10-10-2019, 19:07
|
#108 |
|
Tladin zgodnie z obietnicą postawił kolejkę Ragnisowi. Do tematu Kettry nie wracał. - To kiedy macie zamiar ruszać w te góry? - zapytał w końcu starszy khazad. - Po prawdzie to właśnie w drodze jesteśmy. Od Wolfenburga jedziemy, wyruszyła nas piątka, ostało się nad dwóch i dwóch woźniców. Reszta gdzieś się zawieruszyła. Pewnie uznali, że sprzęt który dostali, za gotowiznę dadzą i za pieniądze się gdzieś ustawią - wzruszył ramionami wojownik. - Po prawdzie to dziwne trochę podejście ratusza do sprawy. No bo i tak, pieniędzy nam żadnych nie dają, swego człowieka do nadzoru nie dali. Każdemu na wyprawę dali tyle sprzętu, ile sobie życzył. Eh… no to i nic dziwnego…
- No to jak, za darmo dla ludzi pracujesz? - zdziwił się Fimburson.
- No trochę tak - wyszczerzył się. - Za wikt, opierunek i pół królestwa, jak go znajdziemy. Bo drugie pół to przypadnie Karlowi.
- Co Ty mi tu za duby smalone pieprzysz? - zachłysnął się jednooki.
- No, nie żołądkuj się tak. To co znajdziemy w tym zaginionym bastionie, to dla nas do podziału. A do tego czasu z listem żelaznym dają nam dach nad głową w karczmach i strawę. Powiem szczerze, że mi to pasuje, bo podróżuję po okolicy i rozpytuję o brata, a pieniędzy wydawać zbytnio nie muszę.
- Co to za robota, na goblina urok, tfu - Ragnis splunął na podłogę.
- Robota taka sobie. Ale co mi robi za różnicę, rok w tę, rok w tamtą. Rodzina ważniejsza - trzasnął dłonią w blat.
- To po co miałbym się z wami włóczyć, za darmo?
- A bo to pieniędzy Ci brakuje? - zdziwił się Tladin. - To raczej jak podróż z przygodami, bez zobowiązań. W dodatku w góry. Słyszałem, że jestem tam sporo zielonych łbów do roztrzaskania. A co do płacenia… nie zaproponuję Ci pieniędzy, bo nie chcę Cię obrazić. Ty mnie mógłbyś wynająć, a nie ja Ciebie. Ale wikt i opierunek na mocy listu żelaznego tak. No i swój udział, jeżeli znajdziemy ten bastion, ma się rozumieć.
Starszy khazad zamyślił się.
- No nie wiem, nie wiem… - starszy z khazadów długo się namyślał i propozycja jednakowo go kusiła co budziła wątpliwości. - Łupy może będą ale w zamku jaki nie wiadomo czy odnajdziemy a jak tak to kiedy a jak odnajdziemy to nie wiadomo co tam będzie. Może tylko kupa gruzów? Zwłaszcza jak to ludzie budowali ten szałas to na pewno nic porządnego to nie było. I co wtedy będziemy mieć za łup? Kupę bezwartościowych kamieni? - Fimburson obracał w myślach na wszystkie strony. Wśród najemników co prawda nagroda czy żołd w postaci łupów były niezłą motywacją ale jednak w standardzie pracowali za wymierny żołd. A tutaj brakowało tego argumentu na korzyść oferty Tladina więc brodacz z opaską na oku głowił się i głowił jak powinien teraz postąpić.
- Prócz wiktu i opierunku gwarantujemy przygody - zapewnił Karl, włączając się do dyskusji. - Ale te poszukiwania są raczej dla kogoś, kto lubi hazardowe przedsięwzięcia.
- No właśnie - khazad pokiwał głową jakby Karl sam sobie odpowiedział swoimi argumentami na swoje pytanie jakie zadał brodaczowi.
- Moim zdaniem ryzyko jest mniejsze, niż ewentualny zysk - powiedział Karl. - Inaczej bym się za to nie brał, tylko bym siedział w domu - dodał, nieco naciągając prawdę.
- Ryzyko mniejsze, łup niepewny, dobra zabawa i rozrywka gwarantowana. A siedząc na tyłku w mieście można odwalić kitę na syfa, gruźlicę, albo po prostu dostać kosą pod żebro będąc w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu - Tladin rozłożył ręce. - Nie traktuj tego jako propozycji zarobkowej, bo wtedy to się nie kalkuluje. Ale jako okazję na wyrwanie się stąd i zrobienie czegoś szalonego - wyszczerzył zęby. - Ale jeżeli Ci to nie pasuje, to przecież nikt się o to nie obrazi. My ruszymy dalej robić nasze i będę mile wspominał ten wieczór.
- Przemyślę to. A na razie zabawny się! - stary krasnolud długo się namyślał machinalnie przeczesując palcami swoją brodę ale w końcu widocznie miał dość tego myślenia bo wzniósł kufel do toastu po czym wychylił z niego spory łyk. A w karczmie rzeczywiście naszło się gości i grajków więc nastrój sprzyjał zabawie a nie poważnym gadkom o interesach. Gladensonowi to nie przeszkadzało. Pili, śpiewali i tańczyli do późna. Nie na tyle dużo pili jednak, by stracić kontakt z rzeczywistością. Późnym wieczorem dowlókł się do łóżka i zachrapał głośno.
Rano mieli zamiar w końcu ruszyć dalej.
Ostatnio edytowane przez Gladin : 10-10-2019 o 19:09.
|
| |