Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2019, 17:34   #5
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację


Czas mijał a karczma coraz bardziej się zapełniała. Piwo sprzedawało się jak… jak piwo i kiedy ludzie karczmarza wtaczali właśnie kolejną beczkę do lokalu wszedł mężczyzna ubrany w duchowne szaty wraz z obstawą czterech rosłych mężczyzn z żelazem przy pasie - jak na razie zabezpieczonym.
- Na litość boską co się tu wyprawia w tym domu rozpusty! - ryknął klecha, który nie mógł mieć więcej niż trzydzieści lat.
To nie jest tak, że cała karczma od razu zamarła, ale powolutku powolutku rozmowy wyciszyły się, wszyscy czekali na rozwój wydarzeń.

Aodan skierował się w stronę drugiego wyjścia, które zapamiętał z obchodu karczmy. W przypadku prób zatrzymania zamierzał udawać, że zaraz będzie rzygać i koniecznie musi wybiec na zewnątrz najkrótszą drogą, jeśli nie ma zapaskudzić lokalu. Skinieniem głowy dał znać pozostałym. Można było je zrozumieć jako “zobaczymy się później” albo “za mną”, albo… dowolnie inaczej. Świętej pamięci elfi partyzanci z jego już nie istniejącej enklawy mieli bardzo rozbudowany język migowy oparty o ruchy brwi.
Z kolei Janek skinął w stronę karczmarza, jednocześnie przesuwajac dłoń na płasko z lewa do prawa. - Na dzisiaj chyba starczy. - Rzucił cicho i usiadł z kuflem w dłoni. Był ciekaw, jak tutejsi wyznawcy jedynego się zapatrują na dobrą rozrywkę, w końcu tym właśnie było zimne piwo.
- O co się tam znów rozchodzi wielebny! - karczmarz odstawił na bok piwo, które właśnie miał serwować dając dziewce znak by go zastąpiła.
- Janosz! - duchowny aż się zapienił zwracając się do oberżysty. - Pogański synu, co to za nowe szarlataństwa się tu wyprawiają.
- Powiadają przecie - Janosz uspokajająco uniósł ręce do góry - że sam prorok zmieniał wodę w piwo.
- W wino! - nerwy duchownego nie były najmocniejsze.
- ale sens ten sam, pytanie, o co się wielebnemu rozchodzi? - westchnął Janosz. Duchowny podszedł do mężczyzny niemal węsząc nosem i rozglądając się bacznie na boki, zaglądał w oczy i ręce wszystkich bywalców. Większość ludzi starała się udawać, że jej tam nie ma, poza tymi najbardziej wstawionymi.
- “Cudownie zimne piwo” wykrzykuje chłopak na rynku, co to za bluźnierstwa Jonasz?
- Jak to szczera prawda! - Jonasz wykonał głową gest w stronę stolika zajmowanego przez cudzoziemców. - gości tu u nas dzisiaj wielki mistrz sztuk tajemnych, z dalekich krain. Prawda Mistrzu? - Jonasz zwrócił się bezpośrednio do Janka - za gór pewnie z siedmiu i rzek też nie mniej niż sześciu. - słysząc to duchowny wbił wzrok w Jana i jego kompanów, jakby starając się ocenić czy w słowach Jonasza jest choć trochę prawdy, a jeśli tak, to co z tym zrobić.
- Prawda!

- Prawda!
Pokrzykiwali zgromadzeni w lokalu ludzie.
- Mistrz nad mistrze, cuda czyni!
- Owszem, z daleka. Mówicie… mówicie że w wino, tak? Nie jestem prorokiem, chyba nie godzi się, bym zmieniał wodę w wino. Ba, nawet w piwa jej nie zmieniam. Za to, czy możesz zaprzeczyć, że to piwo jest zimne? Wspaniale zimne, ktoś, kto go spróbował po ciężkim dniu zapewne się przejęzyczył. Czyż nie tak? - Powiedział Janek uśmiechając się lekko i podsuwając klesze kufel.
Ksiądz odchrząknął, omiótł gawiedź i zaczął:
- Prawda to, że i piwo do boga pochodzi i dla ludzi jest. Z umiarem. - zaznaczył - Prawda, że zimne piwo lepsze i chwalmy Pana za takie ale skąd ten chłód się pytam? Skąd?! - duchowny mówił w zasadzie do całego lokalu jak na kazaniu. - Od boga!? Czy od piekła? Pogańskich sztuczek? Guseł? Czarcich rytuałów! Zaprawdę powiadam wam, grzeszny ludzie! Wlewając w siebie chłód czartów zatruwacie swoje ciała i dusze! Zobaczycie! Wspomnicie przestrogi sługi bożego gdy wrócicie do domów i rozłoży was choroba! Żony powiją wam martwe dzieci! Albo chociaż kulawe! Albo nie wasze wcale! - tyrada klechy na pewno działała bo przynajmniej kilka osób wylało piwo i padło na kolana.
- No proszę, a słyszałem tu wcześniej modlitwy słane Damianowi od piwa. Szczere, nie udawane, z radosnego a nie trwożliwego serca. Co do chłodu czartów, to nie prawicie może, że piekło płonie i wszystko się skończy kiedy zamarznie? - Zapytał cicho Janek.
- Prawda! - przytaknął karczmarz, który ani trochę nie wyglądałby słowa duchownego miały go przekonać.
- Lepiej niech duchowny powie o co mu naprawdę chodzi, o ten wóz co ja uczciwie kupiłem po wdowie po płetnarzu.
- Zapisała na kościół!
- Sprzedała!
- Ekskomunikę na ciebie nałoże!
- To się odwołam do biskupa! - odgryzł się Jonasz. Dla księdza tego było za wiele, zwrócił się do swoich przybocznych, którzy jak do tej pory tylko bacznie obserwowali rozwój sytuacji.
- Bracia, brać tego heretyka! czarowników i wiedźmę też! - mężczyźni kiwnęli głowami chwycili za miecze. W oberży zapanował chaos, ludzie zaczęli pośpiesznie uciekać.
Janek nie miał zamiaru nikogo krzywdzić, zwłaszcza krewkiego księdza, to mogłoby sprawić za dużo kłopotów. Chwycił za amulet i zakrzyknął. - Aksis Morus Ksiwago. - By po chwili dmuchnąć w stronę księdza. Kiedy tylko dopełnił zaklęcia, rzucił się pod stół, z drogi drabów.
Ksiądz i czwórka jego ludzi nieważko padli na ziemię. W tym momencie wszyscy zamarli. W lokalu zapanowała całkowita cisza. Dopiero po jakimś czasie ktoś jęknął:
- Zabił księdza!
- Uśpił, a nie zabił! - Ryknął Janek, wychodząc spod stołu.- Długo tak spać nie będą. - Dodał ciszej.
-Tak zaraz się obudzą, znam to zaklęcie. Lepiej się stąd wynośmy, nasz mocny w gębie Aedon dał przykład - skinął głową starający się zachować zimną krew Morlinn.
- A i dobrze. - karczmarz daleki był od smutku.
- Szybko ludziska, zabrać im to żelazo zanim komuś stanie się krzywda i niech ktoś pójdzie po straże, zanim same tu przyjdą…
Młoda wojowniczka jak gdyby nigdy nic wstała powoli i zaczęła kierować się w stronę najbliższego wyjścia. Doświadczenie nauczyło ją, że w takich sytuacjach jeden pacierz wystarczyć może ażeby nastawienie ludu zmieniło się z obojętnego w krwiożerczą furię. Dlatego nie zamierzała być w gospodzie ani sekundy dłużej niż było to niezbędne.
W całym tym zamieszaniu podróżnym udało się opuścić karczmę. Zakapturzony Aodan czekał w pewnym oddaleniu od karczmy, ciekaw, jak się rozwinie sytuacja.
Z karczmy najpierw trochę ludzi wybiegło, potem znów kilka wyszło i też kilka weszło spowrotem. Nastroje były różne. Jedni biadolili inni się śmiali, kilku strachliwie się żegnało i robiło inne zabobonne gesty inni lekceważąco machali ręką.
Po chwili wszyscy cudzoziemcy dołączyli do Aodana.
- Rajca mieszka tam, w stronę rynku - Aodan wskazał ręką. Nie skomentował zajścia w karczmie, którego się spodziewał. Były pilniejsze rzeczy do roboty.

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline