Obawy Axela nie sprawdziły się - chociaż kruki zachowały się dziwnie, to jednak nie zaatakowały.
Co nie znaczyło, że Axel miał zamiar spuścić je z oczu. Równie dobrze mogło się okazać, że kruki są na usługach mieszkańców zamku i właśnie część z nich poleciała po rozkazy.
Oczywiście gdyby to były opowieści jakiegoś szarpidruta, to by się okazało, że kruki to zaklęte dusze tych, których Wittgensteinowie w taki czy inny sposób utrupili... W bajki jednak Axel nie wierzył i tę możliwość odrzucił.
Nie mógł jednak odrzucić możliwości, iż w jamie ktoś był uwięziony. I żył, chociaż czerwony opar panoszył się w jamie, a nawet próbował się wydostać.
- Miałem wrażenie - powiedział - że tam ktoś jest. Ale nie zejdę, by sprawdzić.
Był pewien, że miecz Lothara bez problemów poradziłby sobie i z kłódką, i z łańcuchem, ale czerwona mgła nie sprawiała miłego wrażenia i Axel za nic nie chciałby się znaleźć w jego objęciach.
- Hej, ty, w dole - powiedział, trzymając się jednak w dość bezpiecznej odległości od macek, jakie wysuwał opar. - Wejdź po drabinie, to cię wyciągniemy.