Kiedy Lothar podróżujący na plecach Bernhardta zmierzał w kierunku zamku wysokiego, w przeciwną stronę pognał Leonard. Banita miał zamiar uratować uwięzioną w przejściu przywódczynię. Leo nawet nie oglądnął się, gdy mijał krwawiącego właściciela miecza. Tuż obok niego, przy kracie znalazł się Hanke. Po drugiej stronie była Sigrid. Nie była w stanie ustać na nogach. Lewą nogawkę miała przesiąkniętą krwią. Dystans jaki pokonała od miejsca, w którym upadła znaczyła szkarłatna wstęga.
- Plan był niezły – odezwał się Hanke. W jego głosie była złość i smutek. – Mogłeś nas ostrzec… Widziałem jak Kass wywraca się i spada w przepaść… Nie mogłem jej pomóc… - jedna ze stalowych żerdzi odpadła, odrąbana mieczem. Spocony i mokry od deszczu Leonard zaczął rąbać kolejną.
Usłyszeli świst, kiedy wystrzelony z kuszy bełt przeleciał między kratami. Tym razem strzelec chybił. Sigrid skuliła się pod bramą, szlochając. Ratunek był tak blisko. Hanke tylko czekał na moment, gdy otwór w kracie będzie wystarczający by przeciągnąć przywódczynię.
Berni i von Essing dotarli na przeciwległy kraniec mostu. Axel i towarzyszący mu Magnus zdążyli już zniknąć we wnętrzu budynku bramnego, więc nie pozostawało im nic innego, jak iść w ich ślady. Wpadli na nich tuż za wrotami. Panowała cisza. Nie było tu żadnego obrońcy. A może była to sprytnie pomyślana pułapka. Po przeciwnej stronie widać było rozjaśniany błyskawicami, zalany strugami deszczu dziedziniec i zlokalizowane wokoło niego budynki.