Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2019, 21:03   #397
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Airyd zrezygnowany wywodami światopogladowo-moralnymi ruszył za krasnoludem. Może przynajmniej przy nim znajdzie coś cennego?
Żelaźni ludzie posadzili rudobrodego i ten niezauważony przez Huru i Duru ruszył korytarzem. Szedł przez kilka minut jednym z tych sławnych Unmazów. Tych labiryntów, które są tutaj proste, że żaden z prawdziwych poszukiwaczy przygód nie jest w stanie ich przebyć, lecz pragnienie skupionego czystobra, czyli złota (po krasnoludzku przymiotniki takie jak “dobry, piękny mądry… mogły być zastąpione jednym z 39 określeń złota) sprawiało, że był odporny na te zakusy. Nagle wbiegł do wielkiej jaskini, gdzie na środku stał smok otoczony wianuszkiem 50 koboldów.
- I wtedy kanclerz kozia bródka wysłał Czerwonego Kaptura do Baby Jagi z darami, aby ta zrobiła truciznę dla królowej, ale na szczęście w lesie mieszkał Wielki Dobry Wilkor - opowiadał smok.
Grzmotozad stanął jak wryty. Nie przypominał sobie, by tędy wcześniej przechodził i do jego głowy wdarła się nieprzyjemna i nieco świerzbiąca myśl, że… zabłądził.
Nie… nie, no przecież… no… JEST KRASNOLUDEM, a krasnoludy nie gubią się w jaskiniach!
Prawda?
Widok smoka, którego tak naprawdę słabo widział z powodu wstrząsu domniemanym zgubieniem się, nieco zbił go z tropu i wydawać się mogło, że jubiler zaraz walnie głową w ścianę, ale słowa jakie usłyszał zaraz w nim zawrzały i nieco otrzeźwiły.
- Czerwona Kapturka była krasnoludzką dziewczynką i to bardzo sprytną! - Krzynął, obcesowo wpychając się w opowieść. - Nie poszła do Baby Jagi tylko do chorej babci Chrupskałki (która miała nie pokolei w głowie i lubiła mieszkać w lesie) by dać jej lekarstwa, ale po drodze wywęszył ją troll imieniem Garbowilk, który podstępem chciał ją zjeść! Kapturka jednak dzielnie walczyła i pokonała przeciwnika swoim rodowym toporem, krojąc go na cieniutkie plasterki, a następnie wyniosła Chrupskałkę na własnych, uśmięśnionych ramionach i zaniosła ją do podziemnej wioski swego ludu, by obie żyły tam bezpiecznie i długo i po krasnoludzkiemu!
Wojownik uniósł palec w górę jakby wieścił jedną, pradawną i niepodważalną prawdę tego świata, po czym dodał.
-Którędy do wyjścia?
Airyd zdał sobie sprawę z tego, że krasnolud nie zauważył, że za nim poszedł. Cofnął się ze dwa kroki, żeby pooglądać przedstawienie i żeby Grzmotozad nie skapł się, że kitsune dusi się ze śmiechu. Nadal pozostawał na tyle blisko, żeby jakoś zareagować w razie czego.
Airyd zobaczył koboldy. Sztuk 50. I smoka długiego na jakieś dziesięć metrów. I Grzmota (dodane tak informacyjnie).
Smok także zobaczył Grzmota, a także zobaczyły go koboldy. Smok obnażył w radosnym uśmiechu zęby wielkości mieczy i podszedł do krasnoluda, a następnie położył się na podłodze niczym szczeniaczek oczekujący zabawy.
- Cześć panie krasnoludzie, zna pan jeszcze jakieś jeszcze bajki?
Rudowłosy jubiler począł się macać po swoim dobytku, by upewnić się, że jest on ciągle na swoim miejscu. Ufff… gad nie zdążył go jeszcze okraść, więc panikowanie pomieszane ze wściekłością mogło chwilę poczekać.
Niemniej, wojownik odsunął się od drakona, by nie kusić losu, czort wie jakimi sztuczkami się posługiwał?
- Czy znam eee… no jakieś tam znam - odparł nieco zbity z tropu, ale podejrzliwie się przyglądając jaszczurzej zbieraninie. Z pewnością nie można było ufać tym… tym… pokrytym łuską, zimnokrwistym i z wyłupiastymi oczkami istotom! Tahaaak! One na pewno czyhały na jego krasnoludzki skarb!
- Ale chciałem się tylko dowiedzieć którędy do wyjścia, takiego wiecie… na zewnątrz… z góry… na trawę i tak dalej...
Airyd zeskoczył, żeby wkroczyć do akcji. Spodziewał się, że akcje krasnoluda tylko rozłoszczą smoka. Smoka może małego jak na ten gatunek, ale wciąż smoka.
- To może ja opowiem bajkę. O pewnej pięknej łotrzycy przemienionej w sztyle - wyciągnął przed siebie Jasmine.
Dalej pozostawało tylko liczyć, że Grzmot sprowadzi resztę towarzyszy na pomoc. W międzyczasie trzeba będzie ubarwiać historyjki.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline