Siłą przyzwyczajenia Felix podniósł głowę z posłania gdy pierwsze promienie słońca znalazły drogę do jego twarzy. Płytki, ale nieco dłuższy niż poprzednich nocy sen wydawał się być zbawienny, gdy nowe siły obudziły się w mięśniach i myśliwy bez ociągania wygrzebał się spod koca.
Odruchowo zrobił kontrolną rundkę wokół obozu sprawdzając ewentualne tropy w pobliżu i przy okazji dając ulżyć pęcherzowi. Było to zajecie niezbyt pracochłonne i młodzieniec dość szybko wrócił do obozu, gdzie sprawnie spakował swoje posłanie i nie wliczając brakującego posiłku, był gotów do wymarszu. Jednak nie wszyscy wykazywali podobny stopień mobilizacji z czarodziejką na czele, która jeszcze nie wygramoliła się z namiotu, toteż Mayer podszedł do Saxy przygotowującej posiłek i sam dobrał się do swoich zapasów. - Potrzebujesz czegoś? - Zapytał uśmiechając się do dziewczyny. - Jeśli nadarzy się okazja można spróbować coś ustrzelić po drodze to upieczemy, albo co tam wyczarujesz z tego. - Zaproponował i jednocześnie zaoferował swoją pomoc w przygotowaniach. - Jak tam mineła noc?
__________________ Our sugar is Yours, friend. |