Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2019, 18:43   #120
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Dialog powstał przy współpracy z pozostałymi graczami

Walka z minotaurem mogłaby należeć do najcięższych w życiu Rudigera gdyby nie miażdżąca przewaga liczebna jaką miała sprzyjająca mu strona. Trzech strzelców uraczyło stwora pociskami dotkliwie raniąc przeciwnika nim Schultz zdążył do niego dobiec. Mężczyzna był pierwszym, który starł się z nim w zwarciu i musiał przyznać, że przed taką kupą mięsa, otoczoną w brunatne futro, z rogami na wielkim czerepie należało czuć respekt. Potężny topór dwuręczny chodził w powietrzu z niemałą gracją, ale zabijaka nie zamierzał dać się posiekać. Pierwszy cios miecza rzezimieszka zagłębił się w bicepsie potwora, z którego chlusnęła ciemna jak noc jucha. Bestia mogłaby przeciąć człowieka na pół, ale po potężnym zamachu jej cios był zdecydowanie zbyt wolny i przewidywalny. Rudiger bez problemu uniknął czując już towarzystwo pozostałych wojowników.

W przewadze czterech na jednego nie zostawili przeciwnikowi szans na zwycięstwo. W chaosie, który powstał Rudiger odnajdywał się doskonale widząc każdy wyprowadzony cios. Cięcie w lewe kopyto, pchnięcie w bok, obuchowy cios w prawą racice. Schultz nie musiał wiele ryzykować mając świadomość, że ich zwycięstwo było kwestią chwil. Minęły sekundy kiedy potwór padł bez tchu zalewając krwią poszycie polany.

Zaraz po walce Schultz ruszył do żony i niewidomego kapłana. Cassie była wystraszona i uspokoiła się dopiero kiedy upewniła się, że wszyscy byli cali i zdrowi. Rudiger uśmiechnął się do żony przypominając jej, że „złego licho nie bierze” na chwilę przed tym jak ojciec Odo stracił przytomność. Wojownik wziął topór minotaura i ukrył go w pobliskich kurhanowi krzakach. Stwierdził, że mógłby go zabrać w drodze powrotnej i spieniężyć w Middenheim.


Usuwanie z okolic grobowca kości nie było łatwym i przyjemnym zajęciem. Niektóre czaszki były stare i szare, a inne całkiem świeże miejscami mając na sobie resztki gnijącego mięsa. Robale, insekty, smród były w tej robocie normą chociaż daleko było temu środowisku do warunków pracy kanalarza. Zabijaka nie wiedział ile trwało ogarnianie tego bajzlu, ale dla niego było to dobre kilka godzin. Mimo swego miastowego pochodzenia Rudiger nie narzekał chcąc pokazać innym, szczególnie Cassie, że dopiero się rozgrzewał i był gotów na wiele, wiele więcej. Schody ukazały się oczom Schultza w tym samym momencie kiedy kapłan wstał i oprzytomniał. Rudiger widząc jak nagle zrobiło mu się lepiej spojrzał na Cass, która nie bez przyczyny się wystraszyła. Jego obecność i uspokajające objęcie dało jej jednak poczucie bezpieczeństwa. O ile można było tak się czuć w okolicy wejścia do podziemnej krypty skrywającej tajemnice wyznawców chaosu.

Rudiger nie należał do estetów, a jedyne w czym rzeźbił było jego własne ciało, z którego pozbywał się każdego grama tłuszczu przepalając go podczas wielogodzinnych treningów. Wojownik nie znał się zatem na sztuce, ale znak chaosu był całkiem przyjemnym na swój odrażający sposób. Jeden uczony mówił niegdyś zabijace, że ludzki umysł potrafił odnaleźć piękno w twarzach, ciałach i przedmiotach o wiele sprawniej o ile były one symetryczne. W tym symbolu była wyraźna symetria chociaż łańcuchy, szkarłat, rogi i czaszki nie zachęcały do napawania się wizją znaku dłużej niż przez chwilę.

Za drzwiami umysł Rudigera zaczął nasilać czujność chwilami zmuszając mężczyznę do przesadnego rozglądania się. Schultz czuł przyklejoną do niego żonę dlatego nie sięgnął po broń nie chcąc wywoływać w niej paniki. Z resztą rzezimieszek potrafił dobyć broni na tyle szybko, że nie spowalniało to ataku na wybrany w dowolnej chwili cel. Mroczna aura pomieszczenia, chłód, smród i cała otoczka Boga Krwi sprawiły, że wojownik rozglądał się nie tylko po otoczeniu, ale też po pozostałych wojownikach. Nie miał zamiaru atakować, ale był gotów do obrony gdyby kogoś umysł zaczął płatać mu figle.


Symbole, sceny bitew, jakieś nieodgadnione zapiski… Umysł Rudigera chłonął wszystko do czasu aż wojownik wykonał gest błogosławiący jego własnego boga. Latarnia Glaubera nie dawała przesadnie dużo światła, ale Schultz wyraźnie widział obie odnogi, które również nie wyglądały na zbyt gościnne. Umysł wojownika wrócił jednak do normy, a Cassandra mogła odkleić się od męża dając mu większą swobodę ruchu. Wojownik rzucił jej spokojny uśmiech po chwili rozglądając się wokół.

- Najpierw sprawdzimy jedną odnogę, a później drugą? - zaproponował Rudiger szeptem. - Z tego miejsca obie wyglądają na ślepe uliczki. Gdzie nie ruszymy musimy uważać na pułapki… - dodał Schultz zachowując wzmożoną czujność.

- Skoro są tylko ściany i podłoga, to gdzieś w nich jest mechanizm otwierający przejście - stwierdziła Cassandra z niezwykłą pewnością, a gdy wzrok innych skupił się na niej, zamrugała pospiesznie oczami - W różne miejsca mnie zabierano, w podziemiach też kiedyś byłam i zwykle albo trzeba było nastąpnąć na odpowiedni kafelek, co jest o wiele rzadsze, częściej to uaktywniało pułapki, albo wcisnąć coś w ścianie - wzruszyła ramionami, czując potrzebę wytłumaczenia się.

- A może te korytarze są tylko po to, by intruzów wprowadzić w błąd? - wyraził przypuszczenie Konrad. - Może faktyczne przejście było ukryte wcześniej, wśród tych krwawych bazgrołów?

- Może. Ale bez potrzeby bym nie łaził. Skoro Cassandra mówi o pułapkach, warto to sprawdzić - powiedział Heinrich - Przyjrzyjmy się podłodze, ścianom i sufitowi na okoliczność dziur, szczelin i podejrzanie regularnych zmian koloru. Czy ktoś poza mną wziął ze sobą lampę? - zapytał.

- Zdecydowanie popieram pomysł Cassandry - powiedziała Erika, chowając miecz do pochwy przy pasie. Z plecaka wygrzebała swoją latarnię i butelkę oleju. Po chwili mieli już dwa źródła światła. - Akurat o wprowadzanie w błąd kultystów Khorne’a bym nie podejrzewała, Konradzie. Tam rządzi brutalna siła, a nie jakieś finezyjne załatwianie spraw. Pewnie po prostu ukryli dalsze przejście. Porozglądajmy się i miejmy oko na jakieś dziwne rzeczy. Tylko uważajcie, bo gdzieś tu mogą być pułapki.

Po tych słowach najemniczka ruszyła w lewo, przejeżdżając powoli dłońmi po ścianie i bacząc, gdzie stawia stopy.

- Pewnie masz rację - przytaknął Konrad, który jednak nie przyłączył się do poszukiwań, uznając, że zbyt wiele osób będzie sobie najwyżej przeszkadzać.

Rudiger widząc starania Eriki ruszył aby sprawdzić przeciwległą do najemniczki ścianę. Ruszył korytarzem na lewo przemieszczając się powoli. Nie chciał ominąć nic na ścianie czy podłodze zatem jego kroki były bardzo niewielkie. Schultz w każdej chwili był gotów odskoczyć w kierunku znanej części korytarza. Postanowił poruszać się dopóki latarnie Glaubera i Eriki będą mu gwarantowały chociaż nikłą widoczność.


Gdy Erika wyciągnęła swoją latarnię i ruszyła w lewo, Heinrich ustawił się tak, by móc oświetlać całość prawej odnogi, nie ruszając jednak do przodu dopóki nie sprawdził, czy nie wejdzie w pułapkę robiąc tak jak przed chwilą sugerował.

Gdy okazało się, że badane są równocześnie oba korytarze, Konrad ruszył za Eriką, by pomóc jej w poszukiwaniach. Szukał czegoś, co uruchomi ukryte przejście, lub śladów które wskażą na istnienie pułapki lub zamurowanego jakiś czas temu przejścia.
 
Lechu jest offline