Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2019, 13:05   #161
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Dotarła przed kamienicę Cybertroniku i zaparkowała na swojej miejscówce. Wysiadła i po odruchowym sprawdzeniu gdzie ma przepustkę, wzięła pakunki i ruszyła do wejścia.
Steve stojący na posterunku był dowodem, że nie wydarzyło się nic niepożądanego. Nigdzie też nie zauważyła samochodu Morgana. Wyglądało na to, że wybrał opcję z zimnym jedzeniem.

Mijając droida jak zawsze przywitała się z nim przy okazywaniu przepustki i weszła do budynku. Jadąc windą zastanawiała się czy zadzwonić do prawnika zapytać kiedy będzie, ale zanim podjęła decyzję to znalazła się na swoim piętrze.

Przeświadczona, że Charlesa jeszcze nie ma, mocno zaskoczyła się widząc go w swoim salonie. Mężczyzna stał do niej plecami, zwrócony w kierunku okna wychodzącego na front kamienicy.
- Tylko mi nie mów, że się tu teleportowałeś - odezwała się do niego idąc z jedzeniem w kierunku kuchni.
- Przecież wiesz, że nie marnuję swoich zasobów z byle powodu - odpowiedział odwracając się. Był zdystansowany bardziej niż gdy ostatni raz się widzieli. Irya miała wrażenie, że coś się w nim zmieniło.


Miała już zaserwować sarkastyczny komentarz, ale darowała mu, bo może głodny miał zły humor albo zwyczajnie potrzebował chwili zanim zrzuci z siebie powierzchowność wrednego typa. Poza tym przez całą drogę z restauracji czuła ten smakowity zapach, który podsycił jej głód tak bardzo, że to co teraz siedziało w głowie Charlesa, nawet jeśli było to planowanie jej morderstwa, było sprawą drugorzędną. Postawiła jedzenie na stole i poszła po wino oraz kieliszki.
Morgan podszedł do stołu i stanął obok jednego z miejsc. Nie siadał. Najwyraźniej czekał aż Irya wróci. Blondynka wzięła pod pachę butelkę wina i w dłoń dwa kieliszki, a do drugiej ręki talerze, na których położyła sztućce i korkociąg. Wróciła do części jadalnej salonu i rozłożyła wszystko na blacie.

- Otwórz wino - powiedziała do Charlesa, który wziął butelkę i odwinął zabezpieczenie z jej szyjki. Charakterystyczny odgłos otwarcia pojawił się niedługo potem, a ten towarzyszący nalewaniu trunku do kieliszków spowodował, że smak wina można było praktycznie czuć.

Po rozpakowaniu dania, aromat sprawił, że Irya uśmiechnęła się z zadowoleniem. Restauracja tak ładnie zapakowała jej duszone policzki wołowe z warzywami i dodatkami, że można by teraz pomyśleć, że dopiero co wyciągnęła je z piekarnika.


- Jak się czujesz? - zapytała zajmując miejsce przy stole.
Charles siadając naprzeciwko popatrzył jej w oczy.
- Raczej dobrze. Czemu pytasz? - odpowiedział rozkładając serwetkę energicznym ruchem.
Irya zmrużyła oczy wpatrując się w niego.
- Bo wyraźnie Steve przywitał mnie dziś z większym entuzjazmem niż ty - powiedziała wprost i zaczęła sobie nakładać jedzenie na talerz.
- No tak - mały cień refleksji w jego wypowiedzi był zauważalny. - Nie mam doświadczenia w migrowaniu między dwoma światami, którym ciężko funkcjonować obok siebie - dodał starając się dyplomatycznie dobierać słowa.
Pokręciła głową, bo nie do końca trafiało do niej to wytłumaczenie. Napiła się mały łyk wina i spróbowała jedzenia, które przywiozła.
- Mmm... Pyszne... - skomentowała.
- Faktycznie, niezłe - potwierdził prawnik i sięgnął po kieliszek.

Zapanowała nieco niezręczna cisza, a od Morgana czuć było aurę wyczekiwania. Zapowiadało się ciężko i Irya zrezygnowała z prób ciągnięcia rozmowy na siłę, do czasu aż zaspokoi głód. Jedząc, przyglądała się mu oceniając co jest z nim nie tak. "Albo go podmienili, albo ta jędza zrobiła mu pranie mózgu" założyła dwie opcje. Ale przy każdej z nich byłaby martwa zaraz po zamknięciu za sobą drzwi. Tak, zdecydowanie z nim nie było nudno.

- To opowiadaj jak poszło - zagaiła dopiero gdy jej talerz był prawie pusty. Trzymała w ręku kieliszek.
- Zdałem relację z naszego spotkania z Billym. Odpowiedziałem na pytania jakie zadała Pandorina na temat tego co zademonstrował. - Przerwał na chwilę jakby oceniał swojego rozmówcę. - A potem pytała o ciebie. Bardzo ją interesowało jaki masz na mnie wpływ - powiedział gdy najwyraźniej w końcu podjął decyzję.
- Aha... - odrobinę ulżyło jej, że w końcu się rozgadał. - I co jej powiedziałeś? - zapytała i wypiła do końca to co miała w kieliszku.
- Mniej niż powinienem - powiedział z pretensją, która nie wiadomo w kogo była skierowana. - Postaw się na jej miejscu i powiedz co byś zrobiła w tej sytuacji.
Corday uśmiechnęła się mimowolnie. Jasne teraz się stało, że nawet jeśli burdel-mama kazała mu ją zabić, to on mimo wszystko nie chciał tego zrobić. Zanim jednak cokolwiek odpowiedziała to przechyliła kieliszek, oczekując, że Charles doleje jej wina, a gdy to zrobił to wpierw napiła się.

- Kazałabym tobie osobiście mnie zlikwidować - zaczęła tonem który można by uznać za sarkazm. - A to tak na dowód lojalności, ale... Tak można by było zrobić, gdybym była podrzędnym inspektorem i szarym człowieczkiem. A nie jestem - rozłożyła bezradnie ręce i zrobiła przepraszającą minę. - I ona wie o tym, bo raczej prześwietliła mnie w dniu, kiedy próbowała swoją obecnością popsuć nam randkę... - przeszła na neutralny ton, jakby analizowała zakup samochodu. - Więc wie, że ze mną nie przejdzie zastraszanie czy łapówki, a nazwisko zwiastuje problemy gdybym zaginęła czy zakończyła żywot, bo od razu wszystkie moje sprawy zostałyby dokładnie prześwietlone i tu mój ojciec nie szczypałby się z nadużyciem władzy. Oczywiście Pandorina mogłaby zagrozić nie mojej osobie bezpośrednio, a moim bliskim, bo przecież to klasyka, ale wtedy ja, nie licząc się z tym jak to dla mnie osobiście się skończy, z miejsca skieruję się do Bractwa na nią naskarżyć. Niby mogłaby jeszcze próbować mnie przemienić w heretyka, ale na to się nie zgodzę i to nie tylko przez wzgląd na twoje upodobania. Jest też opcja, że ona wymyśli sobie, że ciebie głębiej wciągnie w tematy heretyczne, żeby ostatecznie cię udupić. Wtedy raczej ja bym ciebie już nie chciała jako takiego zaangażowanego heretyka, bo lubię cię takiego jaki jesteś. Ale ona, żeby na to wpaść, musiałaby wiedzieć, że zasugerowałam coś co ponoć jest nierealne do zrobienia... - przechyliła lekko głowę w zastanowieniu. - Podsumowując, Pandorina nie robiąc w moim temacie nic, niczego nie zyskuje, ale za to też nic nie traci, co dla kobiety jej pozycji, też się liczy - westchnęła na zakończenie monologu. - To czego jej o mnie nie powiedziałeś? - zapytała - napiła się.

Morgan przez chwilę milczał, a jego twarz przypominał planowanie przemowy końcowej w sądzie.
- Jeśli chciałaby cię zabić to pewnie już byś nie żyła - powiedział wprost. - Jeśli dobrze zrozumiałem to ostrzegła mnie i dała mi wolną rękę. Albo się ciebie pozbędę, albo ona się pozbędzie nas obojga gdy przestanie być ze mnie zadowolona. Na pewno nie będzie bawić się w zastraszanie, groźby czy łapówki - zapewnił. - Żeby stać się takim Heretykiem jak ja to obie musiałybyście tego chcieć. Pandorina nie wyraziła takiego zainteresowania, a gdyby było inaczej to potrafiłaby spowodować żebyś tego zapragnęła - powiedział z dużym przekonaniem. - Pytasz co przed nią zataiłem? To jak zły wpływ na mnie masz. Gdyby wiedziała to oboje bylibyśmy już martwi.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 04-10-2019 o 13:08.
Raga jest offline