedziała czy go zabolało mocno… wszak nie odezwał się. Nić napięła się, krew pojawiła się na jego karku, ale opierał się ruchowi jej dłoni wykorzystując swoją siłę. Pierwsze kopnięcie wytrzymał, kolejne też… ale trzecie uderzenie zębów geta sprawiło że przyklęknął na atakowaną nogę, a wolną pancerną i szponiastą łapą, próbował trafić atakującą go nogę łowczyni. Ptaszek przysiadł na grzędzie, tyle jej wystarczyło.
Małe zwycięstwo.

Tymczasem Kirisu zdołał stanąć na dwóch nogach ! Co prawda potrzebował się wesprzeć w tym celu na swojej broni i powoli kuśtykać w stronę Maruiken i jej oprawcy… ale uparcie szedł ku niej.

Kobieta szybko cofnęła nogę nie mając zamiaru dopuścić do ponownego znalezienia się w silnym uścisku Ptaszka. Nie wyzbyła się jeszcze całkiem następstw jego pisku. Nadal czuła lekkie zamroczenie i przesadną wrażliwość swego żołądka na gwałtowne ruchy, jednak odnalazła w sobie wystarczająco.. stanowczości, żeby spróbować podnieść się z ciągle falującej ziemi. Okazało się to być trudniejsze niż sądziła, więc poprzestała na przykucnięciu.

Zerwała swą nić i gdy ta jeszcze opadała powoli w powietrzu, ona wolną ręką wykonała ruch ku ziemi. Smukłe palce pochwyciły piach, pył pozostały po nieumarłych samurajach, drobny gruz, a następnie rzuciły tym wszystkim w twarz Ptaszka, ponownie starając się go oślepić. I tym samym zyskać sobie okazję do uskoczenia na bezpieczniejszą odległość.
Ptaszek odsłonił się przed piaskiem ręką. Pozwoliło to Leiko odsunąć nieco od tego zaborczego amanta. Był w nią zapatrzony bardziej niż niejeden z kochanków. Ale w przeciwieństwie do nich, to nie pożądanie kierowało działaniami tej bestii. On atakował, jak gdyby czuł na grzbiecie ciosy przypominające mu o rozkazach jego panów.

Słyszała dochodzącą od strony mnicha kłótnię, samuraj tłumaczący jego polecenia zabraniał pozostałym łowcom wtrącania się do tej walki Maruiken. Shisui posłuchał… i tylko on. Podpierający się kataną Kuma w niecenzuralnych słowach stwierdził co myśli o takich rozkazach i ruszył w kierunku Leiko. Płomień był bliżej. Leiko słyszała jeszcze coś interesującego. Ryk… głośny i złowieszczy. Ryk tygrysa na łowach. Ryk olbrzymiego tygrysa.
Na razie jednak musiał wystarczyć Kogucik. Chwiejąc się stał na nogach.

Ptaszek też stanął i osłonił się pancerną łapą przed uderzeniem młodzika. Obrońca łowczyni miał przewagę zasięgu i korzystał z niej atakując szybkimi pchnięciami swojej broni. Innego Oni pewnie by już trafił, ale Ptaszek… on był zwinny, unikał nawałnicy ciosów, gdy stał prawie w miejscu. Uchylał się przed nimi z gibkością godną akrobaty. Nagle jego łapa zacisnęła się na drzewcu włóczni roztrzaskując je z łatwością. Drugą dłonią pochwycił za ułamaną końcówkę z ostrzem. Zaskoczony Kirisu nie zdołał się uchylić i trafiony został gdzieś w okolicy serca.
Leiko patrzyła jak na twarzy młodzieńca pojawia się grymas bólu i zaskoczenia. Jak z spogląda na swoją dłoń przytkniętą do wbitego ostrza. Jak odwraca wzrok ku niej, zdumiony i smutny. Jak osuwa się na kolana brocząc krwią. Jak… upada… cicho… na ziemię.

Tymczasem w górze nastąpił głośny ryk, opadła kopuła demonicznego drobiazgu. Druga pieczęć została przełamana.

Nie było to ważne. Wszystko wokół niej.. zastygło.
Skomplikowany świat Maruiken, pełen sekretów i niebezpieczeństw, nagle skurczył się do wielkości jednego młodziana. Jednego gasnącego Płomyczka.




Nie słyszała ryków Oni, jedynie szum krwi wypełniał jej uszy.
Nie widziała Ptaszka, jedynie szczupłą sylwetkę opadającą koło niego na ziemię. Znała to ciało. Znała rysujące się pod jego skórą linie mięśni, ich niepozorną siłę pozwalającą mu podnosić na rękach swoją Leiko-chan i przyszpilać biodrami w namiętnych uniesieniach. Znała go żarliwego, pełnego energii. Nie.. bezwładnego. Nieruchomego.
To nie mógł być jej uroczy Płomyczek.. prawda?

Prawie nieruchoma postać kobiety w subtelny sposób zdradzała poważne nadszarpnięcie nerwów. Z już i tak mlecznobiałej twarzy odpłynęły resztki kolorów, zdawało się wręcz, że pobladł nawet barwnik zdobiący jej usta. Silnie zacisnęła zęby i napięła mięśnie szczęki, do tego stopnia że stało się to bolesne.. bądź stałoby się, gdyby w tym momencie zwracała uwagę na takie nic nieznaczące drobiazgi. Pobielała także jej dłoń zaciskająca się kurczowo na wakizashi.
Nie była samurajem, bushi, ani nawet łowczynią prawdziwie doświadczoną w bezpośredniej i samotnej walce z tak silnymi przeciwnikami. Ale jak tylko odnajdzie pomoc, to własnoręcznie wypatroszy Ptaszka. Sprawi, że będzie cierpiał z jej dłoni. Przyniesie mnichom jego głowę.

Boleść i złość przyciemniły jej oczy, gdy na krótko podłapała spojrzenie Niedźwiedzia. Potem z powrotem zerknęła na leżącego łowcę. Jeśli była jeszcze dla niego jakaś nadzieja, jakiś sposób na wskrzeszenie ognia w słodkim Kirisu, to obecność Leiko mogła tylko w tym zaszkodzić. Ta bestia zabije każdego, kto spróbuje stanąć pomiędzy nią i jej zwierzyną w białym kimonie. Że też akurat podczas dzisiejszej bitwy Furoku musiał się wykazać tak dużą opiekuńczością wobec swojej podopiecznej o uzdrawiających mocach. Tak jak się łowczyni spodziewała – jej pomoc okazałaby się niezbędna.

Odzyskała władzę nad swym ciałem. Znów była szybka i zwinna, mogła biegać, atakować i wykonywać uniki. Zatem mogła zrobić to, co powinna była zrobić już dużo wcześniej.
Odwróciła się i umknęła pomiędzy opuszczone domy.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 04-10-2019 o 11:19.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem