Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2019, 19:24   #86
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Gdzieś w zamku… JR

- Jeśli wy nie dziewice, to i was ratować nie trzeba - Powiedziała Jean, przypatrując się podejrzliwie siedzącej na tronie...demonicy(?). A metalowy paluch, znalazł się bliżej spustu Destructora niż przed chwilą. Kiwnęła również lekko głową do Guerry, by pilnował tej drugiej…
- Ależ oczywiście, że trzeba ratować… od nudy na przykład.- stwierdziła diabliczka na tronie wodząc leniwie ogonkiem po udzie. Spojrzała wprost na JR.
- Przypominasz Joannę… też płonęła świętym gniewem, gdy mówiła.- zamruczała lubieżnie nie przejmując się wycelowaną w nią bronią.
- Po co tu przybyliście? - zapytała ta druga… nazywająca się chyba… Saalandra.
- Przybywamy ratować dziewice, ale skoro takich nie ma… - Sierżant odchyliła lufę broni w bok, po czym posłała serię w jedną z kolumn przy ścianie. Następnie bezczelnie wyszczerzyła zęby, wśród otwartego wizjera.
- Ty tu rządzisz? - Spytała tą całą Lesuraie.

Na żadnej z diablic ten pokaz nie zrobił wrażenia, wydawały się bardziej zainteresowane samą JR i jej milczącym towarzyszem. Saalandra podleciała bliżej pani sierżant nachyliła się mówiąc do niej.
- Ja bywam dziewicą… w łóżku.- jakoś te oświadczenie kłóciło się z krągłymi piersi wynurzającymi się z bluzki i niemal wpychanymi w pole wizjera Jean.
- Nieee… nie rządzę. -przekręciła się zmysłowo Lesuraie.-Nasza pani jest w tej chwili zajęta.
- Bier te cycki sprzed mojego nosa… - Jean fuknęła na Saalandrę, robiąc krok w bok, by nadal obserwować Lesuraie - Szefowa zajęta? Wielce mi chwalebne zajęcie, męczyć wieśniaków torturami…
- To nie my. To ksenobici. Tortury i ból to ich cała filozofia. My wolimy rozkosz...- odparła diablica na tronie prężąc biust.-... cielesną oczywiście.
- I tylko tyle? Nie no, na pewno takie szczwane bestyjki jak wy mają jakieś większe plany… - J.R. mrugnęła do siedzącej na tronie - W końcu te całe pojawianie się w innym świecie… - Wzruszyła ramionami.
- O takim sprawach jednakże rozmawia się w bardziej wygodny sposób. Bez ciężkiej zbroi, ciuszków… bardziej osobiście.- wymruczała Lesuraie wodząc palcem po obrzeżach metalowego cyckonosza. -Poza tym całe się to pojawienie… jest takie barbarzyńskie i wulgarne. Zaplanowane przez tego na szczycie.
- Ty mi tu piękna tak nie słodź, bo wiem że byś mnie zeżarła z butami - Sierżant uśmiechnęła się wymownie - No ale skoro sobie jeszcze nie skaczemy do gardeł… - Lufa Destructora minimalnie została skierowana w podłogę, a nie ciało siedzącej na tronie.
- I ten wasz big boss, pewnie cię wtajemniczył we wszystko? Czy jedynie twoją panią? Pogadamy sobie przy herbatce, czy jak to widzisz?
-Och… zjadłabym... - długi język wysunął się z ust Lesuraie powoli wibrując.-Acz ten za tobą… mężczyzna, pewnie też by tak cię posmakował. Ot, różnica między nim a mną jest taka, że mój język jest lepszy.
Diablica usiadła na tronie odstawiając kielich i dodając.-Nie… znamy ogólny cel, ale i ty go znasz. Podbój waszego świata. Reszta... - wzruszyła ramionami rogata na tronie. -... wiesz, my akurat nie zajmujemy się zabijaniem.
- A czym się zajmujecie? Dbacie o morale innych, nastawiając tyłki? Czy może zapewniacie świeże mięsko mamiąc umysły wdziękami? - Jean… ściągnęła hełm, wsadzając go sobie pod pachę - I kim do cholery jest Joanna?
- Joanna d’Arc. Myślałam że jest tu sławna? Pochodzi stąd prawda?- Lesauaie spojrzała na latającą kompankę. Ta unosząc się na skrzydłach niedaleko JR. dodała.-Noo… mi też się tak wydawało.
-JR. nie powinnaś zdejmować hełmu. Cholera wie co one knują.- syknął Guerra w przeciwieństwie do JR cały czas zaciskając dłonie na broni.
-Nic nie knujemy. A zajmujemy się tym co nam zostanie zlecone. Sama subtelne rzeczy. Wywiad, sabotaż, werbunek.- mruczała diablica na tronie.
-Zwłaszcza werbunek.- zaśmiała się Saalandra.- To lubimy najbardziej.
- Trochę mało przekonujące jesteście… - Mruknęła J.R. - Poza giętkim jęzorkiem, i to dosłownie, jak i w przenośni, nic wielkiego nie usłyszałam. Uciechy uciechami, ale nic poza nimi? Cycuszki miła rzecz, jednak przydałyby się konkrety, jeśli już chcecie dobrać się do mojej duszy… - Powiedziała, po czym momentalnie wyciągnęła dłoń w kierunku Guerry, w geście by się nie wtrącał, udzielał, sprzeciwiał, whatever…
- A niby po co nam twoja dusza? I tak sporo już jęczy w zbiornikach.- prychnęła ze śmiechem Lesuraie i zerknęła na JR.- Nie lepiej, gdy siedzi ona w tym twardym zmęczonym ciałku… atrakcyjnym acz niedopieszczonym?
Uśmiechnęła się znacząco, wstała i ruszyła ku JR… krok za krokiem, jej biodra poruszały się niemal hipnotycznie.-Mówisz, że możemy ci coś odebrać. To prawda. Ale nie musimy. Nie wiesz jednak, że możemy ci także coś dać. Dar. Więcej siły, więcej wigoru, gibkości, inteligencji… wygadania. Jeden mały podarunek…
- A co w zamian? - Jean uśmiechnęła się nawet miło. Diablica podeszła do pani sierżant. Jej pazur niegroźnie potarł napierśnik pancerza, gdy wodziła ona nim po kształtach jej piersi ukrytych za nim. -Lojalność wobec na przykład. Małą przysługę… chyba, że masz własną ofertę?
- Słucham, mów dalej diabliczko - McAllister spojrzała prosto w oczy rozmówczyni.
-Jesteś potężną wojowniczką. Ale czy szczęśliwą? Czy wiesz co robić? Czy chcesz zrobić, to co ci kazano? Czy jesteś w stanie?- zamruczała diablica uśmiechając się lubieżnie.- Zamek ci nie ucieknie. Nie powstrzymamy ciebie, ani twojego towarzysza… nie mamy nawet takiego zamiaru, ale ty… nie musisz się spieszyć. Mamy czas na negocjacje. Możemy je robić w całkiem wygodnych warunkach. Nie ciążą wam wasze zbroje ?

Jean powoli skierowała swoją lewą łapę okutą pancerzem na prawe ramię Lesuraie. Delikatnie ją na nim położyła, po czym się uśmiechnęła. Metalowe paluchy przesunęły się po skórze diabliczki, ku jej gardle…
- Och… doprawdy…- zaśmiała się cicho diabliczka znikając i to dosłownie. Równie szybko jak zniknęła, pojawiła się za plecami JR, przesuwając pazurkami po jej biodrach.
-Nie uważam dotyk żelaznej łapki za romantyczny… może pomacamy się bez tego całeego żelastwa, jeśli to cię kusi?

Sierżant westchnęła. Tak jakoś… zrezygnowanie. Powoli odwróciła się do Lesuraie, po czym spojrzała jej z bliska w oczy.
- Tylko ty i ja. Bez broni, bez pancerza, bez sztuczek. Powiem co chcesz, ty tak samo. Potem się zobaczy… - Miło się uśmiechnęła, jednocześnie znowu gestem dłoni trzymając Guerrę na miejscu - A on odchodzi, i go zostawiacie w spokoju.
Lesuraie sięgnęła do tyłu swoich pleców i po chwili mruczenia pod nosem triumfalnie się uśmiechnęła. Następnie zsunęła żelazny stanik odsłaniając w pełni swoje duże piersi z wyraźnymi szczytami. Rzuciła go na ziemię.
-Widzisz? Żadnego pancerza, żadnej broni nie mam. Możesz mnie obszukać później jeśli chcesz.- odparła z uśmiechem diabliczka. I ogonem wskazała na obrzyna. - I to wziąć ze sobą… jeśli chcesz. Dla mnie to nie problem. Poza tym, umowa stoi. A wierz mi… my musimy dotrzymywać umów. Takie są reguły.
- Ja.. Ja ich dotrzymam - Powiedziała Jean, i wyjątkowo delikatnie, metalowymi paluchami, ich wierzchnią stroną, przejechała po piersi diablicy, uważając na suteczek - I tego też oczekuję - Dodała poważnie.
- Guerra, wracaj do reszty. Już. Saalandra, idziesz z nami - McAllister uśmiechała się do ich wszystkich - Prowadź pani diabliczko… - Dodała do Lesuraie.
Dominicowi się to nie podobało, ale wyszedł z komnaty klnąc pod nosem. Saalandra zaś wesoło krzyknęła nadal unosząc się w powietrzu.- Hurra!
Lesuraie ruszyła przodem kręcąc pupą i prowadząc JR. ku jednej z bocznych komnat. Zerknęła przez ramię na panią sierżant dodając.- Zdradzę ci sekret. Przyjemniej się je dotyka bez rękawic.
- Domyślam się - Mruknęła J.R. uśmiechając się naprawdę miło, po czym lekko klepnęła rozmówczynię w pupę - Będziesz delikatna? - Szepnęła.
- Będę będę… - wymruczała lubieżnie Lesuraie.
Cała trójka weszła do dość dużej komnaty rozświetlonej unoszącymi się w górze kagankami. Podłogę pokrywały poduszki różnych rozmiarów… otaczając okręgiem, okrągły stoliczek z karafką pełną czerwonego płynu. Saalandra podfrunęła tam i zaczęła rozlewać ów płyn do kielichów ustawionych dookoła karafki.
-Wino. Nie z twojego świata, ale całkowicie bezpieczne. I dość słodkie.- wyjaśniła Lesuraie.


- Mam nadzieję, że to nie krew? - Powiedziała Jean, po czym wśród całej gamy dźwięków i zgrzytów, wyszła ze swojej zbroi, która teraz samoistnie stała. Sierżant miała na sobie zwyczajowy mundur i wojskowe buciory, którymi w sumie było szkoda traktować wszędobylskie poduszki… J.R. przymocowała sobie do zewnętrznej strony uda pompkę-obrzyn, a ukośnie przez tors przerzuciła bandolier z pociskami. Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Pozwoliłaś? - Zwróciła się do Lesuraie.
- Zgadza się.- Lesuraie wygodnie rozłożyła się na poduszkach. Jej ogon przesuwała się po nich, gdy tak leżała wygodnie i półnaga obserwowała JR.
A Saalandra podleciała z jednym kielichem do Jean.
-Wino… nie jesteśmy wampirami, by pić krew.- odparła z uśmieszkiem unosząc się na skrzydłach i zerkając na biust pani sierżant, a i przy okazji kusząc własnym dekoltem. Jean golnęła więc sobie zawartość kielicha, po czym odchrząknęła, gdy ciepło rozeszło się po jej ciele. Spojrzała na Lesuraie, wyraźnie nad czymś myśląc.
- Rozgość się… i rozmawiajmy o tobie.- mruknęła Lesuraie, gdy jej ogon wodził po jej piersiach czubkiem i muskał obszary ud i między udami.
-Dobre?- zapytała Saalandra po czym pofrunęła po pozostałe dwa kielichy.
- Dobre, dobre… - McAllister usiadła niedaleko półnagiej diablicy. Zachowała jednak odstęp jakiegoś metra.
- O czym tu wielce o mnie rozmawiać? - Wzruszyła ramionami.
- O twoich pragnieniach, ambicjach… pożądaniu.- mruczała Lesuraie i przejęła kielich wina od latającej diablicy. Napiła się łakomie nie zważając na to że kilka kropel wina skapnęło na jej piersi spływając po ich krągłościach. -O tobie… Co pragniesz… osiągnąć.

Jean wymownie poruszyła ramionami.
- Szczerze? Nie myślałam nad tym. Idę z falą, daję się jej ponieść. Co będzie to będzie, a ja postaram się skorzystać z tego co nastało… matko, jak to dziwacznie brzmi - Zaśmiała się.
- Doprawdy... ? Ja w tym nie widzę nic dziwacznego.- mruknęła Lesuraie siadając i przybliżając się do Jean. Nachyliła się ku niej i zerknęła na jej piersi.-[i]Korzystanie z okazji ma wiele sensu. Tymczasem druga diabliczka przysiadła po drugiej stronie Jean popijając wino.
- A ty nas w ogóle nie obszukałaś. Skąd masz pewność, że niczego nie ukrywamy.- wymruczała Lesuraie i zerknęła wymownie na Saalandrę.-Zwłaszcza, że ona nie składała żadnych obietnic.
- Jaaaasne, i gdzie niby coś schowałyście? - Jean prześlizgnęła wzrokiem po ciałku rozmówczyni, po czym się uśmiechnęła… i rozpięła dwa guziki munduru, odrobinę więcej odsłaniając swój biust.
- Ciepło tu… i te winko tak rozgrzewa. Dostanę jeszcze? - Zerknęła na Saalandrę.
-Taaak.- diabliczka poderwała się do lotu, by znów napełnić kielich Saalandry. Zaś Lesuraie oblizała jęzorem swoje usta, nachyliła się i czubkiem języka posmakowała kropelki wina na swoim biuście.- Nigdy nic nie wiadomo… kto wie co Saalandra ukrywa pod bluzką, albo w spodniach.
- Uuuuuu… - J.R. pokręciła wymownie głową - Zdaje się, że masz większe różki, to może… trzeba na wszelki wypadek pozbyć się tej ewentualności, tak jak... ubioru? - Tym razem sierżant zmrużyła oczka wśród uśmieszku, po czym zaczęła rozsupływać swoje wojskowe buciory.
-Zdecydowanie…- odparła Lesuraie i skinęła głową ku Saalandrze. Ta przed przyniesieniem kielicha z winem do pani sierżant zabrała się za rozwiązywanie gorsetu i zsuwanie go wraz z bluzką. Zrzuciła ten strój i półnaga podleciała do JR. z kielichem wina i biustem kołyszącym się leniwie podczas tego przelotu. W międzyczasie Jean z kolei poradziła sobie z butami, które niedbale rzuciła w bok.
- Dzięki złotko - Mruknęła, z nosem na wysokości owych piersi, po czym odebrała kielich… jednocześnie drugą dłonią, palcami, szybko "przeleciała" po udzie Saalandry w kierunku jej kobiecości, naśladując… gest jakby wędrówkę jakiegoś pająka, po czym mrugnęła do obsługującej ją diabliczki.
- Jesteście naprawdę słodkie dziewczyny... - Powiedziała, spoglądając i na Lesuraię -...ale ja bym musiała się raczej odświeżyć. No wiecie, cały dzień w pancerzu… - Wymownie przewróciła oczkami.
- To się da załatwić.- odparła Lesuraie i klasnęła dłońmi. Jedna ze ścian komnaty otworzyła się odsłaniając schody w dół.
- Gorące źródła mają swoje zalety.- mruknęła wskazując palcem drogę.-Ciepła kąpiel.
- To idziemy! - Jean przyklasnęła w dłonie, ale i nagle posmutniała…
-Tak?- zapytała Lesuarie wstając z poduszek, podczas gdy Saalandra już pofrunęła do wejścia.
- Ech no bo… ja jestem… i muszę… no nie mogę tak zostawić pancerza no. Inaczej będę miała kłopoty z własnym szefem… ale mam pomysł! - Poderwała się z miejsca, po czym zaczęła rozpinać do końca bluzę munduru.
- Nikt nie ukradnie twojej zbroi. Na co nam ona.- odparła diablica, podczas gdy JR. zajmowała się swoim planem. Obserwowała jak znika kolejna warstwa materiału z ciała pani sierżant. Po chwili kolejna, i w końcu bielizna, i Jean zaprezentowała swoje piersi. Następnie pozbyła się skarpetek, po chwili spodni, i w końcu i majteczek, po czym zachichotała. Nagusienka wskoczyła w zbroję, gotowa by iść dalej…
- Chodźmy więc.- mruknęła lubieżnie diabliczka kręcąc tyłeczkiem hipnotycznie i prowadząc wojowniczkę w dół, po schodach. Gdzie już słychać było pluskanie drugiej z diabliczek.
- Prowadź pani rogata - Powiedziała słodkim tonem McAllister, ruszając za nią. A po drodze… owinęła sobie jej ogonek wokół paluszka.
- Chodźmy… chodźmy…- mruczała Lesuraie i schodziła w dół. Do pełnej pary komnaty, wypełnionej ciepłą wodą skalnej jamy, murowanej ponad powierzchnią. Było tu trochę miejsca na brzegach i stały tam kamienne ławki, ale poza tym. Było jeziorko z ciepłą wodą i pochodnie na ścianach. I całkowicie naga Saalandra obmywająca piersi siedząc w dość płytkim baseniku, zanurzona jedynie do podstawy biustu.
- Hej, patrz na to - Zagadnęła ją Jean, po czym wyszła ze zbroi naga. Na moment wyszczerzyła uroczo ząbki, po czym ponownie sięgnęła po pompkę i bandelier, i niby to rzucił niedbale w bok, ale byleby były z zasięgu ręki.


Następnie zaś weszła do wody…Saalandra zbliżyła się do niej, nabrała wody do dłoni i zabrała się za obmywanie jednej z piersi JR. Uśmiechała się przy tym łobuzersko. Lesuraie dopiero się rozbierała. Czekając na drugą diabliczkę, Jean uśmiechnęła się do pierwszej, po czym lewą dłonią pogładziła delikatnie skórę jej ramienia…
Saalandra zabrała się za nowy rodzaj “obmywania”, nachyliła się i musnęła językiem skórę, długim i ciepłym, lepkim wężowym… wodząc po skórze. Lesuraie zaś weszła do wody, zanurzając się w niej i powoli podchodząc do pozostałych kobiet.
- Ojej… to… miłe… - Zamruczała z uśmieszkiem Jean, jedną dłonią zaczynając delikatnie wodzić po karku Saalandry, a drugą wyciągając do nadchodzącej Lesuraie.
- Takie ma być..- zachichotała diabliczka mocniej przyciskając usta do piersi JR. a Lesuraie ujęła dłonią, dłoń pani sierżant pozwalając przejąć kontrolę sytuacją.

J.R. przyciągnęła ją do siebie, po czym złożyła na jej ustach namiętny pocałunek, dłonią obejmując jej plecy… choć owa dłoń szybko ześliznęła się na pupę diabliczki. I to w sam jej środeczek.
Odpowiedź na tą napaść, była dość nietypowa. Lesuraie poddała się dotykowi JR, całując ją przy tym namiętnie, ale jej ogonek końcówką zaczął wodzić po udach i między nimi nieśpiesznie. Saalandra zaś nadal skupiła się na pieszczocie piersi JR… i wodzeniu palcami po jej brzuchu… również leniwie i czule. Jean zamruczała zadowolona. Pogładziła czule po głowie Saal, a Lesuraie zaczęła ugniatać pierś dłonią, wśród kolejnych namiętnych pocałunków. A suteczki stanęły na baczność.
- Wy… wyliżesz mnie? - Szepnęła nagle do zielonowłosej(Saal), z wielką nadzieją w tonie głosu, jednocześnie lekko stając w rozkroku.
Ta szybko zanurkowała klękając przed JR, jej wężowaty język łakomie zanurzył się w owej grocie rozkoszy do której usta Saalandry wręcz przylgnęły. A Lesuraie całowała usta i szyję JR, podtrzymując ją jednocześnie, gdy doznania z podbrzusza wprawiły w drżenie nogi pani sierżant. Wolną ręką zabrała się za pieszczoty piersi Jean, otulając ją skrzydłami i wodząc miękką końcówką ogona między pośladkami McAllister.
- Ooooch… mmmm… taaaaakkkk… - Pojękiwała Jean, drżąc coraz bardziej z rozkoszy na całym ciele, i tylko tyle była w tej chwili z siebie wydobyć. Było cudownie. Obie diabliczki zdecydowanie rozkoszowały się “pochwyconą” kochanką. Saalandra wiła gwałtownie zadziwiająco długi i zadziwiająco giętkim języczkiem, a Lesuraie i delikatnie kąsała skórę karku kiełkami… ostrymi niczym szpileczki, acz ukłucia były drobne.
- Ooooooooch! Zaraaaz! Zaaaraz!! - Jean jęczała coraz głośniej, będąc blisko spełnienia… i nagle straciła równowagę, zbyt wygięta w tył, wśród tej całej rozkoszy…
Niemniej przewrócić się nie mogła. Otulona skrzydłami niczym kokonem była bezpieczna prze upadkiem, oparła się plecami o miękką błonę i drżała.
- Rozkosz jest smakowita… nieprawdaż?- wymruczała Saalandra skupiając się teraz wodzeniu ustami po udach Jean, podczas gdy druga diablica delektowała miękkością biustu wojowniczki pod swoimi palcami.
- Mmhmm… - Przytaknęła pomrukiem J.R. czule gładząc dłonią głowę Saal, i nawet wodząc palcami wokół, i po jej różkach.
- Chciałabym się wam odwdzięczyć - Powiedziała.
- Jak planujesz to zrobić?- zamruczała Lesuraie lubieżnym tonem.
- A na co macie ochotę? - McAllister wyciągnęła dłoń pod siebie, po czym pogłaskała gdzieś po boku znajdującą się pod nią diabliczkę.
- Na różne rzeczy.- zaśmiał się Lesuraie i przesunęła czubkiem ogona między pośladkami Jean.- Oczywiście otwartym pozostaje pytanie, jakie zabawy są ci znane i lubiane.I od której chcesz… zacząć.
- Jak już powiedziałam, na co macie ochotę… postaram się z całych sił was zadowolić - Stwierdziła J.R. już odrobinkę mniej cukierkowym tonem.
Saalandra odsunęła się i podfrunęła do brzegu, gdzie usiadła szeroko rozchylając nogi.
- Gotowa do zadowalania!- krzyknęła entuzjastycznie.
-No to masz odpowiedź.- wymruczała Lesuraie.- I wypnij przy tym pupę, bo lubię dawać klapsy.
- Tak jest! - Pani sierżant zasalutowała, po czym szybciutko wykonała, co jej powiedziano. Nosek głęboko między udami jednej, tyłek wypięty dla drugiej…
Poczuła palce diabliczki na pośladkach i siarczystego klapsa na jednym z nich. Saalandra była zbudowana tam jak każda inna kobieta, choć jej ciało wydawało się bardziej wrażliwe na dotyk pani sierżant. Jean uwijała się więc przy jej kwiatku, korzystając zarówno z własnego języka, ust, jak i paluszków. Klaps w tyłek ją na moment wybił z rytmu, jednak w sumie nie było to takie złe… Lesuraie uderzała niezbyt mocno, choć tak że dało się odczuć.. a pośladki drżały. Kolejnym rozpraszaczem był ogon diablicy, pocierający wpierw intymny zakątek… a potem zanurzający się czubkiem w nim. Ogon był miękki sprężysty… doznania… unikatowe. Saal zaś masując własny biuścik dłońmi, delektowała się doznawanymi pieszczotami, które zdecydowanie przybrały na intensywności, również i wśród cichego jęczenia ludzkiej kobiety. Takich ekscesów jeszcze nie doznała.
- Mocniej - Szepnęła w pewnym momencie, samej i wzmacniając ruchy własnych palców, jak i ich liczbę w ciele Saal.
- Zgoda..- wymruczała Lesuraie, dając mocniejsze klapsy i co ważniejsze… wślizgując się głębiej ogonkiem między wrota miłości. I poruszając nim całkiem szybko, całkiem intensywnie i całkiem energicznie. Saal zaś poddawała się dotykowi pani sierżant, pospiesznie dochodząc do szczytu, a po chwili została wycałowana z dołu do góry. Po brzuszku, po piersiach, po karku, i namiętnie w usta, łącznie z pląsającym w nich języczkiem. Gdy zaś w końcu jedna została zaspokojona…
- Teraz ty pięęęknaaa - Wymruczała Jean do Lesuraie, wciąż biorącej ją ogonem.
- Klęknij wpierw i poddaj się mi…- wymruczała diabliczka nie przerywając ruchów ogonkiem, ba.. przyspieszyła je nieco.
- Jak… sobie… życzysz… - Zajęczała J.R. i posłusznie oklapnęła w wodzie na wszystkie cztery kończyny.
Mocne klapsy w pośladki i energiczne ruchy ogonka między udami przekładały się na mocne doznania u samej JR. Nietypowy dodatek diabliczki, był miękki i wślizgiwał się dość głęboko poruszając się tam i z powrotem… minęło jeszcze kilka takich namiętnych chwil. JR w końcu została wypompowana z sił i leżała w wodzie łapiąc oddech.
- Czyż to nie było... miłe? Czyż to nie było lepsze, niż ganianie po zamku i strzelanie do wszystkiego ? -mruczała Lesuraie siedząc na brzegu sadzawki, podczas gdy Saal tuliła się do piersi pani sierżant. Diabliczka nachyliła się i szepnęła.
- Co właściwie chcesz osiągnąć w życiu? Czego pragniesz? Czy droga którą podążasz, da ci to? Zapewniam cię, że my możemy ci to dać.- szeptała niemal kocim szeptem Lesuraie.
Jean westchnęła, po czym pogładziła tulącą się do niej Saal po głowie, przez momencik znowu palcami dotykając jej rożka.
- Jesteście… cudowne. Piękne, miłe, i bardzo miło spędzamy czas, ale… - Wahała się by dalej mówić -...ale jesteście wrogiem. Chcecie podbić mój świat, zniewolić, zniszczyć. Przecież nie mogę na to pozwolić, nie mogę oddawać się błogim uciechom, gdy wasze siły… - J.R. spojrzała na Lesuraie smutnym wzrokiem.
- Co jest twojego.. w tym świecie. Domek? Małżonek? Brat? Co jest wartego ocalenia. Co jest niezastąpione. Co? Bo może się jednak okazać do zastąpienia.- nie ustępowała diabliczka, a pani sierżant wpatrywała się w nią przez dłuższą chwilę.
- Czego ode mnie chcecie, i co dostanę w zamian? - McAllister zmieniła nagle tor rozmowy, przechodząc chyba do sedna sprawy. Jednocześnie wyciągnęła dłoń do rozmówczyni w zapraszającym geście.
- Bogactwo, siłę.. magię… awans, licznych podwładnych, którąś z nas co nocy w łożu. Albo obie.. albo… cokolwiek zechcesz.- odparła Lesuraie chwytając dłoń i siadając obok JR.- Lub kogokolwiek … Saalandra może zmienić wygląd, ja zresztą też. No i pocałunek mocy.
Pani sierżant uśmiechnęła się, po czym jedną dłonią podrapała leniwie Saal po plecach, a drugą położyła na kolanie Lesu.
- W zamian za co? - Spytała ponownie.
-W zamian za służbę tutaj. Nawet niekoniecznie na pierwszej linii, to nie jedyny świat który jest do podbicia.- odparła z uśmiechem diabliczka.
- Służbę jako kto? Na jak długo, co miałabym robić, co się stanie z tymi z mojego oddziału, którzy już tu są… tyle pytań… - Jean pokręciła lekko głową, nadal z uśmiechem - Mam podpisać cyrograf? - Krótko się zaśmiała, lekko klepiąc dłonią kolano Lesuraie.
-Jako czarny rycerz… tak nakazuje tradycja. Ot pomalujesz zbroję na czarno.- zamruczała Lesuraie i chwyciła dłoń JR… przesunęła ją z kolana na udo.- Co się stanie z innymi, czas pokaże… może ich przekonasz do zmiany stron? W końcu lepiej być z tymi co wygrywają, a zamiast cyrografu… pocałunek z jedną z nas. Wyjątkowy pocałunek… musisz tylko się zgodzić.
- I oczywiście muszę odpowiedzieć tu i teraz, natychmiast, zdecydować się? - Uśmiech na ustach Jean zniknął, a kobieta nieco zmarszczyła brewki. Obie dłonie, na ciałach obu diabliczek, minimalnie zadrżały.
- Na pocałunek… tak. Na resztę, może niekoniecznie teraz.- zamruczała Lesuraie i uśmiechnęła się dodając.- Nie ma czego się bać. Przecież cię nie zjemy… no… chyba, że byś chciała kolejny raz być…- tu długi język wynurzył się spomiędzy ust diabliczki by JR. załapała właściwy podtekst.-... “zjadana”.
J.R. kilka razy głębiej odetchnęła, wpatrując się w oczy rozmówczyni. Dłoń powoli ześliznęła się z uda Lesuraie w dół, prosto w zakamarki pomiędzy nimi.
- Z tobą? Tak - Pani sierżant szepnęła, lekko wychylając się w stronę diabliczki, by ją pocałować. Ta rozchyliła uda, by ułatwić pani sierżant jej niecne zamiary i pocałowała zachłannie wargi JR. Kobieta zadrżała… to był pocałunek inny niż wszystkie. Najpierw usta zrobiły się lodowato zimne, potem pojawił się żar… a potem… piersi JR naprężyły się, a jej ciało przeszyła rozkosz zmieszana z zastrzykiem energii, jakby wstrzyknęła sobie heroinę w żyły. I to uczucie… choć szybko osłabło, to Jean miała wrażenie że coś w niej zostało. Coś co ją wzmacniało.
- Ja… ja… - Jean nie umiała dojść przez chwilkę do siebie, ponieważ… doszła - i to dosłownie - od pocałunku. Uśmiechnęła się do Lesu, po czym nie zwracając uwagi na wciąż przylegującą do jej ciała Saalandrę, lekko rzuciła się na drugą diabliczkę.
- Ja chcę więcej - Ostry szept wydobył się z ust J.R które momentalnie przyległy do drugich kobiecych ust, a dłonie rozpoczęły miłosne i nieco chaotyczne harce po ciele rogatej kochanki.


- Pocałunek… ten specjalny można otrzymać tylko raz.- wymruczała Lesuraie, gdy mogła na chwilę oderwać własne usta od ust J.R.- Ale co do reszty… - Chciała coś dodać, lub zrobić, ale ubiegła ją Jean, całując, kąsając, i liżąc jej szyję.
- Chcę więcej, chcę więcej… ciebie. Twojego ciałka, figielków, miłości - Dłonie napalonej pani sierżant zaczęły masować piersi diabliczki.
- Masz więcej… nas.. obu…- zamruczała Lesuraie poddając się dotykowi JR i tylko nieśmiało sięgała ogonkiem między uda wtulonej w obie diabliczki kobiety.
- Obie, tak, obie…mmm… - Jean przyssała się do jednego z suteczków ustami, a jedna z dłoni powędrowała w dół, by zbadać zakamarki Lesu. Jednocześnie z lekkim, naprawdę lekkim ukąsaniem suteczka, palec znalazł w końcu dostęp do ciała diabliczki… podobnie jak ogonek tejże u samej J.R. i… ogonek Saal, przyklejonej do pleców pani sierżant. Wkrótce pojękiwały z rozkoszy wszystkie trzy, kochając się tak, by żadna nie była pominięta.





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 16-10-2019 o 19:38.
Buka jest offline