Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2019, 21:47   #207
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Wyspa, wieczór

Zbadanie wraku zajęło towarzystwu jakąś godzinę, po której wrócono do reszty, przebywającej w obozie na plaży. Odkrycie owego statku było naprawdę dobrym omenem, i dawało dużą szansę na opuszczenie wyspy na czymś więcej, niż własnoręcznie zbudowanej tratwie.

Zarządzono więc małą naradę, połączoną z kolacją (była już godzina 18:30), a gdy w końcu wszyscy zebrali się w jednym miejscu, rozpoczęto przedstawianie faktów, i małą “burzę mózgów”.


Po pierwsze statek należało naprawić, ze względu na jego dużą dziurę w burcie. Do tego z kolei mogły posłużyć deski z samego statku, a całość można było uszczelnić smołą, której beczkę znaleziono również na łajbie. Należało również dokonać wielu mniejszych lub większych napraw, uzupełnić zniszczone żagle materiałem własnych namiotów, przenieść co się dało na statek z zapasów ekspedycji, przenieść samą Cooke, aż w końcu, gdy nadejdzie przypływ, a w zatoczce będzie wystarczająco dużo wody, opuścić wyspę.

Tylko tyle, albo... aż tyle.

Z grubszego szacowania czasu przez Collinsa, Miyazaki i Chelimo, zaangażowania poszczególnych osób ekspedycji i ilości rąk do owej pracy, oraz faktu, że wszystko pójdzie w praktyce, jak wydumano w teorii, całość powinna się zmieścić w dwóch dniach. A więc dwa dni wspólnej harówki, a następnie koniec tego cholernego, zielonego koszmaru.

Aż dwa dni, albo tylko dwa dni?

- Dzisiaj jednak raczej już nic nie zdziałamy, proponuję więc pozostanie w obozie, i zajęcie się czymś sensownym, jak chociażby przygotowaniem co potrzeba na jutro, jakieś narzędzia, prowiant na czas pracy, oszacowanie stanu zapasów w obozie, ogólny przegląd sprzętu… kto co tam woli, i na co ma ochotę - Powiedział Major, rozglądając się po towarzystwie, po czym odrobinę wrednie uśmiechnął - A jak zobaczę, że nikt się do tego nie garnie, to sam was porozstawiam.

~

- Hej żabcia, a ciebie coś w dupę ugryzło, że tak stronisz od naszego towarzystwa, i wiecznie się w namiocie zamykasz?? - Wypalił nagle Honzo, z tym swoim wredno-parszywym uśmieszkiem na głupim ryju, nie zważając na groźne spojrzenie Kaaia.





Wyspa, noc

Gdzieś przed godziną 23, po dżungli poniosły się echem wystrzały z szybkostrzelnej broni. Wszelkie zwyczajowe odgłosy natury na moment przycichły, by znowu ponownie rozbrzmieć, niby nic.

Ci zaś z feralnej ekspedycji na wyspie, którzy mieli nieprzyjemność spotkania robota z pozaziemskiego statku, rozpoznali te kilka charakterystycznych serii. Tak, to był zdecydowanie on. Wciąż więc krążył po dżungli? Wybijał do nogi tubylców, lub właśnie wyeliminował jakąś naprzykrzającą się jemu gadzinę? To był niepokojący fakt, iż ta mechaniczna kreatura gdzieś tam krążyła, coś… knuła.

To mogło być spore zagrożenie dla nich wszystkich, o przysłowiowe dwa kroki od wyratowania własnych tyłków z tego miejsca.

- Będzie problem? - Baker spojrzał na Currana - Jeśli on nas odnajdzie, może dojść do kolejnej tragedii w naszych szeregach.

~

Ryo wpatrywał się w dżunglę w skupieniu. Na jego twarzy pojawiły się krople potu, i mimo, że mężczyzna nie odezwał się ani słowem, czy i nie zdradził się żadnym gestem, w jego oczach czaił się strach, strach wywołany odgłosami pozaziemskiego robota, grasującego gdzieś po wyspie. Stracił już przez niego rękę, był “naznaczony” tym kurestwem, i… zaczynała się chyba i jemu udzielać szeroko pojęta, panująca tu z różnych powodów, mała paranoja. Choć w tym przypadku, to wszystko było mocno ugruntowane rzeczywistymi wydarzeniami.





***
Komentarze jutro
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 06-10-2019 o 22:10.
Buka jest offline