Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2019, 18:04   #107
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, trawiasta równina Veldtu

Noc minęła tak spokojnie, że nie sposób było tego spokoju wytłumaczyć inaczej jak tylko efektem misternie utkanych zaklęć Ametystowej Czarodziejki. Nawet trzymający pojedyncze warty strażnicy drzemali przez dłuższą część służby, tuleni do snu jednostajnym szumem delikatnego nocnego wiatru. Spały też konie, dające znak o swoim istnieniu głośnym rżeniem dopiero po nadejściu brzasku.

Pani Lautermann niespodziewanie zażyczyła sobie skromnego posiłku pod postacią wędzonej kiełbasy i owczego sera, wzbudzając swym iście niewielkopańskim życzeniem całkowitą konsternację Saxy. Posiliwszy się naprędce, Remerczycy opuścili podejrzanie cichy zagajnik i ruszyli śladem idącego na przedzie Franza w kierunku południowo-wschodniego widnokręgu. Niewielki lasek szybko zniknął za ich plecami i ponownie utonęli w pozornie bezkresnym stepie maszerując przez sięgającą chwilami pasa trawę. Niebo zaczęło się powoli chmurzyć, poczerniało daleko na wschodzie wieszcząc rosnącą w siłę burzę zbierającą się ponad Górami Krańca Świata.

Po pewnym czasie zmianie zaczęła ulegać również okolica. Step przechodził w początkowo bardzo łagodne, później zaś coraz wyższe pagórki, za ich pasmem zaś trawiasta równina przeszła prawie niepostrzeżenie w porośnięte karłowatymi drzewami i szuwarami mokradła. Na porośniętych grubą warstwą rzęsy bajorkach żerowało nieco wodnego ptactwa, toteż rywalizujący między sobą Saxa i Felix ustrzelili po tłustej kaczce obiecując tym samym swym kompanom iście królewską wieczerzę.

- Wasza miłość, tak żem se wczoraj dumał przed snem – powiedział idący przy strzemieniu szlachcianki Hans Hans – Jak dojdziemy dzisiaj do tego Herrendorfu całego, to co dalej? Przybijamy grabę do jaśnie paniej ręki, dziękujemy sobie wzajemnie i rozstajemy się po dobroci? Czy też życzy sobie wasza miłość towarzystwa także na drogę powrotną do Remer? A w samym Herrendorfie co? Będziemy tam czegoś szukać, kogoś trzeba zatłuc czy właściwie po jaką cholerę my tam idziemy?

Rzadko dotąd otwierający w obecności czarodziejki usta mężczyzna pozwolił sobie na wywód tak obszerny i długi, że ewidentnie zaskoczył nim panią Lautermann. Przedstawicielka Ametystowego Kolegium przyjrzała się osiłkowi z wysokości siodła, myśląc nad czym w milczeniu.

- Jeśli pytasz o to, czy zamierzam pozostać na stałe w Herrendorfie, muszę zaprzeczyć – powiedziała po chwili – Załatwię tam swoje sprawy tak szybko jak to tylko będzie możliwe i wracam do Bechafen, dlatego zależy mi na eskorcie w obie strony. Co się zaś tyczy pobytu w samej wsi, byłabym niezmiernie wdzięczna za obyczajne zachowanie i pozostawienie tych poczciwych kmiotków w spokoju, bo lękam się, że człek tak bitny i biegły w robieniu żelazem jak ty mógłby zbyt raptuśnie odpowiedzieć na zaczepki miejscowych.

Hans Hans zmarszczył czoło słysząc odpowiedź czarodziejki, nim jednak zabrał ponownie głos, z przodu do uszu wszystkich dobiegł ściszony okrzyk Franza Mauera.

Brodaty przewodnik kucał na szerokim pasie wilgotnej ziemi rozdzielającym dwa niewielkie rozlewiska, przyglądając się czemuś w skupieniu.

- Ślady końskich kopyt – oznajmił, kiedy reszta grupy pośpiesznie do niego podeszła – Cztery do pół tuzina zwierząt, wszystkie mocno obciążone. Nadeszły z grubsza z tego kierunku, co my i zmierzają na południowy wschód. W stepie śladów nie było widać przez wzgląd na wysokie trawy, ale w tak mokrej ziemi z daleka rzucają się w oczy. Głowy w zakład nie położę, ale zdawa mi się, że są jakieś pół dnia drogi przed nami.
 
Ketharian jest offline