Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2019, 19:45   #22
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację
John Tanner
Umysł Tannera działał chaotycznie. Rzucenie się w panice na ziemię nie było najlepszym pomysłem. Miał dużo szczęścia, że nie przypłacił tego życiem. Zalegająca w kałużach woda, mokry i grząski grunt pod nogami i leśna roślinność, to wszystko było niewątpliwie skażone. Tarzanie się w krzakach w zwykłym polowym mundurze mogło się naprawdę źle skończyć.
John wziął głęboki oddech i postarał się uspokoić umysł i kołatające szybko serce. Błyskawicznym ruchem zrzucił z siebie bluzę i wyciągnął z kieszeni przy pasie zestaw antidotum. Spojrzał na trzy autoskrzykawki składające się na zestaw Mark I NAAK. Nigdy jeszcze nie musiał ich używać. Pamiętaj jednak ze szkolenia, że są to wszystko zastrzyki domięśniowe.

Kurwa! To może boleć! - przemknęło mu przez myśl.

Nie miał jednak innego wyjścia. Złapał za pierwszą strzykawkę. Atropina. Zdjął żółtą zatyczkę i rzucił ją na ziemię. Ze strzykawki wysunęła się cienka igła. Z tego co pamiętał instrukcja mówiła o tym, że środki należy wstrzyknąć w duże partie mięśni. Wybrał pośladek. Wydawało mu się to lepszym miejscem niż brzuch. Szybkim ruchem wbił igłę i odczekał dwie sekundy. Strzykawka zaczęła rytmicznie pykać i atropina zaczęła się uwalniać. Poczuł jak ciecz rozchodzi mu się po ciele. Mięśnie zaczęły drętwieć i delikatnie piec. Minęło kilka długich i bolesnych sekund. Strzykawka znowu pyknęła, co oznaczało, że cała dawka została już zużyta.
Tanner ostrożnie wyciągnął igłę i z ulgą wyrzucił zużytą ampułkę na ziemię. Z opakowania wyciągnął drugą strzykawkę. Ta była dużo większa. Pralidoksyna, 600 miligram, głosił napis na etykiecie. Z zaciśniętymi zębami Tanner powtórzył zabieg. Ból i piekący gorąc wypełnił jego prawy pośladek. Czuł się tak, jakby użądliła go wielka jebana osa, albo szerszeń i to na dodatek taki radioaktywny. Środek uwalniał się wolno, zdecydowanie za wolno. Jebanych dziesięć sekund, ciągnęło się w nieskończoność. Gdy kolejne pyknięcie zasygnalizowało koniec aplikacji, John szybko wyciągnął igłę. Trochę za szybko, ale na szczęście igłą się nie złamała.

W zestawie była jeszcze autostrzykawka z diazepamem. Silny lek uspokajający, przeciwlękowy, przeciwdrgawkowy, rozluźniający mięśnie i ułatwiający zasypianie. Należało go stosować w przypadku drgawek, mimowolnych ruchów, zaburzeń zachowania i utraty przytomności. Tanner odetchnął z ulgą, że trzecią strzykawkę może spokojnie odłożyć do opakowania. Schował antidotum do kieszeni, zapiął guzik i spojrzał na stojące przed nim dziecko.

Chłopak wpatrywał się w niego, jak zaczarowany. Uniósł głowę i kiwnął porozumiewawczo w kierunku Johna. Ostrożnie wyciągnął lewą dłoń i przytulając do piersi martwe niemowlę:
- Pomóż mu. On też jest chory. - wyszeptał spękanymi i pokrytymi brązowymi strupami wargami.

- Ładujcie się na pancerz. Nie chcę tego syfu w środku. - usłyszał za sobą twardy głos Logana.


Tom "Trickster" Kane
Trickster obserwował Tannera, jak aplikuje on sobie antidotum na gaz VX. Gdyby nie powaga sytuacji, byłoby to dosyć zabawne. Dorosły facet, pośrodku lasu, wali sobie szprycę prosto w dupę. Kane’owi jednak nie było do śmiechu. Stojący tuż obok Tannera dzieciak trzymający na rękach martwe niemowlę gasił każdy uśmiech.
Kane starał się mieć baczenie na wszystko. Na Tannera, na dzieciaka i na całą okolicę.

Las zdawał się być cichy i spokojny. Trickster jednak wiedział, że to może być bardzo złudne. Za każdym drzewem, pod każdym krzakiem mógł kryć się czy to kacapski żołdaka, czy polski partyzant.

Na szczęście nic się nie działo.

Jeszcze nic się nie działo.

Logan Wilmer
Sytuacja zaczynała działać Loganowi na nerwy. Stali tutaj zdecydowanie za długo. Odgłos silnika niósł się po lesie, a oni choć schowani za niewielkim wzgórzem mogli stanowić łatwy cel. Tanner guzdrał się i prowadził niepotrzebne dyskusje z jakimś pokiereszowanym dzieciakiem.

Czas uciekał, a każda kolejna sekunda postoju narażała ich na coraz większe niebezpieczeństwo.

Nagle Trzask i ruch w wieżyczce dowódcy zwrócił uwagę Logana. Odwrócił głowę i zobaczył, jak blady jak trup sierżant wpada do środka Lisa i zatrzaskuje za sobą klapę włazu.
- Kurwa idą tutaj! - zapiszczał Allan - Spierdalajmy stąd! Rozumiecie oni idą tutaj.
Sierżant rozpiął mundur. Było mu wyraźnie gorąco. Zdjął czapkę i otarł pot z czoła.
- Logan spierdalajmy stąd! Kurwa oni tu idą! Co robimy?
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!

Ostatnio edytowane przez PeeWee : 04-10-2019 o 22:28.
PeeWee jest offline