Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2019, 13:11   #692
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Detlef nie rozumiał zaufania, jakim Loftus darzył Tivioliego - czarownika, który chciał zabić Leo, a przy okazji wszystkich Ostatnich, którzy staną mu na drodze. Do tego Ritter uważał, że w porządku jest sprzymierzanie się z plugawymi grobimi, którzy od wieków mieli krew dawi na łapach, a niechęć do zabijania żołnierza z własnego oddziału, być może pod wpływem jakiegoś demona, a być może nie - ma być zdradą Imperium.

Krasnolud nie widział dotąd żadnego demona, który miał rzekomo opętać Leo. To, że ona twierdziła, że jej kruk jest wyjątkowy nie czyniło z ptaszydła istoty nadprzyrodzonej. Do tego Estalijka już od dawna była, lekko mówiąc, dziwna. Może jej gadanie o kruku to zwykłe rojenie słabującego umysłu baby, która przecież udawała wcześniej chłopa, co rusz robiła dziwne rzeczy niby słuchając swojej bogini. Nawet to, że kruk rzekomo zepchnął wóz z więźniami granicznych w dół zbocza nie było takie oczywiste - może był na tyle sprytny, że zaatakował wozaka, który spanikował i skierował konie poza trakt?

Do tego ten niby demon nie zrobił jeszcze nic przeciwko Ostatnim, a sama Leo walczyła z nimi ramię w ramię - czy z powodu jej bajdurzenia i knowań jednego z Magistrów Cienia, którzy podobno są mistrzami podstępu i mącenia w głowach należy zabić jedną ze swoich? Czy dla dawi lepszym wyjściem jest posłuchanie przyjaciela grobich i zdradzenie Estalijki?

Detlef nie był pewien, co powinien zrobić - to były sprawy, które przekraczały jego pojmowanie tego co dobre i złe. Jeśli demon był złem, które zagrażało krasnoludom i ich sprzymierzeńcom, to należało go ubić. Ale ten, który tak twierdził wysługiwał się zielonoskórymi - plugawym pomiotem zrodzonym z Chaosu jak i sam demon. Którego obecności Thorvaldsson jak dotąd nie uświadczył... Mógł zgodzić się na próbę odegnania demona czy ubicie kruka, na którym zależało mu najmniej, ale zgładzenie Leo przy tej okazji nie było czymś, na co mógł się zgodzić.

* * *

Nadejście Galeba i Olega z oddziałem brockowych najemników było niespodzianką. Obecność tych ostatnich komplikowała jakiekolwiek próby rozwiązania dylematu dotyczącego Leo i jej ptaszydła. Czyli najpierw blokada przełęczy, a później wrócimy do sprawy szurniętej Estalijki.

Po południu udało się wszystkich przeprowadzić na pozycje, z których było już niedaleko do posterunku. Chmurzące się niebo wskazywało na rychły deszcz i to właśnie była okazja, która mogła zminimalizować straty po ich stronie kryjąc ich przed wzrokiem wartowników i zagłuszając odgłosy kroków oraz pobrzękiwanie oręża i pancerzy.

Baron został z Brockiem, zatem to Detlef i Bert byli najwyżsi szarżą wśród Ostatnich. Dlatego krasnolud zwrócił się do niziołka, chcąc omówić plan ataku na posterunek.
- Wieczorem i podczas deszczu powinniśmy ich zaskoczyć. Do tego drugi posterunek nie zorientuje się, że coś się na górze dzieje. Uderzymy pełną siłą ze wszystkich stron - nikt nie może się wymknąć, bo choć zapewne mniej liczne, ale jakieś z pewnością mają jakieś oddziały po swojej stronie gór. A nie chcielibyśmy mieć ich i z przodu i za plecami. Później mamy całą noc na przygotowanie się na poranny transport i wizytę patrolu wroga. Musimy zrobić tyle zamieszania, żeby graniczni byli zmuszeni szukać rozwiązania problemu.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 13-10-2019 o 14:02.
Gob1in jest offline