Ranulus po powrocie do swego domu zrelacjonował wszystko dokładnie swemu ojcu.
-Sołtys mówił ojcze o potrzebie wystawienia łuczników. Powiedział z czego zrobić łuk i strzały, tylko... z czego mam zrobić cięciwy i groty?? Z widłami nie będzie problemu, z siekierami również. Te piekielne łuki!!!- mamrotał zmęczony. Zapomniał całkowicie o przeszłości swego ojca. Dawniej, za młodu prowadził on awanturniczy tryb życia, nie obce były mu waśnie i boje.
-Synu-zakaszlał- nie martw się oto. Z braku żelaza wystarczą kamienne groty, nie mniej skuteczne. Nie obawiaj się, zadbam o wszystko. -ponownie zaniósł się straszliwym kaszlem-Pamiętasz jak zabroniłem ci ruszać ten futerał na stryszku?? Jutro go weźmiesz. To mój łuk. A teraz idź spać....
Z samego rana o brzasku wydała stosowne rozkazy swym ludziom. Wydawali się przerażeni wizją potyczki ze strażnikami. Wyrabiali strzały i łuki, krzątali się niebywale szybko.Poranek minął błyskawicznie. Ku zaskoczeniu Ranulusa pod jego komendą stanęło aż sześciu łuczników, a on był siódmy. Było to raczej podyktowane obawą przed walką w zwarciu niż jakimikolwiek szczególnymi umiejętnościami. Reszta zaopatrzyła się w widły. Ojciec Ranulusa choć schorowany przyuczał chłopów jak uderzyć by zabić, sam jednak był zbyt słaby by stanąć do obrony. |