Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2019, 21:46   #35
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
- Spokojna noc… – Powiedział ork, co biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia wydawało się niemal ironią… a jednak, mówił on szczerze, zaraz też dodał. – Dzięki tobie… na drzewie wiszą jedynie liście, a nie umarli. – Powiedział w zamyśleniu.

Spojrzałam na niego kątem oka.
- Ja będę świętować to dopiero gdy gobliny będą wolne - stwierdziłam, skupiając wzrok na czarnej pustce wnętrza studni.

– Ja wolę się cieszyć każdym, nawet najmniejszym zwycięstwem, córko niepewnej drogi… bo każde, nawet największe zwycięstwo, jest tylko efektem, wielu małych… – Powiedział spoglądając na ciebie. – ... syn złotego kręgu mógłby to potwierdzić. Całe jego imperium to efekt setek niewielkich zwycięstw, które odniósł, i tysięcy porażek, z których się podniósł.

Puściłam linę bo wiadro opadło do wody na całą jej długość.
- Ciężko tak myśleć kiedy od powodzenia własnego działania zależy czyjeś życie - odparłam i skrzyżowałam ręce przed sobą. - Ale też łatwiej nastawiać się pesymistycznie i później miło się zawieść. Eh, nie byłoby tego gdybym nie miała na pieńku z kapłanem dowodzącym - skrzywiłam się.

– Co go dręczy? – Zapytał.

- Zazdrość - wyjaśniłam.

– Od zazdrości gniją kości… – Rzucił starym przysłowiem. – Czy ma jakieś powody by ci zazdrościć?

Usiadłam na brzegu studni i zamyśliłam się, spoglądając w niebo.
- Twierdzi, że mam wszystko to co on chciałby mieć - stwierdziłam. - Cóż, ja się o to nie prosiłam i po prostu staram się nie być bezużyteczna, ale... Jestem w sumie w stanie zrozumieć jego irytację. Inna sprawa, że jako kapłan nie powinien tak reagować... Tak mi się wydaje.

– To w ludziach jest zdumiewające… – Powiedział. – Jestem wojownikiem bo dzierżę miecz i walczę, jestem herosem, bo zwalczam zło i chronię bezbronnych… Nie miano mnie czyni, lecz ja czynię swe miano… jakże inaczej jest u was. Jest kapłanem, więc mu się nie godzi… jesteś mniszką więc nie powinnaś… – Westchnął. – O ileż lżej by wam było gdyby zamiast tego było… jego wiara jest silna a oddanie wielkie… będzie kapłanem.

- Nie, nie twierdzę, że jest złym kapłanem - pokręciłam głową. - Jest jednym z najbardziej zdolnych. Po prostu mój mistrz mawia, że nie należy zazdrościć innym tego, że mają lepiej tylko współczuć tym, którzy mieli mniej szczęścia w życiu. Mam tylko nadzieję, że zazdrość nie zaślepi go na tyle by nie widział, że przewodzi nam wspólny cel.

– Piękne słowa z tym współczuciem – Usłyszałaś nagle głos Evi, która podeszła do was bezszelestnie. – Kapłan dowodzący cię woła. – Powiedziała uśmiechając się szeroko, gdy weszła w krąg światła, pochodni, którą obok studni wbił w ziemię Garren.

Jęknęłam, bo nie było to coś co chciałam wypowiedzieć przy bardce. Szczerze to już byłam zbyt zmęczona, żeby się przejąć i nawet perspektywa rozmowy z Darielem już mnie z tego powodu nie zniechęcała.
- Będzie jak będzie - mruknęłam pod nosem i wstałam. - Wyczyszczę twój kociołek jak wrócę - zapewniłam i ruszyłam w kierunku gospody, szykując się na batalię.

– Nie łam się… będzie całkowicie inaczej niż się tego spodziewasz. – Powiedziała towarzysząca ci kobieta.

Gdy tylko weszłyście do gospody ujrzałaś owiniętą kocem goblinkę, siedzącą przy jedenej z ław i Dariela, który ją badał. Obok stała Morrisana.

– Poturbowali cię… ale nie masz żadnych złamań… – Oceniał mężczyzna. – Jesteś trochę odwodniona i niedożywiona… zapewne nie wiodło wam się za dobrze, a ostatnie dni, tylko pogłębiły ten stan. – Westchnął. – Siostro Morrisano, czy mogłabyś rozejrzeć się w kuchni za czymś do picia i czymś lekkim do jedzenia... ze względu na stan tutejszej wody… w tej sytuacji do picia może być wino, nawet jeśli zostało rozwodnione, alkohol powinien zminimalizować ryzyko zatrucia, które w obecnym jej stanie mogłoby być nawet śmiertelne… jutro rozliczymy się z gospodarzem – Mężczyzna był zbyt zajęty by cię zauważyć.

Morrisana dostrzegła cię jednak, ale tylko się uśmiechnęła i poszła do kuchni, do której wejście było za szynkwasem.

Gospoda była oprócz was całkiem pusta, jako że było już daleko po północy.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline