Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2019, 10:01   #381
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Cenię cię przyjacielu - odezwał się szeptem Bogumysł jadąc tuż obok krzyżaka na plac przed północną bramą.
- Byś mógł wypełnić swą posługę aż do Prus winnyś wydobrzeć. Gdy wrócimy przyślę do ciebie infirmierza.

Fetor pierwszy oznajmił grupie, że zbliżyła się do celu. Bogumysł zmówił cichą modlitwę.
- Pamiętacie zapewne wiedźmę z lasu. To ona i jej wilki upolowała bestię, o której wtedy mówiła - oznajmił inkwizytor swemu orszakowi gdy zakończył rozmowę z bogiem.
- Nie schodźcie z koni, bądźcie dzielni.
To mówiąc opuścił się na ziemię, lejce podał Michałowi Sopocko i ruszył na wprost ku prześmierdłemu truchłu.

Przy zwłokach kucał Dobromir. Twarz zasłaniał szmatą. Ukłonił się nieco, choć nic nie powiedział na widok dostojnika kościelnego.

Odór był okropny. Bogumysł nigdy się z czymś takim nie spotkał. Jednak wokół nie było śladów bestii. Było kilka odcisków ludzkich stóp. Część w butach, część bosych. Odciski końskich kopyt wzdłuż traktu… ale śladów bestii nie było nigdzie. Zwłaszcza, że jej łapy były swoistym połączeniem kopyt i szponów.

Sam potwór nie przypominał niczego co mógłby przyrównać do jakiegokolwiek widzianego zwierzęcia. Istota była wielkości sporego konia, jednak dużo masywniejsza. Jej paszcza sugerowała, że mogłaby pożreć dzika w całości, a w ataku na człowieka pewnie potrzebowałaby dwóch kęsów.

Wokół nie było śladów krwi. Walka nie odbyła się pod miastem. Ktoś truchło tu przyniósł.

Bogumysł chciał wymienić myśli z Dobromirem. Miejsce i czas nie sprzyjały jednak pogawędkom. Stając przy źródle piekielnego fetoru odwrócił się i rozpoczął żarliwym głosem przemowę, która - miał nadzieję - rozwieje niepewność zgromadzonych gapiów.
- Niech dyabelstwo ukryte w bestyji wnętrznościech wypali - powiedział głośno, kropiąc trochło święconą wodą.
- By bezpieczeństwo ludowi Płocka zapewnić potwór spalony zostanie po zmroku. Parafianie dobrzy, drew nanieście na plac a kapłan do tego czasu wartę będzie pełnił przy cielsku plugawem by jego odór dziatek nie zatruł ani krew jego wody nie zepsuła.

Inkwizytor skinął na kopala a gdy ten się zbliżył błogosławił mu i pomocnikom odporność na chorobę i nakazał, by rozpoczął załadunek.

Gapie nie rozeszli się. Zamiast tego wlepiali dalej wzrok w proces załadunku. Mężczyźni z trudem próbowali wsunąć pod truchło drągi drewniane, żeby poderwać truchło. W końcu im się to udało, choć widać było, że przychodziło im to z trudem. Jedyną osobą stroniącą od wysiłku był grabarz. Choć gdyby nie on, to nie miałby kto trzymać pochodni i musieliby szarpać się z truchłem w ciemnościach.

Tymczasem Bogumysł znalazł sposobność, by zagadnąć Dobromira.
- Jako tropiciel zapewne wytypowałeś, kto mógł to tu przywlec? Dojdziemy ich, jeśli ruszymy natychmiast?

- Jest prawie noc. A śladów do traktu jest ogrom. Gdyby w nocy nie padało mozemy spróbować jutro. Choć to co chciałem wiedzieć juz wiem. Nie ma tu śladów zwierząt. Żaden wilk, czy pies nie ciągnął tutaj truchła. -
Powiedział to tak, jakby jakiś burek mógł przywlec na miejsce zwłoki wielkości krowy. Bogumysł zrozumiał w lot podejrzenia łowcy mając w głowie wciąż zapisaną przez Witolda tablicę.
- Nie widzę tu kół - dodał i zamyślił się.
Sytuacja nie toczyła się po jego myśli. Miejscami znacznie wybiegała poza zakres możliwości poznawczych inkwizytora. Do tego stopnia, że zaczął myśleć jak nieoświecony plebejusz.
Czary.
A skoro mogła za tym wszystkim faktycznie stać wiedźma i ona jedna sprowadziła do Płocka potwora tropienie jej było z góry skazane na niepowodzenie. Jedynie łowca ze wsparciem mistrza Eberharda mieli szanse coś wymyślić.
Ciągnięcie rycerzy po gościńcu w ciemną noc mogło skończyć się źle. Poza posprzątaniem bałaganu nie zostało wiele do zrobienia. Hugin i podążający za nim transport zdążyli już ruszyć.
- Wracamy - rzucił w końcu niepocieszony Klausowi. Ten skinął głową, ale jadący za nim Poraj wyraźnie odetchnął.

W drodze powrotnej Bogumysła wciąż dręczyły różne myśli. Przypomniał sobie na przykład przypowieść sprzed wieków z dalekiego kraju, gdzie pod pozorem hołdu dla oblężonych do miasta wniesiono cały wrogi oddział ukryty wewnątrz rzeźby. Pilnował się, by nie zagryzać warg. Inkwizytor był myślami zupełnie gdzieś indziej. Musieli koniecznie spalić to truchło.

A co jeśli i to wiedźma przewidziała?
 
Avitto jest offline