Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2019, 23:17   #40
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację
Najpierw brzdęk metalu o metal. Później chwila ciszy. A na koniec jedno wielki jebnięcie. Huk rozrywający bębenki i dosłownie wwiercający się w mózg. Czyjś przeraźliwy krzyk i cisza. Cisza i ciemność, która ogarnęła wszystko wokół.

Tylko tyle pamiętali Tom i John. Ich ciała były obolałe, a oczy piekły, jakby ktoś nasypał do nich piasku. Obaj odzyskali świadomość mniej więcej w tym samym czasie, a i ich doświadczenia były podobne.

Pulsujący ból w skroniach dominował nad wszystkim. Nawet nad cierpieniem jakie sprawiała choćby najmniejsza próba ruchu. Mimo otwartych powiek żaden z nich nic nie widział. Jedynie zalewająca wszystko jasność, która powodowała łzawienie oczu i piekący ból gałek ocznych. Czas, jakby przestał istnieć. Gdzieś z oddali docierały do nich odgłosy, jakieś strzępy rozmów z których nic nie rozumieli i dźwięki codziennej krzątaniny właściwej dla obozów wojskowych.

- Lepiej się nie ruszajcie - odezwał się ktoś. Nie była to groźba, a raczej przyjacielska rada - Jesteście ranni i poparzeni. NIedługo po was przyjdą.

John Tanner
John usłyszał świst przeszywający powietrze, a w następnej chwili potężny cios wylądował na jego szczęce. Poczuł, jak krew wypełnia jego usta. Z ogromnym trudem podniósł głowę i otworzył powieki. Oślepiająca światłość zalała jego zmysły, ale na jej tle dostrzegł ledwo majaczące ludzkie sylwetki Nie potrafił rozróżnić żadnych szczegółów, ale był to pewien progres w stosunku do tego co widział przez ostatnie godziny. A może dni? Kto wie?
- Imię, nazwisko, stopień i oddział! - usłyszał czyjś skrzekliwy krzyk.
- Panie poruczniku on nic nie powie. znowu stracił przytomność - padło w odpowiedzi.
Obecne wokół osoby były Polakami, a na pewno posługiwały się językiem polskim. Tyle zdążył zarejestrować John nim ktoś go podniósł i powlókł po ziemi.

Tom "Trickster" Kane
- E stary - usłyszał Tom tuż obok siebie. Głos był cichy i zdawało się przyjazny - Masz, napij się.
Po chwili Tom poczuł, jak ktoś przystawia mu jakieś naczynie do ust. Naczynie było wypełnione chłodną i orzeźwiającą wodą.
Prawdziwy nektar bogów. Dopiero teraz Trickster poczuł, jak bardzo męczyło go pragnienie i jak bardzo zaschło mu w gardle. Pił szybko. Łapczywie.
- Spokojnie człowieku, bo się udławisz. - rzekł trzymający naczynie mężczyzna - Twojego kumpla wzięli na przesłuchanie. Przesłuchania to kiepska sprawa. Pan porucznik ma ciężką rękę i wiele trupów spod jego ręki wychodzi. Taka rada. Lepiej od razu gadaj o co cię pytają,jak chcesz jeszcze pożyć. I tak mamy przejebane, po co komplikować sprawę sobie i innym.

Trickester chciał odpowiedzieć, ale ciężkie naczynie z wodą wypadło mu z ręki. Ponownie odpłynął w nieświadomość.


Logan Wilmer
Ostatnie co kołatało się w pamięci Logana to był oślepiający błysk, który zalał jego oczy oraz okrzyk “Urra!”
Potem był tylko ból i ciemność.

Logan leżał pośród otaczającej go czerni i czuł ból w każdym mięśniu swego ciała. Nie miał siły się ruszyć i nawet oddech sprawiał mu ból. W nozdrzach czuł cuchnącą woń zgnilizny i skażonej krwi. Gdzie niedaleko słychać było popiskiwanie szczurów. Czas nie istniał, choć odmierzały go kolejne uderzenia jego serca. Nie wiedział, czy jest dzień, czy noc. Nie wiedział jak dawno opuścił pancernego Lisa.

Jedyne czego był pewien, to tego, że zawiedli. Ich misja mająca przynieść nadzieję rozbitemu oddziałowi, zakończyła się fiaskiem.
Udało im się przeżyć. Pytanie tylko na jak długo?

Wszyscy
Minęło wiele dni od kiedy Logan, John i Tom odzyskali przytomność. Ich stan fizyczny pozostawiał wiele do życzenia. Rany nadal były świeże, a ból niemal wszechobecny. W pewien sposób mieli jednak szczęście.

Nadal żyli. Czy jednak było się z czego cieszyć?

Zamknięci w metalowej klatce nie mogli nawet swobodnie wyprostować kości. Klatka była zbyt niska i zbyt ciasna, by trzech dorosłych mężczyzn mogło w niej bez skrępowania przebywać.

Miejsce w którym przebywali na jakiś partyzancki obóz. Z tego, co zdążyli się zorientować wielonarodowy obóz partyzancki. Większość stanowili Polacy, było jednak też Rosjan i Niemców. Powiewająca nieopodal ich klatki flaga nic im nie mówiła. Pod względem ułożenia przypominała flagę Teksasu. Miała jednak zupełnie inne barwy.

Oprócz ich klatki na rozległym placu stały jeszcze trzy inne. Każda z nich mieścił trzech, czterech ludzi. Wszyscy oni nosili poszarpane i pozbawione dystynkcji amerykańskie i kanadyjskie mundury.

Dzień był pogodny i nawet ciepły. Ziemia była jednak nadal mokra od kilkudniowych opadów.
Na plac wjechały dwie duże, radzieckie ciężarówki, Ziły-130. Zatrzymały się kilkanaście metrów od klatek z więźniami. Po chwili zeskoczyło z nich kilkudziesięciu mężczyzn ubranych w zielono-szare mundury. Zarówno ciężarówki, jaki żołnierze nosili oznaczenia podobne do tych na powiewającej na maszcie fladze.
Żołnierze sprawnie i karnie ustawili się w dwuszeregu. Czekali na przybycie dowódcy, który zjawił się po kilku minutach.
Odbyła się krótka odprawa, po czym żołnierze ponownie wskoczyli na ciężarówki, które niebawem odjechały.

Nie minął kwadrans, gdy na placu pojawili się kolejni żołnierze w tym samym umundurowaniu. Było ich czterech. Wszyscy uzbrojeni i bardzo powszechne na wschodzie AK-47. Podeszli do pierwszej klatki i zaczęli siłą wyciągać z niej więźniów. Tych którzy stawiali jakiś opór, bez żadnego pardonu traktowali kolbami karabinów i butami.
Po wyciągnięciu z klatki żołnierze ustawiali więźniów w szeregu. Kolejne klatki były opróżniane i jasne było, że lada chwila żołnierze zbliżą się do klatki zajmowanej przez Logana, Johna i Toma.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline