Plan Berta nie mógł być zrealizowany. Tajne krasnoludzkie ścieżki niestety nie przechodziły wygodnie wprost na posterunek granicznych.
Plan Leonory zrealizowany być mógł, ale reakcje na niego mieściły się pomiędzy ignorowaniem, a wyśmiewaniem go. Częściowo zapewne dlatego że był samobójczy i jak zwykle ustawiał ją w sytuacji, gdzie niemal na pewno znów dostałaby w głowę, ale także dlatego, że próbowała przedstawić go Baronowi, odległemu obecnie o kilkanaście staj i pomyliła go z jednym z najemników Brocka, który niestety nie miał pojęcia o czym ona mówi.
Stanęło więc na planie krasnoludów. Detlef i Galeb nalegali, by zaczekać do wieczora i zaatakować w deszczu.
Loftus z niepokojem myślał o swoim niedawno poznanym konfratrze, ale ten się nie pojawił. Zapewne przetrawiał treść listu i zastanawiał się co z tym fantem zrobić.
Śliskie kamienie i zapadający zmierzch znacząco utrudniły atak. Wynikające z tego pośliźnięcia i upadki już na początku wyeliminowały część z atakujących sił. Ale ponieważ obrońcy nie spodziewali się ataku, a wieczorem nie spodziewali się także karawan czy wizytacji, te pierwsze "straty" były także stratami ostatnimi. Deszcz zagłuszył odgłosy ataku i ograniczył widoczność. Mając wcześniej sporo czasu na przygotowania udało się okrążyć posterunek i ustawić strzelców na pozycjach.
Widocznych wartowników zdjęto z kusz, wartownik "ukryty" spróbował uciec, ale został ranny i schwytany, pozostała szóstka nawet nie zdążyła dobyć broni. Dwóch odsypiało swoją wartę, czwórka ostro rżnęła w karty.
Atak zakończył się pełnym sukcesem. Jedna złamana noga i kilka niegroźnych i niewartych wspomnienia kontuzji plus kilkanaście jeszcze mniej istotnych siniaków były niską ceną za przejęcie pozycji bez alarmowania granicznych. Siedmiu jeńców nie wiedziało nic czego by Ostatni wcześniej nie wiedzieli.