Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2019, 10:41   #1598
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Drzwi do wieży były otwarte. Leonard ostrożnie pchnął je nogą, trzymając załadowaną kuszę przed sobą. Obmiótł wzrokiem pomieszczenie na parterze, teraz puste, nie licząc stojaków z bronią i elementami pancerzy. Za nim, krok w krok, szedł Hanke. Schody w kącie komnaty wiodły na piętro, gdzie znaleźli wielkie, drewniane kołowroty z doczepionymi łańcuchami unoszącymi mosty i bramy. Gdy usłyszeli ciche brzęknięcie sprzączki pancerza, obaj unieśli swoje bronie w tym samym momencie. Za jednym z mechanizmów chował się ostatni strażnik Wittgensteinów.

- Wyłaź! – warknął Geldmann.

- Nie, nie strzelajcie! Poddaję się! – gwardzista mówiąc to wyszedł z ukrycia, zrzucając hełm i unosząc obie ręce do góry. Młody chłopak, z ledwo zaznaczonym jasnym zarostem na twarzy, patrzył wystraszonym wzrokiem.

- Co czeka na nas dalej?

- Nie wiem... Mnie nie pozwalali wejść na wysoki zamek... Tylko tu byłem, w strażnicy... Nic nie wiem.

- Szkoda.


Leonard nacisnął spust. Bełt przebił gardło młodzieńca, rzucając nim o kamienną ścianę. Strażnik osunął się po niej powoli, charcząc i plując krwią przez kilka długich sekund, nim skonał.

- Czemu to zrobiłeś? – Banita wyglądał na wstrząśniętego. – Poddał się!

- Ogarnij się, Hanke, przed chwilą to on strzelał do nas i zabijał naszych. Poza tym
– Geldmann skrzywił się – śmierdzi mutantem na milę. Pomóż mi podnieść kratę.

Razem złapali drewniane kołki, obracając powoli mniejszy z bębnów, na który ze zgrzytem nawijał się teraz łańcuch. Zablokowali potem mechanizm, zebrali parę sztuk broni ze stojaków i podążyli za innymi. Hanke zatrzymał się na chwilę przy ciele Sigrid. Leonard nawet na nią nie spojrzał. Już nie mógł jej pomóc w żaden sposób. Gdy już dołączył do pozostałych, położył niesione przez siebie dwie kusze i kołczany z bełtami.

- Weźcie, jeśli wam potrzeba. – Podszedł potem do zaskakująco dobrze wyglądającego szlachcica. Nie było z nim najlepiej, ale jeszcze przed chwilką zdawało się, że nie przeżyje. Leonard wyciągnął zza paska jego miecz i trzymając go przed sobą poziomo dwoma rękami oddał właścicielowi. – To dobra broń. Uratowała kilku z nas.

Dwaj banici pozostali przy życiu, Hanke i Magnus, poklepywali się wzajemnie po plecach. Podszedł do nich.

- Ty! – Palcem wskazał na tego drugiego. – Zostawiłeś nas wszystkich. Wystrzelali by nas, gdyby nie ten miecz. Czego się cieszycie? Zapomnieliście ilu już zginęło? – Przesunął rękę wskazując teraz na dziedziniec zamkowy. – Zadanie nie jest skończone, i nie będzie, póki nie wyczyścimy tego miejsca z całego plugastwa.

Przeklęta ptaszyska krakały zataczając kręgi nad budynkami.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline