Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2019, 00:20   #127
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 49 - 2037.IV.02; śr; ranek

Czas: 2037.IV.02; śr; ranek; g. 08:20
Miejsce: Denver, droga 70 do Denver; wnętrze furgonetki X-COM
Warunki: wnętrze pojazdu, pogodnie, jasno, ciepło


Podobno rzadko jakiś plan przechodzi pomyślnie próbę jego praktycznej realizacji. Ale tym razem wydawało się, że rzeczywistość przeczy tej zasadzie. Akcja zbrojnych z St. Louis na tym pustkowiu w górach Kolorado przeszła zaskakująco pomyślnie. Cała czwórka zbrojnych dowodzonych przez Morrisa zajęła wyznaczone miejsca. Junior usiadł w szoferce obok szefa z karabinkiem gotowym do użycia. Podrzucili na dół Fausta którego cielsko wysiadło przez boczne drzwi i uderzył łapą aby dać znak do odjazdu. No więc furgonetka pojechała dalej a Faust poszedł znaleźć sobie kryjówkę przy poboczu drogi. A nad nimi, niczym anioł stróż, czuwała Dunkierka na wysokim zboczu Mt Flory gotowa ostrzec ich przed niebezpieczeństwem czy zapewnić precyzyjne wsparcie ogniowe. Ona też dała znać, że policyjna “panda” jest już widoczna.

- Klient jedzie. OCP* za do 2 minut. - zbrojni xcomowcy usłyszeli w słuchawkach jej spokojny ale skoncentrowany głos. Czekali. Sami jeszcze go nie widzieli. Fragment drogi jaki Moritz wybrał na zasadzkę akurat tutaj miał kilka, typowych dla górskiego krajobrazu serpentyn gdzie zakręty były prawie o 180* zmuszając pojazdy aby mocno zwolniły. Zasadzka miała się odbyć przed jednym z takich zakrętów gdzie radiowóz musiał mocno zwolnić przed zakrętem. A przy okazji był zjazd na niewielki, pusty parking na jakim zaparkowała furgonetka X-COM-u. Co z jednej strony wydawało się naturalne a z drugiej ściana lasu skutecznie zasłaniała widok obydwóm pojazdom. Ale ci w radiowozie nie mieli schowanego na poboczu Fausta który czekał na odpowiedni moment aby dać sygnał do początku akcji.

- Widzę go, zaraz będzie na miejscu. - Davy ostrzegł dwójkę w furgonetce, że akcja zbliża się w zasadniczą fazę. Już widział przód radiowozu który spokojnie jechał swoim pasem i zaczynał właśnie zwalniać przed ostrym wirażem.

- Nasłuch? - Moritz w tej chwili jeszcze mógłby w ostatniej chwili odwołać akcję. Gdyby na przykład coś ostrzegło gliniarzy o planowanej zasadzce. Wydawało się to prawie niemożliwe by dostrzegli spokojnie zaparkowaną furgonetkę za lasem albo schowanego przy nasypie drogi pojedynczego człowieka. Nawet tak dużego jak Davy.

- Pusto. - Law mógł z HQ w St. Louis zapewnić szefa zbrojnych bo miał nasłuch na pasmo policyjne. A tam panował względny spokój. Jak ci z “ich” radiowozu zameldowali, że odebrali aresztanta i wracają do miasta to właściwie przez ten kwadrans czy prawie dwa nic się właściwie nie działo. Czyli ani oni nic nie meldowali ani ich nikt, przed niczym nie ostrzegał.

- Zaczynamy! - Moritz uruchomił silnik vana i podgazował silnik aby był gotów do nagłego zrywu. Głos miał zachrypnięty ale tak silny, że nawet ludzie w HQ sprężyli się jakby zaraz kazał im gdzieś skakać. Jeszcze ostatnie chwile, wszyscy czekali na sygnał jaki powinien dać Faust i wreszcie się doczekali!

- Teraz! - skryty przy krawędzi drogi Faust krzyknął rozkaz. Moritz i Junior musieli mu zaufać bo przed sobą widzieli tylko nadal pustą drogę o poranku. Szef zbrojnych jednak miał zaufanie do swoich ludzi bo puścił hamulec i furgonetka wyrwała do przodu jak z procy.

- Ale wiesz, że jak Dave się pomylił to zaliczymy zjazd po zboczu na przełaj przez las? - Junior może chciał zażartować a może czuł się na serio niepewnie bo nie trudno było sobie wyobrazić jak wylatują przez te barierki a dalej właśnie tak jak mówił, reszta zbocza i lasu.

- Za dużo gadasz. - mruknął Moritz gdy wcisnął hamulce wozu i ten z piskiem zaczął hamować. Barierki zbliżały się coraz bardziej, że nie wiadomo było czy zdążął się przed nimi zatrzymać. Ale kątem oka widać było drugą maszynę. Ci gliniarze w “pandzie” byli kompletnie zaskoczeni. Moritz widział jak pasażer odruchowo zasłonił się rękami a kierowca odsunął się maksymalnie do tyłu jakby to go miało uchronić od zderzenia. Obie maszyny wyhamowały prawie w tej samej chwili. No ale xcomowcy mieli plan i wiedzieli co ma się stać a gliniarze dopiero kończyli etap hamowania gdy szef zbrojnych wydał kolejny rozkaz.

- Teraz! Ruchy, ruchy, ruchy! - krzyknął otwierając drzwi od kabiny i wysiadając razem ze swoim karabinkiem. Junior miał trochę dalej bo musiał obiec szoferkę. O ile dwaj policjanci może jeszcze mieli złudzenie, że to jakiś niefortunny wypadek to widząc uzbrojonego w karabinek szturmowy meżczyznę zrobili wielkie oczy ze zdziwienia. Zwłaszcza, że obok niego biegł kolejny z już po wojskowemu wycelowaną bronią a oni jeszcze nawet nie mieli swoich klamek w garści. Ale najgorze dla nich dopiero miało nadejść.

Z pobocza wyłonił się jakiś gigant z gigantyczną spluwą. I wrzeszcząc dziko pociągnął serią masakrując nie tylko przednie koło ale też całe nadkole i pewnie silnik. Coś tam pod maską wybuchło, maska odskoczyła i zasypała okolicę swoimi odłamkami podziurawionej blachy z których część wbiła się w przednią szybę. A łomot ckm-u na chwilę zagłuszył wszystkie inne głosy i odgłosy.

Zszokowani policjanci kompletnie nie stawiali oporu. Moritz kazał im wyjść i kolejno skuł ich kajdankami osłaniany z bliska przez Fausta i z daleka przez Dunkierkę. W tym czasie Junior podbiegł do tylnych drzwi, otworzył i wyszarpał na zewnątrz skutą kobietę.

- Cholera, coś z nią nie tak! - zawołał widząc, że nie wita go radosny uśmiech wyzwalanej ani nic z tych rzeczy.

- Żyje?! - Moritz który akurat skuwał kierowcę mógł tylko rzucić okiem na tą scenę więc zostało mu zdać się na podwładnego.

- Tak! Ale jest jakaś zamroczona! - odparł zwiadowca siłując się z zamroczoną kobietą aby pomóc jej wysiąść z tylnej kanapy radiowozu. Bynajmniej nie pomagało to, że wciąż miała skute z tyłu ręce.

- Trudno, potem się nią zajmiemy! Dawaj ją do wozu! - Moritz wstał i zaczął obchodzić maskę radiowozu aby skuć drugiego gliniarza. Faust szedł kawałek za nim gotów rozpruć ołowiem ze swojej broni każdego kto by stawiał opór.

- Dobra! - zwiadowca już wyszarpał jakoś Nancy z wozu i chociaż ta ledwo powłóczyła nogami to jednak kierował ją do kufra furgonetki. W tym czasie szef skuł drugiego funkcjonariusza i wstał rzucając ostatni raz okiem na te pobojowisko z poszarpanego radiowozu.

- Spal to. - rzucił Faustowi wskazując kciukiem na radiowóz. Dave skinął swoją łysą głową i dobył granat termiczny który odbezpieczył i cisnął w stronę radiowozu. Ten wpadł do środka i gdy Faust biegł w stronę bocznych drzwi furgonetki a Moriz siadał za kierownicą to rzucony pocisk eksplodował zalewając ogniem wnętrze radiowozu. Jeszcze chwila aby Faust wsiadł do środka i już furgonetka z xcomowcami cofała się a potem zawróciła w stronę drogi głównej porwadzącej do Denver.

- Co z nią? - Moritz zapytał swoich ludzi kierując pojazdem. Nie mógł jechać zbyt szybko aby nie podpaść głupim radarom ani pościgowi który wkrótce zacznie przeczesywać okolicę.

- No żyje. Ale jakaś taka drętwa jest. Chyba nie kontaktuje. Hej! Nancy! Słyszysz mnie?! - Junior który położył odbitą kobietę na podłodze furgonetki klęczał przy niej aby się jej lepiej przyjżeć. W końcu podniósł głos aby Nancy zwróciła na niego uwagę.

- Może trzeba dać jej po twarzy? - zaproponował Faust unosząc wymownie swoją wielką łapę jakby chciał im pomóc w tej materii.

- Sobie daj po twarzy! - syknął na niego zirytowany zwiadowca. - Cholera nie wiem szefie! Nie jestem lekarzem! Może jest na jakiś prochach? - Junior był zdenerwowany nie wiedząc co jest przyczyną takiego stanu koleżanki. A nie był przecież lekarzem.

- Gniazdo, macie tam jakiegoś medyka? Przesyłka jest w kiepskim stanie. - Moritz nie tracił czasu wiedząc, że nie mają przy sobie żadnego lekarza. No ale mogli się połączyć z HQ i poprosić o konsultacje. A na razie musiał zjechać na pobocze i poczekać aż dołączy do nich Dunkierka. W końcu musiała na piechotę, zejść z tego zbocza na jakim miała stanowisko i to na przełaj przez wiosenny las. A nie mogli tam po nią wjechać samochodem ani ona póki trwała akcja nie mogła zejść wcześniej. I to tak z pół kilometra. Ale chociaż wydawało się, że trwało to wiecznie to w końcu ją usłyszeli.

- To ja, nie rozwalcie mnie przez przypadek. - mruknęła ze słyszalną zadyszką w głosie gdy pewnie przetruchtała ten kawałek ale już była blisko.

- Właź i nie rób scen lala. - Faust otworzył tylne drzwi aby mogła wejść i pozwolił sobie na pewną poufałość. Moment był dość niebezpieczny bo karabinu wyborowego nie dało się zamaskować a ostatni kawałek strzelec wyborowa musiała pokonać po odkrytym poboczu drogi. Ale pokonała i chyba nikt ich nie widział więc wreszcie byli w komplecie i Faust dał walnięciem w blachy znak do odjazdu.


---



I tak sobie jak ruszyli to jechali dalej coraz bardziej zbliżając się do Denver. Byli cali, w komplecie i mieli “przesyłkę” chociaż ta wciąż była jakaś drętwa. Junior przez radio opisywał stan Nancy a gdy do HQ przybyła Lena to mówił jej co widzi a ona kazała coś mu sprawdzić znowu albo mruczała coś sama do siebie. Ale po jakimś czasie doszła do wniosku, że skoro krwi nie ma, nie widać żadnych poważnych obrażeń poza siniakami i otarciami które nie powinny doprowadzić do utraty przytomności no to jeszcze może być wstrząs mózgu, jakaś zapaść albo narkotyki. Akurat przedstawiała ten wniosek tak załodze furgonetki jak i tej w HQ gdy Law zorientował się, że coś się dzieje. Jeszcze chwila sprawdzania skanerów i Yoshiaki potwierdziła.

- Tak, już w Denver wiedzą o napadzie na radiowóz. Wysłali dwa radiowozy, mają rysopis waszej furgonetki. - Chinka szybko przedstawiła sytuację. Law w tym czasie zorientował sie dzięki mapie i podglądowi z ulicznych kamer, że oba radiowozy też jadą 70-ką. Co było dość naturalne bo była to najprostsza i najbardziej oczywista trasa i do Blue Lab i do miejsca zasadzki. A mając rysopis furgonetki i jadąc tą samą drogą tylko w przeciwnym kierunku musieliby ją spotkać. Czy by ją zauważyli? Rozpoznali? Co by zrobili? Dali spokój jadąc na miejsce pierwotnego zdarzenia czy podjęli pościg. Law zaś mając na mapie wskazania gdzie jest furgonetka X-COM-u i oba radiowozy zdawał sobie sprawę, że przy około 20 km co je dzieliło w tej chwili to jadąc w przeciwbieżnych kierunkach to daje jakieś 5 minut zanim się nie spotkają na trasie. O ile nic by się nie zmieniło.

- Jakieś sugestie? - Moritz zapytał przez radio o zdanie HQ. W końcu on miał ograniczone pole widzenia do kawałka drogi przed i za sobą oraz wnętrza furgonetki. A w HQ powinni mieć globalnie lepsze rozeznanie sytuacji. Przejechali już ze dwie trzecie drogi do Denver i za jakieś 20 minut powinni wjeżdżać do miasta. Potem jeszcze trochę przez miasto i do tej dziupli co im znalazł James.


---



*OCP - oczekiwany czas przybycia czyli kiedy dany transport powinien przybyć pod wskazany adres. Tutaj kiedy radiowóz wjedzie w przygotowaną zasadzkę.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online