Cuda!!! Cuda!!! Cuda się dzieją:
Jak by Jacek wiedział, że kilka zdanek krzywo skleconych da mu fajnego ptaka na ramieniu, a niedowiarkom ich parszywe gęby pozamyka, to by dawno tego spróbował. Prawdziwy święty, a nie jakiś podrabianiec. Choć niektóre szalone dziady twierdzą coś innego, ale kto by ich słuchał.
Gdy ogłoszone przybycie trupaków święty ubrał swój pancerz wiary (czyt mundur straży #relikwia), zabrał włócznię, by dać ją jako obiecaną relikwie dla PP, a dla siebie zabrał swoją ciężką sękata dębową pałę, by mieć czym makówki rozbijać.
Na radzie się nie zgodził z planem. Zwyczaj i jackowe plany przewidują pogadankę z przywódcą nieumarłej hordy. Jak oni się tu rozstawiają wokół Gluckwunschen to Jacek stanie nad bramą i wykrzyczy swe wyzwanie.
"Kutasie!!!, który przewodzisz tej bandzie śmierdzieli. Wiem, że jaja masz zwiędłe, ale pokaż resztki honoru i odwagi i wystąp, by pogadać i przedstawić swoje racje jak obyczaj przed bitwą nakazuje. Choć ty plugawym trupem jesteś. To kiedyś zapewne byłeś jednym z nas. Obywatelem naszego sigmarowego imperium"